Rada mędrców, czyli łykamy wszystko

Obrazek użytkownika Rybitzky
Świat

Niemal rok temu, w grudniu 2007, napisałem o pierwszych pogłoskach dotyczących powstania „rady mędrców" oraz uczestnictwa w niej Lecha Wałęsy. Wówczas znany nam wszystkim komentator partyzant zapytał się zdziwiony czemu „łyknąłem" te plotki, po czym stwierdził z typowym dla siebie poczuciem wyższości: Czasami nie warto brać wszystkiego na poważnie. Naprawdę.

Już wtedy niezbyt rozumiałem, czemu partyzant każe mi nie brać poważnie wstępnych ustaleń jednego z unijnych szczytów. O europejskiej biurokracji można powiedzieć wiele, ale nie to, iż nie jest konsekwentna. Gdy eurokraci chwycą się jednej idei to realizują ją uparcie i systematycznie, choćby nie wiadomo jak głupia była - aż do krachu w rodzaju irlandzkiego referendum. Dopiero wtedy eurokraci rozbiegają się na wszytki strony niczym przerażone kury.

W grudniu 2007 roku niczego więc nie „łykałem" - przyjmowałem za fakt, to co faktem się okazało. Nawet to, iż szefem „rady mędrców będzie Filipie Gonzales było wiadomo już wtedy.

Jednakże najwyraźniej przez ostatni rok większość osób zabierających głos w sprawach publicznych bez problemu „łyknęło" ideę „rady mędrców. Wszyscy politycy, dziennikarze i blogerzy (w tym i autorzy z S24) kłócą się nie o sens istnienia tego kontrowersyjnego organu, lecz o osobę Lecha Wałęsy, który ma się stać członkiem rady. Tymczasem prawdziwy problemem pozostaje ten sam:

Sam pomysł „rady mędrców" jest niezwykle interesujący i dużo mówi o klimacie panującym obecnie na naszym kontynencie. Oto przyszłość setek milionów ludzi zamierza się złożyć na ręce grupy przypadkowych osób, wyłonionej w sposób całkowicie niedemokratyczny. I nikt nawet nie pyta: dlaczego? Podobne, chociaż nieco szersze grono wyprodukowało kilka lat temu „konstytucję europejską", którą szefowie rządów najpierw radośnie podpisali, a następnie wyrzucili do śmieci (niestety nie do końca).

Teraz unijna biurokracja poszła po rozum do głowy i postanowiła stworzyć ciało działające permanentnie, stopniowo narzucając jej stanowisko krajom członkowskim. Oczywiste jest bowiem, że „mędrcy" będą pod stałym wpływem odpowiednio dobranych doradców, którzy dopilnują odpowiedniego kształtu obrad rady.

Już wkrótce ruszy zapewne finansowana ze środków Brukseli akcja promocyjna „rady mędrców". Wybrani do niej ludzie zostaną wypromowani na wielkie autorytety, których głos jest, rzecz jasna, niepodważalny. Za kilkanaście miesięcy Europejczycy będą szczęśliwi, że grupa starych idiotów zaprojektuje ich życie.

Tak pisałem w zeszłym roku. Jak widać, niestety przewidziałem, iż nikt nie zapyta: „dlaczego?". Łyknęliśmy „radę mędrców" tak samo jak wiele innych pomysłów eurokracji. Świadomość tej intelektualnej bierności przeraża.

Brak głosów