To nie islam jest głównym zagrożeniem

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Co za paradoks ! Padamy ofiarą czynnika, który stanowi prawdziwe zagrożenie, a usiłuje je przykryć innym zagrożeniem, drugorzędnym. Ataki islamistów, przez swoją spektakularność i grozę, są dla mediów znakomitym tematem i źródłem do rozwijania najrozmaitszych wariantów apokaliptycznych narracji. A tymczasem to te media są częścią realnego problemu, o którym się milczy.

Wiadomo, że są różne zagrożenia, wewnętrzne i zewnętrzne. Jak uczy historia, większą uwagę zwraca się na zagrożenia zewnętrzne, bo te są bardziej spektakularne, ale znacznie groźniejsze są zagrożenia wewnętrzne, po cichu niszczące tkankę społeczną i ułatwiające przenikanie wirusów z zewnątrz.

Z tej perspektywy patrząc możemy dostrzec, że to nie islam stanowi główne zagrożenie, lecz konsumpcjonizm, który w sposób skryty i prawie niezauważalny podmywa fundamenty, na których sam funkcjonuje. Islam działa tylko jak padlinożerca, rzuca się na chory organizm. Potrafi zapolować, ale łatwiej przecież zdobyć padlinę.

Więc spójrzmy na konsumpcjonizm, z obu perspektyw – indywidualnej i zbiorowej. Konsumpcjonizm opiera się na indywidualnym chciejstwie jednostki i poszukiwaniu przez nią nowych bodźców i źródeł przyjemności. W efekcie zorganizowanej akcji, sklania jednostkę do wyzbycia się swojej osobistej tożsamości i implantowania w sobie tożsamosci nowej np. w postaci upodobania do metki Adidas. Stąd pojawia się zjawisko zametkowanej tożsamości czego objawem na Zachodzie było kiedyś pojawienie się konkurencyjnych subkultur młodzieżowych w postaci fanów albo Rolling Stonesów albo fanów The Beatles.

Pobudzając w jednostkach sterowane chciejstwo, kreuje się wsród grup docelowych określone trendy, powstające w wyniku presji wywieranej w grupach rówieśniczych. W przestrzeni zbiorowej daje to okazję do powstawania korporacji, które zatrudniają coraz więcej ludzi, sprzedają coraz więcej zbędnych lecz markowych, metkowych produktów i w ten sposób utrwalają z jednej strony taką właśnie strukturę gospodarczą i konsumpcjonistyczne mechanizmy (banki, kredyty, kreowanie pieniądza), z których trudno się wyrwać, a z drugiej strony powstają zjawiska grup spolecznych żyjących w tak stworzonej popkulturze konsumpcjonistycznej, w wyniku czego powstaje węzeł gordyjski, z którym trudno sobie poradzić.

Przyjrzyjmy się oddziaływaniu konsumpcjonizmu w miejscu najmniej spodziewanym i najbardziej narażonym na jego złe strony – w edukacji. Pod pozorem niezbędnych reform i dążenia do swoiście rozumianej modernizacji mającej dostosować szkolnictwo do, właśnie, potrzeb nowoczesnej gospodarki, dokonuje się dezintegracji procesu edukacji na fazy – zwykłe szkolnictwo powszechne dzieli się na fazy trzy, a wyższe na dwie. Kiedyś mieliśmy tylko trzy fazy, teraz mamy pięć. Proszę zwrócić uwagę na demagogiczne sformułowanie -”dostosować ludzi do potrzeb gospodarki” co oznacza, że środek, czyli gospodarka staje się celem a cel - człowiek środkiem.

Mało tego, dzieci zabiera się jak najwcześniej rodzinie – do żłobków, przedszkoli (wzrasta liczba faz znowu) by zdezintegrować także wychowanie w rodzinie i wychować dzieci na janczarów konsumpcjonizmu. Dezintegracja taka w oczywisty sposób sprzyja tworzeniu osobnych grup docelowych, targetów, ułatwia formulowanie precyzyjnych przekazów nacelowanych na określone grupy i ułatwia dotarcie do tych grup. Możliwość dezintegracji jest łatwiej osiągalna w systemie edukacji pięciofazowej niż dwufazowej.

Dzieci i młodzież są, ze względów psychologicznych, oczywiście najbardziej bezbronne i podatne na manipulacje serwowane im i odgórne kreowanie zametkowanych tożsamości w kierowanych do nich przekazach. Wystarczy zainteresować się choćby uroczystościami pierwszokomunijnymi, by rozpoznać jak działają trendy konsumpcjonistyczne. Środowiska szkolne podlegają również prawidłowościom funkcjonowania grup rówieśniczych, które wywierają ogromną presję na uczestników i odgrywają ogromną rolę w szerzeniu popkultury konsumpcjonistycznej.

Proszę sobie przypomnieć przyklad niezwykle spektakularny, ktory pokazuje rolę konsumpcjonizmu w Polsce w skali niespotykanej na Zachodzie. Pamiętacie Państwo zapewne powszechne oburzenie na próbę wprowadzenia mundurków w szkołach? Na Zachodzie, tam gdzie rozwój jest długotrwały i zrównoważony, mundurki są standardem, zrozumiałym dla wszystkich. O czym świadczyły te protesty ?

Tak więc, drodzy Państwo, sprawdza się, jak zwykle, powiedzenie, że najciemniej jest pod latarnią. To ideologia konsumpcjonistyczna nam zagraża najbardziej, a nie islam. I co z tym fantem teraz zrobić ? Powoli lecz systematycznie to ograniczać, zaczynając od handlu w niedziele. I przede wszystkim przedstawiając zagrożenie w mediach. Proszę też nie zarzucać mi, iż sugeruję spiski w postaci dążenia do rozmyślnej dezintegracji. Dezintegracja może być bowiem efektem celowych działań jak i efektem zwykłej głupoty czy ignorancji.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

Tutaj by trzeba było dodać pare innych powiązań z konsupcjonizmem.W perwszej kolejności bym wskazał narastajacy egoizm jednoski jak i teraz całego społeczenstwa które to cechuje świat zachodni i którego niestety w tym w Polsce naśladujemy,egoizm w strefie posiadania dóbr luksusowych które to jest cechą osób majętnych,ale też nowo powstałej klasy ludzi biznesu.Konsupcjonizm ,to jest wielkie marnotrastwo naszych bogactw które nam dała nasza planeta.Ta niepochamowana niczym nasza egoistyczna chciwość posiadania, napewno jest dużo większym zagrożeniem niż islam,w zasadzie wszelkie formy terroryzmu mają podłoże w wygenerowanym przez spółczesny system wartosci oparty na dominacji pieniądza.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1510289

W notce z konieczności ograniczyłem się tylko do ogólnego zarysu mechanizmów konsumpcjonizmu, bo możnaby uwzględnić jeszcze inne aspekty. Najważniejsze były dla mnie  fatalne, dostrzegalne skutki.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1510293