Fatwa w kraju Woltera. Strach rządzi nad Sekwaną
Nie tak dawno pisałem o fali antysemityzmu, która to za sprawą nowych emigrantów przelewa się przez Francję. Dzisiaj kolejny kamień do ogródka pana prezydenta Macrona.
We Francji na nowo przestępstwem stało się bluźnierstwo. W odróżnieniu jednak od tego, za które można było stracić życie w czasach Królestwa, dzisiaj pod ochroną znalazł się ISLAM.
I tylko islam. Nadal można bezkarnie drwić z Boga chrześcijan.
9 lutego 2020 r. włoski dziennikarz Giulio Meotti pisał:
Francja zaledwie zakończyła obchody piątej rocznicy masakry w tygodniku satyrycznym "Charlie Hebdu", kiedy wpadała w podobną sprawę. 18 stycznia Mila O., 16-letnia francuska dziewczyna, napisała obraźliwe komentarze o islamie podczas transmisji strumieniowej na Instagram.
"Podczas jej transmisji muzułmański chłopak zaprosił ją na randkę, ale odmówiła, ponieważ jest lesbijką. Odpowiedział, oskarżając ją o rasizm i nazywając ją 'brudną lesbijką'. W gniewnej odpowiedzi na wideo, nadanej strumieniem bezpośrednio po tym, jak została obrażona, Mila powiedziała, że 'nienawidzi religii'".
Mila kontynuowała, mówiąc między innymi:
"Czy wiesz, co to jest wolność słowa? Nie wahałam się przed powiedzeniem tego, co myślę. Nienawidzę religii. Koran jest religią nienawiści; w nim jest tylko nienawiść. Mówię, co myślę... Islam to gó...no. Wcale nie jestem rasistką. Po prostu nie można być rasistą przeciwko religii... Mówię, co chcę, mówię, co myślę. Twoja religia to gó..no. Palec w du..ę twojego boga..."
To, co powiedziała, może być uznane za chamskie, ale czy nie ma prawa tego powiedzieć? W końcu, Żydzi są nazywani potomkami małp i świń, a policja słowa nie dostaje apopleksji.
Po tych wypowiedziach Milę zaatakowano w mediach społecznościowych, gdzie szeroko dzielono się wideo; otrzymała wiele gróźb śmierci i podano publicznie jej nazwisko, adres i nazwę szkoły. Dla własnego bezpieczeństwa Mila musiała opuścić szkołę.
Mila musi się ukrywać. Mila nie może chodzić do żadnej szkoły na terenie Francji, bo wszędzie grozi jej niebezpieczeństwo.
Na dodatek władze francuskie nabrały wody w usta, bowiem obowiązuje doktryna o „miłującym pokój” islamie.
Wspomniany dziennikarz pisze:
Otwarto nie jedno, ale dwa śledztwa, jedno w sprawie gróźb śmierci otrzymanych przez Milę, a drugie przeciwko Mili za "prowokowanie nienawiści religijnej" (później umorzone). Kontrowersja nasiliła się, kiedy delegat Francuskiej Rady Muzułmańskiego Wyznania, Abdallah Zekri, powiedział, że ta dziewczyna "szukała" kłopotów: "Musi ponieść konsekwencje tego, co powiedziała. Kto sieje wiatr, zbiera burzę". Islamiści codziennie testują odporność naszych demokratycznych społeczeństw.
Sprawa Mili nabrała nowego wymiaru, kiedy minister sprawiedliwości, Nicole Belloubet, po potępieniu gróźb śmierci otrzymanych przez Milę, oświadczyła: "Obrażanie religii jest oczywistym atakiem na wolność sumienia; to jest poważne". Nieszczęśliwie dla Belloubet, ale szczęśliwie dla Francji nie jest to (jeszcze) przestępstwo. Belloubet przyznała się później do "pomyłki". Niemniej szkoda była ogromna. Ségolène Royal, była minister i kandydatka na prezydenta, dołożyła się, mówiąc, że Mili brakuje "szacunku".
(…)
Dzisiaj jest wiele krajów, gdzie ludzie są zabijani za to, że odważyli się krytykować islam. W Islamskiej Republice Pakistanu, kraju, który karze bluźnierstwo śmiercią, sędziowie skazali na śmierć, choć później uniewinnili, Asię Bibi za tę "zbrodnię". Dzisiaj we Francji, kraju Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, który zawsze uświęcał wolność słowa i prawo do krytykowania religii i ideologii, niektórzy ludzie w systemie sprawiedliwości – w imię błędnie pojmowanego, wojowniczego antyrasizmu - po cichu i de facto wprowadzają z powrotem prawo o bluźnierstwie. "Sprawa Mili: czy udajemy, że tworzymy we francuskim prawie przestępstwo bluźnierstwa?" - zapytywał apel opublikowany przez "Le Figaro".
Dzisiaj we Francji używanie wolności słowa do krytykowania islamu jest najwyraźniej bardzo niebezpiecznym czynem, nawet jeśli, jak w wypadku Mili, robi to dziecko. Ci, którzy odżegnują się od Mili, naciągnęli na twarz maskę poddaństwa.
Franz-Olivier Giesbert, wpływowy komentator i były redaktor naczelny "Le Figaro", oskarżył minister sprawiedliwości, Belloubet, o ugłaskiwanie islamistów i porównał jej działania do działań reżimu Vichy, który kolaborował z Hitlerem. "Czy Francja jest nadal Francją?" - pytał Giesbert w artkule redakcyjnym pisma "Le Point".
"Czasami zastanawiasz się. W islamskich republikach, takich jak Pakistan lub Iran, byłoby to normalne, Ale to nie jest normalne we Francji, kraju Oświecenia, gdzie istnieje prawo do bluźnienia".
Jeśli policzyć wszystkich dziennikarzy, karykaturzystów i pisarzy, którzy obecnie mają ochronę policyjną za krytykowanie islamu, to tak, Francja zamienia się w nowy Pakistan. Éric Zemmour, autor Le Suicide Français, zawsze ma dwóch policjantów ze sobą, gdziekolwiek idzie; dyrektor "Charlie Hebdo", "Riss", i pozostali karykaturzyści żyją pod ochroną policyjną jak również Philippe Val, były dyrektor "Charlie Hebdo", który zdecydował o publikacji karykatur Mahometa w 2006 roku. Dziennikarka Zineb Rhazaoui jest otoczona sześcioma policjantami. Już w 2002 roku dwoje znanych autorów musiało stanąć przed sądem we Francji, za swoje opinie o islamie: Oriana Fallaci i Michel Houellebecq.
https://pl.gatestoneinstitute.org/15668/francja-przestepstwo-bluznierstwa
(tłum. Małgorzata Koraszewska)
Tak oto wygląda Europa, którą podobno za sprawą PiS chcemy opuścić.
Tak oto naprawdę wygląda Francja, w którą to eurolewacy karzą nam wpatrywać się niczym w obrazek.
No taki brukselski wzorzec demokracji.
Początkowa cenzura, która kazała ukrywać niewygodne dla ideologii multi-kulti fakty została zastąpiona przez o wiele silniejszą autocenzurę strachu.
Tak dzieje się w kraju Woltera, który 250 lat wcześniej mówił:
- nienawidzę twoich poglądów, ale zrobię wszystko, abyś mógł je głosić.
Dzisiaj sytuacja przypomina bardziej tę znaną z rysowanego felietonu Szymona Kobylińskiego:
- możecie, obywatelu, mieć dowolne zdanie, byleby było zgodne z moim.
A przecież to nie powinno być zaskoczeniem. Czym jest bluźnierstwo w Świecie Islamu przekonaliśmy się już w 1988 roku, kiedy to w Wielkiej Brytanii ukazała się książka Salmana Rushdiego „Szatańskie Wersety”. Wydana przez ówczesnego ajatollaha Iranu fatwa obligowała każdego muzułmanina do zadania śmierci autorowi. Żaden kraj, i to po obu stronach istniejącej jeszcze „żelaznej kurtyny” nie był w stanie zagwarantować mu bezpieczeństwa.
Musiał nauczyć się życia w ukryciu.
Dzisiaj, zupełnie tak, jakby nie było tamtych wydarzeń, słychać głosy zdziwienia. Jedyne, co nasuwa mi się na myśl to analogia do dziecka, które ostrzegane, że piec jest gorący i nie należy go dotykać, wyciąga paluszek i… płacze, bo się sparzyło.
Infantylizm lewicy pogrąża na naszych oczach Europę Zachodnią.
Za chwilę może się okazać, że Polska faktycznie będzie zmuszona przyjmować emigrantów.
Tyle, że nie z tego kierunku, co jeszcze wczoraj wmawiali nam POlitycy.
Śpieszmy się zobaczyć Paryż, nim z wieży Eiffla słychać będzie adhan..
3.03 2020
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 868 odsłon