Drogie śniadanie mistrzów z Mistrzem Bajeru

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Kraj

Postępowe media ekscytują się „Drugim śniadaniem mistrzów” i tym, czy Mistrz Bajeru pokonał – jak słusznie zauważył „antysalon” – celebrytanów, czy też na odwrót . Ja bym nieskromnie dodał, że razem z "antysalonem" pokonalibyśmy mistrza bajeru przez KO i to w pierwszej rundzie. Ale nikt nas nie zaprosi do postępowej telewizji, która zarezerwowana jest dla wytresowanych celebrytanków, które są produktem salonu warszawki z Hołdysem na czele.

Z jakiej działalności „kulturalnej” utrzymuje się Hołdys, poza świadczeniem usług dla Tusk Vision Network – nikt nie wie, gdyż śpiewać przestał dość dawno i to wtedy, gdy obowiązywał cennik Pagartu. Ale nadal Hołdys wraz Mellerem uchodzą za ludzi kultury, zwłaszcza osobistej, gdzie słowo na „k” jest wyznacznikiem ich postępowości. A poza tym – Hołdys, jako "człowiek kultury", nawet przy śniadaniu siedzi w kapeluszu, jakby chciał ukryć, że jest łysy jak kolano, co oczywiście nie jest prawdą. Nie każdego na to stać.... Co innego Kukiz. Nie wiem dlaczego dał się wplątać w Drogie Drugie śniadanie ? Może nie stać go już na podobny zestaw śniadaniowy, jaki zaserwowała „mistrzom” TVN?

Być może dlatego właśnie, nawet Kukiz nie zapytał Tuska o ceny produktów konsumowanych w czasie „Drugiego śniadania mistrzów” – skupiając się na ofercie śniadaniowej TVN. A była tam kawa, soki, pieczywko, jajeczka, wędliny, sery oraz owoce. Wszakże z wyłączeniem jabłek, ziemniaków i kurczaków, aby nie prowokować Wielkiego Mistrza Bajeru skojarzeniem z zakupami Kaczyńskiego. Nie było też cukiernicy, ze spekulacyjną zawartością… Nikt więc z celebrytanów nie zapytał Mistrza Bajeru o wzrost cen Drugiego Śniadania w porównaniu z okresem, gdy Tusk obiecywał wszystkim, że będzie się im lepiej żyło, co oznaczało m.in. to, że drugie śniadanie nie będzie tak drogie, jak za reżimu Kaczyńskiego.

Ta powściągliwość celebrytanów jest poniekąd zrozumiała, gdyż każdy już wie, że Tusk za nic nie odpowiada, a zwłaszcza za ceny cukru. Ponadto, każdy postępowy celebrytan wie, że Tusk – podobnie jak za pedofilii – tak teraz zabierze się za spekulantów cukrowych. I będzie to Tuska zemsta straszna, w związku z tym, że przez spekulantów Tuskowi opadł słupek i jak wszystko wskazuje – opadł na trwałe.

Oczywiście, wojna ze spekulantami cukru będzie podatników kosztować, gdyż trzeba będzie zatrudnić dodatkowe 20 tysięcy inspektorów, specjalnie wytresowanych do walki ze spekulacją cukrową. Naborem inspektorów zajmie się osobiście Julia Pitera, która odniosła spektakularny sukces w walce z rakiem korupcji, demaskując dorsza bałtyckiego. I choć Wielki Mistrz bajeru przyznał, że nie udało mu się ograniczyć kosztów administracji, zaś udało mu się te koszty znacznie zwiększyć – to przeciętny obywatel powinien zrozumieć, że dodatkowe koszty podatkowe, czyli zwiększony do 23 procent VAT – nie pójdzie na marne. Skonsumuje je Pitera na dalsze badania nad korupcją, pt. „Dlaczego członkowie PO są poza wszelkimi podejrzeniami?”. Jest ponadto pewna szansa, że ceny cukru nie przekroczą magicznej cyfry 5….

Jak wykazała Zyta Gilowska w wywiadzie dla Onetu pt. „Obywatele zostali potraktowani jak stado baranów” - Tuskowi udało się osiągnąć to, czego nie dokonał żaden poprzedni premier. I tak –cytując Gilowską: deficyt sektora finansów publicznych podwoił się w 2008 r. w stosunku do roku 2007, choć w 2008 r. była dobra koniunktura. Przez trzy lata, do 2010 r., deficyt w relacji do PKB wzrósł ponad cztery razy (z 1,9% PKB do 8,5% PKB), a w ujęciu wartościowym deficyt wzrósł sześciokrotnie (z 22,1 mld zł do 120 mld zł). I choć mamy opinię wiarygodnego dłużnika, to rentowności naszych obligacji cały czas rosną. Innymi słowy pożyczamy coraz drożej. Potężną kulą u nogi stały się koszty obsługi długu. One już dzisiaj przekraczają 35 mld zł. Ludzie niby wiedzą o kryzysie, ale nie zawsze to odczuwają osobiście, ponieważ rząd cały czas dosypuje pożyczone pieniądze.

Polski nie stać na utrzymywanie takiego tempa wzrostu wydatków publicznych. Podobnie jak nie stać nas na zwiększenie zatrudnienia w administracji publicznej o 75 tys. osób w trzy lata. W okresie zaledwie trzech lat rządów Tuska - wydatki publiczne wzrosły o 30% (z niespełna 500 mld zł w 2007 r. do ponad 640 mld zł w 2010 r.), tak więc musiało zabraknąć pieniędzy i zaczęło się wielkie pożyczanie. Przykładowo, większe zatrudnienie w administracji tylko w tym roku musi kosztować ponad 5 mld zł. Tyle samo, ile rząd planuje uzyskać z podniesienia stawek VAT. Przecież to jest idiotyczne. Ogolić wszystkich po to, żeby dodać 75 tys. mianowańców, to jest zbójowanie rządu Donalda Tuska – mówi Gilowska.

Na „Drugim śniadaniu mistrzów”, celebrytanów bardziej jednak nurtowała dostępność dziatwy do marihuany, niż możliwość wyżycia za przeciętną emeryturę lub przeciętną płacę (dodam, że 75 procent pracowników zarabia mniej od średniej krajowej). Pozwoliło to Mistrzowi Bajeru wykazać się troską o przyszłe pokolenia, które Tusk będzie chronił przed narkotykami.

A wystarczyło zapytać Tuska o wzrost cen produktów, obecnych na stole „Drugiego śniadania”, by znokautować Mistrza Bajeru już w pierwszej rundzie. Wielki Mistrz Bajeru bowiem bardziej niż przed marihuaną, chroni naród przed jabłkami, ziemniakami, kurczakami i oczywiście cukrem - choć to on obiecywał, że będzie się lepiej żyło – wszystkim.

Teraz już tylko nadzieja w Piterze: że Zmotoryzowane Oddziały Platformy Obywatelskiej spekulanta cukrowego osaczą, zwiążą i dostarczą Tuskowi. A wtedy zemsta Tuska będzie straszna. Oj, straszna…

Brak głosów