Dworak, czyli kolejny kelner realizuje zamówienie
Poddałem się w poprzedni czwartek katuszom i masochistycznemu aktowi oglądania posiedzenia Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu dotyczącego tak naprawdę, nie oszukujmy się, wyrzuceniu poza nawias społeczeństwa, katolików, przez rządzących ciemniaków i to w kraju gdzie stanowią oni przytłaczającą większość.
Nie będę wdawał się tutaj w szczegóły gdyż nie warto. Sprawa jest szyta bezczelnie tak grubymi nićmi, że każdy domyśla się, o co chodzi z wykluczeniem telewizji „Trwam” z tak zwanego cyfrowego multipleksu.
Po prostu nie może być tam miejsca dla nikogo innego niż ci sami nadawcy i kapitałowo powiązane z nimi klony, których magdalenkowy układ kolaborantów obdarzył koncesjami na nadawanie już na samym początku tak zwanej transformacji ustrojowej.
I tak po dwóch dziesięcioleciach, wyłączność na pranie mózgów miejscowej gawiedzi będzie dalej miała stacja telewizyjna założona przez propagandystę z czasów PRL i pupila Jerzego Urbana, Mariusza Waltera oraz telewizja, powierzona przez układ panu o kilku nazwiskach i paszportach, Solorzowi, posiadaczowi aż dwóch pseudonimów, jakimi posługiwał się w kontaktach z komunistycznymi służbami specjalnymi, o wdzięcznym brzmieniu „Zeg”, „Zegarek”.
Kiedy patrzę na Jana Dworaka tłumaczącego się w ekwilibrystycznym stylu z łamania prawa i konstytucji to tak jakbym oglądał politycznego kelnera i chłopca na posyłki, Mirosława Sekułę, który na rozkaz Tuska ukręcał z poświęceniem, łeb aferze hazardowej.
Nie liczy się zachowanie twarzy, honoru, godności. Aż roi się w otoczeniu Tuska i Komorowskiego od różnych żałosnych, szczelnie powleczonych wazeliną pajaców gotowych na pstryknięcie palcami przez patrona dokonywać najobrzydliwszych świństw.
Tak, jak za komuny towarzysza Leona Kłonicę za zasługi rzucono na odcinek rolnictwa, tak posła Sekułę Tusk rzucił do finansów, a Tomczykiewicza do przemysłu.
Dworakowi również salon nie zapomni nigdy wykonania zadania i zapewne jakiś stołek, najpewniej w kancelarii prezydenta dla niego się znajdzie, obok wytrawnego, zawodowego lizusa, postkomucha Tomasza Nałęcza, który, jak przystało na współczesnego lewaka od lat prezentuje opływową pozycję kolanowo-łokciową, dzięki której zmniejszając do minimum siły tarcia prześlizguje się przez salony III RP popijając szampana i zakąszając kawiorem.
Najbardziej jednak urzekła mnie postać posłanki Iwony Śledzińskiej- Katarasińskiej.
Ta zatwardziała komunistka i dziennikarka pracująca niegdyś w „Głosie Robotniczym", organie Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Łodzi oraz aktywna uczestniczka antyżydowskiej nagonki z 1968 roku, znowu, zresztą jak przez większość swojego życia, jest w obozie trzymającym władzę i czynnie bierze udział w dyskryminowaniu i atakowaniu słabszych.
Widać jak na dłoni, przy każdym wypowiadanym przez nią słowie tę sadystyczną przyjemność płynącą z posiadania władzy i bezkarności w sprawianiu bólu innym.
Nie wiem tylko czy Jan Dworak i Śledzińska-Katarsińska zdają sobie sprawę, że bardziej niż wszechwładnych mocarzy przypominają raczej szatniarza z „Misia” mówiącego:
-Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika! Ja tu jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?
Ta ich wszechwładza i bezczelność jest możliwa, podobnie jak u szatniarza z „Misia” tylko dzięki dziadowskiemu państwu i obsadzeniu większości stanowisk ludźmi bez charakterów, zasad i niewiedzących, co znaczą słowa służba, uczciwość czy przyzwoitość.
Na to dziejące się na naszych oczach bezprawie zupełnie nie reagują wiodące media.
Mam nadzieję, że z równym spokojem i wyrozumiałością zachowają się wtedy, kiedy jakiś prawdziwie polski rząd z jajami, poodbiera w końcu koncesje na nadawanie tym wszystkim kłamcom i manipulatorom, którzy od lat stoją na straży interesów establishmentu III RP i z premedytacją robią Polakom wodę z mózgów.
To powinien być jeden z pierwszych ruchów zmierzających do budowy nowej Polski.
Dzisiaj jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że nie trzeba w bibliotekach z benedyktyńską cierpliwością wertować całych roczników gazet by przypomnieć sobie, co ktoś kiedyś pisał czy mówił. Nie trzeba nawet odwoływać się o pomoc do IPN-u.
Dzięki internetowi „spisane zostały czyny i rozmowy wasze”, po które każdy może sięgnąć mając je podane jak na tacy.
A co do telewizji „Trwam” to zachęcam czytelników do wysyłania protestów, nawet przez tych, którzy programu tej stacji nie oglądają.
Tu chodzi, bowiem o obronę prawdziwej demokracji, pluralizmu i wolności słowa, które zwalcza z zapałem rządząca ekipa ciemniaków z premierem i prezydentem o wyraźnie totalitarnych upodobaniach i zapędach.
Stop dla putinizacji Polski.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2311 odsłon
Komentarze
Posiedzenie Komisji
4 Lutego, 2012 - 19:22
Też oglądałam to posiedzenie, i to obie części. W drugiej I. Ś.-K. miała juz na sobie czerwony kubraczek, bo pewnie powiedziano jej, żeby spróbowała złagodzić swój jędzowaty wizerunek. Nic to nie pomogło. Taką esencję jędzowatości rzadko można obejrzeć i usłyszeć, nawet Senyszyn odpada w przedbiegach. Może jeszcze Paradowska może pokusić się o rywalizację, ale chyba też by przegrała.
Prezencja Dworaka mówi też sama za siebie - nie potrzeba komentarzy.
Ech...
>proxenia
4 Lutego, 2012 - 19:29
Czerwony ubiór drażni rozmówcę. Tak więc, pewnie to nie był przypadek. Chodziło zapewne o większe zdenerwowanie obecnych na sali.
Pozdrawiam serdecznie.
Medialny stan wojenny wewnętrzną potrzebą każdego inteligenta
4 Lutego, 2012 - 19:46
Część narodu nie zauważyła, że tylko Partia daje gwarancję pluralizmu. Tylko Partia jest władna podzielić Polaków. Nie wolno Partii przeszkadzać w tym dzieleniu, bo proces podziału zostanie zatrzymany, a społeczeństwo zastygnie w archaicznym rozkroku między patriotyzmem, a Postępem.
Partia zaproponuje społeczeństwu nowy podział: na ekspertów i ciemniaków. Podział na moherów i oświeconych jest passe.
Paski poziome wychodzą z mody, teraz nosi się paski pionowe.
Niektórzy Towarzysze już wyprzedają poziomice, a kupują piony murarskie.
ixi band