Drzwi
Parę lat temu jeszcze nie używałem laski, lecz już się zataczałem. Zastanawiałem się właśnie nad odwiedzeniem kolegi. Pojechałbym autobusem. Tyle, że jeszcze nie do końca byłem pewny czy w ogóle chcę do niego pojechać. Ale kierowca ułatwił mi podjęcie decyzji. Był pewny, że jestem pijany. I postanowił przekonać mnie abym pojechał następnym autobusem. Pospiesznym. Dałem się przekonać. Zacząłem się już wycofywać gdy wszedł następny pasażer. Tym razem naprawdę pijany. No, kierowca nie miał dzisiaj szczęścia. Bo pijaka nie udało mu się już przekonać. Ten coś niezrozumiale bleblał. W końcu kierowca wstał, chwycił pijaka za kołnierz i wyrzuci za drzwi. Automatyczne. Po czym odjechał. Zamykając przy okazji te automatyczne drzwi. Razem z szalikiem wyrzuconego pasażera. Ten biegł przy drzwiach i w nie stukał. Bez skutku. Kierowca ani nie miał zamiaru się zatrzymywać. Manewrował po placu by móc wreszcie wyjechać na główną drogę i się rozpędzić. A biegnący obok autobusu niedoszły pasażer zaczynał się już robić siny. I to bynajmniej nie od alkoholu. A kierowca coś mówił pod nosem. Mogło to być:
- Prędzej świnia zobaczy niebo niż ty wnętrze mojej maszyny!
Tak się czasami zastanawiam czy w niebie też by temu pijanemu gościowi robili takie problemy. Ale się o tym nie przekonałem. Bo autobus zatrzymał jakiś człowiek wbiegając na jezdnię, i gestykulując przy tym rękoma.
Do domu wróciłem też autobusem. Miejskim. Po drodze zatrzymał się jeszcze na paru przystankach. Stałem przy samych drzwiach. Ponieważ ludzi w autobusie było wielu, ustępowałem miejsca wysiadającym wychodząc na zewnątrz. Na stopach miałem drogie, markowe, sportowe obuwie. Kolega mnie przekonał, że to się opłaca. Dłużej, podobno, służą.
Na którymś przystanku automatyczne drzwi przytrzasnąły mi nogę. Mocno. Próbowałem ją jakoś wyswobodzić. Z raczej marnym skutkiem. A ludzie chcieli wysiąść i na mnie napierali. Zwłaszcza pewna Pani o gabarytach znacznie większych niż moje. I się zbytnio nie certoliła. Do domu wróciłem kulejąc. Z jedną urwaną piętą buta. Żegnały mnie głosy:
- Co za cham!
Więcej tak drogich butów już nie kupowałem. Bo z tą trwałością to różnie bywa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 679 odsłon