Pompowanie Wałęsy?
W poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł Marka Migalskiego pod tytułem "Pompowanie Wałęsy". Główne tezy tego tekstu są takie:
- Wałęsa, z racji nieustającej obecności w mediach i najsilniejszego po roku 1989 kreowania go na autorytet i bohatera, po raz pierwszy od roku 1995 ma szansę na reelekcję
- Szansa ta będzie większa i realna, jeśli Wałęsę poprze Donald Tusk wraz z PO. Dla Tuska, który jako kandydat może się zgrać poprzez kolejne miesiące premierowania, wystawienie Wałesy jest o wiele lepszym rozwiązaniem, niż zgłoszenie kandydatury z wewnątrz PO (Komorowski, Sikorski).
Jak wiadomo lubię horrory, więc i wizja Migalskiego powinna mi się spodobać, jednakże nie wydaje mi się ona prawdopodobna, mimo, iż przytoczone wyżej tezy są zgrabne i realistyczne. Politolog nie bierze pod uwagę szeregu innych czynników, co pozostawia mi pole do działania. Poniżej postaram się wypunktować, czemu Lech Wałęsa nie ma, moim zdaniem, szansy na spóźnioną o 15 lat reelekcję.
Powód pierwszy - Lech Wałęsa. Każdy, kto obserwuje polską scenę polityczną wie o tym, że Wałęsa to facet, dobrze - przynajmniej na pokaz - sprawdzający się jako trybun ludowy, przywódca bądź to pokojowej rewolucji (pierwsza "Solidarność"), bądź anty-estabilishmentowego buntu ("Wojna na górze"), jednak niezgrabny i nie dający sobie rady jako polityk mający władzę. Nieprzypadkowo w mediach i na salonach o Lechu mówi się w kontekście "Solidarności", ale już nie prezydentury. Tę przywołują prawie wyłącznie przeciwnicy. Warto przypomnieć sobie, jak wiele jako prezydent stracił Wałęsa ze swojego mitu i olbrzymiego społecznego poparcia. W roku 1995 przegrał wybory prezydenckie uzyskując całkiem niezły wynik, jednak nie dlatego, że miał tak wielu zwolenników, a dzięki brakowi mocnego, prawicowego konkurenta. O ile w roku 1990 był dla większości swoich wyborców oczywistym i wymarzonym kandydatem, o tyle już 5 lat później - mniejszym złem w obliczu możliwej wygranej postkomunisty, będącej, gdy już stała się faktem, szokiem dla wielu osob z solidarnościowym rodowodem. Jeśli Wałęsa zrezygnuje z obecnego pokrzykiwania z cokołu i zejdzie na dół, by wprost zaangażować się w polityczną walkę, już nie jako recenzent, a jeden z podmiotów, szybko pokaże się od najgorszej strony również tym, którzy obecnie przymykają oko na wszystkie złe cechy byłego prezydenta. Jako przydatny do punktowania przeciwników dyżurny autorytet i legendarny przywódca, Wałęsa cieszy się taryfą ulgową. I choć zapewne w mediach cieszyłby się nią również jako kandydat "zgody narodowej" wokół hasła "Wszyscy przeciw Kaczyńskiemu", na pewno szybko udałoby mu się zniechęcić do siebie sporą część swoich wyborców. Kadencja Wałęsy pokazała - o zgrozo - że większość ostrzeżeń i lamentów środowiska "Gazety Wyborczej" sprzed wyborów 1990 sprawdziła się, a Wałęsa okazał się dokładnie taki straszny, jak go Michnik malował. Tyle, że niekoniecznie dla Michnika. Tak więc Wałęsa jako prezydent będzie nieprzewidywalny, trudny i niekoniecznie sterowalny dla środowiska, z którym połączyła go nienawiść do Kaczyńskich. Raczej nie zdobędzie też tego środowiska poparcia. Czym innym jest bowiem lansowanie Wałęsy na bohatera i ikonę popkultury, czym innym zaś danie mu realnej władzy. Gdy Wałęsa był prezydentem, poddawano go krytyce nie mniejszej, niż obecnie Lecha Kaczyńskiego. I choć dziś dla środowiska GW stał się bohaterem i poręcznym sztandarem, to, co można wybaczyć bohaterowi, gdy już nie jest przeciwnikiem, niekoniecznie przejdzie u prezydenta. Poparcie Wałęsy będzie więc ostatecznością i - choćby nawet doprowadziło do jego wygranej - wielką porażką tego środowiska. Bo jak inaczej nazwać fakt, że nie potrafi już ono wykreować nikogo ze swojego grona i sięgać musi po kiedyś znienawidzonego i w duchu pogardzanego byłego wroga. Warto zastanowić się, czy poza niechęcią do Kaczyńskich i lustracji cokolwiek łączy Wałęsę z Michnikiem? Nie. Czy to wystarczy? Raczej nie na 5 lat prezydentury.
Powód drugi - Lech Wałęsa. Przez ostatnie lata media lansowały założenie, że powinnością polityka jest dobrze wyglądać, w miarę ładnie mówić po polsku, znać języki obce, łagodzić konflikty i niekompromitować nas za granicą. Polityka wybierać powinno się tak, jak przysłowiowy proszek do prania. Mądrość tę przyswoił sobie elektorat wybierający przyszłość wraz z Aleksandrem Kwaśniewskim, śmiejący się z braci Kaczyńskich, na koniec zaś głosujący za drugą Irlandią i Donaldem Tuskiem. Choćby nie wiem jak prać mózgi i naginać rzeczywistość, nie da się wmówić wystarczającej do wygrania wyborów większości, że Lech Wałęsa spełnia którykolwiek ze wspomnianych warunków. Dodatkowo można się założyć, że w ramach kampanii uda się Wałęsie zasłynąć kolejnymi bon motami w rodzaju "100 milionów", na które raczej nikt się nie nabierze.
Powód trzeci - Lech Wałęsa. Migalski zdaje się zakładać, że Wałęsie uda się zjednoczyć zarówno inteligencki (przynajmniej we własnym mniemaniu) elektorat Tuska i roszczeniowy - Kaczyńskiego. Autor zapomina jednak, że dla tej drugiej grupy, w dużym stopniu tożsamego z wyborcami Wałęsy z roku 1990, ten stał się już dawno TW Bolkiem, zdrajcą, symbolem zawiedzionych oczekiwań na dekomunizację, wzmacniającym lewą nogę i pijącym wódkę z Kiszczakiem w Magdalence. Nawet jeżeli nie dla wszystkich Wałęsę przekreślają jego niejasne powiązania ze służbami - i na poczatku lat 70-tych, i podczas pełnienia funkcji prezydenta - nie jest to jednak jedyna okoliczność obciążająca. Druga, nie tak widowiskowa, a być może nawet decydująca, to fakt, że Wałęsa, kiedyś jeden z "nas" stał się jednym z "nich", opowiadającym o tym, że nie przeżyje za 3 tysiące zł, jeżdzącym na operację do Stanów i występującym na otwarciu wyzyskującego pracowników supermarketu. Ten elektorat Wałęsa stracił i już go nie odzyska.
Wałęsie być może roi się bycie Piłsudskim, jednak szansę na to przegrał w roku 1992. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że dziś były prezydent liczyć może na pomoc ludzi, którzy zainteresowani nim jako symbolem na pewno nie chcieliby ani sanacji, ani zbliżonego do rządów Marszałka sposobu sprawowania władzy. A że samego Wałęsę interesuje też co najwyżej samawładza, nie porwie za sobą ludzi o drugim Piłsudskim śniących po nocach. Dlatego, chociaż polska polityka zna różne cuda, nie sadzę, by Lech Wałęsa miał szansę na drugą kadencję w roku 2010.
Marek Migalski - Pompowanie Wałęsy
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1796 odsłon
Komentarze
Re: Pompowanie Wałęsy?
3 Września, 2008 - 19:38
Chociaż bardzo polubiłem Pana profesora jako wykładowcę, to jego polityczne prorokowanie zakrawa czasami o science fiction ;)
Niepoprawny wśród niepoprawnych
mi się zdaje, ze Migalski ma ten sam problem...
3 Września, 2008 - 19:42
...co większość z tych lepszych socjologów czy politologów - potrafi kreślić trafne diagnozy rzeczywistości, ale już jego prognozy na ogół się nie sprawdzają. Pzdr.
Walterowcy
3 Września, 2008 - 19:45
To co wyrabiają walterowcy w swojej propagandzie przechodzi ludzkie pojęcie.
Znów dzisiaj czerwone pachołki Waltera insynuowały w "Faktach" że PiS-owcy wymazują bohaterów z historii.
Tym razem poszło o WZZ.
Przez całe lata Bolek i UB-eckie media wymazywały z historii Annę Walentynowicz, A.Gwiazdę, K.Wyszkowskiego, K.Morawieckiego.
A dziś walterowskie męty twierdzą że to Bolek, Lityński i Borusewicz są wymazywani z historii Wolnych Związków Zawodowych.
Co więcej walterowcy maja czelność wmawiać milionom ludzi że Bolek i Lityński są przywódcami WZZ.
No to już przechodzi ludzkie pojęcie.
Łajdak i agent SB który nic nie znaczył w WZZ okazuje się dziś według walterowców przywódcą związku.
Za to o A.Gwiaździe wspomniano tylko tyle że on walczył z Wałęsą w WZZ kiedy Wałęsa walczył o polskę.
Wyszkowskiego za to według walterowców w ogole nie było.
"Wałęsa - kupa mięsa"...
3 Września, 2008 - 20:39
...jak sie mawiało.
Temat był juz poruszany, więc sie nie będę powtarzał. Migalski kombinuje lepiej, niż na pierwszy rzut oka (i szok) wygląda.
Numer w Bolkiem mozliwy jest i bardziej prawdopodobny, jeśli uda się tak zmienić konstytucję, żeby prezydentura była tylko funkcją honorową (Jezu!!!), tytularną i teatralną.
Wtedy Donio mógłby sobie premierować dalej, jesli rząd nie upadnie. Pamietajmy, ze Platforma planuje panować z dziesięc lat, jesli nie więcej.
Moim zdaniem szansa na taki rozwój sytuacji jest nikła, ale trop wart jest uwagi.
(tu zacytyję sam siebie z blogu Toyah :))
Jedna sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa. Wałęsa jest głownym symbolem okrągłego stołu, a za nim Michnik, Geremek, Mazowiecki..., Jaruzelski, Kiszczak i Kwaśniewski... itd...
Nie można ruszyć Walęsy, bo reszta panteonu będzie zagrożona. Także przydupas Wałęsy Tusk,czy śmieszny, ale pazerny i po chłopsku cwany Pawlak... Potem byłby już efekt domina.
Cała gra idzie o ocalenie III RP, a osób zainteresowanych przetrwaniem, beneficjentów i... bezinteresownych idiotów jest multum. Nie można tego lekceważyć
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Diksiu
4 Września, 2008 - 03:44
Obecna konstytucja byla pisama pod Walese - pamietasz?
A w ogole to dyskusja jest bezprzedmiotowa: przeciez Bolek nie dostalby lustracyjnego certyfikatu!
Kaska
nie pamiętam czy pod Wałęsę...
4 Września, 2008 - 10:19
...czy pod Jaruzelskiego była pisana konstytucja. Pamietam, jak Wałęsa się rozpychał i "falandyzował prawo", bo mu było za ciasno.
Jeśli idzie o lustrację, to zauważmy, że wszelkie próby zlustrowania Wałęsy napotykają na opór i odpór. Wałęsę kreuje sie na wielokrotnie poszkodowanego - takze przez PiS i IPN.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Konstytucja (tzw. prymaaprylisowa) została uchwalona 1997 r.
4 Września, 2008 - 10:47
Czyli była pisana pod Kwaśniewskiego i Unię Wolnosci.
Wałęsa falandyzował tak zwaną "Małą Konstytucję" z 1991 r.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
czyli pod "kohabitację"?
4 Września, 2008 - 10:54
Powiedz, Łazarzu, bo nie pamiętam, jak zmieniły się uprawnienia i obowiązki prezydenta? Ograniczono je?
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
jeśli ktoś po zapoznaniu się z dowodami
4 Września, 2008 - 08:25
przedstawionymi przez Cenckiewicza i Gontarczyka wierzy Wałęsie to sam sobie szkodzi.
Cężko wierzyć facetowi, który
4 Września, 2008 - 09:03
we własnej sprawie głównie mataczy i ściemnia.
"Powiem", "nie powiem", "wiem"....
Okowita
Okowita
Powrót żywych trupów...
4 Września, 2008 - 12:04
...politycznych
Ewoulcja autokompromitacji
4 Września, 2008 - 12:35
Wałęsa niszczy sie sam.. Prace historyków IPN to tylko katalizator. Dziś jeszcze tylko idiotę można nabrać na mit transformacyjny i znaczenie okrągłego stołu w mniemaniu elit. Tak jak ktos wspomniał w wątku - wszyscy prawie wiedzą o co biega ale nie do końca chcą rozliczyć ludzi odpowiedzialnych za to bagno. Zbyt dużo uwikłanych beneficjentow i za dużo pożytecznych idiotów. Najgorsze, że beneficjenci trzymają w rękach klucze do machiny propagandy - prawda próbuje sie wybijać od dołu.
Oszywiście ciężka dla nas Polaków praca. Musimy wszelkimi środkami przekonać bezmyślne masy by pomogły obalić beneficjentów. Po rządach SLD, aferze Rywina środowisko IIIRP było rozbite i uśpione. Na dobre ożywiły je rządy Kaczyńskich - trzeba pamiętać że teraz wszelkie męty, szpiony, zdrajcy są czujni - poczuli ląt u dupy..O tyle ciężej będzie ich pokonać.
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.