Polska szykuje się do ataku na Rosję wg Kuźniara

Obrazek użytkownika Humpty Dumpty
Kraj

Prof. Roman Kuźniar to człowiek ogromnie doświadczony w sprawach wojskowych. Nie dość, że w stanie wojennym otrzymał od junty Jaruzelskiego i Kiszczaka medal Za zasługi dla obronności kraju to w czasach późniejszych był doradcą niechlubnej pamięci ministra Klicha (2007-2010). Potem zaś awansował na doradcę Bronisława Komorowskiego, którą to funkcję pełnił do końca jego kadencji.

Trudno na podstawie dostępnych materiałów orzec, na ile Kuźniar był twórcą strategii dezinformowania polskiego społeczeństwa o stanie armii, która to za czasów Klicha stanowiła główne zajęcie ministra i jego dworu. Faktem nie podlegającym jednak dyskusji było ohydne zachowanie MON po katastrofie CASY, w wyniku której śmierć poniósł m.in. generał Andrzej Andrzejewski. Jego córka, opowiadająca o bałaganie delikatnie mówiąc, panującym w armii, miała być hejtowana na polecenie ministerstwa.

Czy Kuźniar miał pojęcie o tej „akcji”? A może doradził jej przeprowadzenie? Jak informowała Rzeczpospolita w sierpniu 2011 r. do akcji jednak nie doszło wskutek oporu gen. Andrzeja Błasika.

Michnik i jego czerska jaczejka przyzwyczaili nas od dekad do swoistego czczenia Święta Niepodległości. Tym razem jest to wywiad ze wspomnianym wyżej profesorem.

Po serii zwyczajowych dla oPOzycji połajanek pod adresem obecnego rządu kawaler medalu za zasługi dla obronności PRL (a zatem całego Układu Warszawskiego na czele z czerwoną Rosją) przystępuje do najważniejszej części swojego ataku:

W rozwijaniu naszych zdolności obronnych w ogóle nie korzystamy z Europy. To oznacza, że nie inwestujemy w przemysł obronny Unii, tak samo jak w nasz, bo koreańskie zakupy nie dają offsetów. To działanie, które osłabia również nas. Przecież Niemcy czy Francja w razie jakiegoś konfliktu powinny z nami jak najściślej współpracować, a my z nimi. Tymczasem staramy się być od Europy jak najdalej, a Niemców po prostu i z premedytacją odpychamy i obrażamy. Jeśli przyjdzie co do czego, Berlin może pomyśleć: czy ci Polacy są naprawdę po naszej stronie?

Powinniśmy, proszę państwa, inwestować w niemieckie i francuskie fabryki. Tak, te same, które jeszcze niedawno wysyłały Putinowi broń czy też części do jej konstruowania. Nie ma znaczenia przy tym wielkość produkcji ww., zdecydowanie nie pozwalająca na szybkie dozbrojenie Polski. Doradca Klicha i Komorowskiego wie lepiej.

Co innego, gdybyśmy nasze zamówienia złożyli na zachód od Odry. Ale Polska postanowiła zbudować konwencjonalne siły odstraszania w oparciu o amerykańskie i koreańskie czołgi.

Pierwszy przykład to gigantyczne, na łapu-capu zakupy czołgów. To sprzęt – czego uczy Ukraina – który na froncie jest pierwszą ofiarą. Na dodatek Rosja używa ich ofensywnie, a Polska przecież nie będzie prowadzić ofensywy na Kreml. Czołg z założenia jest sprzętem ofensywnym. W działaniach defensywnych jest bezradny. Wiosną Rosjanie utknęli w ukraińskim błocie, a Ukraińcy walili jak w kaczy kuper.

Panu profesorowi jakoś umknęło, że czołgi walczą z powodzeniem także po stronie ukraińskiej. Straty, jakie ponoszą rosyjscy pancerniacy wymagają natomiast z zacofania technologicznego ich sprzętu, często pamiętającego czasy w miarę sprawnego Breżniewa. Najzabawniejsze jest powielanie starej sowieckiej jeszcze doktryny wojennej. Faktycznie, armie Układu Warszawskiego dysponowały ogromną przewagą w broni pancernej. Ale po drugiej stronie „żelaznej kurtyny” czołgi miały być użyte do obrony, nie do agresji.  Dlatego były mocniej opancerzone. Porównując wielkość czołgów potencjalnych przeciwników (NATO i Układ Warszawski) widać różnice. Sowieckie czołgi były po prostu mniejsze, lżejsze i szybkie. Niska sylwetka utrudniała trafienie.

Ale to z kolei wymagało cieńszych pancerzy. Ograniczenie załogi do trzech osób (ładowniczego zastąpił automat) spowodowało, że w czołgach T-72 załoga siedzi bezpośrednio nad magazynem amunicji. Pocisk kumulacyjny wpada do środka i powoduje detonację zapasu amunicji. Widać to było dokładnie na wielu filmikach, gdzie wewnętrzny wybuch powodował nawet odrzucenie ważącej kilkanaście ton wieży. Wystarczy porównać wagę. Używany na Ukrainie T-72 po wszystkich modyfikacjach (przede wszystkim pancerz!) waży niespełna 45 ton. Leopard - 2 aż 10 ton więcej. Tak samo mający zasilić polską armię koreański K – 2. Amerykański Abrams w najnowszej wersji – 62 tony. Ani jeden nie wyleci w powietrze wskutek pojedynczego trafienia – amunicja jest przechowywana poza przedziałem bojowym.

Czołgi te były konstruowane z myślą o obronie. Leopard miał zatrzymać sowieckie pułki pancerne. K – 2 północnokoreańskie. Ale kawaler peerelowskiego medalu uważa, że czołg to przeżytek. Tymczasem już podczas II wojny światowej czołgi niemieckie wykazywały swoją skuteczność w obronie. Na jeden zniszczony czołg niemiecki przypadało ponad 10 sowieckich. Ale Niemcy przez całą wojnę wyprodukowały tyle Tygrysów (obu typów), ile Sowieci produkowali T-34… miesięcznie.

Okazuje się, że pojazdy koreańskie nie powinny trafić do Polski jeszcze z jednego powodu.

Przecież między nami a Koreą Południową, skąd nadjadą te czołgi, są ogromne różnice kulturowe, również w rozumieniu sprzętu wojskowego. I jak te czołgi przywieźć? Pociągiem przez Rosję? Nie szkodzi, że Unia jest bliżej niż Korea, mamy wspólne kody zachowań. Ale w Europie nic nie kupimy i już.

Najwidoczniej pan profesor Kuźniar zapomniał, że problem transportu czołgów został rozwiązany dość dawno. Kilkadziesiąt tysięcy wyprodukowanych w USA czołgów podczas II wojny światowej zostało przewiezionych do Europy w ładowniach statków. Również wtedy nie było połączenia kolejowego USA – Wielka Brytania.

Jednak najlepsza jest opinia Kuźniara mająca całkowicie dyskredytować koreańskie czołgi. Są one po prostu inne kulturowo od naszych.

Tzn. co? W odróżnieniu od francuskich mają tylko jeden bieg wsteczny i aż pięć do przodu??? ;)

Przecież nasz najlepszy wyrób, sprawdzona w warunkach bojowych na Ukrainie haubica KRAB posiada właśnie „obce kulturowo” koreańskie podwozie!

Jakoś do tej pory nikt nie informował, że zamiast miejsca kierowcy jest tam mały buddyjski ołtarzyk.

A tak w ogóle sytuacja międzynarodowa jest już na tyle wyjaśniona, że niepotrzebnie się zbroimy.

Jeśli sytuacja w Ukrainie wyklaruje się na korzyść Kijowa, uwaga świata zostanie przeniesiona w rejon Azji. Ale przecież Rosja nie zniknie. Będzie izolowana przez cywilizowany świat, póki nie wydobrzeje, i Polska powinna w tej izolacji uczestniczyć, a potem przyłożyć rękę do odbudowy normalnych stosunków. Normalna Rosja jest w naszym interesie, to najpierw nasz sąsiad, potem Niemiec czy Francji.

Jestem przekonany, że Rosja w tej wojnie poniesie porażkę, utraci militarne zdolności zaczepne. Nawet jeśli zatrzyma jakiś kawałek Ukrainy. Wojna sprawiła, że Amerykanie zyskali szansę, by wyeliminować ją jako zagrożenie strategiczne. Ale w tej konfrontacji, która jeszcze potrwa, nie tysiąc czołgów jest nam potrzebne, tylko na przykład armia w cyberprzestrzeni.

Laptopy zatem, a nie tanki czy haubice! Do wprowadzonych już w czasach min. Siemoniaka tablic Mendelejewa, które samym swoim widokiem miały wystraszyć ewentualnego napastnika dojdą kolejne gadżety. Może to i dobrze; jak sobie żołnierz będzie chciał pojeździć czołgiem to odpali sobie jakąś nowszą wersję General Panzer. A już na szczeblu batalionu najlepsi będą mogli pokazać swoją klasę w World of Tanks.

Tymczasem Rosja, jak uczy historia, nigdy nie porzuciła swoich zamiarów imperialnych. Co najwyżej musiała je odkładać w czasie. Co z tego, że dostała po łapkach w 1920 roku i musiała uspokoić się na całe 19 lat, skoro w tym czasie zbudowała największą armię świata i tylko cud sprawił, że Hitler ubiegł szykowany przez lata atak?

Dzisiaj także każde zawieszenie broni będzie przez nią wykorzystywane tylko w celu odbudowy potencjału wojennego.

Czołgów bowiem u nich dostatek; mówi się nawet o 8 tysiącach T-72 w rezerwie. Ale te wozy trzeba przywrócić do służby, doposażyć, wzmocnić pancerze. To wymaga czasu.

Trzeba też odbudować wojska rakietowe i komiczne, bowiem tzw. precyzyjna broń w zasadzie już się skończyła. Rakiet Iskander posiadają zdecydowanie mniej, niż mogących je odpalić wyrzutni. Już tylko żebranie o broń w tak zaawansowanym technologicznie mocarstwie światowym jak Iran ma swoją wymowę.

Pozorne wyciszenie będzie również oznaczało ponowne ożywienie stosunków handlowych z francuskim i niemieckim kompleksem zbrojeniowym, którego to pisowska Polska nie chce zasilać. Zatem po dwóch najwyżej latach nastąpi kolejna agresja. Tym razem jednak z użyciem o wiele większych sił.

I kto wie, czy atak będzie kierowany tylko na Ukrainę. Nauczeni zaś doświadczeniem będą chcieli odciąć ją od Polski. Taktyczna broń atomowa zastosowana we Lwowie? Wszak to ważny węzeł kolejowy.

A co na to NATO? Jeśli chodzi o zachodnioeuropejskie kraje sojuszu to będzie jak w starej piosence grupy Pogodno:

NATO na to NIC!

Bo nawet gdyby chcieli, to zwyczajnie nie mają jak zrobić cokolwiek. Niemiecka armia niezdolna do obrony swojego terytorium z zapasem amunicji wystarczającym na prowadzenie ognia przez… 20 minut. Ba, niezdolna do prowadzenia operacji na szczeblu powyżej batalionu.

Pomoc francuska? Wyślą połowę swoich czołgów, czyli... 100 sztuk?

Poza tym dlaczego mieliby umierać za Gdańsk? Zamość? Czy nawet Hrubieszów?

Znowu możemy liczyć na Brytyjczyków i Amerykanów.

I tu Kuźniar słusznie przypomina:

Amerykanie nie chcą wychodzić z Europy, ale mówią otwarcie, że Europa musi wziąć większą odpowiedzialność za swoją obronność, bo oni co innego mogą mieć na głowie. A Polska przecież leży w Europie, tymczasem my w naszym myśleniu o obronie emigrujemy na inne kontynenty.

Ale nic na razie nie słychać, by np. Niemcy planowały rozwój swoich sił zbrojnych, i to do poziomu mogącego zagwarantować rzeczywistą pomoc swoim sąsiadom prócz werbalnej. Podobnie Francja. Owszem, słychać, i to ust wysokiej rangi dowódców armii, że ilość czołgów, jakie posiada V Republika jest po prostu śmieszna.

Tylko Francję od Rosji oddziela Polska i Niemcy. Nie grozi jej także desant zza Kanału. Jesteśmy państwem granicznym NATO.

Nikt raczej nam nie pomoże w przypadku konfliktu. Być może nie braknie dowodów wsparcia w postaci kolejnego pakietu sankcji i wprowadzenia np. zakazu importu rosyjskiego kawioru.

Ale bezpieczeństwa militarnego ani Francja, ani Niemcy nie są w stanie nam zapewnić. I to na przestrzeni co najmniej dekady.

Michnikowy szpec od obronności Kuźniar karze nam liczyć na Niemcy. Ale armia tego państwa dostałaby lanie nawet od naszych Wojsk Obrony Terytorialnej nawet wówczas, gdyby Odrę przekroczyła jedynie połowa tej formacji.

Po szczerym ogłoszeniu bankructwa przez inspektora armii niemieckiej rano w dniu ataku Rosji na Ukrainę większości niemieckich polityków spadły łuski z oczu: niemieckie siły zbrojne są praktycznie niezdolne do obrony narodowej i sojuszniczej, a więc nie mogą wypełniać swojego konstytucyjnego mandatu.

(…)

Wkład Niemiec w obronę narodową i sojuszniczą w wymiarze lądowym polega zasadniczo na zapewnieniu trzech w pełni wyposażonych dywizji oraz ośmiu do dziesięciu brygad bojowych w ramach NATO do 2032 r., w sumie 50-60 tys. żołnierzy. To, co wydawało się właściwym podejściem po aneksji Krymu, zostało niedawno uznane za mało wykonalne z powodu braku zasobów finansowych i ludzkich.

Cel ten odpowiada zaledwie 25 proc. liczby pancernych jednostek bojowych Bundeswehry z 1990 r. W kontekście tego przełomowego momentu zaangażowanie trzech dywizji musi teraz stanowić minimalny poziom, który powinien zostać osiągnięty jak najszybciej i, jeśli to konieczne, rozszerzony na podstawie dokładnej oceny zagrożenia.

Niezależnie od tego, czy trzy, czy więcej dywizji jest przewidywanych jako niemiecki wkład w perspektywie średnioterminowej, w obliczu pojawiającej się obecnie krytyki musi być jasne: nie ma mowy o często przywoływanym "dozbrojeniu". Planowane kroki mają na celu przywrócenie zdolności, które Bundeswehra już posiadała w znacznie większym stopniu, a z których politycy w międzyczasie zrezygnowali, zakładając, że konflikt terytorialny w Europie nie jest już możliwy. Jednak to założenie zostało zdruzgotane przez rzeczywistość 24 lutego 2022 r.

]]>https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/bezpieczenstwo-europy-zalezy-dzis-od-tego-jak-szybko-niemiecka-armia-stanie-na-nogi/8mre5h4,79cfc278]]>

Tak więc za 10 lat armia niemiecka osiągnie 25% poziomu Bundeswehry sprzed 42 lat!!!

A i tak nie będzie zdolna do udzielenia pomocy sojuszniczej. Kuźniar wie o tym doskonale; trudno wszak profesora podejrzewać o to, że jest ślepym na wszystko idiotą.

Mimo to uważa, że aby wzmocnić obronność Polski trzeba nam laptopów, a nie czołgów i artylerii!

Z jednej strony można go zrozumieć. Wszak ma już prawie 70 lat i chciałby raz jeszcze znaleźć się przy żłobie, jak władzę określa się w jego bańce.

Z drugiej jednak strony facet deklaruje się jako Polak, a tego z kolei nie sposób zrozumieć, skoro dąży do pozbawienia Ojczyzny obrony przed potencjalnym agresorem.

Ale i na to oPozycja ma najwyraźniej swój plan.

Po wygraniu wyborów w 2023 r. Tusk przybije kolejne żółwiki z Putinem. Jakieś drobne ustępstwa, jakieś nabrzeże w Gdańsku, Świnoujściu i Szczecinie. Może też Fort Putin koło Legnicy i w Kłominie?

I wojna nam niestraszna.

Bo przecież wg Putina курица не птица и Польша не зaгpaниca! Kurica nie ptica a Polsza nie zagranica – co podaję dla tych, którzy nie znają ruskiego alfabetu.

Po co więc się zbroić? Wystarczy tylko zagłosować…

 

11.11 2022

cytaty wypowiedzi Romana Kuźniara:]]> https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,29104732,roman-kuzniar-zbroimy-sie-jakby-to-polska-miala-najechac-rosje.html]]>

fot. youtube K2 Black Panther

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (14 głosów)

Komentarze

 

Vote up!
5
Vote down!
0

AgnieszkaS

#1648242

Witaj Agnieszko

 

Wyprzedziłaś mnie dosłownie o krok. Właśnie miałem skomentować, że pan Kuźniar zapragnął zostać panelistą w dyskusji, jak to Polska szykuje atak na Moskwę. Bo już tam była 1612, ale 4 listopada dzielny naród rosyjski wygnał polskich okupantów. ich to ciągle boli, ale jak to oni, dowodzą, ze nas to boli, bo mamy imperialistyczne ciągoty i chore ambicje.

Uściski

Vote up!
6
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1648249

"(...)bo mamy imperialistyczne ciągoty i chore ambicje."

Janusz, a nie mamy? Mamy! 

Nasze ambicje wpędzają Rosjan w chorobę.

 

Pozdrawiam.

Vote up!
2
Vote down!
0

AgnieszkaS

#1648250

Moze nie imperialistyczne ale rozwojowe i dobrze, ze mamy ciagoty co znaczy, ze jeszcze zyjemy. Tylko zmarli nie maja ambicji. Byle ambicje byly zdrowe choc jak jeden madry czlowiek twierdzil: w zyciu wazne jest to co sie udaje. Zaznaczam, ze samoboja nie zalecal.

Vote up!
1
Vote down!
0

Vik

#1648425

ŻYWO przypominają mi tych "majorów" # ze studium wojskowego, gdy musieliśmy raz w tygodniu przez 8 godzin cierpieć, słuchając ich bredni n/t zagrożenia ze strony NATO, imperializmu, krajów miłujących pokój i socjalizm, etc.
Kużniar, doradcy od Tuska, Hołowni, to ta sama kategoria, co do wykształcenia oraz inteligencji.
Poziom trepa.
Ten sam miot.
Przyznać muszę, że i niejaki gen. S. co rusz bredzi niemal w tym samym stylu, dzieląc się publicznie swymi analizami n/t sytuacji na froncie ukraińskim.

pzdr

majory- jedna ze studentek wpisała w indeksie "majory" w rubryce wykładowca z przedmiotu Szkolenia Wojskowego. Była straszna awantura, naciskano, aby usunęła to i wpisała w to miejsce stopień oraz imię i nazwisko dowódcy SW. Ona zaś uzasadniał to tym, że w ten sposób sankcjonuje fakt, że poza jednym kapitanem, pozostali mieli stopień majora. Było wesoło, bo cały rocznik studentów szkolonych w SW miał ubaw po pachy.
A jeden z tych majorów "lubiał" posługiwać się takimi karkołomnymi ....perełkami;
" Było nas pięciu braci, ale zawsze stanowiliśmy zgrany duet"
" Mieszkam przy kinie Wenus i widuję niektórych studentów, jak a propos baru urynuja bramę mojej kamienicy.

Vote up!
5
Vote down!
0

antysalon

#1648258

jaja! Pamiętam majora S. Osoba równie ograniczona, co mściwa. Kiedyś tradycyjnie spóźniał się na "lekcję", więc ktoś na tablicy nabazgrał "mjr S. jest głupi!". S. po chwili wszedł, spojrzał na tablicę, zrobił się czerwony również zewnętrznie, i wyleciał z klasy. Wówczas jeden z nas starł napis. Do S. najwidoczniej dotarło, co się może zdarzyć. Usłyszeliśmy dosłownie pisk jego butów, i za chwilę wpadł do klasy. Zobaczył startą tablicę, chwycił kredę do ręki i napisał "mjr S. jest głupi!". Tego już nikt nie ścierał. Spokojnie czekaliśmy na rozwój wypadków. Po chwili S. wrócił w towarzystwie pułkownika, dowódcy Studium. Zaczął nas opierdzielać przez pół godziny. W końcy zapytał krótko i po wojskowemu: - KTO TO NAPISAŁ?!!!

Wówczas S. odpowiedział zgodnie z prawdą: - JA!

W tym dniu nie mieliśmy już dalszych zajęć. ;)

 

Vote up!
5
Vote down!
-1
#1648261

Ogromne dzięki za pamięć i wizytę oraz komentarz pod moją notką: 

https://niepoprawni.pl/blog/wawel24/mysli-na-swieto-narodu

 

Polecam się gorąco na przyszłość

Vote up!
1
Vote down!
-2

wawel24

#1648264

więc może powinniśmy brać sprzęt wojskowy od Rosji, bo kulturowo bliżej i języki nawet trochę podobne.

Vote up!
2
Vote down!
0

Brawo dla mnie!

#1648276

Pan Kuzniar pewnie nie wie ale Korea to 6sty najwiekszy producent przemyslowy na Swiecie a 4ty na liscie przyznanych patentow. Jako ciekawosteke przypomne ze w 1975 czyli srodku epoki Gierka Korea uzyskala 211 patentow, Polaczy 6.500, Niemcy z RFN i NRD 11.000. W ostatnich latach Korea to ponad 130.000 patentow, Niemcy 100.000 a Polska 4.000. W ilosci przyznanych patentow na glowe mieszkanca jestesmy w afrykanskiej czolowce. Bardzo smutne ale skoro prawda jest jak dupa to nie ma sie co dziwic.

 

Vote up!
1
Vote down!
0

Vik

#1648428