Moja propozycja konstytucyjna

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

 

Każda rozsądna reforma ustrojowa dotyka obu końców kija - systemowego i indywidualnego. W tej notce uwagę chcę skoncentrować na aspekcie indywidualnym, obywatelskim, jako że kwestie systemowe poruszałem wielokrotnie i jeszcze do nich będę miał okazję wracać. Reforma musi być prosta, czytelna i odnosić się do rzeczy namacalnych i powszechnych.

Wiadomo, że historia się kiedyś zaczyna ale nie kończy, chyba że mamy do czynienia z samobójcami w rodzaju Tuska czy Sikorskiego, co ostatnio wyszło na jaw czarno na białym. A my jesteśmy tylko kolejnym ogniwem w łańcuchu historii i cążą na nas rozmaite historyczne zobowiązania. Należy więc spłacać historyczne długi. Pierwszy dług, ten związany z bodową Świątyni Opatrzności Bożej, jest już prawie spłacony, a wątpiącym przypominam, że pacta sunt servanda, mam na myśli pakty poważne, a nie takie z Kiszczakiem. Pozostał nam do spłacenia drugi dług.

Tu chciałbym uczynić mały wtręt. Po zmianie władzy, należy zadekretować oficjalnie, że od r.1989 do chwili obecniej mieliśmy do czynienia nie z III RP lecz z postPRLem, a III RP jest dopiero przed nami. Chciałbym też wprowadzić drobną lecz istotną poprawkę terminologiczną - otóż tak naprawdę nie jesteśmy Polakami, bo to kwestia umownej nazwy - realnie jesteśmy Republikanami, dziedzicami I i II RP a nasza kultura wywodzi się z I i II RP, z tym że część to ludzie bez jakiejkolwiek tożsamości. To chyba oczywiste, bo do I Rzeczpospolitej przyjęto różnych ludzi, z różnych nacji, przyjmując ich do swoich rodowych herbów. To zaś miało swoje dalsze konsekwencje.

W niektórych państwach egalitarna świadomość państwowa kształtowała się poprzez identyfikację ludzi z panującym monarchą. W Polsce było inaczej - król był tylko wybieranym primus interes pares, co pokazuje zgodność systemową z katolicyzmem, czyli pełnił rolę analogiczną do prymasa, tyle, że w sferze politycznej. Identfikacja państwowa odbywała się poprzez zasłużony akces do stanu szlacheckiego. Była też koncepcja pełnego uobywatelnienia wszystkich ludzi zamieszkałych na terenie I RP poprzez rozszerzenia stanu szlacheckiego , ale projekt nie doszedł do skutku ze względu na rozbiory. Trzeba pamiętać że prawdziwy rozwój odbywa się nie poprzez wcielani w życie abstrakcyjnych idei (jak w marsizmie),lecz poprzez drobne modyfikacji dokonywane zgodnie z duchem danej kultury.

I to jest ta druga zaległa reforma i dług do spłacenia, które są przed nami - obywatelami przyszłej III RP stają się ludzie zasłużeni dla kraju. W ten sposób pojawia się podział stanowy, związany z realiami - nowi obywatele I stanu i dotychczasowi obywatele II stanu, o nieco odmiennych uparawnieniach. Ci z II stanu biorą udział tylko w wyborach samorządowych. Awans ze stanu do stanu jest oparty na kompetencjach i zasługach. Awans do I stanu odbywa się poprzez powszechnie czytelny mechanizm - awansowany do statusu obywatela I stanu czlowiek otrzymuje nowe nazwisko, zgodne z polską tradycją Tkaczyk zostaje Tkaczyńskim, Kawka - Kaweckim a Kozak - Kozakiewiczem. Historia się nie zakończyła i należy ją kontynuować w oparciu o tradycję a nie wbrew niej. Oczywiśćie proces powinien przebiegać w obie strony - Lis Tomasz pozostaje Lisem, Monika Olejnik panią Olejnik, ale ich potomkom nikt nie odbiera szansy zasłużenia się Rzeczpospolitej. Szkodnicy powinni też być ukarani - Bartoszewski zostaje cofnięty do Bartosza, Olbrychski do Olbrycha, a Sikorski do Sikory. To nie powrót do przeszlości, jak by się niektórym mogło wydawać, to powrót do systemowej logiki i wyjście z dotychczasowego matrixu do realu kulturowego i politycznego. Od razu wiadomo who is who i z kim mamy do czynienia. Buraków nikt nie powinien na siłę wyciągać z gleby i robić z nich Burakiewiczów. Trzeba dać im realną wolność czyli wolność wyboru i awansu, zamiast dotychczasowej, demotywującej uraniłowki. Reszta należy do nich samych a nie do biurokracji aparatu państwowego.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.3 (6 głosów)