Gdyby nie ta pokusa, gdyby nie chciwość
Mocno mi się wydaje, że gdyby udało się znacząco ograniczyć korupcję, to ten nasz byt mógłby być naprawdę dobry i życie zaraz nabrałoby większego kolorytu.
Przecież nie tak wiele trzeba, aby pozbyć się wszystkich tych, o których wiemy, że biorą, że kradną, że nieuczciwie się wzbogacają, że są w stanie dla własnej korzyści przekupić, skorumpować, a nawet zabić.
Wykluczyć tych urzędników na wszystkich szczeblach, których ze skorumpowanym światem wiążą nici zależności.
Czego trzeba, aby to zrobić?
Tylko trzech rzeczy:
Dobrej woli,
Zerwania zmowy milczenia,
Skutecznych działań prawnych.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że dobra wola i zerwanie zmowy milczenia oraz wprowadzenie skutecznych działań prawnych zmieniłyby obecny porządek wywracając ten na drugą stronę.
Wydaje mi się jednak, że to jedyna droga, że zredukowanie do minimum patologii, która zżera elity polityki i biznesu wyszłyby na dobre polskiemu społeczeństwu i tym elitom.
Zwykło się mówić, że władza deprawuje. Tak, to prawda stara jak świat. Ale nie takie prawdy zostały obalane, więc nie widzę większych przeszkód, aby to zmienić.
Aby to zrobić wpierw trzeba obalić te przeszkody, które obecnie istnieją.
Dochodzę do przekonania, że dalsze dzielnie, wskazywanie winnych po którejś (politycznej) stronie, jest celowe: ma odwrócić uwagę od istniejącego problemu. A tym problemem jest człowiek, są nim ludzie, dla których liczy się tylko jedno – osiągnięcie korzyść majątkowej.
Ludzi takich zawsze ciągnęło w kierunku siły, która dawała gwarancję bezkarności.
Zatem. Różnorakiej maści złodzieje i hochsztaplerzy tak naprawdę nie mają żadnych przekonań politycznych – im jest wszystko jedno kto rządzi, ważne, aby rządzący dzielił wg ich potrzeb. Ich polityką i religią są jedynie pieniądze i inne dobra.
Jest w nas coś, co nas wyróżnia pośród innych narodów.
Siła.
Jako pierwsi wyłamaliśmy się radzieckiego obozu. Cztery i pół dekady socjalizmu zrobiło swoje – wryły się pewne zachowania, nawyki.
Nie jest żadną tajemnicą, że aby zamienić tę otaczającą nas szarzyznę trzeba było, czasem nieźle, pokombinować.
I zdaje się, że właśnie ci, którym opanowanie tej sztuki nie sprawiło większej trudności, dziś bez trudu odnajdują się w nowych warunkach zupełnie innej rzeczywistości z nieogarniętymi możliwościami…
Obok siły mamy też silnie zakorzenioną, wręcz chorobliwą, zawiść. I ta zawiść nas strasznie poróżnia, osłabia, dzieli.
Z takiego obrotu sprawy doskonale zdają sprawę specjaliści od mieszania ludziom w głowach.
Pozostawili nas na bocznicy, przy której (my) zajmujemy się rozliczaniem przeszłości.
Raczej nietrudno wskazać wajchowego, który z torów w dobrobyt przekierował nas na tę cholerną bocznicę.
Tylko, czy jest sens, aby znowu wchodzić w ten mętny nurt, z którego wyławia się „oszołomów” w czasie, kiedy w nurcie „czystej rzeki” robi się interesy życia, a odbywa się to kosztem niemalże całego społeczeństwa?
Aby zmienić obecny stan nieciekawej rzeczywiści musi tego chcieć zdecydowana większość. I tylko ta zdecydowana na dokonanie zmian większość, może tego dokonać wychodząc na ulice, i w ramach zagwarantowanych przez Konstytucję praw żądać oddania władzy przez tych, którzy swymi działaniami dają gwarancję bezkarności złodziejom, hochsztaplerom i różnym sprzedawczykom.
Polityka, to brudna gra jeszcze brudniejszych interesów. Wobec powyższego wydaje się, że społeczeństwo, tę większość, która zapragnie zmian, może być reprezentowana przez ludzi spoza partyjnych okopów, w których od ponad dwóch dekad trwa spór o to, kto kogo; teraz qrwa my.
Jeśli ktoś powie, że jest to niewykonalne, to ja powiem, że ten/ci, którzy tak mówią, należą do ekipy dróżnika dzierżącego wspomnianą wajchę.
Ministrem finansów niekoniecznie musi być ktoś, kto zasiada z radach zagranicznych instytucji finansowych. Ministrem transportu powinien być fachowiec, absolwent właściwej uczelni, niekoniecznie polityk, ani pasjonat drogich zegarków lub ich podróbek. Ministerstwem zdrowia nie może być ktoś, kto sprzeniewierza się przysiędze Hipokratesa. A ministerstwem sportu nie musi kierować ładna, pardon, dupa.
Ministerstwem sprawiedliwości nie może kierować, ktokolwiek, kogo wiążą jakiekolwiek koniugacje z przedstawicielami świata przestępczego.
Wszystkimi ministerstwami i resortami muszą kierować ludzie o nieposzlakowanej opinii.
Jeśli od władzy odsuniemy tych z licznymi rysami i zadrapaniami, to rychło okaże się, że takich z nieposzlakowaną opinią, i ogromnymi możliwościami naprawy państwa, jest wystarczająco wielu.
Oczywiście, że nawet takie rozwiązanie nie sprawi, że świat przestępczy zniknie. Nie ma się co łudzić – nie zniknie. Ale na pewno nie będzie dominował i brylował pośród polityków, ministrów, urzędników na salonach.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 983 odsłony