Rozumiem, że można nie lubić Bronisława Wildsteina, nie podzielać jego poglądów. Natomiast zawsze śmieszy mnie, kiedy dziennikarz próbuje oceniać innego pod wpływem ideologii, nie zaś z merytorycznych powodów. Kiedy tekst zaczyna zakrawać o paranoję i obsesję, wówczas pozostaje pusty śmiech, tym bardziej, gdy ląduje bez żenady na stronie głównej jakiejkolwiek gazety. Moment, w którym Kublik...