Geny
,,…I walczyli mężnie zmieszani z wrogami Aż padli na dolinie zrąbani mieczami…’’
Legenda polskiego oręża jest szeroko znana w świecie. Monte Cassino, Dunkierka, Narwik, Tobruk, Arnhem i wiele innych miejsc pieczętują pamięć – sławią chlubę dokonań żołnierzy z orzełkiem na czapkach.
Dziw bierze, że naród wywodzący się prostą drogą od raczej pokojowo nastawionych plemion Polan, zajmujących się głównie rolnictwem, zrodził tak dzielnych wojowników.
Być może historia naszego kraju niesie odpowiedź na tę zagadkę. Podpowiada, skąd wziąć się mogła taka przemiana mentalna – fenomen, który sprawił, że jesteśmy tacy, a nie inni.
Nie można wykluczyć, że nam po prostu wszczepiono… geny waleczności.
Słowiańska natura jest życzliwa. Sprzyja każdemu, kto z dobrymi intencjami ku niej zmierza, a gościnne podwoje szeroko rozwiera przed miłym przybyszem.
Gość w dom – Bóg w dom! Doceniając to, niejedni pozostawali u nas na dłużej, a wielu zapuściło swe korzenie i zrosło się z narodem o wielkim sercu. Następowała wymiana doświadczeń, umiejętności, a w wyniku zawieranych małżeństw – przekazywanie genów potomkom zrodzonym z tych związków.
Kiedy tworzyło się Państwo Polskie, od północnego wschodu graniczyło z terenami objętymi w posiadanie przez ludy Bałtów, w tym jeden wyjątkowo szczególny, zwany Jaćwingami.
Plemię to słynęło z cech, które zdumiewały i przerażały sąsiadów. W swoich Rocznikach ks. VII, VIII Jan Długosz tak opisał Jaćwingów:
"Mieszka zaś naród Jaćwingów w północnej stronie, graniczy z Mazowszem, Rusią i Litwą i ma język w dużej mierze podobny do języka Prusów i Litwinów i zrozumiały dla nich, a ludy dzikie, wojownicze i tak bardzo żądne sławy i pamięci, że dziesięciu spośród nich walczyło ze stu wrogami, zachęconych tą jedyną nadzieją i świadomością, że po śmierci i zagładzie ziomkowie będą ich sławić pieśniami o dzielnych czynach. To usposobienie przyprawiło ich o zgubę, ponieważ mała garstka łatwo ulegała liczebnej przewadze tak, że powoli niemal cały ich naród wyginął, ponieważ nikt z nich nie cofał się przed nierówną walką, ani nie starał się uciec po wdaniu się w walkę."
Dowiadujemy się zatem jacy byli Jaćwingowie, a wczytując się w tekst Długosza, mimo woli dostrzegamy w opisie znajome cechy, tak charakterystyczne przecież dla naszych rodzimych bohaterów.
„ … Barwny ich strój, Amaranty przypięte pod szyja. Ech! Boże mój, Jak te polskie ułany biją
Ziemia aż drga... Młody szyldwach wiec oczy przeciera...
Tak, on ich zna - To ułani spod Somosierra.
Wtem na horyzont ten czarny wypełza gad,
O, jaki straszny sen , kartaczy sypie grad, Lecz nie drży zbrojny szyk,
Choć śmierć się wokół szerzy. Jęk, wrzawa, zgiełk i krzyk,
To giną bohaterzy.
Wtem mignął ktoś, a pod nim biały koń.
Armat huk Widzi Bóg, Krwawy plon - Polski zgon.
Do górnych sfer Wznosi krzyk żołnierz i adiutant: Vive l`Empereur!
Morituri te salutant!
Wielu z nich, Gdy trąby grały, Zginęło tam Dla wiecznej chwały!
Los Jaćwingów był tragiczny. Pokonani przez licznych najeźdźców, przestali istnieć jako naród, a niedobitki rozproszyły się po rozległym sąsiedztwie niknąc wrogom z oczu.
Uchodźcy wtopili się w środowiska do których przystali i tylko legendy o dawnej świetności i męstwie przekazywali swoim potomkom, by ci pamiętali o niezłomnych przodkach.
Pólnocne Podlasie i tereny zachodniej Litwy, stały się ostoją dla potomków walecznych wojowników.
Zdecydowanie woleli osiąść na południu, mając jako alternatywę krzyżacki terror w miejscach dokąd przesiedlano ich siłą.
Zakon nigdy nie schrystianizował Jaćwingów – byli na to zbyt niezłomni. Wiary narzuconej siłą nie przyjęli. Jednakże wsie okołobiebrzańskie, które przypisuje się jaćwieskiemu pochodzeniu (Jaćwież Mała, Jaćwież Duża, Jaświły) przynależą do parafii katolickich, więc można przyjąć, że potomkowie, na zasadzie dobrowolności, przyjęli dominującą religię.
Z czasem wtopili się w społeczność i spolonizowali, a czując się Polakami pokochali nową ojczyznę po swojemu – na śmierć i życie.
Chociaż nigdzie w Polsce nie brakło bohaterów, to jednak rejony północnego Podlasia i północnowschodnie Kresy zapisały się wyjątkowo na kartach historii, odnotowując szereg nazwisk, z których każde zasługuje na uwagę i uznanie.
Synowie i córki tych ziem walczyli do końca i podobnie jak Jaćwingowie stawali „w dziesięciu przeciwko stu”, a ich chwała, była inspiracją dla następców.
Wzorem Emilii Plater i podobnie jak Ludwik Narbutt, przewodził synami tej ziemi Władysław Cichorski PS.„Zameczek” w Powstaniu Stoczniowym, zapisując się chlubnie w pamięci potomnych.
Specyfika gęsto zalesionych terenów, sprzyjała kontynuacji walk powstańczych nawet wtedy, kiedy gdzie indziej godzono się już z klęską zrywu narodowego.
Gąszcz szubienic takich jak te na Kopnej Górze zamknął ostatnie z Powstań, a spacyfikowane, spalone wsie, nigdy już nie powróciły do życia. Ich mieszkańców carskie kibitki wywiozły w nieznaną dal, z której nigdy nie powrócili.
Za Wodzem – Józefem Piłsudskim poszło wielu, by „przynieść wolność Ojczyznie swej”.
Jerzy Dąbrowski, pseudonim”Łupaszka” – to podpułkownik, który wsławił się wyjątkową brawurą i walecznością w walce o niepodległość po latach zaborów. Kiedy jeszcze raz stanął na czele rezerwowego Pułku Ułanów w 1939 roku, jego zastępcą został major Henryk Dobrzański – późniejszy „Hubal”.
Rozstając się z nim, podpułkownik skierował się na czele swoich kawalerzystów ku bagnom biebrzańskim, a następnie lasom Litwy, by tam , podobnie jak „Hubal”, kontynuować walkę partyzancką.
Ujęty przez NKWD, zamordowany został po bestialskim „śledztwie” 17 grudnia 1940 roku w Mińsku.
Innym, przesławnym dowódcą wojsk partyzanckich był syn ziemi nowogródzkiej Jan Borysewicz ps. „Krysia”. W lesie nieprzerwanie od 1939 roku.
Kiedy rozpoczynał wojnę z okupantem sowieckim, miał przy sobie siedmiu żołnierzy - po roku był to już batalion .
Całe uzbrojenie jakim dysponował oddział, pozyskano w wyniku działań własnych, głównie w boju. Zginął w walce 21 stycznia 1945 roku. NKWD obwoziło triumfalnie jego ciało po okolicznych miasteczkach, obserwując reakcje społeczeństwa.
Do dzisiaj, na terenie swoich działań, zwany jest Rycerzem Nowogródczyzny.
Niezłomnym do końca okazał się major Zygmunt Szendzielarz, który zapewne ku pamięci podpułkownika Jerzego Dąbrowskiego, przyjął również pseudonim „Łupaszka”.
Wsławił siebie i obie Brygady Wileńskie, w których walczył. Oddanie sprawie i wspaniała heroiczna postawa dowódcy, tłumaczy w pełni zachowanie jego podkomendnych, co to z okrzykiem na ustach:” Niech żyje Polska!” ginęli w kazamatach UB i NKWD.
„Inka” – Dorota Siudzikówna, była żołnierzem „Łupaszki” i córką ziemi podlaskiej.
Hymn III Brygady Wileńskiej
Na znojną walkę, krwawy bój z wrogami,
Każdego z nas sumienia wezwał głos,
Przebojem iść, a los iść musi z nami,
A jeśli nie to przełamiemy los.
Życie lub śmierć rozdziela nam przypadek,
Najwyższym prawem, nam żołnierska cześć,
Granatów huk, bojowych wypraw ślady,
Twardego życia, twardą tworzą pieśń.
Bo nasza pieśń nie pachnie rozmarynem,
Nie ma w niej dziewcząt, ni pachnących ust,
Jak nasze życie pachnie krwią i dymem,
Pieszczotą rąk karabinowy spust.
Naszą muzyką cekaemów bicie,
Nocne ataki nam rozrywką są,
Choć wrogi pocisk przetnie czyjeś życie,
Kto pozostanie wywalczy wolność swą.
Dość mamy pęt, skończyła się cierpliwość.
Dość pełnych więzień i spalonych miast.
Mścicielska pięść wymierzy sprawiedliwość,
A naszą pieśń podniesiem aż do gwiazd,
Bo nasza pieśń nie brzęczy łańcuchami,
Kipi w niej bunt, nasz sprawiedliwy gniew,
Ten przeciw nam, który nie idzie z nami,
Jak wyrok groźny jemu jest nasz śpiew
Suwalszczyzna ciągle jeszcze opłakuje setki swoich synów i córek, których los dotąd jest nieznany, choć świadomość nie pozostawia najmniejszych złudzeń.
Ich przewinieniem była hardość ducha, której słusznie obawiali się nowi okupanci. Stanowili zaplecze dla zbrojnych leśnych oddziałów. Żelazne zaplecze.
Pacyfikacja wsi i zaścianków była wpisana w scenariusz tego podboju, bo byli wśród Sowietów ci, którzy siłę ciosów Huzarów Śmierci pamiętali.
Bano się tej Podziemnej Armii, bo jej duch walki nie miał sobie równych, a wierność przysiędze, raz dana, nigdy nie ginęła.
http://www.youtube.com/watch?v=Mq1VlSuWBGE
Nie bez przyczyny „Huzarem” przecież zwać się kazał sławny Kazimierz Kamieński – postrach ubeckich psów gończych.
Było tych niezłomnych wielu. Nie sposób pochylić się nad każdym i opisać jego czynów.
Jak Polska długa i szeroka , wszędzie widnieją tablice pamięci dla tych, którzy własną krwią i znojem płacili za wolność rodaków.
http://www.youtube.com/watch?v=Ftbunfv1isU
Nawet tam, na wschodnich rubieżach kraju, nieśmiało pojawiać się zaczęły pomniki ku chwale „żołnierzy wyklętych” – oplutych przez propagandę socjalistyczną i szyderczo wykpionych. Powstają i świadczą, by umocnić to, co powoli krzepnie.
Ich główną winą była niezłomność.
Przeklęty gen waleczności kazał im trwać w boju do końca, nawet wówczas, kiedy słabsi z nich od walki odstąpili, ulegając przewadze wroga i zdradliwej propagandzie tchórzy.
,,… Wiatry co na polach, nad lasami wiały
Gdy ten lud zagubiony w dolinach ujrzały
Uderzyły w górę swoimi skrzydłami
Zebrały z nich ziemię przepaloną łzami
I zaniosły w dolinę zmarłych zasypały
By na ich niedolę gwiazdy nie patrzały…’’
(Jaćwingowie ks. Antoni Walentynowicz)
http://www.youtube.com/watch?v=Ftbunfv1isU http://www.youtube.com/watch?v=Mq1VlSuWBGE
FOT: patriotyzm1994.salon24.pl
www.klubgpgliwice.pl
podziemie zbrojneblox.pl
swkatowice.mojeforum.pl
almanach.limanowa.org.pl
www.patriotycznepodlasie.pl
gazetalapska.pl
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 22461 odsłon
Komentarze
Re: Geny
19 Sierpnia, 2013 - 12:29
"Legenda polskiego oręża jest szeroko znana w świecie. Monte Cassino, Dunkierka, Narwik, Tobruk, Arnhem i wiele innych miejsc pieczętują pamięć – sławią chlubę dokonań żołnierzy z orzełkiem na czapkach. "
Legenda polskiego oręża jest powszechnie na świecie nieznana a jeśli nawet coś wiedzą to lekceważą - to są tylko nasze mity .
Pamiętam angielski program historyczny o zdobywaniu Monte Cassino w ostatnich zdaniach można tam było usłyszeć że nie bronione już pozycje niemieckie zajęli bez walki Polacy, garnizon niemiecki wycofał się wcześniej bo groziło mu oskrzydlenie - tyle o naszym udziale w zdobywaniu Monte Cassino
To od nas zależy, jak szybko odkłamiemy historię.
19 Sierpnia, 2013 - 12:42
Najważniejsze, że "papiery" na to są. Wystarczy weryfikacja raportów wojskowych.
Powoli się zmienia. W Hiszpanii już wiedzą, że Powstanie Warszawskie 44, nie ma nic wspólnego z tym z kwietnia, poprzedniego roku.
Na nic się zdała tuba propagandowa.
http://muzeumhw.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=605%3Apowstanie-warszawskie-w-hiszpanii&catid=44%3Aekshumacje-i-badania&Itemid=92
Pozdrawiam optymistycznie:)
wie ten promil promila który tam akurat przechodził ulicą
19 Sierpnia, 2013 - 13:23
to jest chciejstwo - zresztą skoro sami nasi "sojusznicy" sprzedali nas po wojnie Stalinowi widać jak cenili wysiłek naszego oręża - co mają sądzić o tym dziś przeciętni ludzie ???
Z Sosabowskiego zrobiono kozła ofiarnego i obarczono winą z nieudaną operację Market Garden - nie wstawił się za nim wtedy nikt , po wojnie generał pracował jako robol w magazynie - wielka to chwała dla naszego oręża
Sosabowskiego znają lepiej Holendrzy niż Polacy
19 Sierpnia, 2013 - 14:49
Chwała bohaterskim Polskim Żołnierzom!Cześć ich Dowódcy - Generałowi Sosabowskiemu!
Wieczna hańba tym, którzy ich wykorzystali i oszukali, traktując jako pionki w grach wojennych.
http://www.dokumentalisci.pl/?tag=arnhem
(Brak tytułu)
23 Sierpnia, 2013 - 16:49
http://www.youtube.com/watch?v=MMlrL2x173w
@mtc
19 Sierpnia, 2013 - 12:37
"Legenda polskiego oręża jest szeroko znana w świecie. Monte Cassino, Dunkierka, Narwik, Tobruk, Arnhem i wiele innych miejsc pieczętują pamięć – sławią chlubę dokonań żołnierzy z orzełkiem na czapkach."
Czy mógłbym nieśmiało zapytać, czym wsławił się oręż polski pod Dunkierką?
www.polishairforce.pl/_cmdunkierka.html
19 Sierpnia, 2013 - 12:57
Re: www.polishairforce.pl/_cmdunkierka.html
19 Sierpnia, 2013 - 13:00
http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Dynamo
Fakt, że na cmentarzu w Dunkierce pochowani są polscy piloci nie świadczy o tym, że oręż polski wsławił się pod Dunkierką czymkolwiek. Dunkierka to synonim klęski.
A polscy piloci z II WŚ pochowani są w całej Europie. OPraz Afryce. Północnej.
wsławili się głupotą
19 Sierpnia, 2013 - 13:10
można sobie to wyczytać u Meysztowicza (Saga Brygady Podhalańskiej) , kiedy po przegranej na własne życzenie kampanii norweskiej odesłano Polaków do Francji do walki kiedy rzeczona Francja kapitulowała przed Hitlerem
Spotkali się tam z jawną wrogością Francuzów którzy z radosną ulgą powitali klęskę swojego państwa i kombinowali jak tu wydać Niemcom niepotrzebnych sojuszników
Re: wsławili się głupotą
19 Sierpnia, 2013 - 13:18
Może zamiast wygłaszać tak kategoryczne opinie poczytaj sobie Majorkiewicza, zamiast Meysztowicza?
???
19 Sierpnia, 2013 - 13:31
a co Majorkiewicz piał może z zachwytu nad tym że kazano im się wycofać z Norwegii wtedy kiedy Niemcy będąc w sytuacji rozpaczliwej kombinowali już tylko jak zdobyć wystarczającą ilość cywilnych ubrać żeby nawiać ????
A może skakał do góry z radości kiedy Angole popłynęli prosto Anglii a Polacy do Francji żeby potem przedzierać się do Anglii
Re: ???
19 Sierpnia, 2013 - 13:41
Tia... Nie czytaj Majorkiewicza. Lepiej przestań pisać bzdety. Przypomnij sobie może, gdzie znajdował się rząd RP w chwili decyzji o ewakuacji. Przypomnij sobie, kto dowodził w Norwegii. Przypomnij sobie, czyje były środki ewakuacji. Może też o tzw. reducie bretońskiej sobie przypomnij. A przede wszystkim przypomnij sobie następstwo zdarzeń.
Uwielbiam domorosłych historyków z wiedzą post factum.
EOT
Żołnierze Wileńszczyzny:...A duch mój koledzy, za wami pobieży..
19 Sierpnia, 2013 - 22:49
Piosenka ludzi bez domu (autor nieznany)
Hen w lesie płonie ognisko
I słychać piosnkę szwadronu.
A echo po lesie wciąż niesie i niesie
Piosenkę nas ludzi bez domu.
Wesoło nam trzaska i błyska
Nam ludziom spalonym bez domu
My zawsze do boju ochoczo staniemy
Do boju nasz szwadron wciąż gotów
Co jutro nas czeka nie wiemy,
Może śmierć zajrzy nam w oczy.
My zawsze z radością do boju staniemy,
Do boju nasz szwadron wciąż kroczy.
A jeśli mnie kula uderzy
I dla mnie już skończy się wojna
To duch mój koledzy za wami pobieży
Tak długo aż Polska będzie wolna
Cytat z sieci:
"Nie wiadomo, kto jest autorem tej piosenki i jakie były okoliczności jej powstania. Wiadomo natomiast, że była ona śpiewana na Białostocczyźnie i Podlasiu w oddziałach antykomunistycznego podziemia, w których walczyli Akowcy z Kresów. Żołnierze AK pochodzący z Ziem Utraconych - z kresów wschodnich, odgrywali bardzo istotną rolę w ruchu niepodległościowym po 1944 r. - już w obecnych granicach Polski. Dwukrotnie zetknęli się z okupacją sowiecką (1939-1941 i 1944) i nie mieli złudzeń, co do przyszłości kraju pod rządami komunistów. Ich ojcowizna została zagrabiona przez bolszewików, rodziny poddane represjom, wywiezione na Sybir lub zagnane do niewolniczej pracy w kołchozach, towarzysze broni z lat okupacji niemieckiej byli tropieni jak przestępcy i poddawa-ni fizycznej eksterminacji. I nade wszystko Polska nadal nie była wolna. Kresowi Akowcy, posiadający ogromne doświadczenie z okresu partyzanckich walk z Niemcami, nadali walce prowadzonej z komunistami dużą dynamikę. Znajdziemy ich nie tylko w odtworzonej na Podlasiu 5 i 6 Brygadzie Wileńskiej, ale w większości oddziałów Białostocczyzny, Podlasia, Ziemi Lubelskiej i nawet Ma-zowsza (np. w oddziałach „Młota”, „Bohuna”, „P-8”, „Przelotnego”, „Rekina”, „Jabłoni”, „Lasa”, „Dęba”-„Babinicza” i wielu innych).
Tak jak mówią słowa piosenki, oddziały, w których służyli kresowiacy były zdeterminowane i zawsze gotowe stanąć do walki z wrogami wolności Polski. Ogromna większość kresowych Akowców walczących w powojennej partyzantce padła na placu boju pod kulami komunistów lub została zamordowana w komunistycznych więzieniach. Dziś, gdy Polska jest wolna, dusze poległych i pomordowanych nie muszą już podążać starymi szlakami partyzanckich oddziałów."
Ku pamięci:
21 Sierpnia, 2013 - 14:18
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=84196
Stuletnie rymy
21 Sierpnia, 2013 - 16:05
Stare kurhany
Stoją wieki na równinie
Wszystkim znane w Tykocinie
Jak pomniki dwa kurhany
Każdy mocno usypany
Po co jednak tu powstały?
Czy są świadkiem ludzkiej chwały?
Czy grobowcem zwyciężonych?
Czy fortecą oblężonych?
Niby księgi nieczytane
Echem legendy owiane
Miały tworzyć Jadźwingową
Starą fortecę polową
Którą tu aż cztery wały
Niegdyś zewsząd otaczały
Pieszy Jadźwing w niej skupiony
Lepiej stawał do obrony
Niż w otwartym pustym błoniu
W walce z rycerstwem na koniu
Jezioro piaskowe
Przyszedłem na zastockie jezioro piaszczane
W okolicach Knyszyna wszystkim dobrze znane
Widzę jego piaski leżące falami
Jak wiatry złożyły równiutko rzędami
Leżą nieruchome nowych powiewów czekają
Co je w nowe fale, jak chcą układają
Teraz na słonecznym upale lipcowym
Malowane srebrem z odcieniem matowym
Grzeją się spokojnie, dosyć czasu mają
Dziś z miejsca na miejsce z wiatrem nie latają
Z przodu mały strumyk, zarośle olchowe
Na wzgórkach na lewo laski sośninowe
Gdzieś z tyłu dalekie pagórki, chatyna
Z prawa pól uprawnych szeroka równina
Okrążyły wielką przestrzeń jak ramami
Zrobiły dolinę zalaną piaskami
Nigdzie na nich nie ma najmniejszej zieleni
Żaden krzak jałowca, trawa się nie pleni
Tylko smukła, stroma z dala jakby skała
Przyodziana w zieleń wysepka widniała
Miała na swym czubie paprocie, wiklinki
I dwie niewysokie kosmate sośninki
Szczątki legend starych, jakie tu istniały
O powstaniu jeziora tak mi nagadały:
***
Dawno, bardzo dawno przed laty setkami
Żył tu jakiś naród zwany Jadźwingami
Mieszkał w lasach, puszczach, pośród gęstych borów
Nad brzegami rzeczek, łączek i ugorów
Raz jeden wśród lata na te jego ziemie
Na której od wieków żyło jego plemię
Napadł nieprzyjaciel bardzo silny, srogi
I okrutnie niszczył ten naród ubogi
Wszyscy co tu wtedy w tych stronach mieszkali
Na radę wojenną w polu się zebrali
I przyrzekli walczyć z wrogiem nad doliną
I tu go zwyciężyć, choćby przyszło zginąć
I walczyli mężnie zmieszani z wrogami
Padli na dolinie zrąbani mieczami
A niewiasty z dziećmi, co w borach mieszkały
Gdy swych ojców, mężów już nie doczekały
Przyszły na dolinę, usiadły na wzgórzu
I dniem i nocami i w deszcze i burze
Tak długo ze swymi dziatkami płakały
Póki siły dla nich płakać dozwalały
Gdy śmiertelnie z żalu, z głodu omdlewały
Szedłszy na dolinę i tu umierały
Obok mężów, ojców, syna lub brata
Co za lud swój w boju zeszli z tego świata
Łzy ich tak obfite, tak gorące były
Że zieleń i ziemię na wzgórzach spaliły
Wiatry co na polach, nad lasami wiały
Gdy ten lud zgubiony w dolinie ujrzały
Uderzyły w górę swoimi skrzydłami
Zebrały z nich ziemię przepaloną łzami
I zaniosły, w dolinę zmarłych zasypały
By na ich niedolę gwiazdy nie patrzały
Odtąd gdy ta ziemia stała się piaskami
Już żadnej roślince swemi korzeniami
Czy wiosną czy latem wzrosnąć łzy nie dały
A gdy która wzrośnie wiatry wyrywały
***
Zdejmuję obuwie, bosemi stopami
Wchodzę na dolinę zalaną piaskami
Nogi wyżej kostek grzęzną w piasków fale
Jak w ogniu nagrzane w słonecznym upale
Już nie idę, biegnę, piasek nogi pali
Pod nogami z boków bliżej i w oddali
Leżą ludzkie kości gęsto rozrzucone
Dorosłych i dzieci, a tak wybielone
Że bielsze nad śnieg, z piaskami zmieszane
Jedna duża cała, drugie połamane
Na drobne szcząteczki, bielą się do słońca
Na całej dolinie od końca do końca
Często wiatr wydmucha konia czerep cały
Czasem szczątkę dzidy lub pieniążek mały
Czasami wygrzebie siekierę z kamienia
Pewnie należącą do tego plemienia
Co tu przed wiekami na tych ziemiach żyło
I ślad swego życia w ziemi tej ukryło
ks. Antoni Walentynowicz (1873-1944)
Znalezione w sieci
14 Kwietnia, 2014 - 21:47
Jak dobrze, że można natrafić na tego rodzaju perełki. I to na stronach Gazety.pl:)
Fragment wspomnień Aleksandra Jełowieckiego "Moje wspomnienia" wyd.PAX1970
konikpolny12
14 godzin temu
Oceniono 26 razy 4
"Bo to szelma szelmą,a Moskalowi hyclowi nigdy nie wierzyc.Stalismy w Złotopolu - a był już pokój z Moskwą,a szelma Katarzyna zaczęła gwarantowac - żeby ją diabli gwarantowali! A o milę od Złotopola stał pułk piechoty moskiewskiej z jenerałem, a w tym pułku byli Polacy; oni do nas uciekali, a my ich do komendy odsyłali. Jenerał przysyła, żeby mu zbiegów wydawac. Nasz porucznik tchórz, w strachu chce oddawac, a ja mówię do niego:
- Nie oddawaj;- a do Moskala:- Powiedz swemu jenerałowi , że to zbiegi , co służą Moskalom, ale nie ci, co do nas wracają!-
Aż nazajutrz zajeżdżają do kramów sanie sześcią końmi; wysiada jenerał i dwóch przybocznych. Jenerał przysyła do porucznika. Porucznik wpada do mnie:
- A, panie chorąży, widzisz, coś narobił! Oddac mu tych gałganów i niech da nam spokój. - I czegóż boisz się? Nie idź,niech szelma tu przyjdzie, kiedy potrzebuje. Ale porucznik idzie ze strachu, ja widzę,że kiep i że zrobi jakieś głupstwo, mówię mu: - Poczekaj, ja z tobą pójdę.
Pałasz do boku, krócice za pas, idziemy. Przychodzimy, a jenerał rozparł się w szubie i nie wstaje, oficerowie i deńszczyki za nim stoją.
- Kak ty smieł prydzierżat moich ludiej, ja tiebia nauczu! Mój porucznik języka w gębie zapomniał - baka ni w pięc ni w dziewięc. - Panie jenerale, ja bo nic nie wiedziałem. Tak ja porucznika jak chwycę za ręke, aż mu łusnęło w kościach.
- Kiedyś nie wiedział, toteż i nie gadaj. - A do jenerała: - Ty, kiedyś ty tu do nas w goście przyjechał, to ty nikogo tu uczyc nie będziesz!
- Smatry sabaka, ja tiebia nauczu - ja tiebia wielu zwiazat i do gosudaryni adaszlu!
- Ty mnie zwiążesz? A szelmo, huncwocie, złodzieju! - jak kopnę w mordę - jucha się polała, Moskal pod stól, aż go wodą oblewali, przyboczni sza, cicho, wyniesli na sanie i wywieźli do diabła. Dopieroż rejwach w mieście! Żydzi w płacz: A win nam miasto spali! Aj gwult! - Cicho, szelmy, bo ja tu was sam każę podpalic! Sza, cicho. -
Porucznik mój dostał febry ze strachu i położył się w łóżko. Aż nazajutrz przyjeżdża major do porucznika, żądając żeby mnie do jenerała odesłał. Ja mówię majorowi:
- Kiedy twój jenerał chce się ze mna rozprawic, jak przystoi na żołnierza, niech tu przyjdzie; jam jego nie zaczepiał!
Major powiada, że jenerał rozchorował się, musiał się przeziębic, bo twarz mu obrzmiała, a wścieka się ze złości, i że jutro przyszle po mnie cały batalion. - Ja się batalionu nie boję, ale wy nas nie zaczepiajcie, kiedy ma byc pokój!
Major pojechał ; kazałem się ludziom dobrze sie wyspac, broń opatrzyc, ponabijac; trzymam ich w ciepłej izbie przy rogatkach i uczę jak bic mają. Mróz trzaskający. Koło dziesiątej rano idzie batalion moskiewski; patrzę, łamie się w długich płaszczach po śniegu, a śnieg w kolano; mówię do swoich: - Wiara, pobijemy, tylko nie spieszyc się . - Pobijemy, panie chorązy !
Ukryj odpowiedzi (1)
konikpolny12
14 godzin temu
Oceniono 11 razy3
@konikpolny12
Dałem i po szklance wódki, kazałem czekac, a sam wychodzę. Batalion idzie; jak był o sto kroków, krzyknałem: " Wiara, do broni!" i wysypało się dwunastu jak lodu . Batalion idzie; jak był o pięcdziesiąt kroków, ja krzyknąłem. - Stój bo każe strzelac! - Batalion stanął. Major występuje i krzyczy: - Poddaj się! - A ja krzyczę: - Paszli won! Ja was nie zaczepiam! - Major podchodzi strzela do mnie, chybia. - Jak wytnę do niego - na ziemię! Podbiega drugi oficer, strzela i chybia - jak wytnę z drugiej krócicy - i ten na ziemię. Dopiero krzyknąłem: Cel! pal ! - Sześciu moich palnęło, a pięciu Moskalów nosem zaryło. Batalion przemarznięty, strzela gdzieś tam po wróblach, a tu drugich sześciu moich jak palnie - zwaliło się czterech Moskali! a co który Moskal wystrzelił, to i nie nabil wiecej, bo mu palce zaklekły, a moi szyblo nabijają a palą, nabijaja a palą. Nareszcie krzyknę do swoich: - A dopókiż te szelmy będą tu stac? - za mną wiara! Sześciu zostawiłem w odwodzie,a z sześcioma naprzód i na sztychy - eh! jak drapną! Pędziłem pół mili, zakłuliśmy ze czterdziestu,Moskale rzucają strzelby, żeby lżej zmykac, a który Moskal padnie, to leży jak nieżywy. Tak gnałem aż do granicy, na granicy, krzyknałem na swoich: - Stój! - Jednego oficera moskiewskiego pusciłem i kazałem powiedziec jenerałowi, że ja na cudzy grunt nie lazę jak Moskal. Dopieroż zbierac niewolników, a było ich 120, a broni zabrałem na pół batalionu. Mój porucznik myślał, że mnie za tę sprawkę każą rozstrzelac. No, a tymczasem jemu odebrali dowództwo, a mnie Rzeczpospolita przysłała stopień, konia z rzędem i 2000 złotych na umundurowanie; a wszystkim towarzyszom po sto złotych i uszlachcenie, gdyby który nie był szlachcic: ale tylko jeden był mieszczanin, a reszta szlachta.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,15795355,Ukrainie_zabieraja_wschod.html#ixzz2ysGZZB9Y