Dwa marsze - dwa światy...

Me(n)dialne szambo bije pod niebo już z histeryczną częstotliwością. W sobotę "koalicja" geszefciarzy, złodziei, agentów służb rodzimych i obcych wyszła na ulice Warszawy by protestować "w obronie demokracji". Gdy patrzyłem na otłuszczone twarze Schetyny, HGW, Swetru, o Ryśku Kaliszu nie wspominając zastanawiałem się czy w tych ludziach wygrywa codziennie kłamstwo, bezczelność czy pogarda dla rozumu Polaków. Rycho Kalisz podobno "w obronie demokracji" podjął protestacyjną głodówkę. W jego przypadku nawet głodowanie przez dwieście lat przyniesie znikomą szkodę. Giertych podkakiwał, Niesiołowski pienił się jak komunstyczny krem po goleniu, jakaś Nowacka piszczała o "zagrożeniu faszyzmem". Swetru płacił podobno po cztery stówy za udział w "sponatnicznym proteście obywatelskim", "Stiokrotka" łgała w eterze, a ulicami dostojnie kroczyli ramię w ramię komuniści i ich epigoni z PO - Święcicki (zięć Eugeniusza Szyra, ministra z nadania Bieruta), HGW, Halicki (którego prawdziwe nazwisko niedawno odkryto na fb), ubabrany po łokcie w korupcji Grabarczyk, jakieś feministki- lesbijki, łżennikarze GWna czy TVn-u, slowem - beneficjenci Układu. GWno z ulicy (Osz)czerskiej "policzyło" sobotnich "demonstrantów" i wyszło dwieście tysięcy! Szybko usunęli tę "wiadomość", bo inetrnet łkał ze śmiechu.Dzisiejszy "sondaż" pokazał napompowanie "nowośmiesznych" na poziom 25%, choć kilka tygodni temu mieli 7%! Rekord świata. W dodatku osiągnięty bez struktur, ludzi, nawet bez partyjnej strony w internecie. Czy ktoś normlany w to uwierzy? Czy dla manipulatorów me(n)dialnych, slużących obcym za pieniadze przeciw własnemu narodowi, istnieją granice zakłamania?

 A wczoraj tysiące biało-czerwonych flag zatkało gęby telewizyjnym łgarzom. Nie wiem czy było nas osiemdziesiąt czy sto tysięcy, ale warto porównać zdjęcia z soboty i niedzieli by wiedzieć na pewno kogo naród popiera. PiS ma wsparcie milionów Polaków dla dobrej Zmiany, otworzył wiele frontów, wiele skalpeli codziennie odcina macki PO-nowotworu od zdrowej tkanki państwa. Dlatego jest taki wrzask i jazgot "elyty".Nie było w niedzielę "nieznanych prowokatorów" ani niemieckiej lewackiej falangi. Zwykli Polacy z potrzeby serca wyszli na ulice stolicy by pokazać, że już igdy nie dadzą się nabrać. Na "grube kreski', "okrągłe stoły", "porozumienia ponad podziałami". Trwa proces politycznej likwidacji łże-elyty politycznej, biznesowej i me(n)dialnej. Pijawek i karaluchów utuczonych na kradzionych publicznych środkach. I myśle, że będzie jeszcze niedługo potrzeba zorganizowania nie jednej, ale dziesiątków manifestacji w obronie polskich nadziei i mocnego trzasnięcia dłonią wstół. Wtedy gnidy rozbiegaja się po kątach najszybciej...