Nazistowskie widowisko. To było piękne pożegnanie Pekinu.

Przepraszam, przejęzyczenie, oczywiście chciałem napisać: „Niezwykłe widowisko”. Z drugiej strony, przemknęło mi przez głowę jak musieli piać z zachwycenia dziennikarze, politycy i goście obserwując piękne, uporządkowane, patetyczne, monumentalne oraz masowe przedstawienia zorganizowane przez Hitlera podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie.

Ależ to musiało być wspaniałe, niespotykane i harmonijne.

Czy na prawdę nikt oprócz mnie nie ma takich skojarzeń? Kolejne mocarstwo, wykorzystując sprzedajność i małość MKOLu mogło zademonstrować światowi OTO JESTEM, NA TO MNIE STAĆ W SKALI MIKRO, A W SKALI MAKRO – ZACZNIJCIE SIĘ BAĆ! I ja posłusznie zaczynam.

W bardzo ważnym wywiadzie ze STEVENEM MOSHEREM opublikowanym w sobotniej Rzeczypospolitej przez Piotra Gillerta i Piotra Zychowicza, ten wybitny znawca totalitaryzmu Chińskiego też pokazuje nam swój strach. Ba, przerażenie. MUSIMY POWSTRZYMAĆ CHINY – krzyczy. Ponadto stawia sprawę jasno: „Chiny nie są jeszcze jednym z wielu światowych graczy, to być może największy gracz w historii ludzkości. Nie ma mowy by komunistyczne Chiny na dłuższą metę egzystowały w ramach obecnego porządku. Albo same się zmienią, albo zmienią ten porządek.”

Dlatego uczony i autor „Hegemona” na pytanie dziennikarzy „co robić?” radzi bez ogródek: „Powtórzyć politykę z lat 80." , „Zamknąć Chińczykom dostęp do technologii i kapitałów. A przede wszystkim rozbudować siłę militarną Stanów zjednoczonych do tego stopnia i tak szybko, żeby Chińczycy nie sprostali temu wyzwaniu”.

Jeżeli się z tej perspektywy spojrzy na świat to zwróćmy uwagę, że USA zaczyna to robić. I Polska w tym czynnie uczestniczy. Czym innym jest, bowiem raczkująca tarcza antyrakietowa jak nie wysokotechnologicznym, globalnym projekcie bezpieczeństwa, który wyznacza takie standardy i daje na tyle mocnego „kopa” do przodu, że za parę lat Ameryka i jej sojusznicy znów zdystansują rywali. To ostatnie słowo jest zresztą eufemizmem. Pisząc otwartym tekstem chodzi o zdystansowanie wrogów wolnego świata. A mamy ich dwóch (jeśli chodzi o organizmy państwowe): Chiny i Rosję. O czym też wspomina Steven Mosher.

  Dwa bandyckie imperia, która dziś mają interes w ścisłej współpracy, ale za parę lat, nie wiadomo czy „przed” próbą podziału świata czy „po” – SKOCZĄ SOBIE DO OCZU. 70 lat temu, w mniejszej mimo wszystko, europejskiej, skali podobny ZBRODNICZY UKŁAD wywołał II Wojnę Światową i wysłał kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich do Bozi. Teraz musimy temu zapobiec. Samo stagnacyjne mlaskanie „Krasnali Europejskich” nad swoimi miseczkami z owsianką nic nie pomoże i nie przestraszy Bandytów. To Ameryka musi walnąć pięścią w stół a My powinniśmy (nie oglądając się na „Skrzatów z manią wielkości”) robić wszystko by obydwa - Chiński i Rosyjski – golemy skoczyły sobie do oczu jak najszybciej. Póki jeszcze mają gliniane nogi. Bo inaczej, to dopiero będziemy mieli IGRZYSKA.