Krajobraz przedwyborczy

Obrazek użytkownika Ryszard Surmacz
Kraj

Drodzy Rodacy, referendum nie jest przeciwko nikomu ani za kimkolwiek – ważne, z ponad 50. procentowym udziałem, będzie zabezpieczeniem Waszej przyszłości i przyszłości Waszych dzieci. PiS przeminie i KO przeminie, a wyniki referendum pozostaną, jako ważny głos narodu i wola Suwerena.

 

Krajobraz przedwyborczy

W ostatnim czasie miałem okazję pojeździć trochę po Polsce – głównie zachodniej. Właśnie tam, gdzie propaganda niemiecka jest silniejsza, niż obecność państwa polskiego. Na ogół słuchałem, a rozmowy towarzyskie, jakie prowadziłem, ograniczały się do osób albo mi znajomych lub zaprzyjaźnionych. Przyjmowany byłem, jak dawniej, natomiast wszelkie dyskusje miały charakter bezprzedmiotowy. Wybory omijaliśmy szerokim łukiem.

Tak samo było w pociągach (lubię nimi jeździć), ludzie zamknięci w przedziałach najczęściej nie rozmawiają z sobą, młodzi „siedzą w komórkach” i nic ich nie obchodzi. Żyją w jakimś fantomie, w którym albo są chwilowo usatysfakcjonowani, albo musza prowadzić walkę z innym obcym sobie zjawiskiem. Są porzuceni, trochę z własnej winy bo innego świata nie znają, a trochę zapędzeni przez system, bo są ich niewolnikami. I myślą, że tworzą jakiś nowy, lepszy świat. A tym czasem ich przyjaźnie są krótkotrwałe, miłość niezobowiązująca, życie na pożyczkach, a przyszłość niepewna. Starsi lub nieco starsi, którzy już coś tam widzieli i potrafią dokonać jakieś syntezy swojego doświadczenia życiowego, myślą, i zastanawiają się co będzie dalej. I trzeba przyznać, że to myślenie, choć ma jakieś podstawy racjonalne, pozbawione jest prawdziwych punktów odniesień. Patrzą na młodych, którzy są w wieku ich dzieci i nie widzą przyszłości ani dla nich, ani dla siebie. Obydwie grupy emanują bezsiłą: młodzi poprzez swoją nieświadomość i straceńczą walkę o swoje słońce, a starzy poprzez najczęściej brak orientacji i rzucającą się w oczy pustkę wewnętrzną. Wszyscy są przerażeni.

W tej chwili przypomniała mi się rozmowa z lat 90. ubiegłego wieku. Jechałem wówczas do Zielonej Góry. W przedziale siedział starszy człowiek, z którym prowadziłem bardzo ciekawą rozmowę (wówczas jeszcze Polacy rozmawiali z sobą), pochodził z Kresów. Zszokowało mnie jego, bardzo poważnie wypowiedziane, zdanie, że „ja swojego miejsca będę szukał nawet po śmierci”. Otóż, Polacy, po 1989 r. coraz bardziej robią podobne wrażenie, jakby, mieszkając w Polsce, która ma optymalne granice i położenie, również szukają swojego miejsca na ziemi; jakby nie wiedzieli gdzie mieszkają i nie czuli, że mają prawo do tego miejsca i obowiązki jego obrony… Właśnie! Gdzie nasze miejsce? I to jest pytanie, które wszyscy musimy sobie stawiać idąc spać i wstając rano – dotąd, aż znajdziemy właściwą odpowiedź. I nie ma co ukrywać, że po 1000 lat naszej historii zadawanie takich pytań, musi być uwłaczające. Pociąg zawsze był dość specyficznym miejscem, ale dziś nie jest już forum wymiany poglądów, na którym widać, że ludzie się lubią i szanują, że chcą z sobą rozmawiać. Dziś nikt nikogo nie obchodzi, najważniejszy stał się komfort podróży.

W rozmowach towarzyskich dominuje unikanie tematów ważnych, a szczególnie drażliwych. Rozmawia się najczęściej o rzeczach nieważnych, bzdurach, pięknej przeszłości, podróżach. Podróże mają szczególny wymiar, bo jest w nich ciekawość i zazdrość jednocześnie, które można wzbudzić. Rzadko tematem jest sztuka, historia lub ludzie, kraju w którym się było. Dominuje powierzchowność, knajpy, baby, żarcie itd. Nie ma już tej inteligenckiej tradycji, w której dominowała troska o państwo, o kulturę i naród. Odchodzi ona w niepamięć. Nie mamy też szans stania się narodem mieszczańskim, bo nie posiadamy dostępu do oceanów i mocno tkwimy w mentalności kontynentalnej. Powoli więc i coraz bardziej stajemy się narodem chłopskim, w którym paradygmaty niepodległości państwa nie mają znaczenia. Dziś jeszcze pozostaje duma z przeszłości, ale nad nią z coraz większym naciskiem ciąży nagrobna płyta PRL. Przestaliśmy z sobą rozmawiać. Zamurowaliśmy się w archipelagu gett i tam, w sposób oderwany od życia, tworzymy jakieś sztuczne światy – nie po to, aby dać początek jakiejś nowej myśli, nowej energii, rozumowi, lecz po to tylko, aby uratować to, co było i umrzeć. I nikomu nie przychodzi do głowy jakieś rozbijanie murów, jednoczenie; nikogo nie interesuje, co dzieje się za ścianą, czy drugi człowiek żyje, czy trzeba mu pomóc. Istnieje natomiast nieodparta chęć oddzielania się nie tyle od siebie, co od przyszłości, by zatrzymać przeszłość. Przeszłość peerelowską, z którą walczymy i którą potępiliśmy – bo nie mamy nic w zamian. Dopiero teraz, gdy życie i polityka dociskają nas do ściany, wyłazi, powoli, jak z maszynki do mielenia mięsa, informacja, że kiedyś była niepodległa II RP, o której niewiele wiemy. Że tam żyła jakąś prawda o nas samych, że tam byliśmy sobą i tworzyliśmy własne państwo. Dziś żyjemy jakimiś pojęciami bez treści i przykładamy do nich duże znaczenie, a jeżeli już ją mają, to inną, niż sobie wyobrażamy. Takimi pojęciami są chociażby „Europejczyk” i „Europa”. Pierwsze emanuje blichtrem, pustką i propagandą, drugie posiada w sobie bogatą treść, ale ze względu na kolonializm, nie przystaje do naszej rzeczywistości. Ich atrakcyjność opiera się na dwóch, równie sztucznych filarach: nowości, która zawsze budzi zaciekawienie, a w naszym wypadku nadzieje oraz tęsknoty za bogactwem, którym Europa Zachodnia z nikim się nie dzieli.  

    Mimo wszystko, są jednak miejsca w Polsce, gdzie toczy się jakieś życie i trafiają gorące rozmowy. Jest nim, i to jest symptomatyczne, niestety, targ lub bazar, jak mówi się w różnych częściach Polski. Tam ludzie jeszcze zachowują się bardziej swobodnie. Trafiłem na dwie takie dyskusje: w Opolu i Zielonej Górze. W Opolu dwóch panów kłóciło się w sposób bardzo swobodny, inaczej było w Zielonej Górze. W obydwu miastach jeden z panów mówili TVN-em, a drugi TVP-enem. Nic swojego, żadnego rozumienia przyczyn i skutków, żadnej perspektywy i wyczucia interesów państwa. Walka drugiej linii na haki z gorącego frontu linii pierwszej. Gdy w Opolu trochę się uspokoiło, podszedłem do pyskacza, który był przeciwny referendum i pytam go bardzo spokojnie: czy naprawdę jest pan za sprowadzeniem emigrantów do Polski? Poczuł podchwytliwe pytanie i na chwilę zmilkł, ale widocznie mój zaciekawiony wzrok uznała za neutralny, i z uderzającą szczerością odpowiedział, że NIE, ale PiS-owi trzeba dołożyć, bo to złodzieje.

Drodzy Rodacy, referendum nie jest przeciwko nikomu ani za kimkolwiek – ważne, z ponad 50. procentowym udziałem, będzie zabezpieczeniem Waszej przyszłości i przyszłości Waszych dzieci. PiS przeminie i KO przeminie, a wyniki referendum pozostaną, jako ważny głos narodu i wola Suwerena.

***

 W świecie, w którym wszystko jest polityką nie można być obojętnym lub niczym się nie interesować, bo taka postawa jest samowykluczeniem. Ale również, i to jest ważniejsze, w takim świecie nie można funkcjonować na niskim poziomie orientacji, wiedzy i świadomości. Bo XXI wiek, to nie grill, disco polo lub biesiadowanie, lecz zaawansowana cywilizacja, sztuczna inteligencja i internet, a więc konieczność wymagająca dostosowania się do nowej rzeczywistości. Kto nie nadąży, odpada. Obydwie postawy współczesnych Polaków lub obydwa modele naszego życia prowadzą do niewolnictwa lub dają przyzwolenie dyktaturze, która takich naiwniaków obedrze ze skóry. Taka postawa, za pomocą „walca, który wszystko równa”, a więc demokratycznej masy, wycina w pień najbardziej wartościowych ludzi w państwie, odbiera im głos i zamurowuje na amen wysepki archipelagu naszych gett. Bo tak było, jest i będzie; bo taka jest logika dziejów.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (10 głosów)

Komentarze

Cześć Ryszardzie

 

Wysłałem Ci maila dot. pani profesor Anny Pawełczyńskiej. Jestem ciekawy, co o tym sądzisz.

.......

Piszesz tu, że rozmowy są błahe i właściwie o duperelach. Nie ma się czemu dziwić. Jest w nas dużo napięcia i stresu. Obawiamy się, że każdy drażliwy temat może prowadzić do zbędnego wybuchu. Więc powszechne pitolenie. Bo widzimy, że dziś ostra wymiana zdań musi być brutalna i nawet wulgarna. To przecież pokazują nam w mediach politycy i publicyści. Więc dla swojego świętego spokoju (po co mi to?) uciekamy od ostrej wymiany zdań.

Sam przecież też uciekłeś. Czyż nie?

 

Serdeczności

Janusz

Vote up!
3
Vote down!
0

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#1655034

@jazgdyni

Witaj, 

co do prof. Pawełczyńskiej, odpisałem Ci na e-mailu. 

Janusz, nie czarujmy się, nie jesteśmy przygotowani ani do pokoju, ani do wojny. Z tego zaszpagatowanego na amen rodaczego uścisku może uwolnić nas tylko jakaś tragedia. Nic więcej. I nie ma tu żadnej złośliwości, niechęci, czy czegokolwiek, jest natomiast czysty real. To, co się dzieje w kraju obserwują skrzętnie nasi wrogowie i oponenci, a jeszcze bardziej cwaniaki, którzy węszą za forsą. Co 1/3 narodu zrobi, to druga 1/3 spieprzy. Reszta, albo boi się wdepnąć w politykę, albo bawi się własnym kosztem... A więc świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość - to, o czym wciąż piszę od prawie 30 lat.

Pozdrawiam  

Vote up!
2
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1655044

Kilka lat temu matka upoważniła mnie, bym reprezentował ją na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej.

Trafiłem na dyskusję i głosowanie w kwestii remontu przeciekającego dachu.

Lokatorka z drugiego, ostatniego piętra, zagłosowała przeciwko remontowi dachu tylko dlatego, że znienawidzona przez nią sąsiadka z pierwszego piętra zagłosowała za naprawą tego dachu.

Przesiąknięta nienawiścią nie była w stanie ogarnąć rozumem tego, że zanim sąsiadce zaleje sufit, najpierw jej zaleje podłogę.

Problem jest głębszy, a kampania wyborcza obnaża tylko i ukazuje skalę tego problemu.

Gdy w radiu słucham wypowiedzi tzw. polityków opozycji, zastanawiam się, na ile ich narracja jest bezczelną manipulacją, celującą w zrobieniu ze swoich potencjalnych wyborców idiotów, a na ile jest to narracja idiotów, wymagających pomocy specjalisty od głowy.

dratwa3

Vote up!
3
Vote down!
0

Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.

#1655041

@ dratwa3

Dokładnie tak jest. to absolutne zmurowanie może rozładować tylko jakaś tragedia, która wyleje na te rozgorączkowane głowy sporo zimnej wody.

Co do polityków, mam takie samo zdanie.

Pozdrawiam  

Vote up!
2
Vote down!
0

Ryszard Surmacz

#1655043