Putin i Chiny czyli świąteczna radość karpia
Na portalach opanowanych przez kremlowskich użytecznych oraz płatnych zadaniowców roi się wręcz od peanów pod adresem genialnej ekonomicznej strategii Putasa, który po prostu przekierował strumień gazu i ropy z Zachodu na Wschód.
Nie ma sensu cytować, bo wszyscy walą pod jedno kopyto.
Generalnie Europa jest be i straci, zyska natomiast Putin i… Chiny.
Jak bowiem można od pewnego czasu zauważyć Chiny w narracji putasowców zajęły miejsce głównego sojusznika Rosji.
Mała dygresja. Często piszący o Kościele nadmieniają, że trudno mierzyć strategię Watykanu naszą miarą. Kościół bowiem patrzy i planuje z perspektywy 2000 lat historii.
Tymczasem Chiny istnieją nieprzerwanie trzy razy dłużej. Naprawdę nie jesteśmy w stanie pojąć myślenia imperialnego i to jeszcze z perspektywy 6000 lat.
Tymczasem Chiny współczesne pokazują, że potrafią cierpliwie czekać i żądać utraconych w XIX wieku ziem.
Nie w wyniku wojen, ale wskutek ustania traktatów, wymuszonych manu armata na cesarskim jeszcze rządzie (Hong Kong!).
Rosja również miała swój udział w łupieniu Kitaju, jak nazywają Chiny.
Wzorem innych krajów europejskich narzuciła niekorzystne traktaty handlowe po przegranej przez Cesarstwo tzw. drugiej wojnie opiumowej (1856-1860).
Nie tylko handlowe. 24 października 1860 roku Rosja oficjalnie uzyskała chińskie terytoria leżące na lewym brzegu Amuru wraz z miastem Haishenwai, przemianowanym na… Władywostok.
Kiedy w 2020 roku rosyjska ambasada w Pekinie (obecnie Beijing) poinformowała o 160 - leciu tego miasta w mediach społecznościowych chiński dziennikarz Shen Shiwei stwierdził, że Władywostok przed założeniem tam w 1860 roku przez Rosjan portu wojennego, nazywał się Haishenwai i był położony na chińskiej ziemi.
Nasza Wikipedia pod hasłem Władywostok milczy o czasach sprzed 1860 roku. Warto zatem sięgnąć do anglojęzycznej. Tam historia miasta jest o wiele obszerniejsza.
Chińskie mapy z dynastii Yuan (1271-1368) etykietują Władywostok jako Yongmingcheng (永明城; Yǒngmíngchéng ). Od czasów dynastii Qing , miasto jest znane jako Haishenwai (海參崴; Hǎishēnwăi ) po chińsku, od mandżurskiego Haišenwai ( Manchu : ᡥᠠᡳᡧᡝᠨᠸᡝᡳ , Möllendorff : Haišenwai , Abkai : Haixenwai ) lub „mała nadmorska wioska”. W Chinach Władywostok jest obecnie oficjalnie znany pod nazwą transliteracji符拉迪沃斯托克( Fúlādíwòsītuōkè ), chociaż historyczna chińska nazwa海参崴( Hǎishēnwǎi ) jest nadal często używana w mowie potocznej i poza Chinami kontynentalnymi w odniesieniu do miasta. Zgodnie z postanowieniami rządu chińskiego, wszystkie mapy publikowane w Chinach muszą zawierać chińską nazwę miasta.
(tekst oryginalny: https://en.wikipedia.org/wiki/Vladivostok , tłum. Google)
To jednak tylko mały wycinek możliwych chińskich roszczeń.
Jak pisał Wojciech Tomaszewski:
Upadek siły Chin w XIX wieku i przegrane tzw. wojny opiumowe z mocarstwami zachodniego świata dały Rosji możliwość rewizji granic. Chiny zostały zmuszone do zawarcia tzw. nierównoprawnych traktatów w Ajgunie i Tiencinie w 1858 roku, a następnie w Pekinie w roku 1860, w wyniku których Chiny odstąpiły Rosji nie tylko tereny na północ od Amuru, ale także kraj Ussuryjski. Rosja, której pozycja kilka lat wcześniej została poważnie osłabiona na skutek przegranej wojna krymskiej, odniosła sukces nie tylko prestiżowy. W sumie państwo carów przejęło tereny o wielkości porównywalnej z powierzchnią Rzeczpospolitej Obojga Narodów w okresie jej świetności, czyli trzy razy większe niż obecna Polska. W 1886 roku podpisano dodatkowo protokół o granicach nad Ussuri.
Czytaj więcej:
https://histmag.org/Ussuri.-Krwawy-konflikt-komunistycznych-gigantow-9204
Czy Chiny zapomniały o swojej ziemi, którą musiały oddać „białym diabłom”?
Odpowiedź daje… rosyjska prasa. Oto „Moskiewski Komsomolec” w tekście z 7 listopada 2018 roku alarmuje:
Chińczycy opublikowali artykuł o „godnych pozazdroszczenia niezamieszkałych” ziemiach Rosji
„Czy Chiny straciły je na zawsze?”
Bez przesady rozległy obszar Federacji Rosyjskiej to miliony kilometrów kwadratowych, podczas gdy populacja największej światowej potęgi w 2018 roku to tylko 147 milionów ludzi. Autor artykułu opublikowanego w chińskim wydaniu „Feniksa” ( Fenghuang wang ), bezceremonialnie i bezwstydnie z upodobaniem do rosyjskich ziem Dalekiego Wschodu i Syberii, wyjaśnia, dlaczego mieszkańcy Chińskiej Republiki Ludowej, których ludność dawno przekroczyła miliard i wynosi 1 miliard 430 milionów ludzi jest niesłusznie zmuszanych do tłoczenia się w granicach swojego państwa, jeśli taka przestrzeń jest bardzo blisko.
(…) Na przykład publikacja chińskiego wydania mówi, że terytorium Rosji jest największe na świecie – jest większe niż całe terytorium państw członkowskich Unii Europejskiej, więcej niż Brazylia i Australia razem wzięte. Na tym gigantycznym terytorium żyje 147 milionów ludzi, czyli średnio 9 osób na kilometr kwadratowy.
Co więcej, trzy czwarte ludności naszego kraju mieszka w europejskiej części Rosji. W efekcie na Dalekim Wschodzie i na Syberii pozostaje 1 osoba na 1 kilometr kwadratowy.
„To już nie jest tylko słabo zaludnione terytorium, jest dosłownie niezamieszkane”, chiński autor wyciąga wniosek, który jest bardzo bolesny dla rosyjskiego społeczeństwa.
„Tak”, zgadza się, nie bez ukłucia strony rosyjskiej, „jest surowy klimat i większość ziemi nie nadaje się do uprawy. Istnieją jednak kolosalne różnorodne zasoby naturalne. A co najważniejsze, to terytorium blisko Chin – podsumowuje chiński dziennikarz.
tekst oryginalny: https://www.mk.ru/politics/2018/11/07/kitay-zadumal-zakhvat-bezlyudnykh-dalnego-vostoka-i-sibiri.html
Autor powyższego, niejaki Dmitrij Muzalewskij ani słowem nie wspomniał, że „rosyjskie ziemie” jeszcze niedawno były chińskie.
Rosja bowiem pozostała jedynym na świecie imperium kolonialnym, które w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Niderlandów, Francji itp. podbite terytoria włączała do własnego państwa.
Ta carska idea znalazła wyjątkowo mocną kontynuację w Rosji bolszewickiej. Oto 30 grudnia 1922 roku nastąpiła zmiana nazwy – już nie Rosja, a Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, jakiej to prawidłowej nazwy używano u nas przed wojną.
Co prawda po 1945 r. wymuszono zmianę z sowieckich na radzieckich, lansując przy tym skrótowiec KRAJ RAD, co jednak nie wypaliło. Przynajmniej w pewnych kręgach. Radzieckie przerabiano na zdradzieckie, a zamiast Kraju Rad funkcjonował… Kraj Zdrad.
Zmiana nazwy była spowodowana nie chęcią odcięcia się od caratu, ale marksistowsko - leninowską ideologią, zgodnie z którą na Ziemi miało być tylko jedno, bolszewickie państwo. W pierwszej kolejności musiało być zatem dostosowane nazewnictwo.
Trudno przecież sobie wyobrazić, by takie np. Indie chciały stać się prowincją rosyjską, z podziałem na gubernie – bombajską, delhicką, hajdarabacką, kalkucką itp. Co innego natomiast Socjalistyczna Indyjska Republika Sowiecka. To nawet mogło się udać…
Wróćmy jednak do dzisiejszej Rosji.
II wojna światowa pokazała, że nawet tak wielki kolos militarny jak ZSRS (21 czerwca 1941 roku tylko czołgów i samolotów miał więcej, niż wszystkie pozostałe kraje świata… razem!) musi otrzymać pomoc z zewnątrz, gdyż nie jest w stanie wytworzyć wszystkich potrzebnych do prowadzenia wojny materiałów we własnym zakresie.
A Hitler dzięki wyprzedzającemu atakowi 22 czerwca przetrącił nieco sowieckiego krokodyla, gotującego się na połknięcie całej Europy. Przede wszystkim zaś opanował fabryki amunicji i odciął Stalina od największej huty aluminium ówczesnego świata, co zahamowało produkcję nie tylko samolotów, ale i najlepszych na świecie czołgów (silnik W-2, stosowany w czołgach BT-7M, T-34 i KW miał korpus odlewany z tego metalu).
Tymczasem Niemcy zajęli dość szybko sowiecką wówczas Ukrainę wraz z Zaporożem (Dnieproges i istniejący do dzisiaj kombinat metalurgiczny), co wymusiło dostawy aluminium z krajów alianckich. Tak samo amunicji, gdyż szykując się do wojny napastniczej fabryki amunicji Stalin kazał umieścić jak najbliżej zachodniej granicy.
Efektem była utrata ok. 85% zakładów wraz ze zgromadzonymi w nich zapasami.
Dzisiaj sytuacja jest podobna. Rosja atakuje Ukrainę już czwarty miesiąc. To oznacza, że zużyciu ulega amunicja, zniszczeniu sprzęt, w tym czołgi i samoloty.
Z dnia na dzień staje się zatem… słabsza.
Doprawdy nie zdziwiłbym się, gdyby wyszło na jaw, że za finansowaniem dostaw broni dla Ukrainy kryją się… chińskie banki.
Im więcej wojny na zachodzie, tym słabsza Rosja na wschodzie.
Na dodatek szlaban na rosyjskie surowce w Europie zmusza ekipę Putina do rozwijania infrastruktury pozwalającej na transport ropy itp. do Chin.
I pewnie ci ostatni nawet dofinansują przedsięwzięcie.
Czy jednak nie jest tak, że inwestują we… własne? Owszem, jeszcze nie w tym roku. Ale w przyszłym? Albo za pięć lat?
Chiny patrzą na czas z zupełnie innej perspektywy.
Wokół powstawały Imperia, w tym najrozleglejsze w dziejach świata mongolskie, i mijały. Kraj Środka tymczasem trwał.
Putin tymczasem z jakimś uporem szaleńca widzi zagrożenie w NATO. Zupełnie tak, jakby Litwa chciała odzyskać należące ongiś do niej ziemie i żądała granicy z Rosją na wschód od… Smoleńska.
Przyznam, że to trochę dziwne. W końcu kto jak kto, ale Putin, były oficer KGB powinien znać „Sztukę wojny” mistrza Sun Zi (Sun Tzu).
Urodzony jakiś wiek przed Buddą nauczał:
Zabić pożyczonym nożem.
Przekonać innych, by walczyli twoim imieniu.
(...) Innym sposobem zastosowania tej taktyki jest wywołać niezgodę między twoim wrogiem, a kimś trzecim. W tak wywołanym sporze twój przeciwnik zużyje swoje zasoby, bądź odwróci uwagę od twoich przygotowań. Oświecony gracz i strateg doprowadza do tego, aby inni walczyli za niego i albo wygrali, albo też wkracza w finalnej fazie rozgrywki, zagarniając zwycięstwo dla siebie.
Rosja słabnie militarnie wraz z każdą wystrzeloną rakietą, której przemysł zbrojeniowy nie będzie umiał odtworzyć.
Każdy dzień oporu pokazuje dobitnie, że wielkość armii Federacji Rosyjskiej tak naprawdę istniała jedynie na papierze.
Tymczasem od lat (jeszcze istniał ZSRS) Chińczycy cichcem osiedlają się na Syberii, często tworząc rodziny z osiedlonymi tam Rosjankami. Do tej pory Syberia jednak pracowała dla Europy. Teraz stanie się czymś w rodzaju kolonii chińskiej, wydobywającej na rzecz Państwa Środka surowce kopalne.
A kiedy jeszcze uświadomimy sobie, że procent muzułmanów w Rosji jest o wiele wyższy niż we Francji, powszechnie uważanej za zagrożoną rządami mułłów już w najbliższym czasie to koniec wschodniego Imperium wydaje się być bardzo bliski.
Putin ostatnim carem?
Pewnie nie, jak się zacznie walić na całego to pewnie go sprzątną i osadzą choćby na chwilę jakąś marionetkę.
To jednak nie zmieni faktu, że obserwujemy koniec Państwa założonego ongiś przez normandzkich zdobywców, a potem skażonego mongolskim okrucieństwem.
Świat bez Rosji jaką znamy pozostanie jednak nadal światem.
1.07 2022
Ps. Warto wspomnieć słowa Vytautasa Landsbergisa z 2018 r.:
Zbliża się trzeci upadek Rosji, i czy zwróci się to ku katastrofie wszystkiego wokół, czy też Rosja upadnie według własnych wewnętrznych powodów naturalnych – co z tego wyniknie później? Ile Chiny będą na to patrzeć i czekać na swój czas – nie wiemy. Mają bardzo dużo czasu. Przewodniczący Mao [Zedong] bardzo wyraźnie, 50 lat temu, odpowiedział brytyjskiemu dziennikarzowi w tej sprawie na pytanie „Czy Chiny roszczą sobie prawa do Przybajkala i Syberii?”. Powiedział, że te ziemie jeszcze 200 lat temu składały hołd chińskiemu cesarzowi. Naiwny Anglik był zaskoczony: „Panie przewodniczący, Rosja jest tam od 200 lat”. A Mao odrzekł: „Co to jest 200 lat dla Chin? Poczekamy i wszystko wróci na swoje miejsce”. (…) [Rosyjski] Daleki Wschód już w naturalny sposób staje się chiński. Ludzie mówią, że rosyjskie kobiety wolą chińskich mężów, którzy ich nie biją, nie piją, ale przynoszą pieniędzy do domu swoim dzieciom. To normalne życie. Rosjanie jakoś zawodzą.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 293 odsłony
Komentarze
zsrs
3 Lipca, 2022 - 02:26
mówiło się też Raj Krat.pzdr
piciubata