Europa kłopotów

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Dokonując transformacji, a potem wstępując do UE okazaliśmy się ignorantami kupującymi kota w worku. Wprawdzie szybko się uczyliśmy, ale pewne popełnione błędy są nie do naprawienia.

W myśl umowy mieliśmy otworzyć nasze rynki, a w zamian, jako rekompensatę, mieliśmy otrzymywać dotacje unijne, na które też się zresztą składaliśmy. W efekcie utraciliśmy cały przemysł, stając się kolonią. Trochę dostaliśmy tych dotacji, ale zmieniła się struktura gospodarki i wyciekły z Polski nielegalnie kwoty szacowane tylko w trakcie rządów PO na ponad 300 mld zł. Dodajmy do tego gigantyczne kwoty wytransferowane legalnie i przed rządami Platformy.

Przedsiębiorczość Polaków sprawiła, że gospodarka polska jednak się rozwijała stając się poważną konkurencją dla ospałych gospodarek zachodnich, więc czynione są starania by nałożyć nam kaganiec w postaci nowych regulacji i barier protekcjonistycznych, zmniejszających naszą konkurencyjność, co szczególnie widać w transporcie czy w energetyce.

Ponadto UE stała się eksporterem swoich problemów społecznych, eksportując do nas toksyczne ideologiczne produkty rozpadu cywilizacyjnego - rozwiązania typu feminizm, genderyzm, politpoprawność, tolerancjonizm, multi-kulti, utopie globalistyczne, a ostatnio imigracja muzułmańska i powiązany z nią terroryzm.

Do tego dochodzą utopie gospodarczo-integracyjne. To przecież nawet w sowieckim RWPG nie wprowadzono rubla, ograniczajac się do umownego rubla transferowego, gdy tymczasem UE chce nas wszystkich uszczęśliwić idiotyczną z punktu widzenia ekonomii walutą euro.

W tej chwili pozostał tylko jeden sensowny motyw pozostawania w unii – względy bezpieczeństwa - w kupie siła, pod warunkiem jednakże, że kraje zachodnie zmierzą się z problemami.  

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.7 (12 głosów)

Komentarze

Szanowny zetjocie. Zgadzam się ze wszystkim, poza:"W tej chwili pozostał tylko jeden sensowny motyw pozostawania w unii – względy bezpieczeństwa - w kupie siła, pod warunkiem jednakże, że kraje zachodnie zmierzą się z problemami".

W tej chwili czekać trzeba z wyjściem z UE na najlepszy moment nie ma na co czekać. Unia sama nie może się przed zgrają arabów obronić. Same z nią kłopoty. Pis jest zbyt porządna partią. Dotrzymuje słowa, A w polityce trzeba umieć oszukiwać, zdradzać, znienacka napadać. Dlaczego na przykład my nie możemy być szaleni. Frajerzy zwykle przegrywają. Np. Ciągle głosimy potrzebę obrony. Turczynow zażartował sobie i na pytanie : Kiedy wojna się skończy? Odpowiedział: Wtedy, kiedy dojdziemy do Moskwy. I co? Świat się od tego nie zawalił. Trzeba było słyszeć ten skowyt w rosyjskich mediach. Po raz pierwszy Moskwa usłyszała, że wojna nie skończy się wtedy kiedy ona będzie tego chciała, lecz i Ukraina ma tu też coś do powiedzenia. Rosja nie ma  monopolu na napadanie, na nią też można napaść. Podobnie powinniśmy  postępować, Na   rosyjskie fochy w sprawie przekopywania Mierzei Wiślanej tłumaczyć, że w razie wojny obecne wyjście z zalewu zostanie na skutek naszego uderzenia zablokowane. Bezpieczeństwo musimy zapewnić sobie sami. Nie ma co się tłumaczyć obroną, niech się i oni boją, że może nam też się zechce dojść do Moskwy. Szykujmy się na czasy powojenne. Musimy mieć coś przyszykowane, żeby było wiadomo, że bez względu na wynik starcia do Moskwy Petersburga Rostowa też potrafimy sięgnąć i Moskwa powinna o tym wiedzieć.. Ciągle mimo, że to jest beznadziejne negocjować z Białorusią o utworzeniu bazy pod Orszą. Niech się tym niepokoją, denerwują. W końcu Kmicic był chorążym w Orszańskim powiecie. Jakieś wspólne manewry Białorusi zaproponować. Tylko nie spać, nie spać!!! Co roku powtarzać taką propozycję!!!

P,S. Ten obrazek znalazłem po wpisaniu: bitwa pod Smoleńskiem. Jakoś chudo jest w internecie z obrazkami na ten temat.

Vote up!
5
Vote down!
0
#1543255

glownie w latach dziewiecdziesiatych - a do UE przystapila w 2004 r. 

Wniosek o czlonkostwo w UE zlozono w 1994 r. - wiec juz wtedy, gdy wiekszosc przemyslu byla "zaorana".

Trzeba tez uczciwie przyznac, ze po upadku "zelaznej kurtyny", Ukladu Warszawskiego i RWPG - na znaczna czesc produkcji polskiego przemyslu zbytu nie bylo - przeciez blisko 30% byla to produkcja zbrojeniowa.

Oczywiscie bylo mnostwo przedsiebiorstw, ktore dobrze zarzadzane mogly przetrwac, zrestrukturyzowac sie, zmienic profil produkcji... ale bardzo niewiele z tego skorzystalo. przyczyny to glownie chec uwlaszczenia sie nomenklatury, chec "zdobycia" jak najwiecej za wszelka cene, traktowanie przez wladze zachodnich kombinatorow - jak wczesniej "ruskich" - czyli z czolobitnoscia i poddanstwem.

Twierdzenie dzisiaj, ze Polska nic nie zyskala na czlonkowstwie w UE - to po prostu klamstwo i naciaganie faktow. Oczywiscie - nie wszystko jest w UE dobre - trzeba walczyc twardo o wycofanie sie z integracji politycznej propagowanej przez Niemcy i Francje... jeszcze przez najblizsze lata trzeba brac - ile daja... a potem... droga wolna do Polexitu... bo po co dokladac do tak skostnialej i bezrozumnej struktury jaka jest UE?   

Vote up!
5
Vote down!
0

mikolaj

#1543270

Firma może być dosłownie zaorana i posadzony w tym miejscu las. Budynki, maszyny najmniej się liczą, to tylko dodatek. Jeśli się uda to inwestor stara się kupić dział zbytu, zatrzymuje najlepszych fachowców. Jeśli nie daje się inaczej bierze resztę. Z zakładem produkcyjnym jest podobnie jak ze starym samochodem, same z takim kłopoty, jedno co się może przydać, to mapy i przewodniki, które są schowane w schowku. Oczywiście upraszczam sprawę. Podstawowy problem to był zwykle w takim zakładzie biurowiec ze stadem dyrektorów, sekretarzy i.t.p. Usunięcie ich było niemożliwe przed bankructwem zakładu. Na układy nie ma rady.

Znany mi jest przypadek, gdy w dużym zakładzie zgłosił się inwestor, cóż to była za radość, miny zrzedły, gdy inwestor stwierdził kupuje wszystko oprócz biurowca. Zatrzymuje wszystkich pracowników oprócz tych z biurowca. Z nich zatrudnie tylko niektórych. W ten sposób uratował firmę.

Następna sprawa mentalność ludzi infrastruktura, to co teraz się załatwia na pstryknięcie palca, telefon, było wówczas nie do załatwienia. Sprzedaliśmy telekomunikację francuzom, ale u nas właściwie łączności telefonicznej nie było. Do Warszawy się dodzwonić jeszcze jeszcze i do swojego powiatu, ale do sąsiedniego było niemożliwe. Z telefonami było dużo dużo gorzej niż na Białorusi. Tam z każdego telefonu, czy budki telefonicznej mogłeś po całym świecie dzwonić. Na przejściu granicznym między Kudową, a bodajże Nachodem w Czechosłowacji, po Czeskiej stronie stała kolejka Polaków do baraczku, w którym był telefon, za bodajże dwa złote dzwoniłeś po świecie gdzie chciałeś po naszej stronie stał wypasiony budynek poczty, cóż z tego, jak nie mogłeś nawet do Kudowy zadzwonić. W tej Kudowie to nawet satelitarne telefony nie miały zasięgu. W tej kolejce jeden gość mi pokazywał. Polski nawet satelity nie zauważały, albo jakieś zagłuszanie było w końcu to był teren przygraniczny. Numery telefonów i książki telefoniczne też były wszędzie niedostępne. Najwyżej z miejscowego powiatu, czy województwa. W tym czasie województwo to były najczęściej 3-4 powiaty.

Z takiego szamba wyleźliśmy!!!

Jeszcze kilka słów o mentalności przejeżdżamy koło sporego zakładu na ścianie wschodniej, (na grzybach tam byliśmy). Było już późno poczta nieczynna, weszliśmy, a w zakładzie strajk, strajk, to strajk. Poprosiliśmy o numer jakiegoś telefonu choćby na tą portiernie. Nie dostaliśmy. Strajkowali, bo nie mieli zamówień, a my mieliśmy kiepskie, bo kiepskie, ale olbrzymie na eksport do Francji. Francja dużo z Jugosławii importowała, a tam wojna wtedy była. Szukali innych dostawców. Numer telefonu, jak by podali, to co? Strajk by upadł? Ten olbrzymi brak wzajemnego zaufania, gdy tego brak to nie ma mowy o prowadzeniu jakiegokolwiek interesu. Nie winię tych strajkujących dyrekcja firmy też musiała sobie dobrze nagrabić.

W tym czasie sam myślałem, czy nie uciec, dzwonił kolega, jego żona propozycja kusząca była, gdyby nie choroba mamy.

Vote up!
4
Vote down!
0
#1543279

Zakłady Miesne Zamość:

dzienny ubój trzody chlewnej :3500 sztuk

dzienny ubój bydła 600 sztuk

ubój sanitarny -ok.50 szt

Dzisiaj został tylko komin po kotłowni!

Wszystkie te zwierzęta były hodowane w okolicy ok.100 km od Zamościa.

Najszlachetniejsze wyroby były exportowane do USA!

Miały tam wielkie wzięcie!

Komu zależało aby to wszystko zniszczyć?

 

Vote up!
3
Vote down!
0

kazikh

#1543305

Prawdopodobnie przyczyną upadku był brak zamówień. Wszystkie zakłady mięsne na ścianie wschodniej większość swojej produkcji "sprzedawały" na rynek sowiecki. Skąd to wiem? Znajomy sprawdzał. Przyjechał do niego z Sowietów kuzyn, przy wódeczce wybuchła kłótnia, kuzyn zobaczył jak tu u nas jest i wściekł się, to oni nas żywią sami niedojadając, a my tu opływamy w luksusy. Znajomy nic nie odpowiedział, na drugi dzień wsadził go w samochód i pojechali pod zakład drobiarski w Siedlcach, patrz jakie samochody tu wjeżdżają, no ruskie na naszej rejestracji, puste, czy pełne, no puste, (to widać po samochodzie), a jakie wyjeżdżają no pełne, czekaj pojedziemy za nim.zawrócili, gdy kuzyn już był pewny dokąd jedzie ten samochód. W międzyczasie w przyzakładowym sklepie kupili kilka kurczaków, żeby wiedział co tu produkują. To samo powtórzyli w Sokołowie i Łukowie, do Zamościa już nie zajeżdżali, daleko i kuzyn nie chciał, wiedział co zobaczy.

Dodatkowe nieszczęścia: W czasie transformacji walił się rynek zbytu, padały takie przedsiębiorstwa, jak W.Z.G.S. Społem, czy Sezam do którego sprzęt oświetleniowy dostarczałem. Inne małe sklepiki zmieniały asortyment, przeważnie na tureckie ciuchy. Firmy państwowe w dodatku nie miały swoich środków, wszystko państwo zabierało, jeśli coś miały to długi. Balcerowicz co tydzień w bankach oprocentowanie podnosił. Sąsiad akurat dom postawił też w dużej mierze na kredyt. Dobrze musiał się nabiegać, żeby po znajomych potrzebną kwotę zebrać i spłacić. Potem upłynnił jakieś walory i szybko pooddawał. Miał szczęście inaczej na koniec roku musiałby z pięć takich domów sprzedać. Ja też musiałem zlikwidować produkcje nic się nie opłacało. Pamiętam lament jednego z producentów wyrobów z tworzyw sztucznych, wyrobił surowiec, wyroby sprzedał i nie było go stać na kupienie następnego.

Do tej pory dziwię się, że tylu firmom udało się przetrwać. W tym czasie wszelka produkcja stała się nieopłacalna . To nie prowincjonalni złodzieje Polskę zrujnowali. Mogli skorzystać z okazji i się trochę obłowić. Przyczyna leżała gdzieś na stołecznych salonach.

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1543358