300 dni wojny

Obrazek użytkownika Rafał Brzeski
Świat

Minęło 300 dni wojny na Ukrainie a Rosja nie osiągnęła ani jednego celu swego najazdu na sąsiedni kraj. Putin od lat nie krył zamiaru odbudowy rosyjskiego imperium. O takim imperium nie ma mowy bez Ukrainy, a więc konsekwentnie dąży do jej opanowania. Przez pierwsze kilkanaście lat XXI wieku usiłował zdominować ukraińskie życie polityczne za pośrednictwem swoich kukieł rządzących w Kijowie. Bez powodzenia. W 2014 roku, drogą interwencji zbrojnej osiągnął połowiczny sukces - opanował Krym i ziemie wschodniego pogranicza. Ukraińcy jednak nie skapitulowali i zawiodły moskiewskie próby rozszerzenia zdobyczy. Putin zdecydował się więc, 24 lutego, na otwartą inwazję całą mocą rosyjskich sił zbrojnych.

Tym razem celem totalnej wojny rozpętanej przez Kreml nie są kolejne zdobycze terytorialne, lecz unicestwienie Ukrainy z jej państwowością, tożsamością i narodem. Według Putina, Ukrainy i Ukraińców nigdy nie było i ma nie być. Stąd ludobójstwo, stąd wywózki ludności z opanowanych terytoriów w dalekie zakątki Azji podległe administracji Kremla, stąd porwania i rusyfikacja dzieci.

Jak dotychczas Ukraina i Ukraińcy skutecznie opierają się imperialnym zamiarom Kremla i jego władcy pozującego na cara Wielkiej Rusi. Nie tylko opierają, ale przeszli do kontrofensywy i wypierania wroga z zajętych ziem. Rosjanie wycofali się spod Kijowa nie dlatego, że chcieli, tylko dlatego, że zostali przegonieni. Rosyjscy politycy buńczucznie zapowiadali, że “Rosja będzie w Chersoniu na zawsze”, ale po kilku miesiącach musieli z miasta uciekać. Żadnej z oddanych zdobyczy terytorialnych Moskwa nie opuściła w wyniku negocjacji. Wyłącznie pod zbrojnym naciskiem. Militarne porażki sprawiają, że mit wszechpotężnej Rosji słabnie. Putinowi stawiają się kolejni przywódcy byłych republik, które wybiły się na niepodległość wskutek rozpadu Związku Sowieckiego. Pomimo usilnych prób i zainwestowanych miliardów Kremlowi wymyka się nawet białoruski watażka i to Putin pojechał przed kilkoma dniami do Mińska, a nie Łukaszenka do Moskwy. Jednak i tak wyjechał bez obietnicy włączenia się Białorusi do najazdu na Ukrainę. Dalej na Północ, bez oglądania się na Kreml, Szwecja i Finlandia przystępują do NATO, przez co Bałtyk staje się wewnętrznym akwenem Sojuszu Atlantyckiego z rosyjską Flotą Bałtycką zakorkowaną w Piławie i Kronsztadzie.

W pogarszającej się sytuacji strategicznej, przy przetrzebionych siłach zbrojnych, Moskwa gwałtownie potrzebuje “pieredyszki”, żeby Ukraińców wybić z rytmu na polu walki, “ogarnąć” własne wojska, przekonać społeczeństwo, że car i Kreml panują nad sytuacją oraz rozbić kiełkujące zagranicą inicjatywy ułożenia świata bez wielkiej Federacji Rosyjskiej. W staraniach tych Moskwie pomagają cisi sojusznicy: niemiecki kanclerz Scholz i prezydent Francji Macron. Co im Putin obiecał dokładnie nie wiadomo, ale obaj usilnie zabiegają o “rozwiązania polityczne” i rozpoczęcie rokowań “kończących walki”. Jakoś dziwnie nie wspominają o wycofaniu się Rosji z zagarniętych terytoriów Ukrainy. Wszystkich, z Krymem włącznie.   

Tymczasem negocjacje, zawarcie zawieszenia broni, dyplomacja, która ma stopniowo doprowadzić do pokoju i podobna ekwilibrystyka zdecydowanie faworyzują Rosję. Pozwalają jej odetchnąć i ponownie uderzyć. Na początku grudnia Putin zapowiedział, że jego “operacja specjalna” będzie “długa”.  Przerwa w walkach umożliwi kierownictwu Kremla przeprowadzić kolejną mobilizację, o której ćwierkają w Moskwie wróble, przeorganizować wojska i  przestawić przemysł na produkcję wojenną z pominięciem lub ograniczeniem zależności od technologii zachodnich. Jeśli Zachód rzeczywiście chce wspomagać Ukrainę to nie może teraz pozwolić, aby wygasł impet ukraińskiej kontrofensywy. Nie wolno zostawić Rosji przyczółków, z których w wybranym przez siebie momencie mogłaby wznowić działania zbrojne.

Prawdy te są oczywiste w państwach o wielowiekowym doświadczeniu ze zwyczajami władców Kremla, ale obawy maleją im dalej od rosyjskiej granicy. Natomiast imperialne wizje Moskwy rozumieją i podzielają byłe mocarstwa takie jak Francja lub Niemcy, a nawet Belgia i Holandia, gdzie nie wygasła tęsknota za koloniami, które można zdominować i eksploatować gospodarczo.

Premiera: tysol.pl 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (15 głosów)

Komentarze

Czarny tydzień w Rosji

Kilka dni temu Rogozin stracił kawałek szlachetnej części ciała plus resztki penisa, dziś natomiast na schodach we własnym domu znaleziono ciało byłego głównodowodzącego Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych generała Ołeksij Masłowa
Trzy dziury w tyle głowy świadczą o tym że nie stwierdzono działania osób trzecich

Vote up!
9
Vote down!
0
#1649162

ziemniaki. I nagle weszła do kuchni teściowa, pośliznęła się i upadła prosto na nóż. I tak siedem razy raz po raz, Wysoki Sądzie.... ;)

Vote up!
7
Vote down!
0
#1649165

Nie chciał jeść grzybów?

 

 

Vote up!
3
Vote down!
0

Roman Pniewski

#1649169