Praga - da się radę - nawet bez lagi

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Kultura

- Pani da dwa złote na wodę, bo gorąco, a ja nie jestem stąd!
Dziewczyna bezczelnie patrzyła mi w oczy, a na jej twarzy gościł szelmowski uśmieszek. Da baba, czy nie da? Może się uda?
Jej dwie koleżanki przyglądały mi się z rozbawieniem i zaciekawieniem. Co zrobię?
Powoli otwierałam kluczem drzwi do klatki schodowej. Nie korzystałam z domofonowego szyfru zupełnie świadomie. A nuż zapamiętają mój kod? Już nieraz dozorcy utyskiwali na pozrzucane z okiennych parapetów doniczki z kwiatami i zasypane śmieciami schody.
- Nie wstydzisz się tak prosić o pieniądze? Ty – Polka? (to moja wrażliwa strona).
-Bo pić mi się chce, pani da, chociaż złotówkę. Naprawdę na wodę, bo ja nie jestem stąd.
Wyraźnie kłamała. Mogła mieć z piętnaście lat. Tyle, co moja najmłodsza córka. Boże! I ten mocny makijaż na twarzy, te ufarbowane na czarno włosy.
- Zaraz przyniosę ci wodę!

Od progu mieszkania wołałam o przyniesienie mi butelki z napojem. Najstarsza córka ze zdumieniem podała mi półtoralitrową flaszkę.
- Wyjdź na balkon - rzuciłam wyjaśniającym tonem, a sama wróciłam na schody.
- Dziewczyny! Proszę, oto woda!- Musiałam krzyczeć, bo zdążyły oddalić się od mojego domu.
Zawróciły, wyraźnie zaskoczone. Moja córka obserwowała je z góry i słyszała, co do siebie mówiły. Były w szoku. Piły te wodę, ciesząc się, że jest smakowa, lepsza - droższa. Droższa niż piwo!
Córka jest pedagogiem specjalnym – resocjalizatorką. Zna tego rodzaju młodzież i umie ją zrozumieć.W okolicznych sklepikach zwraca uwagę na sceny typowe dla miejsca, gdzie żyjemy. Często omawiamy je później w domu.

Bo cóż myśleć, kiedy widzi się ojca kupującego kilka butelek piwa, a za resztę, z reguły już marną, prosi o kawałek mortadeli, bo żona dla dzieciaków chciała… Widzi się też i matki, które kołysząc się przy ladzie, uzupełniają miejsce w siatce kolejnymi butelkami chmielowego trunku.
Słyszy się też i dzieci, wołające pod oknami. Krzyczą głośno i długo, zanim rodzice ockną się z pijackiego zamroczenia i otworzą drzwi swojej latorośli.
Bywa, że nie otwierają. Rozmyślnie. Którejś nocy obudziło mnie takie wołanie. Północ minęła już dawno, a nastolatka dopominała się o wpuszczenie, prosząc i wyzywając, na przemian.

Kiedy w którymś mieszkaniu wybucha awantura, zdarza się, że prócz epitetów, także i rzeczy materialne wylatują przez okno. Powyższa fotografia dokumentuje taką sytuację.

Zeszłego lata, z balkonu naprzeciwko wypadł facet. Kiedy zajechała karetka, ocknął się i podniósł z bruku. Odetchnęłam z ulgą, bo leżał skręcony nienaturalnie i wyglądał na denata. Wrócił na górę. Pierwsze piętro to żadna wysokość, jak się okazuje.
Czy przeraziłam czytelnika tymi opowieściami? Wszak wszędzie w Polsce takie wypadki mają miejsce i na pewno każdy spotkał się z czymś takim, jeśli nie osobiście, to przynajmniej z relacją kogoś bliskiego.
Na Pradze takie rzeczy dzieją się po prostu częściej. Występują nagminnie, ponieważ skupisko ludności w tej dzielnicy jest duże. Bardzo gęsta zabudowa sprawia, że nie zauważa się tego z ulicy, od frontu. Każda brama prowadzi do mini miasteczka– z małym ryneczkiem - podwórkiem, otoczonym z każdej strony stromymi i wysokimi ścianami.
Zwykle, na takim podwórzu honorowe miejsce zajmuje kapliczka, zawsze przystrojona sztucznymi kwiatami, często, z palącą się świeczką wewnątrz.
Ludzie tu chętnie odwiedzają kościoły, a w szczególne uroczystości religijne, uczestniczą w mszach świętych całymi rodzinami. Procesje w Boże Ciało są zawsze bardzo tłumne.

 

Tyle psów, ile widzi się na chodnikach, skwerach, trawnikach, przeróżnych placykach, nie ma nigdzie indziej. Wszystkie zadbane, tłuściutkie, wymuskane i najróżniejsze, od kundli po najdroższe, rasowe okazy medalowe z ekskluzywnych wystaw.
Jak można się domyślać, miejsca te są pieczołowicie popstrzone różnobarwnymi odchodami. Poruszać się należy z dużą uwagą, ale nigdy jeszcze nie słyszałam, by ktokolwiek zaklął na widok tych swoistych przeszkód drogowych, chociaż wiązanki słowne słychać tutaj tak często, jak można się tego spodziewać.

Dlaczego Praga tak kocha psy? Zastanawia się nad tym również jeden z księży, z parafii, który trafił pod mój dach kolędując okolicę.
Moim zdaniem sprawa jest prosta. Pies daje poczucie bezpieczeństwa. Ten duży, na ulicy i w domu, natomiast mały, świetnie obroni mieszkanie przed każdym włamywaczem, alarmując szczekaniem wszystkich dokoła.
Nie pozwoli też nikomu bezszelestnie przemykać pod drzwiami, czy to potencjalnemu napastnikowi, czy mundurowemu funkcjonariuszowi prewencji.
Ludzie na ulicach są z reguły życzliwi i bardzo rozmowni. Praga komentuje wszystko, wszędzie i zawsze. Uwielbiam ten klimat. Wiele ciekawych opowieści można usłyszeć w przychodni, w autobusie, tramwaju, czy podczas zwykłego spaceru po Parku Praskim.

Kiedyś, gdy jeszcze nie znałam Pragi, wydawało mi się, że warszawiacy w całym mieście są tacy sami. Teraz już wiem, że nie. Prażanie są inni. Bardziej otwarci, gościnni, weseli, sympatyczni, spontaniczni i aktywni. Reagują zawsze i na wszystko. Gdzie indziej niż na Pradze, zobaczy się, wystawioną za balkon tablicę z napisem: „kamienica z przekrętami”? Skąd, jak nie z Pragi, wyszła inicjatywa walki z mafią czynszową?

To tutaj powstają oddziały samoobrony lokatorskiej, które nocami strzegą swoich domów przed podpalaczami z nadania.
To tu, w tak zwanym „trójkącie bermudzkim”: Ząbkowska, Brzeska, Białostocka (a może Kijowska?), Armia Krajowa mogła działać w miarę bezpiecznie podczas okupacji, bo w ten rejon, nawet żandarmi bali się zapuszczać.
Ubawiłam się ostatnio, kiedy na stronie Gazety.pl, przeczytałam komentarz dotyczący dwudniowego wyłączenia ulicy Stalowej ze względu na nagrania do filmu Miasto44. Zaniepokojony mieszkaniec, ubolewał nad brakiem możliwości wyjazdu autem z podwórza kamienicy tam usytuowanej.
Odpowiedź brzmiała, mniej więcej, tak: „To gaz do dechy i krzyczysz – droga dla operatora!” i konkluzja na koniec: ” Ech, słoiki!”.
Tak to wygląda na Pradze.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

https://www.youtube.com/watch?v=MynLw5AIHPs

Vote up!
0
Vote down!
0
#357143

Kiedyś wydawało mi się, że Praga to zupełnie inne miasto, ale wówczas za Wisłę musiałem się wyprawiać raz na rok lub dwa lata. Teraz, z różnych powodów, bywam na Pradze o wiele częściej i faktycznie bardzo ją polubiłem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#357161

...już wiem dlaczego tak Cię lubię - jesteś z Pragi :-)))
Kapitalny wpis, serdecznie dziękuję, szczególnie za konkluzję :
"ech słoiki, słoiki - uciszczie swój śpiew "..
Viva, nasza Warszawska Praga.
To tam zostało trochę pierwiastków przedwojennej Stolicy.
To jest jedyny zakątek świata, gdzie przyzwoity człowiek-
nigdy nie dostanie w ryłło.:-))
ps.
..... to gaz do dechy i krzycz pan... :-))))
pozdrawiam
pps.
.... Boże, jak ja kocham moje Miasto.

Vote up!
0
Vote down!
0
#357163

I radość mnie rozpiera, bo tylko tutaj można się Warszawy nauczyć naprawdę.
Taka scenka z wczoraj: Mała kolejka w sklepiku. Przede mną człowiek ok. czterdziestki, mocno podchmielony, nie zauważa młodszego o dychę "szemranego", który co prawda stał przed nim, ale pomiędzy ladą, a chłodziarką. Z zamiarem kupienia jakiejś mrożonki, ustawił się w dogodnej pozycji, bo tu akurat obowiązuje samoobsługa i z reguły nikt nie ma problemu z rozpoznaniem sytuacji. Czterdziestolatek jednak był "pod wpływem" i źle oceniwszy zamiary "szemranego" młodzieńca, złożył zamówienie. Dostał to co chciał (mniejsza o to, co to było:)).
I cóż się dzieje? "Szemrany" żachnął się gniewnie w stronę impertynenta, a ten, skonfundowany mocno, zauważył: "Będziesz mnie bił? Ale, ja dzisiaj nie jestem w formie!"
Odpowiedź "szemranego" była bezcenna: " No, dzisiaj nie, ale możemy się umówić na jutro!"

Popatrz Maruś: Dintojra! Jak przed wojną:)

Na szczęście ekspedientka załagodziła sprawę. Te panie Basie, Zosie i Jagódki...one wiedzą, jak to się robi:)

Serdecznie pozdrawiam:)

Vote up!
0
Vote down!
0
#357222

Praga rozkwita intelektualnie. Może nie od razu krzewem różanym, ale niezapominajką i maciejką...
Pozdrawiam:)

Vote up!
0
Vote down!
0
#357218

we Wrocławiu w pobliżu naszego "trójkąta bermudzkiego". Właściwie nigdy nie miałam potrzeby, aby tam chodzić, czasami przejeżdżałam. W ubiegłym roku, w ciepłe, letnie popołudnie, z ciekawości wybrałam się do tej dzielnicy na spacer. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Mimo, że wiedziałam o różnych drobnych przestępstwach, bójkach, kradzieżach, nie bałam się. Mieszkają tam ludzie prości, często dość ubodzy. Nie ma pośpiechu, wyścigu szczurów. Życie toczy się spokojnie, leniwie. Gdzieś panowie siedzą z piwem, w innym miejscu sąsiadki gawędzą, bawią się dzieci. Jest trochę nowych budynków, ale większość to stare kamienice.
Tydzień wcześniej byliśmy w odwiedzinach u znajomych - nowe, ogrodzone, strzeżone osiedle, wokół same lemingi i wrażenie szklarniowego, foliowego życia.
W czasie tego spaceru dotarło do mnie dlaczego nie chciałabym mieszkać na takim strzeżonym osiedlu i dlaczego nie przeszkadzałoby mi mieszkanie w "trójkącie".
Właściwie mieszkam na jego obrzeżu, więc prawie... :-)

Pozdrawiam z "10"

..................................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

Vote up!
0
Vote down!
0

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

#357171

Jedno zmienia się definitywnie. Poprzez kryzys i bezrobocie, los rodzin z takich "trójkątów bermudzkich", nieraz nawykłych do braku zmian przez dziesięciolecia, teraz się przymusowo odmienia. W obu kierunkach - dobrym i złym.
Tam, gdzie samotność, starość i bezradność, a kieszeń pusta,tam często komornik, eksmisja i zniewolenie wiążące się z zesłaniem do miejsc socjalnych.Często na peryferyjnych krańcach miasta. O losie tych ludzi z reguły społeczeństwo niewiele wie. A może nie chce wiedzieć?

Inaczej rzecz się ma z młodszymi ludźmi i w ogóle z młodzieżą. Szansa, jaką daje emigracja, sprawiła, że w takich rodzinach zachodzi przemiana pozytywna. W większości przypadków, pieniądze zarabiane na Zachodzie, windują zarówno emigrantów jak i ich bliskich w kraju.
Nie jest to normą, bo życie płata figle, ale zauważa się zmiany "gołym okiem".

Gorzej, że ogólna sytuacja bytowa pogarsza się w społeczeństwie, a niskie płace sprawiają, że pojawią się wkrótce nowe "trójkąty". Nawet się nie spostrzeżemy, jak wokół nas ludzie "podupadną", a my? My wraz z nimi...
O Boże, co ja wykrakuję?
Przecież nie dopuścimy do tego, prawda?
Serdecznie pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#357227