Ppłk. Władysław Czermiński ps. „Jastrząb” legendarny dowódca II/50 pp 27 Wołyńskiej DP AK [1]

Obrazek użytkownika Sławomir Tomasz Roch
Historia

Praca organiczna na Wołyniu 1933-43

 

Władysław Czermiński ur. się 15 sierpnia 1910 r. we wsi Jeżewo, gm. Zawidz, pow. Sierpc w województwie mazowieckim. Ochrzczony zapewne w miejscowym kościele św. Bartłomieja. Rodzina pochodziła z Wołynia, a konkretnie z Dubna nad Ikwą. Jak sam miał mawiać: "Tam leżą kości moich przodków". W rodzinie były podtrzymywane żywe tradycje patriotyczne. Jego dziadek był bowiem powstańcem styczniowym w 1863 roku.

Ukończył seminarium nauczycielskie w 1929 r. w Wymyślinie. W 1932 r. ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Krakowie. Był ambitny, kontynuował naukę jako student na Uniwersytecie Lwowskim. Warunki obiektywne zmusiły go do podjęcia pracy zawodowej. Pierwszą posadę jako pedagog otrzymał w okolicach Kostopola. Po roku został przeniesiony do Kowla do szkoły powszechnej im. Ignacego Mościckiego, w której prowadził lekcje wychowania fizycznego. Po niedługim czasie władze szkolne skierowały go na nową posadę nauczycielską w Mielnicy w pow. kowelskim. Wreszcie w 1936 r. zostaje mianowany kierownikiem szkoły powszechnej II stopnia w Podryżach (inna wersja mówi o szkole w Drozdniach) w pobliżu miasta Kowla. Powierzono mu także funkcję Prezesa Konferencji Rejonowych w gm. Lubitów. Na tym stanowisku zastał go wybuch wojny 1939 roku. [1]

 

Pierwsze ataki rezunów i Związek Obrońców Wołynia (ZOW)

 

Jako nauczyciel był zwolniony od nakazu mobilizacyjnego, przebywał więc w swej miejscowości. W dniu 15 września do dworu w sąsiednim Zastawiu, własności p. Laudańskich, schronił się gen. Mariusz Zaruski, głośny swego czasu taternik, żeglarz, literat, twórca GOPR-u, zasłużony na wielu polach działacz społeczny. Wraz z nim przybyło do Zastawia kilku wyższych oficerów. Śledzący ich ukraińscy komuniści postanowili napaść na dwór i wymordować zarówno przybyszów, jak i właścicielkę majątku wraz z rodziną.

Ostrzeżony przez zaprzyjaźnionych Ukrańców Władysław Czermiński, wykorzystując ich pomoc wyprowadził znanymi sobie ścieżkami generała wraz z towarzyszącymi mu osobami oraz panią Laudańską najpierw do Woronny, wsi położonej niedaleko Lubitowa, następnie bocznymi drożynami przedostali się sprawnie do Kowla. Tam w kilka dni po wkroczeniu wojsk sowieckich do miasta, został powołany konspiracyjny Związek Obrońców Wołynia (ZOW), na którego czele stanął gen. Mariusz Zaruski, zaś jego zastępcą został właśnie por. Władysław Czermiński. Przystąpiono natychmiast do organizowania tajnych komórek Związku. Po pewnym czasie gen. Zaruski wyjechał do Lwowa, gdzie przez zimę 1940 r. ukrywał się w Ogrodzie Botanicznym do chwili aresztowania przez NKWD i deportacji do Rosji. Sędziwy gen. Mariusz Zaruski został wkrótce po aresztowaniu zamordowany w więzieniu sowieckim. [2]

 

Karp Klimuk ratuje życie Władysława Czermińskiego

 

Władysław Czermiński w początkach rządów bolszewickich wybrał się do Drozdeń w celu zdobycia żywności, bowiem w Kowlu nagle wszystkiego zaczęło brakować. Sklepy, dotąd bardzo zasobne, opustoszały. Odczuli to zwłaszcza ci, którzy nie mieli żadnych zasobów, własnego domu, czy pracy. Bez trudu kupił u dobrych znajomych potrzebne środki spożywcze i zadowolony wracał do miasta. Po drodze dołączyła do niego grupa miejscowych Ukraińców, którzy z kolei podążali do Kowla po tytoń i papierosy, gdyż i te wyroby znikły niespodziewanie z półek sklepowych. W pewnym momencie zastąpił im drogę oddział czerwonoarmistów. Nastąpiło legitymowanie. Nie spodobał im się dokument Polaka. Polecili mu iść z sobą. Nieoczekiwanie za kierownikiem szkoły wstawił się Ukrainiec z Drozdeń, nazwiskiem Karp Klimuk. Zapytał wprost żołnierzy, co chcą z Polakiem uczynić i usłyszanał krótką odpowiedź: „Ubijom". Zapewnił natychmiast Sowietów, że ów Polak jest mu dobrze znany, że nikomu nie zrobił żadnej krzywdy i że nie widzi powodów do Jego zatrzymania. A mówił to odważnie, stanowczo. Poskutkowało. Przyszły por. „Jastrząb" często o tym fakcie potem przy różnych okazjach wspominał, a swego wybawcę zachował do wdzięcznej pamięci. [3]

 

Agent NKWD Bolesław Zymon masakruje konspirację wołyńską

 

Póki co pracami konspiracyjnymi w Kowlu kierował por. Władysław Czermiński. Trwało to do momentu gdy NKWD przy pomocy miejscowych agentów Ukraińców i Żydów, wpadła nieoczekiwanie na trop organizacji. Nastąpiły gwałtowne aresztowania i zsyłki na Sybir. Pracę trzeba było zawiesić na czas nieokreślony. To wymaga pewnego głębszego wyjaśnienia, otóż pomimo ciężkiej dla wszystkich klęski wrześniowej 1939 r., już na początku okupacji sowieckiej powstają na Wołyniu pierwsze grupy konspiracyjne, a Związek Obrońców Wołynia (ZOW) była jedną z nich. W początkowym okresie głównym ich zadaniem było udzielanie pomocy osobom zagrożonym aresztowaniem przez NKWD i obejmowało przede wszystkim oficerów i uciekinierów z Polski centralnej, którzy w wyniku zawieruchy wojennej znaleźli się na terenie Wołynia.

Późną jesienią 1939 r. na Wołyń przybyli z Warszawy i Lwowa przedstawiciele organizacji konspiracyjnej Służba Zwycięstwu Polski (SZP). Utworzono pierwsze zalążki tej organizacji w Łucku, Równem, Zdołbunowie, Włodzimierzu Wołyńskim, Krzemieńcu i w Dubnie. Pod koniec 1939 r. na Wołyń przybył płk Tadeusz Majewski ps. "Szmigiel", "Maj", mianowany przez gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza (od 27 września 1939 na czele Służby Zwycięstwu Polski, SZP), komendantem Okręgu Wołyń, i nastąpiło podporządkowanie utworzonych grup konspiracyjnych dowództwu SZP, a od 13 listopada 1939 do 14 lutego 1942 Związkowi Walki Zbrojnej (ZWZ). W Równem, Zdołbunowie, Łucku i Włodzimierzu Wołyńskim zorganizowano komendy powiatowe, a siedzibą komendy Okręgu było Równe. Komendant Okręgu utrzymywał łączność kurierską z KG ZWZ w Warszawie i Komendą Obszaru nr 3 we Lwowie, przy czym istniała także łączność z miastami powiatowymi.

Niestety w marcu 1940 r. miały miejsce pierwsze aresztowania członków organizacji, a w poł. 1940 r. w wyniku denuncjacji Bolesława Zymona ps."Bolek" i "Waldy Wołyński", agenta NKWD, nastąpiły masowe aresztowania, które objęły ok. 2 tysiące osób. Wielu b. cennych i potrzebnych w przyszłości ludzi straciło życie. Płk. Tadeusz Majewski został aresztowany w maju lub lipcu 1940 r. w Równem. Od tego czasu działalność konspiracyjna na Wołyniu została całkowicie sparaliżowana. Organizacja Związek Walki Zbrojnej (ZWZ) przestała tu praktycznie istnieć i do końca okupacji sowieckiej nie zdołano już jej odbudować. [4]

 

Budy Ossowskie czyli cały Wołyń w małej soczewce

 

W sierpniu 1942 r. KG Armii Krajowej (AK) wydzieliła Okręg Wołyński z Obszaru nr 3 i podporządkowała go bezpośrednio KG. Komendantem Okręgu AK Wołyń mianowany został we wrześniu 1942 r. płk Kazimierz Bąbiński ps. "Luboń". 21 listopada 1942 r. na Wołyń przybył także Kazimierz Banach ps. "Jan Linowski" i objął funkcję Okręgowego Delegata Rządu. Zastępcą Kazimierza Banacha został Julian Kozłowski ps. "Cichy".

Od początku sprawowania funkcji komendanta Okręgu AK przez płk. Kazimierza Bąbińskiego i funkcji Okręgowego Delegata Rządu przez Kazimierza Banacha, między nimi wystąpiły spory kompetencyjne i ambicjonalne. Delegat Rządu uważał, że w zaistniałej sytuacji wszystkie siły należy włączyć do samoobrony. Kolidowało to z przygotowaniami oddziałów zbrojnych AK na okres działań zaczepnych przeciwko Niemcom, za które odpowiedzialny był komendant Okręgu płk Kazimierz Bąbiński. [5]

Przez cały okres okupacji niemieckiej Władysław Czermiński aktywnie angażował się w prace konspiracyjne, a to w Kowlu, trochę w Maniewiczach, pod koniec zaś w dużej wsi polskiej w Budach Ossowskich na Ziemi Swojczowskiej, gdzie pomieszkiwał w domu polskiej rodziny Lemińskich. Wspomina Henryk Kata z kolonii Kowalówka, sołectwo Budy Ossowskie, gm. Turzysk, pow. Kowel: „[...] Nacjonaliści ukraińscy poszlii na całkowitą współpracę z Niemcami. W praktyce wszelkie urzędy administracyjne, łącznie z policją przejeli Ukraińcy. Po temu i różnego rodzaju donosicielstwo do władż niemieckich było skwapliwie przez Ukraińców praktykowane i wykonywane. Co więcej, większość kontyngentów w tym płodów rolnych, jak też wskazywanie osób na przymusowe roboty do III Rzeszy Niemieckiej podlegała właśnie lokalnej administracji, a tę przejęli Ukraińcy z OUN. Tymczasem młodzież polska poprzez różnego rodzaju układy, znajomości, często fikcyjne zaświadczenia pracy, jak tylko mogła unikała wywózek do niewolniczej pracy w Niemczech.

W tym czasie polscy nauczyciele organizowali komplety tajnego nauczania z zakresu szkoły średniej. My młodzi potrzebowaliśmy nauki i wiedzy, a z kolei nasi nauczyciele musieli żyć między nami, żeby przetrwać okrutny czas wojny. Kierownik szkoły w Ossie, w której ukończyłem 5-tą i 6-tą klasę Stanisław Gąsior z zawodu nauczyciel, oficer rezerwy, został w styczniu 1940 r. aresztowany przez NKWD w mieście Włodzimierz Wołyński. Spędził w więzieniu pół roku, podczas śledźtwa nieczego mu jednak nie udowodniono i został zwolniony do domu. Na miejscu dowiaduje się niestety, iż żona i 6-letni syn Waldemar już trzy miesiące, jak zostali wywiezieni na mroźną Syberię. W tej sytuacji decyduje się póki co zamieszkać na kolonii Kowalówka. Naturalnie jest załamany zaistaniałą sytuacją, pomimo to prowadzi zarazem komplety tajnego nauczania dla polskiej młodzieży.

Do grona nauczycielskiego tajnych kompletów należą wówczas także: por. Władysław Czemiński zameldowany w Budach Ossowskich, Adam Kamiński zamieszkały z żoną i 6-letnią córką Stasią w kolonii Ossa, u mojej rodzonej siostry Bronisławy i Bogusława Zapotockich oraz dwaj nauczyciele ze Swojczowa, w tym Olejniczak i Stanisławski z mojej 7-ej klasy. Pragnę zaznaczyć, że poprzez wspomnianych nauczycieli i wychowawców szkolnych, otrzymaliśmy zaświadczenia o pracy w różnych firmach i zakładach pracujących na usługach dla III Rzeszy. Jednym z takich lokalnych przedsiębiorstw, gdzie kilku z nas młodych zatrudniono było Nadleśnictwo wielkich kompleksów lasów pażstwowych z Nadleśniczym inżynierem Jerzym Neumanem (porucznikiem rezerwy). My młodzi, zniewoleni przez bolszewików i nazistów nazbyt szybko zmuszeni byliśmy dojrzewać, wchodząc w życie dorosłych z jego konsekwencjami i troskami, co przyniesie każdy następny dzień.

Na przełomie roku 1942-43 z terenów od nas położonych na wschód, to jest z okolic Sarny, Kostopol, Janowa Dolina zaczęły docierać do nas straszne wiadomości o mordowaniu ludności polskiej przez bandy ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA. Szczegułów, jak i przyczyn tych krwawych wydarzeń nie znaliśmy. Na tajnych spotkaniach (należymy już do Związku Walki Zbrojnej ZWZ) zaniepokojeni przedstawiamy te złe wiadomości. Nasi przełożeni z organizacji nie mogli udzielić nam na te i podobne pytania jednoznacznej odpowiedzi. Oświadczano zazwyczaj, że są prowadzone rozmowy z Ukraińcami, przedstawicieli naszych organizacji, wyznaczonych przez Delegata Rządu na Okręg Wołyń Kazimierza Banacha ps. Jan Linowski. Temat rozmów naszej delegacji to wspólna walka w koalicji antyhitlerowskiej przeciw nazistowskim Niemcom. [...]”. [6]

 

Mordercze gniazdo rezunów we wsi Wołczak i w Lesie Świnarzyńskim

 

W nocy z 19 na 20 marca 1943 r. policja ukraińska w służbie niemieckiej masowo porzucała posterunki i z bronią, amunicją oraz z innym skradzionym sprzętem, przechodziła do lasu, zasilając szeregi banderowców z OUN-UPA. Jest to absolutnie moment zwrotny w historii Zachodniego Wołynia, gdyż z tą chwilą dopiero zaczynją się mordercze napady na ludność polską. I tu potrzebne jest znowu pewne pogłębienie tematu. Otóż mordy pojedyńczych Polaków i rodzin polskich miały miejsce już od początku 1942 r. prawie we wszystkich powiatach Wołynia, co wskazuje na zorganizowaną akcję. Zabójcami byli ukraińscy policjanci i Ukraińcy cywile związani z którymś z nacjonalistycznych ugrupowań, czy też podjudzeni przez nacjonalistów. Mordy zbiorowe ludności polskiej zapoczątkowały w lutym 1943 r. nacjonalistyczne ugrupowania Maksyma Borowcia ps. „Taras Bulba”, czyli tzw. bulbowcy, którzy operowali w pow. sarneńskim, kostopolskim oraz w płn. części rówieńskiego. Niezależnie od bulbowców do akcji likwidacji Polaków przystąpił odłam nacjonalistów Stepana Bandery, czyli tzw. banderowcy, a także odłam Andrija Melnyka tzw. melnykowcy. Stopniowo banderowcy podporządkowali sobie podstępem i terrorem bojówki pozostałych ugrupowań nacjonalistycznych i przejęli od bulbowców nazwę Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). [7]

I kiedy na wschodzie de facto płąnął już cały Wołyń to w zachodnich powiatach: włodzimierskim, kowelskim, chorochowskim i lubomelskim było jeszcze w miarę spokojnie, choć sztorm ludobójstwa zbliżał się już nieuchronnie. Wiedział o tym każdy kto był spełna rozumu i kto nie ufał Ukraińcom. Wspomina ponownie Henryk Kata z kolonii Kowalówka: „[...] Koło a raczej walec historii zaczyna toczyć się coraz to szybciej miażdżąc wszystko na swojej drodze zostawiając tylko śmierć i powszechne spustoszenie. Z początkiem 1943 r. ukraińska organizacja OUN-UPA we wsi Wołczak zaczęła organizować sztab banderowskiego kurenia (batalion), którego dowódcą został Porfyrij Antoniuk ps. „Sosenko”. Wioska ta od wschodu była wciśnięta w Lasy Świnarzyńsko-Osiekrowskie, a od północy oddzielona szerokim pasem łąk, zarośli i trzęsawisk bagiennych od polskiej wsi Budy Ossowskie. Od południa i południowego zachodu sąsiadowała z polską wsią Dominopol, przedzielona kilkuset-metrowym pasem brodów bagiennych, rozlanych leniwie płynącą wodą, jakby prastarym korytem rzeki Turii, płynącej tuż obok przez Dominopol.

We wsi Wołczak były tylko dwie polskie rodziny Buczkowie i Mikulscy. Franciszek Mikulski był moim kolegą z jednej ławy w klasie 7-ej w Swojczowie, reszta mieszkańców wsi Wołczak to Ukraińcy. Zatem ta wieś znakomicie nadawała się na gniazdo zbójeckie, otoczona ze wszystkich stron naturalnymi przeszkodami, trudnymi do przejścia, zwłaszcza dla nieznających tego terenu. I z tego to Wołczaka bojówki banderowskie OUN-UPA robiły wypady konnymi wozami do okolicznych miejscowości polskich, uprowadzając ze sobą upatrzone ofiary do osławionej ‘kaźni’ w Wołczaku, która mieściła się w stodole pod lasem. Po odpowiedniej porcji wymuszanych perfidnymi torturami przesłuchań, ofiara z wizyty w stodole pod lasem nigdy już nie wracała do rodzinnego domu, wszelki ślad tam się urywał. Tak nie powrócił postrzelony w nogę i uprowadzony w Wielki Piątek 1943 r. Stanisław Uleryk z Bud Ossowskich. Wraz z rodzicami prowadził on gospodarstwo rolne. Miał odbytą wcześniej służbę wojskową, a także ukończył szkołę podoficerską, do domu powrócił już w stopniu plutonowego rezerwy. Był więc dla banderowców potencjalnie dość niebezpieczny dlatego postanowiono się go pozbyć w pierwszej kolejności.

W ten czy podobny sposób nie było tygodnia, a nawet już i dnia, żeby nie dochodziły do nas tragiczne wieści o kolejnych uprowadzeniach i skrytpbójczych mordach. Banderowcy byli zarazem szalenie przebiegli i rozsiewali po całej okolicy, iż ujęci Polacy to szpiedzy, niebezpieczne, wrogie jednostki i tym podobne insynuacje plotki, pomówienia i brzemienne w skutkach oskarżenia. [...]” [8]

Banda OUN-UPA z Wołczaka w taki sam sposób usiłowała pochywcić i zamordować na wiosnę 1943 r. i por. Władysława Czermińskiego. Na szczęście to się jej nie udało i przyszły legendarny dowódca „Jastrząb”, dość przytomnie uciekł do miasta Kowla, Tymczasem wtajemniczeni w konspirację ludzie, tym b. zwielokrotnili w Budach Ossowskich i w całej okolicy czujność i mieli się odtąd jeszcze więcej na baczności.

 

Marzenia pękły jak mydlana bańka a z mgły dohoworów wyłoniła się Krwawa Niedziela

 

Zbrodnia w Parośli I, gm. Antonówka, pow. sarneński, była pierwszym masowym mordem OUN-UPA i słusznie uważana jest za początek Rzezi Wołyńskiej. Masakry niewinnej ludności polskiej dokonała sotnia pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka ps. "Dowbeszki-Korobki" (wg Prof. Władysława Filara dowodzić miał Korziuk Fedir ps. Kora) w dniu 9 lutego 1943 r. Liczba ofiar szacowana jest w granicach od 149 do 173 zamordowanych Polaków. [9] A to był tylko początek ludobójstwa na niespotykaną skalę, nawet jak na dzikie pola. Już w marcu 1943 r. największe nasilenie napadów dotyczyło pow. kostopolskiego, gdzie w tym czasie zginęło najwięcej Polaków. Napady na całe osiedla polskie zaczęły się także w pow. łuckim, szczególnie w gm. Silno. W kwietniu w powiatach kostopolskim i sarneńskim mordy na Polakach dokonywane były nadal. Przy czym zwraca uwagę ogromny wzrost napadów rezunów i ofiar ludobójstwa w pow. krzemienieckim. W maju nasilenie napadów dotyczy powiatów dubieńskiego, sarneńskiego i zdołbunowskiego, przy czym nadal okrutnie mordowano na masową skalę w pozostałych powiatach: kostopolskim, krzemienieckim, łuskim i rówieńskim. [10]

Niestety nawet tak dramatyczne meldunki sytuacyjne z terenu, wieści i relacje ocalonych z ludobójczych rzezi banderowskich, nie przemawiały póki co do rozsądku polskich władz emigracyjnych, jak i nawet tych decydentów na miejscu, tych władz konspiracyjnych na Wołyniu. Wciąż poważnie łudzono się, co do szans na porozumienie z OUN-UPA, co do wspólnego frontu i walki przeciwko Niemcom. Naturalnie szykująca się do totalnej i ostatecznej rozprawy OUN-UPA, nadzieje te skwapliwie podtrzymywała i sprytnie grała na czas. Niestety marzenia polskiego Podziemia były coraz bardziej nierealne, nawet kompletnie oderwane od krwawej rzeczywistości. Nie tylko raziły ludzi rosądnych ale w końcu musiały się skończyć wielką porażką i piekielną tragedią tysięcy bezbronnych, kompletnie zaskoczonych wołyńskich rodzin.

Symbolicznym pozostaje fakt iż Delegat Rządu Kazimierz Banach ps. „Jan Linowski” choć 30 kwietnia 1943 r. wydaje odezwę "Do społeczeństwa wołyńskiego", w której nawołuje ludność polską do liczenia tylko na własne siły i skupienia się w szeregach samoobrony, pytanie do jak wielu ludzi ta odezwa w ogóle dotarła. To zarazem w rozwiązywaniu złożonych problemów narodowościowych na Wołyniu, wciąż opierał się na koncepcji byłego wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego, uwzględniającej współdziałanie polsko-ukraińskie. Po temu nadal zamierzał nawiązać współpracę z polonofilskim nurtem wśród Ukraińców – Wołyńskim Komitetem Ukraińskim. Nie rezygnując tym samym z nierealnego już porozumienia ze stroną ukraińską, [11]

W takie porozumienie z banderowcami od początku niespecjalnie wierzył por. Władysław Czermiński, był w terenie, był na miejscu i widział oraz słyszał wyraźnie, jak się sprawy realnie mają. Widział potrzebę sprawnej i szybkiej akcji organizowania się bezbronnych osiedli polskich, które jak wyspy trwały póki co na ukraińskim, coraz to b. wzburzonym morzu. Próbował przy pomocy swoich ludzi organizować taką samoobronę właśnie we wsi Budy Ossowskie ale bez rezultatu. Mieszakńcy wsi nie chcieli samoobrony ponieważ byli przekonani, że taka akcja militarna Polaków jeszcze b. rozdrażni bnaderowców z Wołczaka i sprowokuje ich do ataku. W rezulatacie, mimo istenia dużego potencjału ludzkiego wieś była zupełnie bezbronna i nie przygotowana na jakiekolwiek akty terroru.

Tymczaysem rezuni z Wołczaka skwapliwie wykorzysywtali bierność i lęki strony polskiej. 25 kwietnia 1943 r. w pierwszy dzień Świąt Wielkiej Nocy otoczyli dom Stanisława Uleryka, lat 45, byłego komendanta Związku Strzeleckiego „Strzelec”. Uciekającego ranili kulą z karabinu, pochwycili i zabrali ze sobą do sztabu OUN-UPA w Wołczaku, gdzie go skrytobójczo po torturach zamęczyli. W maju zamordowali także nauczyciela miejscowej szkoły, który nazywał się Smoczyński. [12]

Takie napady i akty terroru w całej okolicy były już na porządku dziennym. Wspomina Henryk Kata z kolonii Kowalówka: „[...] W kolonii Ossa pod osłoną nocy bojówka banderowców z Wołczaka otoczyła dom Bogusława Zapotockiego. Na szczęście on sam widząc i słysząc jaką politykę prowadzą nacjonaliści ukraińscy od pewnego czasu nie nocował w domu. Z ukrycia obserwował teraz bacznie swoich niedoszłych oprawców dla których był niebezpieczny bowiem był komendantem straży pożarnej w Ossie i jeszcze przed wojną miał pozwolenie na posiadanie broni krótkiej oraz strzelby myśliwskiej.

Bogusław Zapotocki był z pochodzenia Czechem, ożenił się z moją starszą siostrą Bronisławą. W zaistaniałej sytuacji pezyszedł do nas na kolonię Kowalówka i po krótkiej naradzie z nami (czwórka braci rodzonych), jeszcze tej nocy odprowadziłem go do miasta Włodzimierza Wołyńskiego. Sam powróciłem znanymi sobie bocznymi drogami, omijałem ukraińskie wioski w obawie przed atakiem ze strony bojówek ukraińskich, czy ich „samosądem”. Przed rezunami wszyscy właściwie mieliśmy się już b. na baczności dniem i nocą.

Nam młodym chłopcom trudno było pogodzić się z tym że Ukraińcy mają już uzbrojone swoje ‘widdiły’. A tymczasem my mimo iż należeliśmy już do ZWZ-AK nie mogliśmy wystawić zbrojnych oddziałów i ukrucić samowolę buszujących w terenie bezkarnie band. Na tajnych spotkaniach problen ten ciągle był kwitowany przez nasze dowództwo, że jeszcze nie czas, że toczą się rozmowy ze stroną ukraińską itp, itd. A prawda byla taka iż bojówki OUN-UPA z Wołczaka nieniepokojone przez nikogo penetrowały coraz częściej miejscowości zamieszkałe przez ludność polską. Co więcej, rozsiewały pogłoski że w Dominopolu jest tworzona polska partyzantka, że będziemy wspólnie walczyć z wrogiem, a ci którzy zostali przez nich schwytani to byli po prostu zdrajcy i szpiedzy. Takie wierutne obelgi i zmyślone plotki bezszczelnie rozpowszechniali do okoła i nic sobie z tego nie robili. Niestety co szcególnie bolesne, wszystkie te wyrafinowane kłamstwa padały na podatny grunt wśród wielu Polaków.

Społeczność polska zamieszkała na Wołyniu, zwłaszcza ludzie starsi od pokoleń żyjący w pokoju ze społecznością ukraińską, nie dopuszczali do siebie żadnych złych myśli i przeczuwań. Oni którzy niemal od zawsze w potrzebie nawzajem sobie pomagali, zapraszali się na wspólne świętowanie, często skoligaceni poprzez mieszane małżeństwa nie potrafili teraz nagle zacząć żyć inaczej. Tym spokojnym, prostym, uczciwym ludziom przez myśl nawet nie mogło przemknąć, że ich starzy sąsiedzi, także b. spokojni, b. zaufani, prości gospodarze i ich rodziny naraz mogliby stać się dla nich ‘wilkami’, najgorszymi wrogami. To było nie do pojęcia, to było dla mieszakńców Bud Ossowskich po prostu niemożliwe i to się stać nie mogło. Z kolei ze strony polskich organizacji podziemnych brak było lepszego rozeznania dokąd mogą posunąć się ukraińscy nacjonaliści z ich doktryną politycznną wg. myśli i teorii Dmytro Doncowa. Jeśli się doda do tego długą i b. owocną współpracę OUN z hitlerowskimi Niemcami, choćby w masowej likwidacji Żydów to zdrowo-rozsądkowe rozumowanie nakazywało nie wierzyć rozsiewanym przez bojówki banderowskie plotkom, czy to o winie uprowadzanych i mordowanych Polaków, czy o szansach jakiejkolwiek współpracy z rezunami.”. [13]

 

Orły i orlęta rzucone wilkom na pożarcie

 

Taka polityka polskiego Podziemia niestety musiała skończyć się tragicznie, jednakowoż nikt nawet nie przypuszczał, iż to będzie totalne, okrutne ludobójstwo. Pierwszymi i niejako symbolicznymi ofiarami Krwawej Niedzieli 11 lipca 1943 r. byli dwaj polscy oficerowie por. Zygmunt Rumel ps. „Krzysztof Poręba”, ppor. Krzysztof Markiewicz ps. „Czart” oraz ich woźnica Witold Dobrowolski, był chłopem z kolonii Kowalówka. Stanowili oni delegację polską wysłaną oficjalnie przez Delegata Rządu RP Kazimierza Banacha ps. „Jan Linowski” na rozmowy (wcześniej uzgodnione) do sztabu OUN-UPA we wsi Kustycze k. Turzyska, pow. Kowel. I pomimo iż pojechali tam w duchu dobrej woli bez zbrojnej obstawy, zostali bestialsko zamordowani w sobotę 10 lipca. A tylko kilkanaście godzin później, całe piekło zwaliło się już na uśpione, niczego nie spodziewające się wsie i kolonie Zachodniego Wołynia. To była prawdziwa Rzeź Wołyńska!

Tylko w pierwsze dwa dni 11 i 12 lipca „oczyszczuwolnoja akcija wid rasowych worohiw” objęła 125 wsi i kolonii polskich w trzech powiatach: horochowskim, włodimierskim i kowelskim. Niewinni ludzie byli masakrowani siekierami i innymi narzędziami zbrodni przez bojówki OUN-UPA oraz przez tłumnie wspierającą ich miejscową ludność (tłuszcz ukraińską). W okrutnych rzeziach zginęły setki rodzin, tysiące ludzi. W następnych dniach na terenie objętym akcją były wyłapywane i mordowane niedobitki. 13 lipca mordowano w kolejnych 10 polskich miejscowościach tego rejonu, gdzie wcześniej rezuni nie zdążyli jeszcze dotrzeć. Z kolei 14 i 15 lipca zaatakowano 14 miejscowości w powiatach: horochowskim, włodzimierskim i krzemienieckim. Natomiat 15 i 16 lipca łupem banderowców padło aż 31 polskich wsi i kolonii na wspominanym terenie i w pow. łuckim. W dniach 16-18 lipca OUN-UPA wymordowała aż 37 polskich wsi i kolonii wokół ośrodka samoobrony Huta Stepańska, pow. Kostopol. I tak można by jeszcze pisać dość długo i gęsto przez kolejne dni, wymieniać miejsca, podawać daty. [14]

Na Ziemi Swojczowskiej w nocy z 10 na 11 lipca wymordowano całą wieś Dominopol, zginęły setki ludzi, wyratowało się tylko kilka osób. Wspomina pan Henryk Kata z kolonii Kowalówka: „[...] Po krótkich relacjach i szokujących wiadomościach, w atmosferze podenerwowania i niepokoju bracia Władysław i Antoni jeszcze tego dnia udali się do Bud Ossowskich, w celu zorganizowania samoobrony, zanim nasze miejscowości nie zostały bezpośrednio zaatakowane przez rezunów UPA. Próbowali namawiać ludzi do obrony, ale nawet te straszne wiadomości nie przekonały mieszkańców Bud o takiej potrzebie. Zaskakująca była bierność ludzi nieuświadomionych, nie rozumiejących potrzeby organizowania się w samoobronę przed niechybną śmiercią.

Moi braciszkowie Władek i Antoś późną nocą wrócili do domu. Nikt tej nocy nie usnął, widmo grozy zaglądało ze wszystkich stron. Jeszcze po rozmowach z sąsiadami, nie widząc zapału do obrony, bracia Władysław i Julian, jeden z dwójką, drugi z trójką dzieci, żonami i naszą mamą wczesnym rankiem 12 lipca polnymi i leśnymi drogami przez Wierzbiczno, Osiecznik, poprzez Piórkowicze, Janówkę i Radomle, uciekli do Kowla. [...]

Ja z bratem Antkiem pozostaliśmy; to też uzgodniliśmy wspólnie, że do Kowla przyjedziemy za kilka dni. [...] Wiedzieliśmy, że w zaistniałej sytuacji nasze miejscowości ulegną zagładzie, jak wiele innych, które już to co najgorsze spotkało. Nie wiedzieliśmy tylko kiedy to nastąpi. Bierna postawa naszej społeczności w kwestii obrony skłoniła nas do opuszczenia wszystkiego, co posiadaliśmy. Nie chcieliśmy czekać świadomie na rezunów z UPA.”. [15] Czterej mężni i roztropni bracia Kata: Władysław, Julian, Antoni oraz najmłodszy Henryk podzielili zatem los nierozumiango miesiące wcześniej por. Władysława Czermińskiego, musieli potajmnie póki co uciekać do miasta, uniknęli natomiat strasznych tortur i skrytobójczych mordów, które przypadły w losie ich kolegom, sąsiadom i znajomym. CDN

 

Przypisy:

[1] ]]>http://27wdpak.btx.pl/index.php/publikacje/604-zolnierz-niezlomny-plk-wl...]]>

[2] Tamże.

[3] ]]>https://btx.home.pl/forumpokolenia/viewtopic.php?p=1135]]>

[4] ]]>https://alt.pl.ukraina.narkive.com/I3FkqRxF/w-filar-wo-y-w-latach-1939-1944]]>

[5] Tamże

[6] Wspomnienia Henryka Kata z kolonii Kowalówka na Ziemi Swojczowskiej 1939-44, Glasgow 2021, s. 6-7

[7] Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000, Tom II, s. 1039-1046.

[8] Wspomnienia Henryka Kata z kolonii Kowalówka na Ziemi Swojczowskiej 1939-44, Glasgow 2021, s. 7-8

[9] ]]>https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Paro%C5%9Bli_I]]>

[10] Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000, Tom II, s. 1046-1047. [11] ]]>https://alt.pl.ukraina.narkive.com/I3FkqRxF/w-filar-wo-y-w-latach-1939-1944]]>

[12] Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000, Tom I, s. 378-379.

[13] Wspomnienia Henryka Kata z kolonii Kowalówka na Ziemi Swojczowskiej 1939-44, Glasgow 2021, s. 8

[14] Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, Warszawa 2000, Tom II, s. 1048.

[15] Henryk Kata, Wojenne Wichry, Otwock 2001, s.15

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

19.12.1943 40-letni KS. BŁAŻEJ NOWOSAD został pojmany i torturowany przez Ukraińców-Banderowców a następnie zamordowany wraz z 19 mieszkańcami wsi w parafialnym kościele.

ukrywał Polaków i Żydów

Był kapelanem AK.

Vote up!
6
Vote down!
0
#1638790

W niedzielę 11 lipca 1943 roku oddziały UPA dokonały skoordynowanego ataku na 99 polskich miejscowości, głównie w powiatach kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Było to apogeum mordów prowadzonych od lutego 1943 roku do wiosny 1945 roku. Właśnie dlatego tego dnia obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.

Dlaczego doszło do tej straszliwej zbrodni? Jak mamy o niej uczyć i jak upamiętniać? Co możemy zrobić by ocalić pamięć o jej ofiarach? Dlaczego nie możemy o nich zapomnieć? Na te i na wiele innych pytań odpowiadają: dr Leon Popek – Zastępca Dyrektora Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN , prok. Marek Rabiega – Naczelnik OKŚZpNP IPN w Szczecinie, Jerzy Mużyło – Wiceprezes Stowarzyszenia Kresy Wschodnie - Dziedzictwo i Pamięć, Wacław Stankiewicz – Świadek historii, moderator dyskusji: Anna Zarzycka – Oddział IPN w Szczecinie. Zaproszeni goście rozmawiają o tej okrutnej zbrodni w ujęciu historycznym, prawnym, społecznym i emocjonalnym – z perspektywy człowieka, który ją przeżył. Wywiad opublikowany 9 lipca 2020 r. przez IPNtvPL:

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1638982

Gościem Publicznego Liceum Ogólnokształcącego im. bł. ks. Romana Archutowskiego w Warszawie był ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Spotkanie online odbyło się 20 kwietnia 2021 r., opublikowane 5 lipca 2021 r. przrz Archutowski TV:

 

Vote up!
2
Vote down!
-1

Sławomir Tomasz Roch

#1638985

Rzeź wołyńska 1943. Wstrząsające relacje świadka zbrodni. Masowa akcja przeciwko ludności polskiej swoją kulminację miała 11 lipca 1943 roku. O świcie oddziały UPA otoczyły i zaatakowały 99 wsi i osad polskich w trzech powiatach: kowelskim, horochowskim i włodzimierskim. Rzeź rozpoczęła się około godziny 3 rano atakiem na polską wieś Gurów, w której z 480 mieszkańców ocalało tylko 70 osób. Ocalony z rzezi wołyńskiej Wacław Gąsiorowski wspominał: „Calutka wieś była wyrżnięta. Kobiety były porozpruwane na wylot. Niektóre w ciąży. To wszystko leżało. Mężczyźni – głowy odcięte. A małe dzieci na kołki nasadzane. Żywcem na kołki.”. I jeszcze dodał: „To był znajomy Ukrainiec. Z nim chodziłem do szkoły. I on mordował. Piłą w pół rżnęli jak drzewo mamusię. A mnie trzymali za ręce.”.

Tego samego dnia 20 nacjonalistów ukraińskich wtargnęło w czasie mszy świętej do kościoła w Porycku. W ciągu trzydziestu minut zabili około stu osób, w tym dzieci, kobiety i starców. Bandyci wymordowali wówczas wszystkich mieszkańców Porycka – łącznie około 200 osób. Inne zaatakowane osady to między innymi: Wygranka, Nowiny, Orzeszyn, Romanówka i Swojczów. Ataki dokonane 11 lipca 1943 były jednymi z najbardziej okrutnych i krwawych mordów, jakich dopuścili się nacjonaliści ukraińscy w latach 1942-1944. Według ustaleń IPN na Wołyniu, w Galicji Wschodniej i Małopolsce zamordowano 100-130 tys. Polaków. Niecałe 3 tys. miało religijny pochówek i grób. Większość zabitych została spalona w swoich domach i wsiach lub zakopana w zbiorowych, nieoznaczonych grobach.

Zbrodni dokonała Ukraińska Organizacja Nacjonalistyczna-Bandery (OUN-B) i Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) w czasie od 9 lutego 1943 do 18 maja 1945 roku. Prof. Grzegorz Motyka w książce "Wołyń 1943" (Wydawnictwo Literackie, 2016) pisze, że do zabijania Polaków: "upowcy tworzyli oddziały pomocnicze z przymusowo zmobilizowanych chłopów ukraińskich wyposażonych jedynie w broń sieczną i ewentualnie mających za zadanie podpalanie polskich domów". Ukraińscy chłopi do zabijania Polaków używali broni białej oraz sprzętów gospodarczych - siekier, wideł, grabi, kos. W akcjach odwetowych organizowanych m.in. przez grupy samoobrony (złożone z mieszkańców) i żołnierzy Armii Krajowej zginęło kilka tysięcy Ukraińców. Dokument filmowy opublikowany 11 lipca 2021 r. przez Z P B P:

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1639008

.....przed wymordowaniem około 100 tysięcy Polaków? Na tak postawione pytania o rolę i możliwości, a także realia działania Polskiego Państwa Podziemnego, stara się odpowiedzieć Ewa Siemaszko, badaczka historii Zbrodni Wołyńskiej, w ramach projektu; pytania o Polskie Państwo Podziemne. Wywiad opublikowany 25 września 2014 r. przez IPNtvPL:

 

Warto wysłuchać i tej wypowiedzu Ewy Siemaszko o Wołyniu: "Po Polakach miał nie pozostać jakikolwiek ślad!". Opublikowana 11 lipca 2018 r. przrz The right side of the Internet:

 

A tu spotkanie z Ewą Siemaszko w Klubie Publicystyki Kulturalnej SDP. Pani Ewa Siemaszko mówi raz jeszcze o Rzezi na Wołyniu. Wykład opublikowany 10 lipca 2016 r. przz ascotv:

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1639025

Gorąco polecam "Wideoczat z historią"! Jest b. ciekawy program publicystyczno-historyczny, transmitowany na żywo, w którym poruszame są tematy z zakresu najnowszej historii Polski. Tym razem gościem specjalnym Eweliny Steczkowskiej był Krzesimir Dębski - wybitny kompozytor i dyrygent, syn Prof. Włodzimierza Sławosza Dębskiego rodem z miasteczka Kisielin na Wołyniu. Wyiad opublikowany 18 lipca 2018 r. przez IPNtvPL:

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1639067

Zbrodnia Wołyńska to antypolska czystka etniczna przeprowadzona przez nacjonalistów ukraińskich, mająca charakter ludobójstwa. Objęła nie tylko Wołyń, ale również województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie - czyli Galicję Wschodnią, a nawet część województw graniczących z Wołyniem: Lubelszczyzny (od zachodu) i Polesia (od północy). Czas trwania Zbrodni Wołyńskiej (całego ludobójstwa na całym obszarze) to lata 1939-1947. Sprawcy Zbrodni Wołyńskiej - Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich frakcja Stepana Bandery (OUN-B) oraz jej zbrojne ramię Ukraińska Armia Powstańcza (UPA) we własnych dokumentach planową eksterminację ludności polskiej określali mianem „akcji antypolskiej". Dokument filmowy opublikowany 10 lipca 2013 r. przez IPNtvPL:

 

Vote up!
2
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1639069

The book Children of the Borderlands, by Lucyna Kulinska Ph.D., is not just a collection of eyewitness accounts of people who survived the savage genocide of the Polish population committed by Ukrainians, but is also a case study relevant to the multi-ethnic United States that faces numerous ethnic tensions, pressures, and challenges. It illustrates the involvement of numerous intelligence services in this genocide and the creation of the present Ukrainian state and its identity. Filmik opublikowany 5 lutego 2021 r. przez The Institute of World Politics:

About the speaker: Paul Szymanski is a naturalized citizen of the United States. He was born in Gdansk and immigrated from Poland in 1989. He graduated from the Loyola University of Chicago in 1995 and obtained a Bachelor of Business Administration. He works as a Cybersecurity Engineer and is certified as a Project Management Professional. Mr. Szymanski translated short stories by renowned American climber, John Long, into Polish and published them in the book titled Opowiesci z Krainy Largo (The stories from Laro’s world). This translation was a part of a project to obtain a new helicopter for the Tarta’s Mountain Rescue Squad. (The previous helicopter crashed during a rescue of high school students who unfortunately perished in an avalanche.) The book Children of the Borderlands was his first translation from Polish to English. He translated it with Jakub Zarazka and the poems were translated by Sister Jadwiga Szczechowicz from the Albertine Sisters convent. Sister Jadwiga is a former sergeant of the US Marine Corps. Mr. Szymanski enjoys rock climbing, mountaineering, skiing, scuba diving, and has completed four half-ironman triathlons.

Vote up!
2
Vote down!
0

Sławomir Tomasz Roch

#1639070

- doszło pośrednio z winy Rządu.

Dla rządu wygodnie jest rozbroić Naród bo mniej z nim problemów i  jak rząd robi świństwa to naród nie ma go czym rozliczyć i zabić - tak jak miało by to miejsce na Platformie Bandytów po zamachu w Smoleńsku.

Taka polityka rozbrojenia Polaków jest prowadzona od czasów rozbiorów. 

O zgrozo w Polsce najmniej ze wszystkich krajów  w Europie (mniej niż 1%)  - broni palnej mają najwięksi wrogowie Polaków - czyli byli namiestnicy i sługusy  Moskwy - sędziowie, byli milicjanci, prokuratorzy.

Dziś należy sobie postawić pytanie - czy wojny się już definitywnie skończyły - czy czeka Europę a może i świat kolejny konflikt ?

Czy żyjemy wśród przyjaciół czy wśród sfory głodnych wilków które zaatakują Polskę  tak jak dziś podstępnie Czesi kopalnią Turów gdy tylko nadarzy się okazja ?

Uważam że przynajmniej tak jak w Szwajcarii broń palną powinno mieć przynajmniej 50% Polaków.

Czy ten Rząd uważa naród Polski za bardziej głupi i nieodpowiedzialny od reszty europejczyków ? - czy sam taki jest nie zdając sobie sprawy że żyjemy w najbardziej niebezpiecznym miejscu w Europie.

Dziś powinna się przetoczyć debata w Polsce w tym temacie. To fakt że może być trochę samosądów na komunistach ale to nic złego by się w sumie  nie stało.

Zapewniam że od chwili uzbrojenia Polaków wszelkiej maści zdrajcy jak komuniści, faszyści i żydzi zaprzestaną wyciągania łap po władzę w Polsce bo będą wiedzieli że zostaną zabici.

PS.

Lokalizacja elektrowni atomowej prawidłowa - w razie wybuchu prawdopodobnie chmura radioaktywna przy przewadze wiatrów zachodnich pójdzie na Kaliningrad. Tu link do lokalizacji: https://www.google.com/maps/place/84-210+Kopalino/@52.9337576,9.9384259,6z/data=!4m5!3m4!1s0x46fdd17952992d15:0x6b295a51f92cdbb2!8m2!3d54.7888266!4d17.8466512

Do budowy drugiej elektrowni atomowej w miejsce tej węglowej w Turowie należy zaprosić Francuzów.

Zapewniam że w dwa dni po puszczeniu takiej informacji w mediach Czesi i Niemcy wycofają się wszystkich zastrzeżeń - (zobaczcie na mapie lokalizację Turowa :).

Problem jest nie z nimi - a z nami bo PiS nie powinien mieć mordy tylko do żarcia ale i do mówienia oraz do sprytnych zagrywek tak jak to robią Niemcy i kilka innych krajów.

Jesteśmy za czytelni w działaniach dla naszych "przyjaciół"  - w tym i  z dwoma niemieckimi legalnymi agentami z asymetrycznego parytetu jako Posłowie w Sejmie RP.

 

 

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

#1639072