Zbysiu miał wszystko, ojciec chrzestny kochał go jak własnorodzonego syna, oddałby mu ostatnią koszulę i ostatnie buty...Zbysiu był bardzo chuderlawy, politycznie nie był w stanie przeżyć...potrzebował ojcowskiej dłoni, aby być kimś.
Kiedy został już kimś, ojciec bardzo się cieszył, że młody, odchowany, o rumianym licu, miał dom, a co najważniejsze szeroko otwarte okno na świat, mógł objąć...