Niemiecki Pociejów dla wszystkich

Obrazek użytkownika Mieszczuch7
Świat

Kiedy czytałem książkę o historii Warszawy, zrozumiałem o co tak naprawdę chodzi Niemcom z tymi "uchodźcami". Książęta mazowieccy i królowie polscy wydawali co i rusz (prawda, że bez jakiejś żelaznej konsekwencji) zakazy osiedlania się Źydów na terenie miasta i przedmieści. Rosyjski zaborca jednak zakazy uchylił i zezwolił Żydom osiedlać się tu bez ograniczeń. Wkrótce mniejszość ta potroiła swą liczebność, znowu stając się niszczącą konkurencją dla polskiego handlu i rzemiosła. Tak było na przykład z założonym w 1775 r. przez Marysieńkę Sobieską targowym Marywilem na Placu Teatralnym, który wkrótce począł tracić w rywalizacji z sąsiadującym Pociejowem. Oczywiście, ówczesny sukces żydowskiego Pociejowa polegał na handlowaniu starzyzną i szmelcem, tanią podróbą i wyrobnictwem nieletnich dzieci... Car miał jednak z tyłu głowy inny zamysł: by zwiększona liczba starozakonnych stała się masą, w której "rozpuszczą się" groźne niepodległościowe zapędy Polaków, tożsamość narodowa, religijna, kultura - wszystko miało się wymieszać i osłabić. Przychodzi więc od razu skojarzenie z niemiecką polityką proimigrancką, która dotyczy przecież nie tylko ich kraju, nie tylko Węgier i Polski, ale całej Europy. Tak więc zmierza to w nieunikniony sposób do zatracenia poszczególnych tożsamości narodowych, do zamazania różnic i różnorodności, osłabienia zarazem ewentualnych odruchów protestu na tle narodowym. Zmierza to w kierunku zdominowania całego terytorium, podporządkowania "zjednoczonej Unii", jak piszą niektórzy "nowocześni" komentatorzy, czyli ... globalnemu rządowi, niczym u Orwella. Już nie ma mowy o Europie regionów, już mało kto wspomina nawet o Europie federacyjnej. Jest tylko alternatywa: albo się podporządkujecie, albo nie, ale już uzależnieni od unijnej kasy - upadniecie.

Hm, niemieckie media ostatnio pokazały, że one już są w tym orwellowskim świecie.

Nie da się bowiem bez stukania w czoło przyjąć formułowanych przez Merkel celów politycznych takich, że imigranci, w dużej liczbie przyjęci do Niemiec, mieliby wspomóc gospodarkę przez wypełnienie braków siły roboczej i poprawę wskaźników demograficznych. Takie jednak tłumaczenie jej posunięć  całkiem na poważnie publikowały jeszcze jesienią zachodnie media. Dzisiaj nie ma już nikogo, kto broniłby jeszcze "logiki Merkel". Pomimo to ani Merkel, ani władcy Brukseli, nie wycofują się z raz przyjętej polityki. Bo, jak myślę, ma ona drugie dno.

Może nie od rzeczy byłoby zasygnalizować im, że widzimy, co robią.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)