Kim pan jest, panie Wałęsa?
Nie jestem jeszcze stuprocentowo pewien, czy kolejna przecierka o rolę Lecha Wałęsy w czasie strajków w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 przybliży nas do odkrycia kompromitujących kart z tamtego okresu, ale mocno mi się wydaje, że pojawiła się właśnie jakaś siła, której zależy na ujawnieniu prawdy.
Kiedy w latach 2004-2007 w gdańskim Archiwum Państwowym i Oddziale IPN szukałem akt potwierdzających współpracę jednego z aparatczyków namaszczonych przez Kiszczaka, i część tych informacji opublikowałem, udało mi się dotrzeć do grona osób, które dobrze znały Lecha Wałęsę. Jedną z takich osób był człowiek, który był odpowiedzialny za finanse – z nim jednak nie rozmawiałem osobiście tylko przez, nazwijmy to, umyślnego. Człowiek ów panicznie bał się o swoje życie – od czasu kiedy Lech wyrzucił go ze związku tylko za to, że ten zaproponował ścisłe ewidencjonowanie środków, a zwłaszcza tych, które są wydawane, od tamtej pory postanowił milczeć. „Księgowy” nie mógł znieść faktu, że do siedziby „S” wprost z ulicy przychodzili esbecy i dostawali od Lecha pieniądze.
Za co i na co, możemy się tylko domyślać.
W każdym bądź razie wydaje mi się, że z pierwszych stron gazet, póki co, nie dowiemy się prawdy. Mitu Wałęsy ciągle strzegą, oddelegowani do tego, agenci służb. Ale w drugim obiegu zaczyna się coraz więcej i głośniej mówić o faktycznej roli Wałęsy, który został postawiony przez Borusewicza do kierowania strajkiem.
To, czy Borusewicz był naciskany przez SB lub agentów MSW, to już zupełnie inna historia. Być może tak właśnie było, że Borusewiczowi złożono propozycje nie do odrzucenia, aby ten wystawił na jedynkę Lecha Wałęsę.
Na takie rozwiązanie może wskazywać ten fragment tekstu umieszczony na blogu Lecha Wałęsy:
„Zapomniałeś, że w tamtych czasach nie byłeś tolerowany przez komunistów, ale i też przez przygniatającą większość stoczniowców. Stoczyłem wielkie boje, byś był w ogóle tolerowany na stoczni” - napisał były prezydent, atakując tym samym Borusewicza za wywiad w Polskim Radiu. Marszałek senatu nie skomentował w nim słów Henryki Krzywonos, która stwierdziła, że to on był prawdziwym przywódcą strajku, a nie Wałęsa.
Wydaje mi się, że wartą uwagi jest lektura książki Pawła Rabieja i Kingi Rosińskiej: „Kim pan jest panie Wachowski?”. Między kolejnymi relacjami, notatkami i stenogramami rozmów oraz korespondencją, uważny czytelnik zdoła sobie poukładać w pewną logiczną całość tę skomplikowaną łamigłówkę o rzeczywistej roli Wachowskiego w pilotowaniu Wałęsy. W tym przypadku, tej niezwykłej książki wydanej nakładem Polskiej Oficyny Wydawniczej „BGW” czas ogrywa najważniejszą rolę. Pozwala bowiem spojrzeć na całość z dystansu bez zbędnych emocji, by dostrzec, co najmniej kilka istotnych szczegółów. Jednym z takich niewątpliwie jest, to, że Lech Wałęsa, przypisując sobie tak wielkie zasługi i rolę, jaką rzekomo miał odgrywać w trakcie strajków, mija się z prawdą, żeby nie powiedzieć wprost, że kłamie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2389 odsłon
Komentarze
Jako świadek i uczestnik
20 Maja, 2013 - 20:56
(choć na marginesie wydarzeń), w tym największej euforii społecznej (w znaczeniu wyłącznie pozytywnym) w jakiej udało mi się uczestniczyć, mam jedno marzenie. Chciałbym dowiedzieć się całej prawdy o tamtych czasach. Choć mam świadomość że wielu nadal pracuje usilnie, aby nigdy nie ujrzała ona światła dziennego.
Pozdrawiam
Honic
@Honic
20 Maja, 2013 - 21:42
Właśnie tak napisałem. Mam nadzieję, że wkrótce wielki Lech będzie zmuszony pozwać ogrom polskiego społeczeństwa.
Jak dla mnie od samego początku, zanim został jeszcze prezydentem wszystkich Polaków on był tylko "Bolkiem" cienkim Bolkiem i takim (dla mnie) jest nadal.
Ukłony :)