Upadek Szkolnictwa i Nauki Reglamentowanej oraz trututu: ODSIECZ KAWALERII

Obrazek użytkownika Łażący_Łazarz
Świat

Będąc przez kilka ostatnich dni biernym i czynnym uczestnikiem dyskusji na temat Fizyki - na swoim blogu, Stanisława Hellera, Krzysztofa J. Wojtasa, Waldemara.m, Wiedźmy Margo, Einego, Trurla z Klapacjuszem, Tichego i innych, zadumałem się nad tym kłębiącym się tyglem ludzi myślących i różnymi ich reakcjami na prosty tekst o Fizyce, tachionach i Bogu.

Efektem tej wiosennej zadumy jest nieskromna próba pójścia za ciosem, bowiem mam jeszcze „dwa słowa do dodania” na temat fizyki i nauk przyrodniczych w ogóle.

Tym razem pragnę podzielić się jednak następującym spostrzeżeniem, które dotknąłem podczas wymiany ciosów (ale bez krwi) z prof. Eine.

Otóż zwróćcie uwagę jak często kiedyś, w czasach, gdy nie mieliśmy jeszcze do czynienia z utartą metodologią i swoistym patentem na sukces naukowy (rychtuj podciepie pieruński szerzej a i głubiej sie dokupiesz) odkrycia dokonywano na zasadzie OLŚNIENIA i dzięki lateralnym procesom mózgowym (skojarzenia, intuicja, nadpercepcja etc..) a nawet dzięki snom. Mam wrażenie, że skostniałe metody badawcze, wysoka specjalizacja oraz ufność w instrumenty i uznane autorytety pozbawiły nas pewnych umiejętności i nawyków obecnych u omnibusów, czyli tzw. ludzi renesansu poruszających się pomiędzy matematyka, fizyką, medycyną, alchemią. astrologią a np sztuką i magią.

Fascynacją naszą przestał się cieszyć świat i jego natura (co przecież powinno być fundamentami i trampoliną) a zaczęła nauka sama w sobie. Tym sposobem pewnych "Praw" już nie podważamy, bo innym się nie udało, osiągnięć i prac autorytetów nie kwestionujemy a badania i wyniki eksperymentów przyjmujemy coraz częściej na wiarę, bo sami nie mamy narzędzi do weryfikacji. Na dodatek imponują nam tytuły, noble, uznanie i pieniądze na taką skalę, że człowieka sukcesu utożsamiamy z uczonym nieomylnym. Szkolnictwo też jest tak skonstruowane, że coraz mniej dzieci krzyknie "Król jest nagi" - większość zapyta się najpierw dorosłych czy na pewno widzi to co widzi.

Mam obawy, że wielkimi krokami, podekscytowani mitem najgłupszego systemu świata (czyli Demokracji) zbliżamy się do granicy poznania. Bo jakież skuteczne rozpoznanie świata może nastąpić, jeżeli to nie trafność spostrzeżenia będzie nagradzana, ale siła Środowiska, Uniwersytetu, Korporacji bądź Pieniędzy, jaka za danym badaczem stoi?

Dziś wymianę uwag myślicieli zastępujemy pogardą Naukowców dla Pseudonaukowców. Czyli megalomanią ludzi z patentem na wiedzę i refleksję potwierdzonym tytułem, nazwiskiem promotora, dostępem do publikatorów oraz pomocy naukowych i stosujących powszechnie uznane i typowe metody badawcze konfrontowaną z laikami, którzy nie będąc głupcami próbują nadrobić profesorski brak możliwości próbując wykorzystać te pokłady i możliwości umysłu, które są zagłuszane lub temperowane przez typową naukę, próbując rozpoznawać świat narzędziami dostępnymi i dzięki metodom niekonwencjonalnym.

W ten sposób zamiast kreatywnej i inspirującej wymiany myśli, zamiast owoców metody zwanej "burzą mózgów" otrzymujemy zanik komunikacji pomiędzy wysokimi specjalistami i postprodukt zwany konwentem profesorów, w którym nie tyle ważne jest rzeczywiste odkrycie i nowatorskie podejście ile ŻEBY SIĘ NIE WYŁAMAĆ I SIĘ NIE WYGŁUPIĆ.

I tak, choć nas Wszechświat bardzo ciekawi dziś teolodzy rozmawiają tylko z teologami, profesorowie z profesorami, doktorzy z doktorami, dziennikarze z dziennikarzami a blogerzy z blogerami. Wszelkie inne próby miksowania noszą ryzyko błyskotliwych wycieczek osobistych i erystycznych ekwilibrystyk sprowadzających się do ugruntowanego podziału na "Pseudonaukowców" i "Buców".

Przy okazji zatracamy cel, jakim jest poznanie świata zadowalając się quasi osiągnięciami tj.: ilością publikacji, wyrobieniem sobie nazwiska, uzyskaniem tytułu, zarobieniem pieniędzy, dokopaniem koledze po fachu, jakiemuś ważniakowi albo amatorowi, zdobycie popularności oraz zaliczenie trzech tuzinów pięknych kobiet.

Tymczasem coraz bardziej karlimy się i pomimo naprawdę olbrzymich możliwości zamiast sięgać gwiazd paprzemy się coraz mocniej w czymś brzydko pachnącym.

Gdy myślę o mitach, jakie stworzyła dzisiejsza nauka, o tych wszystkich Ociepleniach Klimatu, Darwinizmach, Końcach Historii i Teoriach Strun to włosy mi dęba stają, gdyż uzmysławiam sobie jak blisko jesteśmy od obowiązkowej realizacji znanej metody badawczej typu: LUDZIE JEDZMY GÓWNO, MILIARD MUCH NIE MOŻE SIĘ MYLIĆ!

Bo czy naprawdę ilość osiągnięć nauki w ostatnim półwieczu jest uzasadniona ilością wtłoczonych w nią środków i potu ludzkiego?

Czy przerost metod, regulacji i szufladek oraz skostniałe szkolnictwo nie pozbawia nas na zawsze umiejętności niezależnego myślenia?

Ja widzę pewien ratunek w wymianie myśli za pośrednictwem Internetu. Lecz żeby tej szansy nie zaprzepaścić jedni będą musieli wyskoczyć ze swoich złotych butów a inni założyć siedmiomilowe.

Ciekawe czy ludzi na to stać?

Brak głosów

Komentarze

Gdy humanista pisze o fizyce oraz naukach przyrodniczych one mu się czasem rewanżują. Np informatyka.
Proszę więc o pomoc i zmianę wielkości obrazka w teście, a wtedy byc może ktoś ten tekst przeczyta w całosci ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0

 
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl

#17848

dało się czytać i z dużym obrazkiem, a teraz "obrazka" nie można przeczytać;

chyba że z kilkoma Ctrl+

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#17854