Wdzięczność utrzymanka
Jest sobie w Warszawie taki przystanek autobusowy, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie dwóch ważnych ministerstw, pod którymi często coś się dzieje. Dlatego też, chcąc nie chcąc, zapamiętuje się przynajmniej niektóre twarze urzędników...
Przystanek ktoś ostatnio podniszczył - część tablicy informacyjnej jest osłonięta plastikiem, z części został on zdarty. Rozkład ocalał. Tuż przy nim znajduje się (była tam przynajmniej wczoraj i przedwczoraj) znana naszym czytelnikom naklejka z krzyżykiem smoleńskim i napisem "Pamięci nie zgasicie". Przyklejona tak sprytnie, że chroni ją pozostała część plastikowej osłonki.
Przedwczoraj czekałem tam na autobus. Przystanek był w zasadzie pusty. W pewnym momencie zobaczyłem znajomą twarz - pana z ministerstwa, który często, z zatroskaną miną, stoi w bramie i przygląda się rozmaitym protestom.Czasami nawet udziela jakiejś informacji. Pan przechodzi, zapewne spieszy się po pracy, już, już ma minąć przystanek... Czujne oko wypatrzyło naklejkę! Mężczyzna podchodzi do tabliczki przystankowej, wykonuje jakiś ruch... Nie dało rady, odchodzi. Naklejka wisi.
Coś ten obrazek nam jednak mówi. Facet jest po pracy. Nic go to w sumie nie obchodzi, nie podejrzewam, by zainteresowała go jakaś inna naklejka. Raczej nie chodzi i nie zabija wolnego czasu oczyszczaniem przystanków autobusowych. No, ale "Pamięci nie zgasicie"? To jednak niedopuszczalne. Prosty urzędnik Ministerstwa, który pracę i comiesięczny dochód zawdzięcza partii-matce, na pewnie rzeczy nie może pozwolić. A jednak i dziś urzędnicy państwowi mają swój etos!
*
Przypominam:
kupić naszą płytę
![](http://a2.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/539992_452312498119362_119221381428477_1949730_236107231_n.jpg")
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1896 odsłon
Komentarze
@Budyń78
24 Maja, 2012 - 11:39
Oj tam, oj tam, Budyniu. To był po prostu lojalny urzędnik. Korpusu Służby Cywilnej? :-)))Po co pamięć na służbie?
Pozdrawiam
e tam!!! to tylko bękart po tatusiu z KBW, czyli...
24 Maja, 2012 - 12:31
tak jakby "prezydęt", którego tatuś przygotowywał się do kariery profesorskiej i dyplomatycznej w służbie w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego,,,
Jak wysoko to pryska w oczy.
24 Maja, 2012 - 14:44
Jak by było niżej to by osikał, on to potrafią!
__________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=-YGS9vhmFS0
_______________________________ Życie jest jak koszulka niemowlęcia: krótkie i zasrane. (klasyk)
]]>http://www.youtube.com/watch?v=-YGS9vhmFS0]]>
Czujny chłop. Pewnie z tych inteligentów, co to na okragło w tv
24 Maja, 2012 - 21:25
- no chyba, że jakiś film czy coś - mają włączone tvn24. To nie żart, słyszałem od kilku osób - niezależnie od siebie, nieznających się - że tak jest u nich. Nie poczuwali się rzecz jasna do wstydu, nie było też w tym tryumfu: to po prostu dla nich tak oczywiste jak to, że po zmroku włącza się światło:).
Jednak z niektórymi stwierdzeniami osmieliłbym się - trochę, nie dużo:) - polemizować.
"Prosty urzędnik Ministerstwa, który pracę i comiesięczny dochód zawdzięcza partii-matce". To coś więcej, swego rodzaju kasta biurokratyczna. Prawdopodobnie nie zawdzięcza tego partii-matce, lecz był tam za AWS, SLD, PiS i PO, choć prawdopodobnie za PiS czuł się bohaterem jak mrożkowski Lucuś* (dobry przykład co nie zmienia faktu, że Mrożek jest salonowy, a jego opisany w czasach komuny Lucuć - miał jednak rację jeśli chodzi o meritum). Może nawet dostał się do ministerstwa za PiS, wszak to raczej nie dyrektor.
"pana z ministerstwa, który często, z zatroskaną miną, stoi w bramie i przygląda się rozmaitym protestom". Może to z ministerstwa pan od wysyłania samochodów, w każdym razie administracyjnych czynności (bo ktoś od pracy merytorycznej nawet niepotrzebnej i pozorowanej, no ale prawa Murphy'ego itd, nie przyglądałby się często protestom), ale może nawet ochroniarz z firmy zewnętrznej. Ci z ministerstwa gospodarki są chyba bez mundurów (nawet ochroniarskich), przynajmniej niektórzy. Ministerstwa finansów, NIK czy może innych ważniejszych, strzeże jakaś formacja chyba z orzełkami na czapkach - wygląda to groźnie-poważnie. No, ale w większości to zwykłe firmy ochroniarskie (chyba).
No nie wykluczam, że nawet do najmarniejszych ministerstw, wśród zatrudnionych kierowców jest ktoś delegowany przez BOR, ale to już inna bajka.
Na drzwiach obrotowych (bocznych wprawdzie) Warsaw Trade Tower, a może Center, w każdym razie drugi budynek w Wwie pod wzgledem wysokości po pałacu im. J. Stalina na placu Defilad:), dość długo wisiała "reklama" gównianej (taki właśnie wyraz był użyty na naklejce). Nie wiem dokładnie, ale chyba czujne ręce już ją zdjęły.
PS Które to 2 ministerstwa, pytanie retoryczne, jeśli Autor nie chce o tym pisać. Ministerstwo pracy jest niedaleko gospodarki, protesty są. Czy wciąż jest jeszcze jakieś ministerstwo (kiedyś było) obok ministerstwa skarbu ? Tam też bywały protesty.
Ad*. Pamiętajmy, że pisane za komuny, a Mrożek choć czasem śmieszny, czasem słusznie prześmiewczy, jest jednak ikoną s(r)alonu. Chodzi jednak o typ "bohaterstwa":))
"Tymczasem Lucuś wstępuje do szaletu publicznego. Starannie zamyka się w kabinie. Po upływie chwili z tygrysim światłem w oczach rozgląda się raz jeszcze czy jest sam - po czym błyskawicznie wyjmuje z kieszeni ołówek i pisze na ścianie: "Precz z bolszewizmem!".
Wypada z ustępu, wskakuje do pierwszej lepszej dorożki lub taksówki i klucząc ulicami, wraca do domu. Wieczorem żona zapytuje go nieśmiało:
- Znów?...
Lucuś działa od dawna i chociaż życie tak intensywne szarpie mu nerwy i przyprawia o bezsenność - nie rezygnuje.
Lucuś jest ostrożny, zmienia charakter pisma. Od czasu do czasu pożycza także w biurze wieczne pióro od swojego zwierzchnika. "Jeżeli zidentyfikują, do kogo należy pióro, którym to napisałem... Ha ha..." - i śmieje się groźnie na myśl, jak z pyszna będzie się miał kierownik biura i jak w błąd zostaną wprowadzeni jego, Lucusia, prześladowcy. Siepacze.
Czasami sytuacja ścina krew w żyłach Lucusia. Zdaje się, że nie ma wyjścia. Na przykład pewnego razu, gdy pisał na ścianie: "Katolicy się nie dadzą" - ktoś gwałtownie załomotał do drzwi. Serce Lucusia zamarło. Był pewien, że to oni. Gorączkowo starł świeży napis. Łomotanie nie ustawało. Lucuś połknął jeszcze ołówek i dopiero wtedy otworzył. Wpadł tęgi mężczyzna z teczką (czyżby prokurator? - przemknęło Lucusiowi przez myśl), czerwony na twarzy, bez słowa wypchnął Lucusia i sam się zamknął. Ale Lucuś długo pamiętał tę chwilę.
Również fizjonomie babci klozetowych przyprawiały go o niepokoje. A nuż to jedynie charakteryzacja?"