Akcja "Drzewa", część 1
Łukaszek wraz ze swoim tatą znajdowali się w wielu miejscach naraz. Byli jednocześnie pod miastem, na szosie i w samochodzie. A precyzyjnie: siedzieli w samochodzie, który pędził podmiejską szosą.
- Sto dwadzieścia - zauważył lakonicznie Łukaszek patrząc na prędkościomierz.
- Żebyś ty umiał matmę liczyć, tak jak cyferki odczytujesz - przygadał mu tata.
- A taki okularnik z mojej klasy powiedział - ciągnął niezrażony Łukaszek - że jego stary zamontował sobie w aucie licznik w milach.
- To jest myśl! - zawołał ucieszony tata Łukaszka ale nie zdążył już dodać nic więcej. Bo oto wypadli zza zakrętu i musieli gwałtownie hamować. Zatrzymali się półtora metra przed samochodem z pulsującą świetlną strzałą. Wokół samochodu krzątali się panowie w odblaskowych kamizelkach i wycinali rosnące przy drodze drzewa.
- Pan musi tak gnać jak wariat? - spytał ponuro szef robotników trzymając się za serce i obserwując dymek idący spod opon samochodu Hiobowskich.
- A wy musicie się rozkładać na środku drogi? - odbił pytanie tata Łukaszka. - Co wy tu w ogóle robicie?
- Niech pan zgadnie - zaproponował ponuro szef robotników. - A: tańczymy z gwiazdami. B: wycinamy drzewa. C: Spielberg!
- Ja wiem! Ja wiem! - darł się Łukaszek.
- Zamknij się - poprosił go uprzejmie tata. - Jak ty się w ogóle zachowujesz? Przeszkadzasz kiedy starsi rozmawiają. Gadasz, chociaż nikt cię nie pytał o zdanie. Gdzie twoje maniery, do cholery!?
Obrażony Łukaszek odszedł na bok.
- Wpadnie pod samochód! - wystraszył się szef robotników.
- Jak wpadniesz pod samochód nie dostaniesz prezentu na Gwiazdkę! - krzyknął za Łukaszkiem tata - powiedział do szefa robotników:
- Teraz nie wpadnie. Czemu wycinacie wszystkie drzewa? Tak pięknie ta droga wyglądała.
- Pieknie wyglądała, ale była niebezpieczna! - odparł ponuro szef robotników. - Wie pan ile było tu wypadków? Ile samochodów się rozbiło na tych drzewach?
- I co, to teraz usuwacie wszystkie drzewa?
- Dokładnie tak!
Podszedł jeden z robotników prowadząc Łukaszka za ucho.
- To pańskie? - robotnik spytał tatę Łukaszka i nakablował swojemu szefowi: - Próbował naciskać guziki na tablicy rozdzielczej.
- Ładnie pan syna wychował - sapnął szef robotników.
- Ładnie pan sprzęt zabezpiecza! - odciął się tata Łukaszka.
- Dlaczego wycinacie drzewa? - spytał Łukaszek.
- Bo się na nich samochody rozbijają! - powtórzył szef robotników.
- Przyczyną jest stan techniczny drogi - tłumaczył tata Łukaszka. - Jest wąska, krzywa i dziurawa.
- Wypadki są, bo ludzie za szybko jeżdżą - odparł ponuro szef robotników.
- Proszę pana! przy obecnym stanie motoryzacji i infrastruktury drogowej w tym kraju, przejechanie dwustu kilometrów zgodnie z przepisami jest wyprawą na pół dnia! A co do prędkości to informuję pana, że właśnie na autostradach jest najmniej wypadków!
- Nie ma pan racji! - upierał się ponuro szef robotników. - Ludzie giną na tej drodze. O co giną? O drzewa. No to my te drzewa wycinamy. I już ludzie nie będą ginąć! Proste.
- Tłumaczę przecież panu... - tata Łukaszka zacisnął dłonie w pięści. - Jak pan wytnie te drzewa, to samochody przestaną wylatywać z drogi? Nie! Będą wylatywać dalej!
- Ale ludzie będą mieć komfort psychiczny, bo nie uderzą w drzewo!
- A samochód jak wyleci z drogi to spadnie na pole! - tata Łukaszka pokazał zaoraną połać gruntu półtora metra poniżej drogi. - I co wtedy? Co zrobicie, kiedy ludzie będą ginąć, bo samochód rozbije się na polu?!
- Jak ty nic nie rozumiesz - zganił swojego tatę Łukaszek. - A to takie proste! Wtedy usuną pole!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1068 odsłon