W Czechach demokracja działa - u nas nie

Obrazek użytkownika Janusz 40
Świat

Nie do końca jest dla mnie jasne, jak to było w Czechach możliwe -gabinetowy przewrót pozaparlamentarny - u nas system zależności konstytucyjnych ciał nominalnie "niezależnych" od rządu jest tak skonstruowany, że jest to niemożliwe. Sprawozdanie prokuratora generalnego może nie być przyjęte przez premiera, co jest równoznaczne z jego dymisja, wszelkie służby "specjalne" (za wyjątkiem NIK) są w składzie rządu; NIK nie ma w ręku żadnej egzekucji poza wnioskowaniem.

Suma afer związanych z obecnym rządem znacznie przekracza, to co zdarzyło sie w Czechach - począwszy od afery korupcyjnej poprzez niekończące sie afery drogowe i stadionowe, a skończywszy na aferze Amber Gold z udziałem rodziny premiera, to pasmo nepotyzmu i marnotrawstwa publicznych pieniędzy. Prócz tego ma miejsce nieustanna niefrasobliwość i arogancja władz w sferze przydzielania sobie nienależnych przywilejów - do dyspozycji rządu, a w szczególności jej szefa są boiska sportowe, samoloty i helikoptery na prywatne kursy. O ile mi wiadomo, to pracownikowi w Polsce przysługuje raz na miesiąc darmowy bilet na przejazd do rodziny w przypadku oddelegowania do pracy poza miejscem zamieszkania, a nie służbowy samolot co tydzień.

Ciekawy przypadek jest związany z premierówną - prowadzi sobie bloga o profilu traktującym o młodzieżowej modzie - tak sie składa, ze poważne firmy i spółki z udziałem skarbu państwa zamieszczają na owym blogu swoje kosztowne reklamy, na tyle kosztowne, ze właścicielkę bloga stać na wiele rzeczy, których nie dorobi się uczciwie pracujący dziennikarz, inżynier, czy naukowiec do końca życia. Pytanie brzmi - czy te reklamy to nie zakamuflowana forma łapownictwa. Ktoś powie - nie złamano prawa; hola, hola - stosunki międzyludzki regulowane są nie tylko przez prawo, lecz także przez obyczaj. Tak samo nie złamał prawa pewien krakowski profesor ustanawiając sie promotorem pracy magisterskiej syna, ani jego żona, która była recenzentką tej samej pracy jej syna.

Można rzec - kompletny upadek obyczajów.

w Czechach jednak premier (wprawdzie z oporami), ale zapowiedział dymisje swojego rządu i rezygnacje z funkcji przewodniczącego partii - ma świadomość na czym polega polityczna odpowiedzialność, nie potrzeba odrąbywać go od stanowiska. Co innego u nas - stołka będziemy bronić, jak niepodległości. Swego czasu sformułowałem myśl, iż miarą prawdziwej demokracji jest zdolność do naturalnego, pokojowego przekazania władzy - nawet przedstawicielom całkiem odmiennej politycznej opcji. Dyktatorzy nigdy dobrowolnie władzy nie oddają. Z otwartych wypowiedzi premiera rządu, a przede wszystkim na podstawie metod, jakimi sie walczy z legalna opozycja, wynika niezbicie, że w Polsce do demokracji jest daleko i właściwie oddalamy sie od niej coraz bardziej.

Tylko dwa, całkiem drobne, ale symptomatyczne, przykłady szalejącej polskiej "demokracji" - jeden to nie przydzielanie miejsca na cyfrowym multipleksie niezależnej TV (zupełnie tak samo ja nie przydzielanie papieru za komuny opozycyjnym wydawnictwom). drugi przykład, to rozpoczęcie prac drogowych z udziałem pneumatycznych młotów w niedzielę na trasie przemarszu manifestacji w obronie niezależnych mediów - pod Wawelem w Krakowie. (Gdzie w Polsce prowadzi sie roboty drogowe w niedzielę - nie związane z awarią?). Z tą sama manifestacją związana jest jeszcze decyzja władz cofająca w ostatniej chwili pozwolenie na zbudowanie sceny na krakowskim rynku. To działania nie tylko wbrew demokracji, ale to działania wstrętne, niegodne, niehonorowe.

Brak głosów