Od aborcji i Gościa Niedzielnego do przemocy w rodzinie i Pudelka

Obrazek użytkownika Budyń78
Kraj
Walka ideowa, podobna do walki klasowej i prowadzona przez spadkobierców tej ostatniej, zaostrza się w miarę postępów w budowie socjalizmu.
Tak więc nowa głowa Kościoła Katolickiego, sędzia Ewa Tkocz, redefiniuje założenia katolicyzmu i uczy chrześcijan odpowiedniego języka, kilka organizacji pozarządowych zaś wraz z posłami pisze sobie ustawę, de facto kryminalizującą rodzinę jako taką. Sędzina Tkocz tak gorliwie musiała czytać literaturę chrześcijańską, że nie starczyło jej prawdopodobnie czasu na lekturę tekstu z "Gościa Niedzielnego", wyrok jednak zapadł. Jedyną korzyścią z całej sprawy jest wzrost sprzedaży tygodnika, któremu wrzaskliwie antykatolickie towarzystwo robi coraz lepszą i darmową reklamę. Ile musiałby zapłacić "GN", by wykupić ilość czasu reklamowego analogiczną do czasu antenowego, które stację poświęcają na nagłaśnianie procesu? Być może więcej nawet, niż udało się już pani Alicji zarobić na byciu prześladowanym symbolem. W sejmie tymczasem powstaje ustawa, która walczy z przemocą (za którą, już nie w samej ustawie, ale w rozmaitych materiałach ją uzupełniających, uznaje się praktycznie wszystkie formy nie tylko przemocy, ale i nacisku na dziecko, również te uprawnione przez proces wychowawczy) w rodzinie, a o której powiedziano i napisano już w zasadzie tyle, że nie warto powtarzać wszystkiego od nowa, wystarczy zapoznać się z listem Joanny Najfeld, protestem stowarzyszeń rodziców i dyskusją w ostatnim wydaniu "Warto Rozmawiać" z udziałem obu stron sporu. Abstrahując już od wymowy ustawy, która jest wybitnie antyrodzinna, a w swych konsekwencjach wymierzona również w pracowników socjalnych (o czym za chwilę), warto zauważyć, że nowe prawo tworzy zespoły, gromadzące dane wrażliwe na temat rodzin. Obiektem zainteresowania zespołu może stać się każda rodzina, wobec której zachodzi podejrzenie występowania problemu przemocy. Komisja może gromadzić informacje np. na temat chorób członków rodziny, zaś w jej skład obok osób, których kontakt z takimi danymi jeszcze da się od biedy uzasadnić, takich jak lekarze, czy pracownicy socjalni, mogą wchodzić przedstawiciele "organizacji społecznych" i, co ciekawsze, niesprecyzowane chyba bliżej "inne osoby". Tak więc wystarczy podejrzenie, o które łatwo, zwłaszcza, gdy wierzy się jak autorzy ustawy, że przemoc dotyka 50 - 70% rodzin, by całkowicie obcym osobom przekazać informację o czyjejś chorobie. Ale cóż, skoro wrogiem numer jeden jest rodzina, czemu wrogiem numer dwa nie ma być obywatel? Nowa ustawa daje pracownikom socjalnym nowe, niekoniecznie chciane uprawnienia. Dzisiejsze przepisy, wbrew temu, co próbują nam wmówić pomysłodawcy zmian, pozwalają na zabranie dziecka z domu rodzinnego w sytuacji krytycznej. Nowe uczynią z pracowników socjalnych nieuzbrojonych policjantów, przychodzących po dzieci. Gdy w ramach studiów uczyłem się tego zawodu, uczyłem się go po to, by pomagać rodzinom i dzieciom, nie po to, by zabierać dzieci i niszczyć rodziny. Myślę, że nie tylko ja. Jeśli ustawa przejdzie, moi koledzy i koleżanki pracujący w zawodzie szybko staną się jedną z bardziej znienawidzonych grup zawodowych. Nudzą was już newsy o zabijanych policjantach? Spokojnie, za chwilę zaczną się nowe, o zatłuczonych podczas awantur pracownikach socjalnych. Już widzę te rodziny patologiczne spokojnie patrzące na obcego człowieka, który zabiera im dziecko. Już widzę te rodziny niepatologiczne, spokojnie patrzące na obcego, zabierającego im dziecko po donosie nieżyczliwego sąsiada, który wykonał telefon poirytowany dobrą zabawą podczas imienin za ścianą. Dziecko, które teoretycznie trafić powinno, jeśli będzie taka możliwość, do rodziny. Jeśli nie będzie - do ośrodka opiekuńczego. Później, być może, do domu dziecka. Te zaś jak wiemy, wolne są od przemocy, zwłaszcza tej, która polega na "krytyce zachowań seksualnych". Cóż, lepszy jednak gwałt i przemoc w państwowym domu dziecka (które, żeby było jasne, też nie są stałą normą, niemniej zdarzają się dość często), niż ta w domu lub po prostu jej podejrzenie. Skoro można w Polsce trzymać niewinne osoby w areszcie, zaś zdrowe w szpitalach psychiatrycznych, czemu nie miałoby się umieszczać dzieci z normalnych rodzin w domach dziecka. Obywatel musi wiedzieć, kto tu rządzi i czyją własnością są dzieci i on sam. Stronę popierającą ustawę u Jana Pospieszalskiego reprezentowała pani Anna Samusionek, twórczyni fundacji "Razem Lepiej", współpracującej blisko ze stowarzyszeniem "Damy Radę". Ciekawa to organizacja pozarządowa, współpracująca z Lechem Wałęsą, na swojej stronie witająca nas zdjęciem papieża i wieszająca w warszawskich sklepach obrazki ze skatowaną kobietą i jej córką z podpisem "i że cię nie opuszczę aż do śmierci". Ponieważ pani Samusionek wydaje się być mocno zaangażowana w walkę o przyjęcie ustawy, warto przyjrzeć się bliżej tej "twarzy kampanii społecznej". A że dotąd była to osoba z kręgu zainteresowania bulwarówek, poszukajmy czegoś na Pudelku. Jest? Jest! Październik 2008, pojawia się pomysł ustawy i organizacja "Razem Lepiej" Anna Samusionek dwa lata temu toczyła z mężem, Krzysztofem Zuberem, wojnę o dziecko, angażując w nią wszystkie brukowce, a także - jak twierdzi jej mąż - prawników, którym "płaciła w naturze". Wygrała. Dziecku potrzebna była wprawdzie pomoc psychologa i mimo upływu czasu, nadal ma lęki, ale najważniejsze, że Ania wygrała. Przypomnijmy - zorganizowana na łamach prasy nagonka na Zubera skończyła się tym, że jacyś obcy ludzie napadli na niego i wyrwali mu z rąk Andżelikę, która przestraszona całym zajściem płakała i krzyczała ze strachu. Z pewnością nie zapomni tego do końca życia. Teraz Samusionek, jako przykładna matka, korzysta z "odbitej" córki, zabierając ją ze sobą na nocne bankiety (zobacz: ]]>Samusionek z 4-latką na imprezie]]>) Prawda, że to idealna osoba do kierowania fundacją pomagającą ofiarom przemocy w rodzinie? A właśnie tym postanowiła się zająć Ania. Fakt donosi, że podjęła właśnie walkę o... przepchnięcie w Sejmie ustawy: Aktorka postanowiła czynnie włączyć się w walkę o prawa ofiar przemocy w rodzinie - pisze tabloid. Dlatego założyła fundację "Razem lepiej" i wykorzystując chwilową przerwę w pracy zawodowej w pełni poświęca się tej sprawie. W ubiegłym tygodniu odebrała w Sejmie zaświadczenie o rejestracji Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej dotyczącej projektu ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Teraz Anna ma 3 miesiące na zebranie 100 000 podpisów, by mogła ruszyć sejmowa procedura. No i ruszyła... Sędzia Tkocz nauczy nas, na czym polega chrześcijaństwo, zaś Anna Samusionek - jak wychowywać dzieci. A później walka klasowa znów się zaostrzy... ]]>Protest Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców]]> List Joanny Najfeld + dyskusja na portalu niepoprawni.pl ]]>Fronda.TV: Rodzice bronią swoich dzieci przed rządem]]> ]]> ]]>]]>Nasz Dziennik: Szokująca kampania antymałżeńska]]> Ostatni odcinek "Warto rozmawiać" jeszcze nie pojawił się w sieci, wkrótce pojawi się prawdopodobnie na ]]>stronie programu]]>.
Brak głosów

Komentarze

można jednak powiedzieć, że wyrok, czy też podtrzymanie wyroku poprzedniego sprawia, że stawianie znaku równości między aborcją a morderstwem dziecka poczętego może być uznane przez wrogów życia za naruszenie prawa. Jest to rozmywanie pojęć, co powoduje, że poprzez zmianę języka zmienia się sposób myślenia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#50135

 komuny.Zaczynam czuć obrzydzenie do sądów "polskich"Pani Tkocz przejdzie do historii.Chlubnej?

Vote up!
0
Vote down!
0
#50137

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#50138