Sprawa życia lub śmieci
Ktoś dobijał się do drzwi mieszkania Hiobowskich, długo, gwałtowni i rozpaczliwie. Dzwonek, łupnięcie w drzwi.
- Otwórzcie! wiem, że tam jesteście! Otwórzcie! - darł się jakiś głos na klatce schodowej.
- Grr wrr hrr - zazgrzytał protezą zębową dziadek Łukaszka i poszedł otworzyć.
Za drzwiami stała młoda sąsiadka, zaczerwieniona, potargana, spłakana.
- Napadli panią?! - wystraszył się dziadek Łukaszka.
- To kwestia życia lub śmieci! - wykrzyknęła sąsiadka. - Musicie, błagam was, musicie pożyczyć mi wagę!!
Dziadka zatkało.
- Wagę? - spytał ostrożnie.
- Tak, taką łazienkową, do ważenia się!
Dziadek ostrożnie wycofał się wgłąb mieszkania i został przydybany przez babcię Łukaszka.
- Po co ci ta waga, dla kogo, kiedy, jak i z kim? - spytała szybko babcia.
- Sąsiadka potrzebuje - wyjaśnił sucho dziadek. - Twierdzi, że to kwestia życia lub śmierci, czy jakoś tak...
- Powiedz, że ma oddać za piętnaście minut - szepnęła babcia.
- Dlaczego? Potrzebujesz?
- Nie, ale inaczej nie odda. Ja wiem jacy ludzie są...
Dziadek wzruszył ramionami, ale okazało się, że to babcia jednak miałą rację. Bo kwadrans minął, a sąsiadka wagi nie odniosła.
- Ach, ci ludzie dzisiaj...! - babcia Łukaszka wzniosła oczy ku sufitowi. - Wiedziałam, że nie odda. Idę do niej.
- Idę z tobą - dziadek przeczuwał, że stanie się coś złego, jeśli nie zainterweniuje.
I poszli do mieszkania sąsiadki. Zadzwonili do drzwi, a sąsiadka otworzyła im w skąpym kostiumie kąpielowym. Bardzo skąpym.
- Mmmm... - rzekł dziadek i zapatrzył się na kostium. Babcia Łukaszka za to wprawnym okiem wypatrzyła siedzących w pokoju trzech panów i ustawioną na dywanie wagę łazienkową. Jej wagę.
- Rozpusta!!! Striptizerka!!! - krzyknęła babcia Łukaszka. - I na dodatek sprofanowała naszą wagę! Już nigdy nie będę się na niej ważyć!!!
Sąsiadka wciągnęła babcię i dziadka do mieszkania.
- To nie tak jak państwo myślą - tłumaczyła się. - Ja obliczam swoje BMI! Ci panowie to komisja śmieciowa! Minęło przecież pięć lat od wejścia w życia ustawy śmieciowej i teraz oni chodzą i weryfikują deklaracje śmieciowe. Sprawdzają moje BMI, ilość butelek w barku, kubaturę lodówki, miesięczne zużycie wody i tak dalej...
- Tak, byli i u nas - przypomniała sobie babcia. - Ale przyszedł tylko jeden i zajęło mu to dziesięć minut...
- A czy państwo sortujecie śmieci?
- Tak, w wersji basic.
- A ja mam wykupiony wariant extreme - i sąsiadka pokazała rząd woreczków stojących na stelażu w kuchni. Karton, drewno, gruz, folia, plastik, złom i metal, odpady niebezpieczne, odpady zmieszane komunalne, szkło białe, szkło kolorowe, odpady bio, odpady tłuste, odpady słone, elektroodpady, i tak dalej...
- Dzięki temu oszczędzam pół euro na miesiąc w stosunku do wersji basic - pochwaliła się sąsiadka.
- Długo to nie potrwa - rozległ się głos od drzwi. Stała tam mama Łukaszka. - Szukałam was - powiedziała do babci i dziadek. Sąsiadce zaś rzekła:
- Nie wiem czy pani wie, ale "Wiodący Tytuł Prasowy" podał dziś, że szef rządu rozważa wycofanie się z ustawy śmieciowej... Opozycja narobiła straszliwego bałaganu ze śmieciami, a oni teraz muszą to wszystko odkręcać. Chodźcie juz do domu - powiedziała do babci i dziadka. - Zaczyna się obowiązkowy seans filmowy...
W telewizji nadawano bowiem film "Rewolucja francuska" Lud szturmujący Bastylię domagał się kontenera na śmieci dla każdego, lepszego dostępu do informacji jak sortować śmieci oraz specjalnych worków na zgilotynowane głowy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2694 odsłony