[płyta] De Press/Norwid - Gromy i pyłki
Nowa płyta De Press różni się zdecydowanie od poprzedniej, poświęconej żołnierzom NSZ, "Myśmy rebelianci". Tam De Press zaatakowało najbardziej punkową płytą w swojej historii, tutaj stawia raczej na tworzenie nastroju. Choć, na szczęście, od punk rocka nie odchodzi, a jeśli już - to na ogół niezbyt daleko.
Płyta zaczyna się od niepokojącego "Od anioła do szatana", utworu będącego dość blisko do starszych produkcji Dziubka, czy to z okresu Holy Toy, czy też norweskiej odsłony De Press. Takiego klimatu jest na płycie więcej, jednak dwa kolejne utwory są bliższe stylistyce ostatnich, polskich produkcji zespołu. "Tymczasem" rozpoczyna się klawiszami w stylu starych The Stranglers, by w refrenie przejść do punka w stylu "Myśmy rebelianci". Podobnie jest w "Do wroga", gdzie do tych składników znów dochodzi nowa fala, refren zaś, choć motoryczny, pobrzmiewa pewnym norweskim chłodem. Ciekawie dzieje się też zaraz później - na wiodącą, niepokojącą melodię, nakłada się druga - pochód prostych, lecz powodujących ciarki na plecach, dźwięków. Kolejna pozycja na płycie to wiersz, po który Dziubek sięgnął już w czasach Holy Toy - "Buntowniki". Nowa wersja, choć inna od starej, potęguje wrażenie chłodu i niepokoju. A i aktualność słów poety nie daje przejść obok utworu obojętnie. "Siła ich" zostało potraktowane bardziej jako przerywnik, ale możemy złapać trochę oddechu. "Święty-pokój" to, w zgodzie z tytułem i tekstem (często chce się napisać właśnie "tekstem", bowiem słowa Norwida po dodaniu muzyki nie sprawiają wrażenia napisanych w innym celu, niż na potrzeby walczącej muzyki postpunkowej), dość spokojny, choć oparty na mocnym riffie hard rock. To wersja zupełnie inna, niż znana z płyty "Product" z roku 1983, choć zostawiono z niej linię melodyczną zwrotki. "Czemu nie w chórze" i "Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj" można potraktować jako intro i utwór właściwy - pierwszy w konwencji kościelno-kolędowej, drugi, oparty na basowym pochodzie, przełamany krótkimi wybuchami gitarowo-perkusyjnego zgiełku w refrenie. Znów mistrzowskie połączenie nastroju muzyki i słów."Syberie" to ballada z echami nowej fali, z zakończeniem w którym niektóre dźwięki delikatnie przywodzą mi na myśl Kult. "My już tak przed się patrzymy wygnani" przewijało się już w twórczości De Press. I w nawiązaniu w anglojęzycznym "Men at work" na płycie "3 potocki" i po polsku, w ostrzejszej wersji, którą usłyszeć mogliśmy choćby na koncercie z 1992 roku, powtarzanym niedawno w TV Polonia. Singlowa "Moja piosnka 2" (oryginalnie pojawiła się na drugiej polskiej płycie De Press "Groj skrzypko graj", w zupełnie innej wersji) przypomina o Dziubkowej fascynacji Joy Division i ta stylistyka, w wydaniu z najbardziej przebojowych utworów Curtisa i kolegów, jak "Love will tear us apart" sprawdza się bardzo dobrze. Później robi się znów hard rockowo, ale już trochę mniej porywająco, choć oczywiście nie schodzimy poniżej pewnego poziomu. Tak jest w "Marionetkach", tak jest w połamanym i, celowo, monotonnym "Coś Ty Atenom zrobił Sokratesie". I znów porażająca aktualność tekstu. "Po balu" to dość smutna ballada, "Trzy strofki zaś" zaskakują - niemile - automatem perkusyjnym (lub specyficzną realizacją żywej perkusji - na jedno wychodzi) i choć ogólnie się bronią, na tle płyty nie robią specjalnego wrażenia. Na szczęście "Czy podam się o amnestię?" to już taki De Press, na jaki zawsze czeka się najbardziej. A będzie jeszcze lepiej. "Krzyż i dziecko", kolejny utwór, który jest dziś równie - a może bardziej jeszcze - aktualny, jak w czasach swego powstania. Muzyka - prosty, gitarowy motyw. Brzmiący czysto, a jednak elektryzujący na równi z tekstem. Do tego niski zaśpiew w refrenie - wszystko to razem składa się na najlepszy i najbardziej poruszający, moim zdaniem, utwór tej płyty. I żal tylko, że trwa on niecałe dwie i pół minuty. I to już w zasadzie koniec, nie licząc "Psalmu Wigilii", idealnie utrzymanego w konwencji muzycznej tego typu utworów. I idealnie domykającego całość "Do spółczesnych" - niestety, zepsutych w ten sam sposób, co "Trzy strofki". Jednak udało się nie zepsuć wrażenia.
Niektórzy, z braku wiedzy lub dobrej woli, oskarżają Andrzeja Dziubka o koniunkturalizm. Tymczasem w każdym dźwięku na tej płycie słychać, ile serca wkłada on w te utwory. To oddanie hołdu i deklaracja wiary i patriotyzmu, a nie muzyczny odpowiednik kolejnej ekranizacji lektury szkolnej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3442 odsłony
Komentarze
MIÓD ! ! !
22 Grudnia, 2010 - 19:08
Kriss66
Poezja Norwida, punkowo-chłodny De Press, Joy Division... mniam!
Może pod choinką znajdę to cudo? ;)
De Press obok Lao Che i formacji Budzego stają się najciekawszymi polskimi projektami muzycznymi.
Budyń78 - dzięki za recenzję.
Kriss66