"Zamach w Smoleńsku" Szymowskiego: wikłanie czy rozwikłanie?

Obrazek użytkownika Mieszczuch7
Blog

Dlaczego bierzemy do ręki książkę Leszka Szymowskiego „Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni”?

Kiedy czytam recenzje i rekomendacje tej książki, pojawiają się ciągle nowe i nowe wątpliwości. Wiele sprzecznych opinii przedstawiali wcześniej: Wielce Szanowna "Emerytka" Elig, Henryk Urban, Blogooblatywacz, Malibu, Rafzen, zły-wilk, Szczebrzeszynski, Witold Gadowski... Dlaczego kupiłem tę książkę przy okazji, od taksówkarza, wiedząc że przepłacam? Dlaczego nie ma jej w najbliższej księgarni czy kiosku? Dlaczego od razu, jak tylko skończyłem ostatnią jej stronę, mój przyjaciel wziął ją ode mnie? Mówi się, że nie kupuje się książki dla okładki, ale...

Zamach czy nie zamach?Jesteśmy pod taką presją "politycznej poprawności", że samo stawianie tego pytania stało się aktem odwagi. Szymowski to pytanie stawia i to jest jego największą zasługą. Z drugą częścią tytułu, która zapowiada niepublikowane dotąd dowody, że to był zamach, jest już gorzej.

Od pierwszej strony autor zapowiada, że anonimizuje swoje źródła ze względu na ich bezpieczeństwo. Autorzy innych książek o katastrofie smoleńskiej nie przyznawali się do jakichś "zagrożeń", czy nacisków: nikt im nie groził, nie mieli "dziwnych" telefonów, czy wypadków. Więc skąd ta myśl? Skoro takie niebezpieczne treści są w tej książce, to dlaczego sam autor nie pisze pod pseudonimem? Nie boi się zamieścić swego zdjęcia?

Nie wiadomo więc, z jakich źródeł autor czerpie i tym samym bardzo obniża on wiarygodność tej książki.Często zastanawiałem się, skąd pochodzą cytaty. Znalazłem wskazówkę, że niektóre mogą pochodzić z zeznań i materiałów (okręgowej?) prokuratury wojskowej. Jak zostały pozyskane? Które? Można się domyślać! Czasem przypominało mi się, że już gdzieś to czytałem, widziałem w internecie, słyszałem daną wypowiedź w Radio Maryja. Słowem: autor w większości korzystał z ogólnie dostępnych źródeł. A zatem niewiele w tym rzeczy prawdziwie odkrywczych. Jednak nadal uważam, że zebranie tego obszernego, choć z pewnością jeszcze nie całego, materiału w jednym miejscu, to bardzo dobra rzecz. Pod tym względem to z pewnością książka pełniejsza, lepsza, niż inne.

Przychylam się do przytaczanych wywodów prof. Dakowskiego i innych ekspertów: rzeczywiście, wydają się być oparte na elementarnych prawach fizyki i zasadach logiki.Cięcie słynnej brzozy, oderwanie skrzydła, odwrócenie się samolotu - to wszystko zdaje się być bzdurą.

Od pierwszych chwil po katastrofie zwróciłem uwagę na zdjęcia kół, które były ubłocone. W jaki sposób mogły się tak ubrudzić? Przecież normalnie samolot nie jeździ po żadnym błocie, tylko po czystym pasie startowym, czyż nie?

Części samolotu podobno są rozerwane na zewnątrz, a nie zgniecione do środka, co powinno być poddane badaniom technicznym. Nic na ten temat nie wiadomo. Czy, jak sugeruje również dzisiaj wicepremier Pawlak, dowody, dokumenty są zamknięte przed nami w sejfie?

Wersja z bombą próżniową byłaby więc jakąś hipotezą wartą sprawdzenia, technicznych badań, ale nie wiem, dlaczego autor nie poddaje analizie jeszcze innych możliwych hipotez? Czy odrzuca je od razu i dlaczego?

Przede wszystkim jednak należy prześledzić przepływy finansowe, uzasadnienie wydatkowania ponad 20 mln dolarów na remont rządowego tupolewa, rzeczywiste koszty, rozliczenia, odprowadzenia podatków itd. Warto by wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za odbiór techniczny, skoro po remoncie samolot ulegał znacznie częstszym usterkom.

Mam jednak pewne wątpliwości, co do relacjonowanych faktów. Na przykład, autor twierdzi, że Tylicki, asystent posła Gruszki nie był wszakże rosyjskim szpiegem, ale asem naszego wywiadu, współpracownikiem Agencji Wywiadu. Co miałby on robić? Rzekomo miał dezinformować rosyjskie służby! Musicie przyznać: to dość cienkie. Tylicki, według mojej wiedzy, to zwyczajny, wkręcony facet, nie żaden James Bond!

Dużo emocji wywołują zwłaszcza załączone zdjęcia, które mają według autora przedstawiać Tu-154M po wylądowaniu w jednym kawałku w smoleńskim lesie, a potem w milionach cząstek, po domniemanym wybuchu bomby próżniowej.Autor sugeruje, że owe zdjęcia pochodzą z amerykańskiej National Security Agency i otrzymał je od pracownika Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Może mu się skróty pomyliły? Mógłbym raczej przypuszczać, że mogły być one w dyspozycji Agencji Wywiadu, AW, ale nie ABW! Poza tym (rażące lekceważenie inteligencji czytelników) zdjęcie, niby satelitarne, jest ewidentnie zrobione z ziemi. Koledzy blogerzy przypominają, że pochodzi one z niemieckiego Bilde'a.

Przymuszam się do patrzenia na zdjęcie, które ma ponoć przedstawiać nieuszkodzone ciało Śp. Lecha Kaczyńskiego wśród zgliszczy, ale nie widzę nic, poza jedną ręką. To bardzo przykre i chyba zbyteczne.

Zamach czy nie zamach? Nie mam nadal żadnych dowodów, aby odpowiedzieć. Nie mamy czarnych skrzynek, które mogłyby nam wiele wyjaśnić. Niestety, kolejne wersje stenogramów dają bardzo różne możliwości interpretacji. Nie mamy żadnych informacji, czy, jakie i z jakim rezultatem przeprowadzono badania techniczne części samolotu? Co gorsza,niezrozumiały opór prokuratury wobec wniosków rodzin ofiar w sprawie przeprowadzenia ekshumacji i przeprowadzenia wszechstronnych badań zwłok, musi budzić podejrzenia. To obecnie jedyny dowód, będący w naszym zasięgu. Dlaczego przez dziewięć miesięcy prokuratura nie może "urodzić" żadnej decyzji? Czy prokuratura jest w ogóle w stanie cokolwiek wyjaśnić?

Oczywistym faktem jest, że był motyw, środki i sposobność, więc nie można, nie da się porzucić tego pytania: czy to był zamach czy nie? Trzeba szukać tropów, nawet jeśli się czasem mocno wikłają...

Brak głosów

Komentarze

"Nie mam nadal żadnych dowodów, aby odpowiedzieć. Nie mamy czarnych skrzynek, które mogłyby nam wiele wyjaśnić." A jak wyjaśniłbyś co się zdarzyło, gdyby eksperci niezależni mieli dostęp do oryginałów czarnych skrzynek i gdyby stwierdzili, że są w 100% zmanipulowane, a Rosjanie i polscy obrońcy wersji wypadku twierdziliby, że to Rosjanie zmanipulowali, że by ukryć błędy np. kontrolerów lotu.
Przecież u nas wpajają Polakom, że "Rosja to trudny partner i w obawie o utratę swego prestiżu, coś tam chłopcy(i dziewczynki)pokombinowali.
Czy dalej , wobec braku dowodów, nie oskarżyłbyś ich o zamach?

Vote up!
0
Vote down!
0
#152419

po uruchomieniu przycisku "Go around"(uchod,odejście) :http://www.youtube.com/watch?v=fcmqy6UObLo&feature=related

Vote up!
0
Vote down!
0
#152459

"Na przykład, autor twierdzi, że Tylicki, asystent posła Gruszki nie był wszakże rosyjskim szpiegem, ale asem naszego wywiadu, współpracownikiem Agencji Wywiadu. Co miałby on robić?"

Vote up!
0
Vote down!
0
#152465

"jako dziennikarz dał się poznać ze skrajnej nierzetelności, megalomaństwa i fantazji. Znaczna częśc jego publikacji „śledczych”, a bywało tak, że równolegle pracowaliśmy nad tymi samymi tematami, powstawała za biurkiem, i nie miała nic wspólnego z rzeczywistością.

Niestety podobnie jest z tą książką. Pomieszanie prawdy, pół prawd i totalnych kłamstw zmieszane z sensacyjnym sosem. Z nadzieją, że Polacy, którzy domagają się prawdy o Smoleńsku, wobec marazmu rządu i rosyjskiego tuszowania przyczyn katastrofy wydadzą pieniądze na każdą bzdurę, która może, jakby się wydawało, rzucić światło na przyczyny tragedii.

Ksiązka Szymowskiego nie rzuci- wręcz przeciwnie zaciemni.

Powody powstania takich publikacji zazwyczaj mogą być trzy. Pierwsza- to chęć zbicia kasy. Druga- autor, który juź nie raz fantazjował w swoich publikacjach, wierzy w wytwory własnej wyobraźni.

I trzecia- zdarza się, że często dopiero po latach, okazuje się, że za takimi publikacjami, fantastycznymi wrzutkami, stoją służby specjalne. Dlaczego? Bo rozpuszczając za pomocą dyspozycyj1)nych czy po prostu łatwowiernych dziennikarzy największa bzdurę, z łatwością przychodzi im wówczas odwrócenie uwagi od prawdziwego tropu, skrywanych nieprawidłowości, matactw"

Zwracam uwagę przede wszystkim na pkt 3.

Link:

http://rebelya.pl/discussion/23692/nieznany-rozdzial-ksiazki-leszka-szymowskiego-wybranowski-jedzie-po-bandzie/

Vote up!
0
Vote down!
0
#152466

W tej sprawie wszystko jest tak zamglone, że nic nie jest pewne. Nawet czarne skrzynki, które w końcu nam oddają, nie wiadomo czy to są, czy będą, to te same, czy wrak to ten wrak??? Czy TU 154M 102, czy to napewno jest 102 czy 101, czy ktoś poprostu chcial zarobić, na nie remoncie??? Bo w końcu dlaczego na miejscu, domniemanej katastrofy, ktoś ujawnil dokumentację dwóch Tupolewów??? Inscenizacja, improwizacja miejsca w czasie, zdyskredytowala wiarygodność czegokolwiek??? Wniosek jest jeden, byly motywy i biorąc pod uwagę celową dezinformację, należy traktować Rosję tak, jakby zamach byl??? Ze wszystkimi konsekwencjami, stosunków dwustronnych, nie wiem jakie to są konsekwencje, ale napewno rozglaszanie na arenie międzynarodowej i zakaz wjazdu dla polityków, na początek??? Książka to wrzutka dezinformacyjna, bo gdyby ją brać poważnie, to TUSK i jego ferajna, musialaby już siedzieć w więzieniu??? Pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#152482

Możemy brać pod uwagę zamach, rzeczywiście, ale na podstawie prawdziwych danych, których znamy już sporo. Fajnie się to czyta, można dostać wypieków, jednak to taki Ludlum dla ubogich. Jedzie sensacją na kilometr. Wielce prawdopodobna jest sugestia, że ta książka to wrzutka.
Muldi

Vote up!
0
Vote down!
0

Muldi

#152523