O marszu - już na spokojnie
Sobotni marsz był sukcesem. Można było zobaczyć wśród jego uczestników wszystkie emocje, oprócz rezygnacji i zwątpienia, tak upragnionego przez dzisiejszą władzę. Już to jest zwycięstwem – nie organizatorów, a wszystkich uczestników.
Po drugie – marsz, choć oczywiście głównym jego postulatem była sprawa miejsca dla TV Trwam na multipleksie był de facto manifestacją wielu grup, połączonych sprzeciwem wobec różnych działań władzy – od prób ujednolicenia ideowego oferty medialnej, poprzez opóźnienie wieku emerytalnego aż do budowy elektrowni atomowej. Zobaczyliśmy też pełen przekrój społeczeństwa. Od starszych osób, noszących krzyże i czasem może zbyt patetyczne, choć szczere przecież i z dobrych intencji wzięte hasła, do osób młodych i bardzo młodych. Ubranych czasem modnie, czasem alternatywnie – na pewno jednak w sposób odbiegający od stereotypu uczestnika imprezy organizowanej przez ojca Rydzyka. Pokazała to nawet, chyba nie zdając sobie sprawy, ze to gol do własnej bramki, „Gazeta Wyborcza”, publikująca na swojej stronie zdjęcie młodych metalowców (i nie piszę tu o gałęzi przemysłu). Gości, których prędzej ktoś uprzedzony uznałby za senny koszmar katechety, ale nie wytrwałych obrońców katolickiej telewizji. A jednak – pozory mylą. I to jest bardzo budujące.
I to właśnie zobaczyły też tysiące przypadkowych obserwatorów marszu. To zobaczyli ludzie w internecie i przynajmniej w części mediów. Dostrzeżono to również za granicą, gdzie – co ciekawe – wpisano nasz protest w cały nurt europejskich protestów socjalnych. Owszem, szkoda, ze raczej mało w tych relacjach o kwestii zagrożeń dla wolności słowa w Polsce, ale to kolejny cios w wizerunkową strategię Tuska dla europejskiego odbiorcy. Jak to, kraj dobrobytu i szczęścia protestuje jak Grecja, czy Hiszpania? Coś tu musi nie grać.
To na zewnątrz… A co wewnątrz? Cytując „Mury” – poczuliśmy „siłę i czas”. Gdy człowiek przejdzie się w takim tłumie, nieważne, czy jest to tłum stutysięczny, czy półmilionowy, raczej nie da sobie wmówić, że jest nieistotnym marginesem, z którym nikt nie musi się liczyć. Jak zawsze znajdują się obserwatorzy pytający, co to właściwie dało, skoro rząd od tego nie upadł. A dało dużo – potężny zastrzyk nadziei. Ujmując rzecz bardziej socjologicznie – społeczny dowód słuszności. Inni będą dowodzić, że więcej dałaby jakaś mniejsza lub większa demolka, bo ta władza ustępuje tylko przed siłą. Rzecz w tym jednak, że takiej demolki nikt im nie broni zrobić, trudno jednak wymagać, by odbyła się ona pod patronatem PiS i Ojca Dyrektora. Chyba, że scenariusz pisałby pan Igor Ostachowicz. Natomiast naprawdę świetnym, moim zdaniem, posunięciem, była impreza towarzysząca, czyli blokada budynku TVP przez Solidarnych 2010. Żadna rewolucja (bezkrwawa również) nie wygra bez zdobycia gmachu telewizji. Dziennikarzom zaś warto zwrócić uwagę na prosty fakt, że za chwilę skończą się dla nich pieniądze. Co więcej, za pół roku aktualny rząd może znaleźć się gdzieś daleko za granicą, a my dalej będziemy żyć tutaj razem. To samo zresztą tyczy się policjantów. I oczywiście tak być nie musi, ale chyba nikt już nie wierzy, że żyjemy w czasach, gdy cokolwiek z rzeczy doczesnych jest pewne.
Oczywiście – kilka rzeczy można było organizacyjnie rozegrać lepiej. Większość uczestników marszu chyba w ogóle nie mogła usłyszeć przemówień, w kolumnie były nieuzasadnione z punktu widzenia obserwatora przerwy (dlaczego główna, najbardziej zwarta grupa nie szła od razu za motocyklistami), a pod koniec trasy nagle zaczynał się dość trudny do opanowania ścisk. Tak naprawdę są to jednak drobiazgi. Najważniejsze było połączenie protestu w kilku sprawach, z których każda jest istotna dla pewnej grup, ale pozwala też w przyszłości poszerzyć społeczną bazę protestów. Dla jednych kwestią pierwszoplanową pozostaje śledztwo smoleńskie, dla innych troska o pracę i byt rodzin, dla chyba wszystkich obecnych wczoraj bardzo ważna jest wolność słowa. Każdy z tych postulatów pozwala przyciągnąć kolejne osoby, ważne jest, by pokazać, że wszystko jest systemem naczyń połączonych. Że bez wolnych mediów nie znajdą się obrońcy praw pracowniczych, a bezkarność władz w jednej sprawie pociąga za sobą bezkarność każdego działania i pogardę wobec obywatela. Każdego, nie tylko tego o nieprawomyślnych poglądach. „Zmowa powszechna przeciwko rządowi” jest dziś nie tylko możliwością, ale koniecznością – wymaga tego po prostu instynkt samozachowawczy. Niezależnie od zaklinania rzeczywistości przez media (porażka, 50 tys. ludzi, poniżej oczekiwań itd.) marsz był krokiem w dobrym kierunku. Jesteśmy na pewno kilka kilometrów bliżej, niż w piątek, oby tylko tego nie zmarnować.
zdjęcia: Varelse
przypominam, że więcej naszych zdjęć znajdziecie tutaj:
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10152151678215085.925416.270379...
http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10152152223380085.925538.270379...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1909 odsłon
Komentarze
musiało być nas znacznie więcej!
1 Października, 2012 - 15:01
- rzeczywiście tym razem w ogóle nie udało się nam spotkać (właściwie zawsze przy takich okazjach widywaliśmy się ;-). Natomiast kilku zapowiadanych spotkań nawet nie próbowałem uskutecznić. Momentami nie dawałem rady porozumieć się, a bywało, że nie udało się przejść - tak wielki był ścisk.
Pozdrawiam
Re: O marszu - już na spokojnie
1 Października, 2012 - 15:31
Paradise Lost (na plecaku) - całkiem niezła kapela była, zanim poszli w komercję. ;))
pozdrawiam :)
@Budyń
1 Października, 2012 - 18:24
Oglądałam w TV Trwam - całość, i muszę powiedzieć, że po wspaniałym programie artystycznym /cudowna Katarzyna Łaniewska!/,najbardziej mnie cieszyła ta niezliczona rzesza Polaków NORMALNYCH, nie pudrowanych - autentycznych i pełnych entuzjazmu. I żaden rechot wysztafirowanych palantów, tego ładunku dobrej energii nie jest w stanie pomniejszyć.
10.
Pozdrawiam.
mukuzani