Krótko

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Świat

 

Obecny świat przygotowuje się do wielkiej rozgrywki o panowanie lub utrzymanie dominacji nad światem. Przeciwników jest dwóch: USA i Chiny, reszta to, mniejsze lub większe, przystawki. Trump mówiąc o Kanadzie, myśli tak samo, jak Niemcy i Francuzi o Europie Środkowo-Wschodniej. Przyłączenie Kanady zwiększa potęgę Stanów Zjednoczonych, a topniejące lody w Grendlandii wyrysowują nowe szlaki handlowe i umożliwiają wydobycie lub blokowanie innym dostępu do metali rzadkich. Natomiast liderzy Unii Europejskiej do dyspozycji mają tylko Europę Środkową i światowy eksport swoich produktów. Trump ma wizję, Europa tonie w marazmie.

Zarówno Stany, jak i Chiny zbierają siły do ostatecznej rozgrywki. Stany są państwem morskim (stąd dominacja mentalności handlowej, również w kulturze), Chiny lądowym. USA chcą opanować światowy handel, z którego żyją i utrzymać tzw. linie Spykmana, a wiec tereny przybrzeżne na wszystkich kontynentach; celem Chin jest zablokowanie i przejęcie portów w całej Eurazji i zamknięcie Amerykanów na ich kontynencie. Gdyby podział wpływów w świecie miał charakter dwubiegunowy, dogadanie się obu mocarstw nie byłoby problemem. Problemem jest rysujący się podział wielobiegunowy. I to właśnie on sprawia, że globalizacja staje się przeżytkiem – szczególnie w wersji europejskie.

Na plan pierwszy wyłania się wizja Huntingtona, która przyszły podział świata widziała według istniejących cywilizacji. Globalizacja przegrywa dlatego, że okazała słabsza niż globalne trendy tożsamościowe i narodowe. Natomiast konflikt amerykańsko-chiński zaczyna wyrysowywać nowy Limes, który będzie biegł od Izraela poprzez Turcję, Rumunię, Polskę i Finlandię… i tu jeszcze nie wiadomo czy uda się uchronić Litwę, Łotwę i Estonię? Ukrain jest terenem przetargowym, ponieważ nie należy do żadnej organizacji. Jutro (18.03.25) rozpoczynają się dłuższe rozmowy Trumpa z Putinem – czym się skończą, tego jeszcze nie wie nikt. Zakończą się albo klęską Ukrainy, albo jej dozbrojeniem i dotkliwymi sankcjami dla Moskwy, a więc próbą wymuszenia na Rosjanach ustępstw.

Tak więc wstępny plan nowego podziału świata jest już zarysowany, jakim kształtem się zakończy, ze względu na brak faktów dokonanych, trudno przewidzieć. „Przystawki” bronią się: Rosja, za pomocą Niemiec, chce skaperować Europę przeciwko Chinom; Amerykanie liczą na odciągnięcie Federacji Rosyjskiej od Pekinu, co praktycznie jest niemożliwe; Niemcy i Francja dążą do wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z Europy, Turcja będąca na obrzeżach Europy już zdobywa swoją pozycję lidera regionalnego, a Polska zaczyna przyglądać się sojuszowi z  Finlandią i Szwecją, spoglądając nieśmiało na Turcję. Ale to nie koniec oddziaływania kinetycznego wektorów sił: Amerykanie nie dopuszczą do połączenia się Niemiec z Rosją, tak samo, jak Chińczycy nie pozwolą na zbytnie wzmocnienie się Rosji. I tak mniej więcej wygląda ogólny zarys geopolityczny toczącej się powszechnych politycznych zmagań. Indie, Japonia, Australia, to osobne światy, które tak czy siak będą musiały do kogoś należeć. Wszystko jest w grze. Decydować będą: wyobraźnia, świadomość, jasność wytyczonego celu, poczucie tożsamości, spójność kulturowa i pieniądze.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)

Komentarze

Liderzy Unii Europejskiej zamiast wizji mają halucynacje, które opierają o sojusz z liderami aktualnie knującymi na Kremlu. Ten sojusz „wielkich Europejczyków“ cementowany już był za kanclerza Schrödera, prezydenta Chiraca i KGB-owca Putina, podczas kolektywnego szczytowania w Kaliningradzie dnia 03.07.2005 roku. Kanclerzowa Merkel przez 16 lat też uparcie nacierała na Moskwę, względem utrwalenia wzajemnych dyspozycji.

USA już mają opanowany światowy handel, który w 50% dokonywany jest w US-dolarach. Inne waluty (jeny, euro, itd.) nie przekraczają 3% obrotów i nie zanosi się tu na większe przetasowania. Podobnie jak dolara amerykańskiego, tak również języka angielskiego nie da się zastąpić na światową skalę żadnym innym językiem. Najwięcej publikacji fachowych wydawanych jest właśnie w tym języku. Cała branża turystyczna działa w oparciu o angielski, itd. Obcy język jest nośnikiem innej kultury i innych wartości, co stanowi zagrożenie dla dyktatorów i ich systemów totalitarnych. USA napędzane są optymizmem, a Chiny i Rosja strachem i energią kryminalną.

Globalizacja faktycznie przegrywa z tożsamością narodową, tak jak sztuczny język esperanto przegrał z naturalnymi językami. Produkt zastępczy może być wyjątkiem, a nie zasadą. Chińska ekspansja działa dobrze na papierze, ale w realnym świecie natrafia na opór, gdyż tam gdzie wdepnie, nic już więcej lokanego, własnego nie rośnie. Z tego samego powodu rozleciał się Kraj Zdrad. UE powtarza ten sam błąd, a my płacimy za to słone rachunki. Europejskie państwa graniczące z Rosją powinny budować własny blok, bo mają w tym wspólny interes. To podstawa budowania zaufania w oparciu o te same wartości, takie jak poszanowanie wolności indywidualnej, własności prywatnej i rządów prawa nad rządami ideologów. Powodzenie ma to, co przynosi trwałe korzyści.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1667114

@ Polaris

Witam!

Ciekawe uwagi. Najpierw, z czym się zgadzam:

1. halucynacje rodzą się w oparciu o jakąś chemię. Tu chemię wyprodukowały trzy wieki niemiecko- rosyjskiej współpracy: od XVIII do XXI w., która przyniosły obopólne korzyści. Dziś tę sielankę burzą Chiny. One zmieniają cały układ geopolityczny i tym razem to nie Polska jest w środku, lecz w środku jest Rosja. Mechanika myślenia niemieckiego jeszcze nie dostrzegła tego faktu... I właśnie z tego powodu Rosja zostanie zmajoryzowana przez Chiny, a Niemcy przez USA. Oczywiście Amerykanie te wektory geopolityczne mogą zmienić, ale na dłuższą metę ciśnienie będzie szło w tym kierunku. W Polsce ludzie mają pożyczki i dotacje i boją się wszystkiego. 

2. Amerykanie musza bronić dolara, bo z tego żyją. Ale najskuteczniejszym mechanizmem zmiany waluty i parytetu handlowego jest wojna - wojna, może zmienić walutę, ale ze zmianą języka długo będzie miała trudności. To tak, jak z likwidacją polskiej inteligencji, która zaborcom zajęła ponad 200 lat. Gdy przestanie pracować dolar, będzie pracował jeszcze język angielski. Tak więc dziś o wojnie bardziej myślą Amerykanie, niż Chińczycy, ale jutro te proporcje powinny się zmienić. A skoro tak, to rodzi się pytanie, co zrobią Chińczycy? Czy zastosują się do nauki Sun Tzu'ego i odstąpią od wojny, czy zmobilizują większość Azji przeciwko Amerykanom, aby w końcu ich pokonać? Pokonanie Rosji i Chin jednocześnie wymaga wielkiego rozumu i potęgi siły. Natomiast zamkniecie wszystkich euroazjatyckich portów (przy współudziale Niemiec i Francji) wydaje się być ostatecznym celem Pekinu. Mimo tych uwag zgadzam się z Pańską opinią.

3. Tak, europejskie kraje graniczące z Rosją, za wszelka cenę powinny, budować własne struktur, ale bez Niemiec i Austrii. Jeżeli Amerykanie zrozumieją te potrzebę, pójdzie lepiej. 

A teraz z czym się nie zgadzam

1. Nie sądzę, aby bolszewia z taką historią napędzana była strachem. Podobnie jest z Chinami, które są jedną z najstarszych cywilizacji na ziemi, która zachowała swoją ciągłość. To ryzykowne stwierdzenie. Natomiast USA, owszem, napędzana jest optymizmem. Zderzenie tych dwóch światów może być bolesne i dla nas tragiczne. W każdym bądź razie cywilizacja europejska ma mniejsze szanse przetrwania, niż Ameryka.

2. Nie ferujmy wyroków, lecz poczekajmy na rozmowy Trump - Putin. Zobaczymy, jak szybko uczy się prezydent USA? Zapewne nie czytał Włodzimierza Baczkowskiego, którego starsi generałowie amerykańscy znają doskonale. 

Pozdrawiam       

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1667119

nie stworzą żadnego wspólnego bloku, ponieważ są w 100% zinfiltrowane przez obce służby. Z mediami włącznie.

Vote up!
2
Vote down!
0

Czesław2

#1667115

@ Czesław

Ma Pan całkowitą rację. Ale to nie znaczy, że właśnie Polska nie ma podejmować prób w tym kierunku. Pierwszym sojusznikiem wkrótce okaże się Ukraina - to kombatanci pierwsi zrozumieją, że tylko z Polską można w tej części Europy coś zrobić. Pozostaną wówczas dwa problemy: 1) wiarygodność Ukrainy i przezwyciężenie u Ukraińców antypolskiego genu, 2) czy Polacy będą skłonni do współpracy. Naturalnym sojusznikiem jest też Turcja. Na Stany można liczyć dopiero na pewnym poziomie zaawansowania. Mają bowiem zbyt dużą perspektywę, aby zajmować się Polską. Czekamy na efekt rozmów Trumpa z Putinem.

Pozdrawiam

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1667118

miałem na myśli Polskę też. To kto niby ma podejmować te próby?

Vote up!
1
Vote down!
0

Czesław2

#1667120

@ Czesław

@ Czesław

Oczywiście Polska, ale jest to niemożliwe przy tym rządzie. Inaczej. Nie możemy pozwolić sobie na marginalizację - nikomu. Bo marginalizacja w sytuacji, gdy nie mamy tradycyjnych elit, mamy przerwaną ciągłość pokoleń i myśli, oznacza niebyt! A jednak, musimy wykrzesać z siebie to, czego nasi prześladowcy się nie spodziewają. Takie jest życie pomiędzy Niemcami a Rosją. 

Zapewne zapyta Pan, jakimi siłami mamy to zrobić? I to jest problem. Jeżeli chcemy przetrwać, musimy je znaleźć. Kiedyś napisałem, że pomocniczo wspiera nas układ wewnątrzeuropejskich uwarunkowań i wzajemnych zależności, które pomogły II RP. Ale w 1914 było gorzej. Pierwsza Kadrowa miała ok. 150 żołnierzy (nikt nie doliczył ilu ich było faktycznie), dziś mamy jednak państwo i kilku sojuszników. Infiltracja to jeszcze nie wyrok.

Vote up!
1
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1667126

Szanowny Panie Ryszardzie,

Nic poza tym co Pan napisał. To jest koniec Europy, nawet jeśli jakieś podrygi wyczynia. Zmieniła się optyka i ani USA ani Rosja nie są potentatami. Problem pojawił się jakieś 10 lat temu i ten problem zrobiły Chiny. Zapewne zobaczymy co niedługo się wydarzy, ale Yankee i Rusy mają niezwykle mało do powiedzenia.

Vote up!
1
Vote down!
0

Pozdrawiam.

Z poważaniem
Kaszeba

"Morbus maximus recentiorum temporum stultitia est. Spero solutionem tandem inveniendam"

#1667125

@ Kaszeba

Pewnie ma Pan rację. Ale jeszcze USA ma najsilniejszą armię, a Chińczycy nie są w stanie fiknąć. Ale ktoś musiał ruszyć tę gnijącą bryłę świata. Nazbyt bardzo śmierdziała. Padło na Chiny. Pamiętam długą rozmowę w Gdańsku (1990 r.) z jakimś Arabem urodzonym w Palestynie mieszkającym w Niemczech. Oni ten problem widzieli wcześniej.

Ale historycznie patrząc na całość, to ożywczy trend. W każdym bądź razie szykuje się wewnętrzna wojna - ogólnie mówiąc między trumpistami a globalistami. Jak pisze "Polaris" w jednym z komentarzy, na Zachodzie o Polsce już się nie mówi nic - tak samo, jak o Ziemiach Odzyskanych nie mówiło się w Polsce od 1989 r. Plan więc już jest, ale zawsze z wykonaniem były problemy. Czasami, jak patrzę na tę wojnę między PiS a PO... ach nie będę kończył. 

Czekam na ustalenia z rozmów Trump - Putin.  

Vote up!
0
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1667129