Piłeś? Nie jedź

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Pamiętający nie tak w końcu minioną epokę przekornie zaś dodają – nie piłeś? Wypij!

Tak oto polską rzeczywistość lat 1970-tych podsumowywał kabaret Wały Jagiellońskie w 1981 roku. Ale tradycja picia w Narodzie jest o wiele starsza.

Jeszcze na początku XX wieku czwarty wieszcz Wyspiański pisał w Weselu: - Chopin, gdyby jeszcze żył, to by pił.

Do legendy przeszły wyczyny pijackie peerelowskich twórców – zwłaszcza słynącego z czystości języka Bohdana Czeszki, bohatera wojny z bolszewikami w 1920 r. (kawaler Virtuti Militari!) Stanisława Broniewskiego, czy też Marka Hłaski. Bardziej współcześnie zaś opowieści pijackie towarzyszyły wielkim aktorom epoki Gierka – Himilsbachowi i Maklakiewiczowi.

Od alkoholu nie stroniły też kobiety – nie tak dawny serial o Osieckiej pokazał to i owo.

Jak widać po przykładzie obecnych celebrytów pod tym względem panuje constans.

Skazana Beata Kozidrak nie jest pod tym względem wyjątkiem. Nawalona jak stodoła wsiadła do samochodu i usiłowała gdzieś dojechać.

Zatrzymana miała w wydychanym powietrzu około 2 promille. Czy to dużo?

Oceniając jej wagę (wzrost jest tylko pewny – 158 cm) należałoby przyjąć jako górną granicę 65 kg. To oznacza, że wystarczyło wypić tylko 4 duże piwa, aby znaleźć się w takim stanie. Tak przynajmniej mówi teoria.

Praktyka natomiast jest taka, że już po drugiej szklance częstotliwość odwiedzania pewnego przybytku rośnie zauważalnie tak, że ilość wydalanych płynów przewyższa ilość przyjmowaną.

Tak naprawdę wszelkie te wirtualne interaktywne tabelki są bez sensu. Żadna z nich bowiem nie pokazuje indywidualnej tolerancji na alkohol.

A ta przecież rośnie wraz z piciem. Oczywiście do pewnego stopnia. Zaawansowana choroba alkoholowa może wywoływać odlot już po jednym małym piwie.

Zaawansowani konsumenci alkoholu potrafią jednak egzystować na pozór normalnie ze stężeniem przekraczającym czasem dwukrotnie śmiertelną ponoć dawkę. Znane są przypadki ludzi, którzy pijąc od wielu tygodni czy nawet miesięcy egzystowali na poziomie 6-7 promille, natomiast odstawienie od alkoholu wywoływało skutki wręcz opłakane.

Na pewnym etapie pojawia się przymus picia.

Oto za pierwszych rządów PiS (pospołu z Giertychem i Lepperem) z pewnej śląskiej miejscowości wyjechał autobus wiozący szkolną wycieczkę. Celem była leżąca nieopodal Ustronia góra Równica. Przed wyjazdem patrol sprawdził dokładnie trzeźwość kierowcy. Miał 0,00. Zajechali na Równicę. Kierowca został w pojeździe, dzieci z nauczycielkami poszły na wycieczkę. Po trzech godzinach wrócili.

Kierowcę jakby odmieniło. Tak szybko zjeżdżał serpentyną, że pasażerowie mieli wrażenie odrywania się wewnętrznych kół na zakrętach. Jeszcze gorzej było na szosie. Autobus momentami próbował wyprzedzać… na trzeciego. W końcu miarka się przebrała. Jedna z nauczycielek zadzwoniła po policję.

Autobus został zatrzymany nieopodal Żor. Kierowca wysiadł, potknął się, upadł i… zasnął!

Czuć było jedynie alkohol. Z oczywistych względów nie dało rady zbadać go alkomatem; na Izbie Wytrzeźwień stwierdzono około 3 promille.

I pewnie poszedłby siedzieć, gdyby nie pewien myk. Otóż prawie kwartał przed rozprawą facet zaczął się leczyć w pewnym Ośrodku.

Na rozprawę stawił się z opinią prowadzącej go psychiatry.

Sędzia zarządził przerwę, a po zapoznaniu się z opinią, warunkowo umorzył postępowanie. Okazało się, że psychiatra wystawiający opinię od lat był biegłym sądowym, nb. znanym osobiście przez przewodniczącego.

Z opinii wynikało, że in tempore criminis facet był niepoczytalny. Głód alkoholu był silniejszy niż jakiekolwiek zakazy, z których zdawał sobie sprawę, że istnieją.

Zawieszając postępowanie na okres roku sąd pouczył delikwenta, że jeśli przerwie leczenie, to sprawa zostanie odwieszona, a on będzie leczył się dalej w warunkach więziennych. Leczenie, w zasadzie jego kontynuacja, było warunkiem zawieszenia.

Nie wiem, jak jest dzisiaj, ale tamten facet na pewno nie pił jeszcze po dwóch latach od opisywanego zdarzenia.

Później straciłem go z oczu.

Lekceważenie choroby alkoholowej to polska tradycja. Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę, że całkiem pokaźna grupa alkoholików właśnie z tego względu jest na rencie inwalidzkiej. Paradoksalnie większą szansę na jej dostanie mają ci, którzy leczyli się odwykowo, czasem nawet kilka razy, jednak zawsze powracali do nałogu.

Choroba bowiem okazywała się silniejsza od zabiegów lekarzy.

Tymczasem pod wpisem na twitterze, w którym niejaki Bambo publikuje uzasadnienie wyroku na Kozidrak, pełno nienawistnych wpisów.

Np.

Jprdl no chyba zasługi dla kultury powinny predysponować do bycia wzorem więc kara również takim wzorem powinna być. Kasta się bawi.

Innych nie przytaczam, bo nie ma sensu.

Ten nagły ostracyzm jakoś nie jest w parze z rzeczywistością. Przecież społeczne przyzwolenie na alkoholizm celebrytów było, jest i pewnie długo jeszcze będzie.

Ot, wspomnijmy na Ryśka Riedla. Wszak człowiek ten przepił swoje życie, przy okazji jedynie śpiewając. I tak naprawdę trudno powiedzieć, co dla niego było ważniejsze, przynajmniej pod koniec życia.

Czas między świtem a godziną otwarcia sklepów z alkoholem to najbardziej wstydliwy okres w historii mojego narodu.

Dzisiaj Rosja jest wyraźnie za burtą wszelkich rozważań kulturalnych, ale… Ale to właśnie w języku rosyjskim powstała najbardziej przejmująca książka o alkoholizmie.

To Moskwa – Pietuszki Wieniedikta Jerofiejewa z 1970 roku, w Związku Sowieckim opublikowana tuż przed śmiercią autora w 1989 roku. Swoją drogą zmarł jak przystało na prawdziwego alkoholika – zabił go rak gardła.

Wszyscy wartościowi ludzie w Rosji, wszyscy ludzie niezbędni Rosji, wszyscy pili jak świnie. A zbędni i głupi - nie, ci nie pili.

Naprawdę aż tak bardzo się nie różnimy. Pamiętam z dawnych lat spotkanie z Poetą, w pewnej podgórskiej miejscowości, wtedy nawet stolicy województwa, gdzie los rzucił mnie na praktykę robotniczą.

I tak jakoś w niedzielę, po drodze do znajdującej się w Rynku knajpy, zajrzałem do Miejskiego Domu Kultury.

Trafiłem na spotkanie autorskie… Okazało się, że jedyny.

Siłą rzeczy trafiłem na bankiet…

Wypadło 7 jaboli na trzy osoby. Tym trzecim był przewodniczący miejskiego koła ZSMP, formalnego organizatora tej „imprezy kulturalnej”.

A Poeta przez te dekady stał się sławny… Jeśli zaś nie pije, to tylko dlatego, że wątroba jest już drugiej świeżości…. ;)

Warto też wspomnieć o książce, która doskonale staje się zrozumiała na lekkim rauszu, bądź też na w miarę ciężkim kacu. To „Dobranoc” Andrzeja Pastuszka.

Genialna książka...

Ale czego chcecie? Wszak Chopin dzisiaj też wolał by się napić…

I tak powoli odbiegamy od Beaty Kozidrak, która nawalona jak stodoła po żniwach wsiadła za kierownicę.

A przecież dwa promille alkoholu we krwi czyniły z niej zmotoryzowaną czarną wdowę (szachidkę inaczej).

W 2014 roku pisał Jerzy Iwaszkiewicz:

Dwa promile jest to co najmniej pół litra wódki i dużo piwa, albo parę butelek wina i jeszcze więcej piwa. Po takim napiciu człowiek nie jest w stanie iść prosto, traci poczucie równowagi, zatacza się, łapie się płota. Kiedy tak pijany prowadzi samochód, to traci wszelkie poczucie. Nie wie z jaką szybkością jedzie, nie wie gdzie jest szosa. Nic nie wie.

Dwa promile stały się miarą polskiego szaleństwa.

Tyle miał kierowca, który w Kamieniu Pomorskim wypadł z szosy, wpadł na przechodniów i zabił 6 osób, w tym dzieci. Dwoje dzieci trafiło do szpitala. Byli na spacerze, a są już sierotami. Rodzice zginęli na miejscu.

Blisko dwa promile miał też kierowca, który zabił pięcioletnią dziewczynkę, a kolejny był tak radośnie pijany pod Szczecinem, że postanowił staranować blokadę policyjną.

Dwa promile. Pół litra i dużo piwa. Jest to jakby teraz polska norma na święta.

Tyle miał również ksiądz, emerytowany kapelan wojskowy w Łowiczu. Dwa promile, miara polskiego horroru, kiedy potrącił kobietę na chodniku, a potem zatrzymał się na słupie. Puścili go aby wytrzeźwiał, ale kiedy zgłosił się na przesłuchanie, miał w sobie dalej dwa promile, czyli musiał pić prawie bez przerwy, aby utrzymać ambitnie tak wysoki poziom alkoholu.

W Polsce istnieje tolerancja na picie. (…)

W Polsce – powtórzmy – istnieje tolerancja na picie i dopóki tego się nie zmieni, nie zmieni się nic.

]]>https://www.motofakty.pl/artykul/dwa-promile.html]]>

Tolerancja tolerancją, ale…

Obligatoryjnie w sprawach, w których stwierdzono u kierowcy taką ilość alkoholu we krwi, jak u Beaty Kozidrak, powinna być zarządzana obserwacja psychiatryczna.

Nikt mi bowiem nie wmówi, że wspomniana pani siadła pierwszy raz do stołu i wypiła ciut za dużo, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.

Szczerze wątpię, aby ktokolwiek z czytelników nie wiedział, co to takiego alkohol i nie pił przynajmniej piwa. Od czasu do czasu, rzecz jasna.

Ale już wypicie ilości, o jakiej pisał red. Iwaszkiewicz nie każdemu może się udać. Przeszkodą może być własny organizm, który zareaguje odpowiednio odrzucając truciznę.

Po prostu aby mieć dwa promille (i więcej) potrzeba praktyki.

A to już rodzi pytanie, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z chorobą alkoholową.

Być może nawet tak zaawansowaną, że postępowanie karne należałoby umorzyć ze względu na niepoczytalność sprawcy.

Tymczasem mamy do czynienia z karą, wyjątkowo dotkliwą dla 95% Polaków, ale jednocześnie tak naprawdę przyzwalającą na dalsze picie. I to bezkarne, przez najbliższe 5 lat przynajmniej. I tego nie zmieni nawet ewentualne dorzucenie godzin pracy społecznie użytecznej, jak chciał prokurator.

W Polsce takie rozwiązanie ciągle jest uważane za bardziej honorowe. Ot, zdarzyło się…

Tymczasem problem używek (nie tylko alkoholu, bo to raczej domena pokolenia 50+) jest coraz powszechniejszy. Na dopalaczach, bywało (bywa?), jechał nawet personel medyczny.

Amfetamina jako super środek odchudzający? Ależ proszę bardzo. Kilka osób, i to wykształconych, polecało mi ją niedawno.

Ale kiedy prawda przebije się do świadomości publicznej, lud domaga się krwi, tzn. surowych kar.

Tenże lud jednak przyzwala na takie zachowanie.

Jak trafnie zauważył scenarzysta jednego z pierwszych polskich sitcomów:

- Tu jest Polska. Tu wszyscy piją! (francuski policjant Pierre Doliński w 13-tym Posterunku.)

I nie tylko w Polsce, gdzie na szczęście widać wyraźny regres spożycia w stosunku do lat minionych.

Wielka Brytania postanowiła w piciu na umór prześcignąć Rosję. I to nawet się udaje, patrząc na statystyki śmierci z przepicia.

We Francji młodzi (do 35 roku życia) też odchodzą od tradycyjnego modelu alkoholowej konsumpcji. Biorą przykład zza morza...

Ba, nie tak dawno przeleciała przez Onet informacja, że w jednym z niemieckich miast 16-latek wygrał zakład kto więcej wypije. W ciągu 40 minut pochłonął prawie 2 litry tequili (mniej więcej jak nasza czysta). Zwycięstwo przypłacił jednak życiem.

Podnoszenie sankcji za jazdę po pijanemu nie ma sensu. Ktoś, kto musi się napić, pić będzie nawet wtedy, gdy sankcją będzie spalenie na stosie czy wbicie na pal.

Poza tym powszechna wiara w łagodność naszych sądów i tak spowoduje, że powyższe sankcje będą traktowane wyłącznie jako papierowe, w praktyce nie stosowane.

Czym innym natomiast byłoby badanie psychiatryczne połączone z obserwacją 14-21 dni.

W Polsce bowiem oprócz przyzwolenia na picie istnieje także opinia, że w zakładzie psychiatrycznym siedzą wyłącznie „wariaci”.

Być może obawa przed takim zaszufladkowaniem byłaby bardziej skuteczna, niż kolejne zaostrzanie kar?

Poza tym pozwalałaby na uchwycenie problemu na tyle wcześnie, że jakiejś części dałoby się pomóc.

Czy obawa przed badaniem byłaby silniejsza od perspektywy grożącej teoretycznie kary?

Historycy prawa wskazują, że na czyny żyjących wpłynąć może nawet wizja kary pośmiertnej, w żaden sposób nie odczuwalnej już przez nieboszczyka.

Oto wielki ateński prawodawca Solon (630-560 p.n.e.) stanął przed poważnym problemem. Młode ateńskie dziewczyny z dobrych rodów zaczynały filozofować, dochodząc do wniosku, że życie jest bez sensu. Popełniały więc samobójstwo. Solon ogłosił, że ciało każdej samobójczyni będzie wystawiane nago na Rynku. Ponoć pośmiertną karę wykonano jedynie dwukrotnie. I problem ustał.

Kara pozbawienia wolności za jazdę na dwóch gazach wcale nie musi oznaczać pozbawienia wolności bez zawieszenia, czy też monstrualnie wysokiej grzywny jak w przypadku Beaty Kozidrak.

Ale od badań delikwent już nie ucieknie.

Co, paradoksalnie, może odstraszać o wiele bardziej.

fot. pixabay
 

6.05 2022

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.4 (9 głosów)

Komentarze

Vote up!
3
Vote down!
0
#1644196