Krajobraz po BURZY
Nie będzie to notka na temat filmu o tym tytule, ani też rozprawa o historycznej akcji „Burza”, zorganizowanej i prowadzonej przez Armię Krajową w 1944 roku, ale o innej, można rzec pełzającej akcji, która rozpoczęła się właściwie już po zakończeniu tej pierwszej (czyli po 26 października 1944) i trwa nieprzerwanie po dziś dzień. To akcja niszczenia naszych symboli narodowych, szargania naszej historii, burzenia naszych fundamentów, bez których żadna budowla się nie ostoi i w końcu runie jak domek z kart. Ta akcja zmienia swoje oblicza, zmienia taktykę i aktorów w rolach głównych, ale nie zmienia swojego pierwotnego celu. Ten cel ujawnia odpowiedź UB-eka[1] na pytanie przesłuchiwanego AK-owca:
Chcemy was nie tylko unicestwić fizycznie, ale i pohańbić w oczach społeczeństwa, zohydzić moralnie.[2] (słowa skierowane do Wiesława Chrzanowskiego)
Minęło kilka tygodni od kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, więc emocje ucichły, ale demony nigdy nie śpią... Dziwnym trafem – niektórzy określają to mianem „przypadku”, tyle że ja nie wierzę w przypadki – przed tymi ważnymi rocznicami (w ich trakcie jak też po) pewni ludzie potrafią rozpętać istne piekło.
A to Michał Cichy w Gazecie Wybiórczej pisze artykuł-paszkwil, zniesławiający Powstańców i żołnierzy polskiego podziemia, w którym pada haniebny zarzut, że Powstanie Warszawskie wybuchło po to, aby dobić niedobitki Żydów z getta. Ten paszkwil zatytułowany „Polacy – Żydzi: czarne karty powstania” opublikowano kilka miesięcy przed 50. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego (11/1993). Było tam takie zdanie: „[Calel Perechodnik] przetrwał nawet Powstanie Warszawskie, kiedy AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków z getta”. Rozpętała się burza. W książce „Paszkwil Wyborczej” (polecam!) Leszek Żebrowski krok po kroku demaskuje każde fałszerstwo z tego tekstu Wybiórczej. Sam autor cicho przyznaje później, że: „choć artykuł opisywał potwierdzone fakty(sic!), jego druk w 50. rocznicę powstania był błędem”. Sama redakcja GW potwierdza, że wyżej zacytowane zdanie z artykułu „było to niedopuszczalne uogólnienie. Są liczne dokumenty świadczące o pomocy udzielanej Żydom przez władze powstańcze”[3]. Ale kto będzie czytał te ciche wyjaśnienia, skoro fałszywa informacja została nagłośniona i poszła w świat? Kto usłyszy tę cichą krytykę „politycznego zaangażowanie środowiska GieWu” i konfliktu, w którym „zamiast argumentów zaczęto wymieniać epitety, a dziennikarzy zastąpili... cyngle”? Kto przejmie się sprostowaniem i udawaną skruchą byłego „cyngla", Michała Cichego?
„Powstanie Warszawskie 1944 to „heroiczna i tragiczna 63-dniowa walka o wyzwolenie Warszawy spod okupacji hitlerowskiej/niemieckiej... (...) Warszawa mogła się stać jedną z pierwszych wyzwolonych stolic europejskich; ale różne, błędne militarne i polityczne kalkulacje, a także polityka globalna – której głównymi rozgrywającymi byli Józef Stalin, Winston Churchill i Franklin D. Roosevelt – zniweczyły działania powstańców”[4]. (prof. Witold Jerzy Kieżun)
Witold Jerzy Kieżun podczas Powstania Warszawskiego
...a to Wojciech Lada wydaję książkę„Bandyci z Armii Krajowej” (2018), której tytuł sugeruje, że AK to sami bandyci. Premiera książki „przypadkowo” wypada w lipcu. Autor zastrzega, że nie miał na to wpływu, a ponadto „jego zamiarem wcale nie było przedstawienie AK jako bandyckiej, przestępczej organizacji”. Na pewno. I znowu na wysokości zadania staje Leszek Żebrowski, który tę publikację określa mianem haniebnej, a autora fałszerzem historii, który „demonstruje kompletną niewiedzę i złą wolę”[5]. Zarzuca autorowi wrzucenie do jednego worka wszystkich okupacyjnych formacji, w tym lewicowych, razem z pospolitymi bandytami, którzy nie mieli nic wspólnego z ideowcami, walczącymi z poświęceniem i ginącymi za wolność Polski. Kolejny raz ktoś robi krzywdę żołnierzom polskiego podziemia, przeinacza, zakłamuje fakty, insynuuje, zniesławia. Część książki poświęcona jest sądom i egzekucjom na konfidentach. Wojciech Lada uważa, że „nieprzemyślane akcje kończyły się mordami przypadkowych cywili lub członków rodzin”. Zgadzam się z Leszkiem Żebrowskim, że autor nie ma pojęcia, o czym pisze[6]. Lada przegrał w sądzie sprawę z powództwa syna kpt. Wacława Stykowskiego „Hala”, który został w książce oczerniony. Sąd zobowiązał autora do przeprosin i zakazał rozpowszechniania książki z inkryminowanym rozdziałem. Czy to wystarczy? Ale przecież my, wierzący, mamy przebaczać. Oni nie muszą.
...a to Piotr Zychowicz publikuje ponoć „najważniejszą w XXI w. książkę o polskiej historii”: „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych" (2018). Czytamy w niej: „Płonące wioski i masowe egzekucje. Grabieże i gwałty. Zabójstwa niewinnych cywilów i jeńców – Ukraińców, Żydów, Białorusinów i Polaków. Nie, to nie jest komunistyczna propaganda. Niektórzy Żołnierze Wyklęci naprawdę dopuszczali się takich zbrodni. Dla jednych „Łupaszka”[7], „Bury”, „Ogień” czy „Wołyniak” to wielcy narodowi bohaterowie, ale dla innych – mordercy ich bliskich”. Pierwsze zdanie sugeruje: wiele wiosek, może dziesiątki lub setki? Egzekucje setek ludzi – czyżby tak jak w Katyniu? Grabieże, gwałty, zabójstwa niewinnych – to brzmi prawie jak dokonania Pol-Pota. Nie, nie i jeszcze raz nie. Była wojna. Na wojnie różne rzeczy się dzieją, nie zawsze miłe.
Recenzent książki Zychowicza, Sławomir Domański, pisze: "Leszek Żebrowski zarzucał autorowi 'Skaz na pancerzach', że nie przytacza źródeł, że jest to niczym nie poparta fikcja, wyciągnięte z kontekstu przykłady, które są pisane pod jedną tezę i tracą w ten sposób swój istotny sens. Ja tego nie rozumiem, bo Zychowicz uprawia pisarstwo na pograniczu beletrystyki i publicystyki i nie musi do swoich tekstów tworzyć przypisów na pół strony". A ja rozumiem zarzuty Leszka Żebrowskiego, bo publikowanie okrojonych tekstów lub kompilacji fragmentów różnych dokumentów z różnych okresów często wypacza ich rzeczywisty sens. A powoływanie się na dokumenty nieistniejące, powielanie tekstów paszkwilanckich bez komentarza oraz krytykowanie historyków mających inne zdanie, tylko dlatego, że... są innego zdania, to rzeczy niedopuszczalne i dyskredytujące. W niczym nie usprawiedliwia autora to, że deklaruje się jako konserwatysta (cóż to znaczy?) i zwolennik myśli Józefa Mackiewicza, ani to, że jakoby chciał pokazać oba, ekstremalne punkty widzenia, zmuszając tym "do refleksji w miejsce bezmyślnego powtarzania za albo przeciw".
...a to żenujący profesor Frischke widzi – oczyma chorej wyobraźni – polskich żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej pijących szampana z Gestapo. Postanawia oznajmić to całemu światu w wywiadzie z Dorotą Wysocką-Schnepf (to żona tego Schnepfa? oczywiście), co publikuje znana ze swojej prawdomówności Gazeta Wybiórcza. Skąd te wizje? Nikt nie wie. Prof. Żaryn twierdzi, że nie potwierdzają ma żadne źródła historyczne, a rozmowy Brygady Świętokrzyskiej z Niemcami bardzo trudne, bo „żołnierzom Brygady ciągle groziła wywózka do obozu koncentracyjnego”[8]. Na dodatek prof. Frischke umieszcza swoje pomówienie w dobrze wybranym kontekście, bo jego chore wizje miały podobno miejsce w chwili, gdy więźniowie Dachau czekali na egzekucję”. Co za podłość. O różne rzeczy wielokrotnie już oskarżano żołnierzy polskiego podziemia (Dorota Schnepf uważa, że Brygada Świętokrzyska się do niego nie zalicza. Hmm...), w tym o nieudolność, brawurę, nieumiejętność trzeźwej kalkulacji. Gdy w końcu okazuje się, że była jednostka, której udało się przechytrzyć wroga, wymknąć z matni, w której znalazła się po ofensywie Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku, a potem jeszcze oswobodzić niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet, usiłują... zrobić wszystko, żeby znaleźć dziurę w całym. Cóż im pozostaje, jak wymyślać takie historie. Niektórzy to kupią... i nawet dobrze zapłacą.
5 maja [1945] oddziały Brygady zaatakowały niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet Holleischen (Aussenlager Holleischen) w Holiszowie. Po krótkiej walce niemiecka załoga skapitulowała. Uwolniono ok. 1000 więźniarek, w tym 167 Polek. Do niewoli wzięto ok. 200 SS-manów i 15 strażniczek za cenę jedynie 2 rannych.[9]
...a to dolewający oliwy do ognia socjologowie i historycy – tzw. badacze Zagłady, choć to raczej ludzie odpowiadający za zagładę rzetelności badań naukowych – którzy popisują się kolejnymi insynuacjami na temat rzekomego rozbuchanego antysemityzmu podczas wojny i rzekomego polskiego „współudziału” w holokauście. Coraz łatwiej stawiać takie zarzuty, bo żyjących świadków coraz mniej, a historycy jakoś nie kwapią się do tego, by stanąć w obronie naszego dobrego imienia – słusznie obawiając się ataków personalnych, utraty „grantów”, infamii wymuszonej przez środowiska pseudo-badaczy historii. Trudno się zatem dziwić, że rozmyślnie płodzą takie „historie” jak rzekome zamordowanie podczas wojny 200 tys. Żydów przez... Polaków.
Film: "Skrzywdzeni. O Polakach i Żydach"
(polecam fragment od 10:10 do 14:00 z wypowiedzią Colette Avital z Centrum Organizacji Ocalonych z Holokaustu na temat... wiary w fałszywe liczby)
Po nitce do kłębka... dochodzimy do prawdy o tym, że to liczba wyssana z palca, nieistniejąca w źródłach, na które kolejni autorzy się powołują. Jaki w tym sens? Sens jest oczywisty. Najpierw kłamstwo w jednej publikacji, które spowoduje nasze oburzenie, protesty, dyskusje, a po nich... nastanie głucha cisza. Kilka lat później kolejna publikacja, w której ktoś powoła się na wcześniejsze „wiarygodne” i „sprawdzone” dane „naukowe”. Ile takich publikacji będzie po 20, 30, 50 latach? Jak niezwykle bogatą będą miały bibliografię, prawda? I ten łańcuszek będzie prowadził do takich kłamliwych „faktów” – jak u Kosińskiego, Grossa, Grabowskiego, Engelking (mogliby dokooptować Dorotę Schnepf – w wywiadzie z Herr Frischke udowodniła, że się nadaje)...
Co na to prawo? Nic. Ostatnio sąd orzekł, że nie trzeba przepraszać za pomówienie osoby ratującej Żydów podczas wojny. Osoba ta została oskarżona w książce „Dalej jest noc” o wydawanie ukrywających się Żydów Niemcom, czyli - ni mniej, ni więcej - o współudział w holokauście. Walkę o sprostowanie tego bezczelnego kłamstwa podjęła w imieniu stryja – pomówionego Edwarda Malinowskiego – wiekowa już Filomena Leszczyńska. „Prawda jest moją bronią, a oni posługują się kłamstwem” - mówi. A jednak tym razem kłamstwo zdaje się triumfować. Znowu.
Ale...
...nie ograniczajmy się jedynie do okresu II wojny światowej, AK, Powstania Warszawskiego i polskiego podziemia niepodległościowego. „Bóg – Honor – Ojczyzna” to w pewnym sensie odpowiednik trzech filarów naszej cywilizacji – niektórzy twierdzą, że będącej już w fazie upadku. Podkopywanie tego fundamentu, jak każdego fundamentu, grozi katastrofą. Wspomniana powyżej „Babcia Filomena” mówi coś, co niejednego mogłoby dziś zawstydzić:
Żeby wszyscy, każdy na swój sposób i na swoim odcinku pracy był przede wszystkim człowiekiem. Żeby wiedział, że pierwszy jest Bóg, drugi – Kościół, a trzecia Ojczyzna. Bóg, honor, Ojczyzna – to nigdy nie przemija. I to są nasze fundamenty... (Filomena Leszczyńska)
Nie wszystkich to zawstydza. Są tacy, którzy w ogóle tego nie rozumieją. Do nich należy Happening Queen – poseł/posłanka/poślica/poślątko (niepotrzebne skreslić) na Sejm RP –Klaudia Jachira. Pisałem już o niej nie raz (np. TUTAJ>>>). Niektórzy uważają, że to strata czasu, ja zaś twierdzę, że warto pokazywać, co robią i mówią, bo głupota jednak nie wszystkich zaraża, a wiedza pozwala właściwie ocenić pewne zachowania. Ktoś przywołał ostatnio z lamusa słowo „samodurstwo” na określenie zachowania osób głoszących brednie na poważne tematy. Samodurstwo, czyli „bezmyślny upór lub pyszałkowatość”[SJP]. Ale to chyba jednak coś więcej. Zdecydowanie więcej.
(dokładnie 2 lata temu Klaudia Jachira zamieściła na Twitterze zdjęcie zrobione pod pomnikiem Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie. Fot. Twitter / Klaudia Jachira)
Mądrość mamy od Boga, a charakter kształtuje wiara. Jeśli jej nie ma, jest zamiast niej co innego i to "co innego" kształtuje wtedy charakter. Jeśli w sercu jest to wszystko: "...z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota" (słowa Jezusa z Ewangelii Marka 7:21-22), to skutki będą opłakane. Dowodzi tego przemówienie Leszka Jażdżewskiego[10], wygłoszone przed wykładem Donalda Tuska 3 maja 2019 r. na Uniwersytecie Warszawskim.
W tym nieszczęsnym kraju rządziły duszami ludzkimi przez wieki zdeprawowana religia i sprzedajny kościół. Religia na usługach państwa, religia kierowana przez głowę państwa. A istotą tej religii była zawsze forma, rozdęta, zmitologizowana, zabsolutyzowana forma. A w tej formie najważniejsze było słowo.(…) Słowo stało się krwawym tyranem, słowo stało się okrutnym zabobonem i bezlitosnym Bogiem. (...) Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i o wpływy stracił moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu[10]. (Leszek Jażdżewski)
...a później w komentarzach ktoś pisze: „kościół jest wrogiem cywilizacji”. A ja twierdzę, że bez Kościoła i wiary w Boga, Polska by nie przetrwała i może dziś w tym miejscu byłby inny twór państwowy.
...a później szalona, ze znakiem błyskawicy na sztandarze, maseczce i kto wie, gdzie jeszcze, nawołuje do palenia kościołów. Na szczęście są jeszcze osoby, które nie okazały się bierne (lub „neutralne”) i stanęły w obronie kościelnych budynków i wiernych.
...a później Nitras wyjeżdża ze swoim „opiłowywaniem katolików z przywilejów”, żeby „więcej nie podnieśli już głowy”. Jak to sobie wyobraża?
Czy właśnie tak?[11]
...a później bronią go takie tuzy prawa i filozofii jak prof. Wojciech Sadurski, który uważa, że „Kościół w Polsce jest skandalicznie uprzywilejowany”.
Wprawdzie Sławomir Nitras to nie tow. Lejba Dawidowicz Bronsztejn ps. Trocki (format nie ten i rozmach jakby inny - na szczęście), ale mają ze sobą coś wspólnego. Trocki już na początku rewolucji bolszewickiej postawił pomnik Judasza w jednym z klasztorów prawosławnych, piłując w ten sposób chrześcijan rosyjskich. Nitras chce piłować polskich katolików... Kto wg niego byłby godzien stanąć na takim pomniku w Polsce? Czyż nie tow. Julia Preiss - Brüstiger alias Brystygier? (Leszek Żeebrowski, fb)
...a później odzywają się liderzy. Borys Budka uważa, że: „Polskę musimy zbudować na solidnych filarach: tolerancji, godności, szacunku dla drugiego człowieka” (wpis na Twitterze), ale nie wyjaśnia, skąd wziąć wzorce tych „filarów”. Może spoczywają obok wzoru metra w Sevres? A Donald Tusk – wzór katolika (nie z Sevres, lecz z Brukseli, a właściwie Don z Berlina) – obiecuje, że ci, co pójdą z nim, nie będą „opiłowani”:
Przecież my jesteśmy katolikami w dużej większości, nie wpadajmy w schizofrenię (...) Wszyscy bez wyjątku trzymają za mnie kciuki, łącznie z księdzem. życzą nam wszystkiego najlepszego, głosują na PO. (…) Są katolikami, prawie wszyscy, nie chcą być „opiłowani”. (Donald Tusk na konwencji PO)
...a później? Co będzie później? O to, co później zadbają instytucje takie jak Fundacja Batorego. One rozdzielą kolejne miliony różnym „dobrym” organizacjom na „projekty wspierające społeczeństwo obywatelskie, grupy narażone na wykluczenie oraz na działania w obszarze ochrony praw człowieka”. Którego człowieka? Tego, który pójdzie za Donkiem? Fundacja Batorego przyzna dotacje w trzech obszarach – łącznie 10,6 mln euro, czyli prawie 45 mln złotych. A wśród obdarowanych: Fundacji Akcja Demokracja, KOD, Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, Fundacja Ogólnopolski Strajk Kobiet, „Tęczowy Białystok”, Stowarzyszenie Lambda Warszawa, Stowarzyszenie Marsz Równości w Lublinie[12]... itd. itp. Oni dobrze zadbają o nasz „zrównoważony” rozwój. Patrząc na powyższą listę zrozumiemy, kto tu pił szampana w Berlinie i z kim. Fundacja Batorego to po prostu agent wpływu - V kolumna, wspierająca antypolskie działania. A więc wojna? Tak jak mówił Jurij Bezmienov - wydaje się, że jest pokój, a trwa wojna.
Napisałem to nie tak dawno w jednym z komentarzy. Szatan ma tak samo blisko do człowieka jak Bóg, bo cała walka rozgrywa się w umyśle. To my decydujemy. Kogo w ostateczności posłuchamy. Dlatego apostoł Paweł tyle miejsca w swoich listach poświęca „odnowieniu umysłu”, „zwlekaniu z siebie starego człowieka” (starych nawyków i sposobów myślenia, klisz) i „przyoblekaniu się w nowego człowieka” (czyli postępowaniu zgodnie ze Słowem). Jeśli Bóg nie jest dla kogoś autorytetem, jeśli nie wierzy do końca w to, co mówi Słowo Boże, to znaczy, że nie ufa Bogu i nie będzie postępował właściwie. „Nie zachowa się tak jak trzeba” – jak pewnie ujęłaby to „Inka”.
... a potem ludzie się dziwią, że „Bóg nie działa”, „Bóg był daleko” i pytają „gdzie wtedy był Bóg?”. Odpowiedź jest zawsze taka sama: był blisko, był tuż obok, i wciąż mówił do nich, ale nie usłuchali... nie chcieli słuchać.
* * *
[1] Tym UB-kiem był Wiktor Herer - podpułkownik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zastępca kierownika Wydziału IV Departamentu V (na to stanowisko miała go ponoć rekomendować sama Julia "Luna" Brystygierowa, szefowa tego departamentu). Po roku był już pełniącym obowiązki naczelnika wydziału. W 1945 r. miał stopień porucznika, cztery lata później już podpułkownika. Był jedną z ważniejszych osób w Departamencie V. „Samodzielny, bardzo zdolny, posiada dobrą orientację, spryt i łatwość werbowania agentury. (...) W stosunku do swych pracowników jest wymagający, ale wskazuje dostateczną cierpliwość, by uczyć ich pracy i podciągać. Moralnie stoi na wysokim poziomie. (...) Bardzo samodzielny, przejawia dużo wartościowej inicjatywy..." - tak charakteryzowała go jego Brystygierowa. W 1980 z rekomendacji Jacka Kuronia został doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” ds. rolnictwa. Później pracował m.in. w Zakładzie Badań Statystyczno-Ekonomicznych GUS i w Polskiej Akademii Nauk. (źródło: Wikipedia oraz [2])
[2] Wiktor Herer – ekonomista, wykładowca, ubek, oprawca „Anody”. doradca „Solidarności”
Leszek Żebrowski upublicznił wspomnienie Wiesława Chrzanowskiego o tym, jak w 1981 roku na posiedzenie Komisji Krajowej ”Solidarności„ w Gdańsku Jacek Kuroń przyprowadził Herera: „Jacek Kuroń przyprowadził nową grupę doradców. (...) Usiadł koło niego starszy pan, który wydał się Chrzanowskiemu znajomy, jednak skojarzenia wydawały się niemożliwe. Gdy Jacek Kuroń przedstawił ekspertów, okazało się, że to Wiktor Herer… nowy specjalista od rolnictwa. Tu profesor Chrzanowski nie wytrzymał. Wstał i powiedział, że ’przecież ten człowiek to jest ubek, który nas przesłuchiwał’. Kuroń na to odpowiedział: ’jak wam się nie podoba, to możecie wyjść’. I ten, który wielu posłał do ziemi, został ekspertem ds. rolnictwa".
[3] „Są liczne dokumenty świadczące o pomocy udzielanej Żydom przez władze powstańcze. Nie istnieje żaden dokument świadczący o złym stosunku do nich tych władz. Jednocześnie jednak miały miejsce przypadki mordów na Żydach przez ludzi w powstańczych mundurach...” (źródło: POLACY - ŻYDZI: CZARNE KARTY POWSTANIA - uwaga! w tym niby ekspiacyjnym tekście nadal jest mnóstwo kłamstw oraz insynuacji)
Przez „ludzi w powstańczych mundurach”? Jakich mundurach? Niemieckich? A nie byli to przypadkiem Niemcy albo inni przebierańcy? Znane są tego typu akcje dywersyjne. Jest masa meldunków z okresu powstania, w których opisany jest chyba każdy jego dzień i można dokładnie odtworzyć sytuację – co jednak wymaga żmudnej pracy. Ale mieli opaski! Jakie? Biało-czerwone z napisem AK. Nie było opasek z napisem AK. Ale znane są niektóre nazwiska z zeznań świadków. Tylko że AK karało śmiercią za tego typu czyny, a niektórzy z wymienionych z nazwiska byli dezerterami lub służyli w AL. I tak dalej, i tak dalej... Jak z fałszywymi oskarżeniami wobec kapitana Wacława Stykowskiego ps. „Hal”, obalonymi w książce pt. „Kapitan „Hal”. Kulisy fałszowania prawdy o Powstaniu Warszawskim `44”, napisanej przez jego syna, Jacka Stykowskiego.
[4] http://www.warsawuprising.com/
[5] Leszek Żebrowski: "Bandyci z Armii Krajowej" to książka haniebna
Przy okazji polecam blog, autoryzowany Przez Rodzinę kpt. Wacława Stykowskiego „Hala” >> kapitanhal.blogspot.com
[6] Dylematy związane z karaniem konfidentów potwierdzają dwie historie ze wspomnień Władysława Kołacińskiego „Żbika”. Pierwsza dotyczy wykonania wyroku sądu podziemnego na konfidentce Gestapo w jej mieszkaniu w Częstochowie. Po udanym wejściu do mieszkania i krótkiej rozmowie ze skazaną następuje odczytanie z kartki sentencji wyroku: „W imieniu Rzeczpospolitej Polskiej - za wydanie szesnastu członków Polskiej Organizacji Podziemnej, za usiłowanie zdekonspirowania innych, za zbrodniczą współpracę z wrogiem, za zdradę główną, wyrokiem sądu z dnia (…)skazana na karę śmierci”... I tu chłopcy mają problem, bo „Jeleń” ociąga się z użyciem broni, a kobieta rzuca się do okna. Pierwszy strzał trafia w gardło. Kobieta pada na podłogę, ale rusza się i charczy. Po drugim strzale nieruchomieje. (opracowanie na podstawie „Między młotem a swastyką”, str.42-43, Wyd. Capitol).
Druga historia opisuje zdarzenie w leśniczówce zamieszkałej przez rodzeństwo Oczkowskich – Marysię i jej brata o pseudonimie „Oko”. Prócz nich w leśniczówce był autor wspomnień i ppor. Drabczyk ps. „Zdzisław” (szef wywiadu Komendy okręgu). W pewnej chwili dziewczyna ruszyła do spiżarni, a otwierając drzwi uderzyła nimi żebraka. Stał w sieni z rozcięciem na czubku głowy. Opatrzyli go i nakarmili, a kiedy już wyszedł zaczęli się zastanawiać, jak to się stało, że nie widzieli go przez okno i wszedł do sieni po cichu. I to rozcięcie na czubku głowy, kiedy klamka była na wysokości pasa. Stwierdzili, że musiał podsłuchiwać pod drzwiami. Postanowili sprowadzić go i wybadać. Przyprowadzony z powrotem do chaty dziad wydawał się zdziwiony, na pytania odpowiadał rzeczowo, papiery miał w porządku, niczego przy nim nie znaleźli. Zamknęli go w komórce i debatowali co robić. „Zdzisław” uważał, że należy go zastrzelić i zakopać w lesie. Dwaj pozostali mili wątpliwości. Przekonał ich argument o podsłuchiwaniu pod drzwiami, a rozmawiali przecież o broni, akcjach i innych partyzantach. W grę wchodzi życie wielu ludzi. Jednak plany te pokrzyżował sprzeciw Marysi. Uważała, że to przypadek i nie wolno zabijać bez dowodów. Oskarżyła ich o pochopne działanie i zbyt ochocze rwanie się do zabicia bezbronnego żebraka. Jej zdanie przeważyło. Wypuścili żebraka. „Zdzisław” i „Żbik” opuścili leśniczówkę tego samego dnia. Kilka dni później do leśniczówki wpadli niemieccy żandarmi. Rodzeństwo i narzeczona „Oka” zostali zastrzeleni. „Żebrak” okazał się szpiclem. (opracowanie na podstawie „Między młotem a swastyką”, str. 116-119)
(Ocenę tych sytuacji pozostawiam czytelnikom. Proszę jednak o chwilę zastanowienia i powstrzymanie się od ferowania pochopnych wyroków)
[7] Leszek Żebrowski krytycznie o książce "Skazy na pancerzach" Zychowicza
[8] Jan Żaryn „Taniec na linie, nad przepaścią” - dzieje zakłamanej w czasach Polski Ludowej i PRL Tajnej Organizacji Polskiej i losy żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych na uchodźstwie.
[9] Wikipedia: Brygada Świętokrzyska
[10] Przemówienie Leszka Jażdżewskiego na Uniwersytecie Warszawskim (2019)
[11] Sekcja zwłok księdza Jerzego Popiełuszki
[12] Strumień euro dla Strajku Kobiet, Iustitii i KOD. Granty Fundacji Batorego
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 274 odsłony
Komentarze
Czy ktos rozumie co sie z Polska dzieje?
23 Września, 2021 - 01:41
Nie potrafie sobie wyobrazic zeby tuz po roku 1989 ktos takie Jachiry wybral do Sejmu.
Owszem tam weszli komunisci tacy jak Miller czy Kwasniewski, ale to bylo zrozumiale
bo przeciez byl to Sejm Kontraktowy.
Pozniej bylo juz tylko gorzej. Za glowe sie lapalem gdy w polskim Sejmie sie znalazlo
dwoch czarnych urodzonych w Afryce z trudem potrafiacych sklecic zdanie po polsku.
Wtedy juz nic nie bylo w stanie mnie zdziwic. Zastanawiam sie czy ten proces
degeneracji naszego Sejmu to jest wynik zobojetnienia spoleczenstwa, czy tez
zaplanowana w szczegolach operacja na naszym narodzie?
Wydaje sie ze moze to byc jedno i drugie. Takie Jachiry nie weszly do Sejmu tylnymi
drzwiami, te osoby ktos wylansowal. W Polsce trwa caly czas demoralizacja
mlodych pokolen. To wszystko jest bagazem serwowanym przez obecnosc w unii.
Tam to juz istnieje znacznie wczesniej. Ta demoralizacja sluzy jednemu celowi:
zniszczyc narody, stworzyc nowy globalny swiat, gdzie Europa ma byc jednym
organizmem, panstwem bez nacji. Tu trzeba postawic pytanie: czy w tych Stanach
Zjednoczonych Europy bedzie miejsce dla Narodu Polskiego? Mysle ze nie
bedzie. Bedzie to twor na wzor Kanady czy Australii, o ateizmie powszechnym
gdzie proba mowienia o Bogu spotka sie z przewracaniem oczu i wyrazaniem
opinii w rodzaju skansen umyslowy. Niestety Polska tam zmierza.
Pozdrawiam
JanStefanski
proces zmiękczania trwa
23 Września, 2021 - 17:28
A skoro trwa, to przynosi owoce. Owoce są zgniłe, ale niektórzy twierdzą, że to owoce dojrzałe.
Ludzie mądrzy nie zawsze mówią - czy to ze strachu, czy z innych powodów. Jak już autorytet przemówi, to wystawia się w kontrze kilka "autorytetów" wiadomego sortu. Dyskusje - jak w polityce - nigdy nie kończą się na przyznaniu racji przeciwnikowi (tam, gdzie ją ma) i próbuje się podkopać całość wypowiedzi, a najlepiej zszargać autorytet mówiącego. To nie są czasy rozmów "wersalskich". Zabij albo zgiń. Lepiej to pierwsze, bo po co ginąć. Ginie tylko 94-letni staruszek, strzelając sobie w usta, lub Ryszard Siwiec po akcie samospalenia na stadionie Stadionie Dziesięciolecia podczas dożynek we wrześniu 1968 roku.
Usłyszcie mój krzyk - polski film dokumentalny w reżyserii Macieja Drygasa (1991)
Krispin z Lamanczy
Ogrom pracy
23 Września, 2021 - 21:23
super tekst. Pozdrawiam z dychą.
tak to zebrałem
24 Września, 2021 - 14:06
...do kupy, żeby nie uciekło. Wszystko to wiemy, ale jak to się poskłada, to obraz wielkości Panoramy Racławickiej.
Krispin z Lamanczy