W szponach cybersfery
Ludzie jakby przywykli do rozwoju technologicznego i traktują go bezrefleksyjnie jako rzecz oczywistą, historycznie oswojoną i nie wymagającą ostrożności. Zapomnieli o fizyce nuklearnej ? Teraz coraz bardziej okazuje się, że nie biorą pod uwagę niesłychanych wręcz implikacji jakie niesie cybersfera, która przecież oddziałuje na wszystkie sfery życia i może powodować nieoczekiwane i nieobliczalne efekty.
Z każdym nowym felietonem prof. Krzysztofa Rybińskiego w "Do Rzeczy" dostaję coraz wiekszego wytrzeszczu oczu. Ja rozumiem, że Krzysztof Rybiński jest entuzjastą nowych technologii informatycznych, ale powinien zdawać sobie sprawę z pewnych konsekwencji jakie te technologie niosą. Ostatnio, KR, narzekając na zacofanie polskiej edukacji, zaproponował coś takiego, że aż muszę to zacytować:
"Bo jak długo można tolerować to, że smartfony, internet rzeczy i sztuczna inteligencja zmieniają funkcjonowanie wszystkich sektorów, poza edukacją, która pozostaje wyrażnie w tyle ?"
Pan profesor wyraźnie jest edukacyjnie asymetryczny, a w pewnych dziedzinach nawet edukacyjnie wykluczony. Nie zdaje sobie chyba sprawy z cech natury ludzkiej oraz prawidłowości funkcjonowania móżgu i umysłu. Z neurobiologii wiadomo np. że płaty czołowe u ludzi, stanowiące o dojrzałości ludzkiego aparatu podejmowania odpowiedzialnych decyzji, dojrzewają dopiero około wieku lat dwudziestu pięciu, i ten fakt powinien stanowić ostrzeżenie dla zbyt radykalnych entuzjastów. Ludzka biologia, a szczególnie biologia ludzkiego układu nerwowego z mózgiem na czele, jest zbyt skomplikowana, by oddawać to pole radykalnym entuzjastom o cechach ucznia czarnoksiężnika.
Nawet w warunkach obecnej dość już zaawansowanej cywilizacji, warunki społeczne nie stwarzają wszystkim małym dziecom sprzyjających warunków rozwojowych, które wcale nie wymagają zaawansowanych technologii, lecz zrozumienia specyfiki rozwoju ludzkiej umysłowości i stworzenia sprzyjającego środowiska społecznego do jej rozwoju. Przede wszystkim należy pamiętać, że ludzki mózg i umysł, to nie pomidor i nie da się przyśpieszyć rozwoju i wychowania przez wstawienie go do odpowiednio zaprojektowanej i wyposażonej cieplarni. Ludzki umysł musi rozwjać się w tradycyjnej, interakcyjnej sieci bogatych, i co najważniejsze - bezpośrednich relacji międzyludzkich, face to face, żeby zabrzmiało odpowiednio światowo. Technologia stanowiłaby w tym procesie jedynie przeszkodę i, jak pokazują badania, już stanowi.
Małe, uczące się świata dzieci muszą to robić w realu, muszą używać wszystkich dostępnych zmysłów przy każdej najdrobniejszej czynności, a szczególnie muszą operować dłońmi i palcami. Muszą być nieustannie stawiane przed realnymi, materialnymi wyzwaniami i nie ma tu najmniejszego miejsca na wirtualne fanaberie. Nie można niezbędnych działań mózgu sprzężonego z narządami zmysłu, zastępować jakimiś technologicznymi ułatwieniami.
Rzecz druga, dotyczy sfery informatyzacji wszelkich dziedzin ludzkiej działalności. Znowu okazuje swą niezbędność swiat materialny. Naszą uwagę przyciągają wyłącznie fakty materialne, choćby w postaci różnego rodzaju obiektów z ich fizycznymi gabarytami. Programiści pracujący nad rozmaitymi projektami, które są umieszczone w przestrzeni wirtualnej cybersfery, po pewnym czasie tracą kontrolę nad swoimi wytworami, które choć wciąż aktualizują wprowadzając najrozmaitsze zmiany, to jednak tracą je z pola widzenia, choćby dlatego, że po prostu fizycznie się nie narzucają.
Warto by KR przeczytał przynajmniej dwie książki opublikowane w Polsce autorstwa niemieckiego neurobiologa i psychiatry Martina Spitzera, w których m.in. odnosi się do takich właśnie entuzjastycznych pomysłów rozwojowych ignorantów. Zgroza.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 768 odsłon