Panaceum

Obrazek użytkownika Marian Stefaniak
Blog

Miałem kaca. I nie potrafiłem sobie z nim poradzić. Wie tylko ten, kto też tak cierpiał. Żadne sposoby nie pomagały. Ale coś mi wreszcie przyszło z pomocą. Przypadek.
Pracowałem wtedy w hotelu. Przechodził obok niego mój kolega i wstąpił do mnie. W torbie miał, między innymi, parę butelek Mirindy. Takich szklanych, najmniejszych. Jedną z nich od niego wyprosiłem. Chociaż za tym napojem, delikatnie mówiąc, nie przepadałem.
Wypiłem całą butelkę, zanim pomyślałem, że przecież może mi zaszkodzć. Nawet nie mam pojęcia co w tym jest. I faktycznie, po jej wypiciu, poczułem się nie za dobrze. Ale już po niedługim czasie coś mi w żołądku się zagotowało i poczułem się jak nowo narodzony. Dolegliwości gdzieś się zapodziały. Sprawdzałem jeszcze parokrotnie działanie tego napoju. Za każdym razem z tym samym skótkiem. Dobrym. Jeśli to prawda, że to sama chemia, to zadziałała.
Byłem za granicą. Coś jadłem. Do popicia dostałem puszkę Mirindy. Jakież było moje zdziwienei gdy okazała się wyjątkowo smaczna. Ale i mniej skuteczny w leczeniu różnych dolegliwości. Coś za coś. Zresztą to nie było przecież żadne lekarstwo.
Wróciłem do kraju. Kupiłem ten rarytas. Skosztowałem. Ten sam co zapamiętałem smak. Parę dni temu dopadło mnie jakieś choróbsko. Prawdopodobnie grypa. Tutaj to prawdziwa plaga. Na dodatek niebezpieczna. Bo jak przyjmować leki, gdy nie pracuje żołądek? Po za tym bolała mnie głowa, miałem mdłości. I w ogóle. Tragedia. Przypomniałem sobie o tym "lekarstwie". Wypiłem od razu dwie puszki. Pomogło. Na drugi dzień porawiłem jeszcze gorzką czekoladą. Nie wiem czy coś dała. Ale była smaczna. Kataru też się pozbyłem. Po jednym dniu.
Podobno jeszcze lepsza jest cola. Ale jakoś działa na mnie gorzej. Chociaż, nie powiem. Też mi kiedyś pomogła. Chciałem odkręcić w samochodzie śrubę. Nieco zardzewiałą i mocno zapieczoną. Mimo starań, nie udało mi się. Pojechałem, więc, szukać pomocy u fachowców. Co za płynów i smarów użyli! Nic nie pomogło. W którymś z koleji warsztacie zasugerowałem, że może cola pomoże. Bo podobno jest żrąca. Myślałem, że mnie wyśmieją. Nic podobnego. Śrubę polano colą, a po jakimś czasie odkręcono.
Usłyszałem w radiu taką historię. Osba miała chore nerki. Poddawano ją dializie. Pewnego razu wypiła colę. Trzeba przyznać, że działanie było mocno ryzykowne. Ale skutek był dobry. Nerki ruszyły. Jeśli to prawda to niczego i nigdy nie można przewidzieć. Ale można spróbować. Mojego sposobu także. Raczej nie zaszkodzi, a może nawet zadziała?

Brak głosów