Co-dziennik reportera wojennego

Obrazek użytkownika Wiktor Smol
KawiarNIA

Tuż nad zieloną łąką odbywają się loty bojowe. Patrzę na to, i muszę przyznać, że towarzyszy mi pewien niepokój. Połyskujące skrzydła na tle skrzącej się w słońcu porannej rosy, co raz przechylają się w lewo, by zaraz szaleńczym zwrotem przejść na prawo i lotem nurkowym pójść w fazę lotu koszącego, tak nisko i tak szybko, że dech zapiera w piersiach.

Na skraju polany, kawałek na prawo, w miejscu między cieniem, a słonecznym pasem, na drodze podchodzenia do lądowiska, rośnie zwarta kępa krzaków, zaraz za nią wysmukłe drzewo kształtem przypomina początkową fazę wybuchu bomby atomowej. Bliżej mnie, tu skąd prowadzę obserwacje, znajduje się ściana budynku częściowo przeszklona. Między ścianą, a tym atomowym drzewem lądowisko: równo wystrzyżona trawa, tylko gdzieniegdzie odważnie ponad nią głowy podnoszą zuchwale mleczowe kwiaty.

Wysoko w górze, nad tymi nadlatującymi i przelatującymi lotem w przeróżnych kombinacjach, tuż nad lądowiskiem, w złowrogiej ciszy krążą zawieszone w przestworzach majowego ciepłego poranka myśliwce z czarno połyskującymi skrzydłami. Polują na przeciwnika, który znajduje się w dole. Zanim z impetem runą w dół robią nagły przewrót przez któreś skrzydło, lub wpinając się pionowo wysoko ku niebu robią przewrót przez plecy: świst rozpruwanego powietrza zazwyczaj nie wróży nic dobrego.

I, tu, z kronikarskiego obowiązku, trzeba przyznać, że nie są to bynajmniej ćwiczenia. Wszystko odbywa się na serio i naprawdę, i tę prawdę przyszło mi oglądać. Powietrzna bitwa dwu odwiecznie wrogich armii. Zazwyczaj bitwę tę wygrywają ci nadlatujący z kierunku słońca, a w dni pochmurne z zasmuconego nieba.
Ale zdarza się, że jedni o drudzy popełniają błędy i lot kończy się katastrofą.

O! weźmy choćby i ten przypadek. Siedzę, jak zwykle rano, kiedy jestem w domu, na kanapie tuż naprzeciw wspomnianego lądowiska i popijam kawę: w realnej rzeczywistości oglądam w jakości HD, to, co wyżej opisuję. Można by rzec, że jestem reportem wojennym, który czyni sprawozdanie z kolejnej bitwy powietrznej, i nie tylko.

Zatem siedzę, popijam kawę, i zaopatrzony w dodatkową parę oczu, patrzę. Od strony zachodniej, tej od lasu, nadlatują trzy czarne myśliwce; tym razem lecą dość nisko, jak dla mnie o wiele za, ale nie ja pilotuję, więc tylko patrzę i widzę jak ścigają swoją ofiarę, ta w przedziwnej kompilacji beczek i lotu nurkującego tuż przez budynkiem przeczy wszelkim prawom grawitacji i tuż przed wielką taflą okna podrywa się w górę po czym znika gdzieś między gęstwiną zarośli. Z tej trójki pościgowej jeden z myśliwców nie daje rady wyjść z opresji – z całym impetem wali w szybę okna drzwi balkonowych. Spada na wycieraczkę. Na szybie pozostaje smużka krwi. Rozbitek cudem zdołał zwlec się z tarasu, dotarł na otwartą przestrzeń ogrodu i już szykował się do awaryjnego powrotu, ale dopadł go myszołów, który jeszcze dwie sekundy temu wisiał hen wysoko nad lasem.

Cóż, myślę sobie, komisji żadnej nie powołam. Filmu nie nakręcę, bo mam go na co dzień, symulacji tego lotu też nie zrobię, bo każdy pościg jest inny.
Otwieram okno, wychodzę na taras, wdycham poranne czyste powietrze, które jeszcze pachnie nocą. Rozglądam się po ogrodzie; po czarnym myśliwcu zostało zalewie kilka lotek. Nad moją głową z jazgotem przelatują jaskółki, a wyżej porządku pilnuje myszołów zwyczajny.

Brak głosów

Komentarze

zaczęłam robić w myślach przegląd, gdzie tu w okolicy Wrocławia lotniska wojskowe

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

Vote up!
0
Vote down!
0

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

#355979

a to u mnie na podwórku, przed i za domem i obok z jednej i drugiej strony :)

Ukłony :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#355984