Był rok 2005 i zjednoczone wybory parlamentarne z wyborami prezydenckimi. Przez ładne kilka dni zastanawiałem się jak zagłosować, by moje postępowanie przyniosło Polsce korzyść a nie szkodę. Jak zagłosować by postąpić mądrze i zgodnie z własnym sumieniem? Dylemat nie był łatwy do rozstrzygnięcia, bo uważałem, że osobowościowo najlepszym kandydatem na Prezydenta jest Lech Kaczyński – człowiek bezkompromisowy, prawy (co udowodnił wcześniej jako ten, co się odciął od Prezydenta „Bolka”, jako skuteczny Prezes NIK i Minister Sprawiedliwości), kultywujący bliskie mi wartości patriotyczne, posiadający charyzmę i wielkie społeczne poparcie. Natomiast w parlamencie oczekiwałem całkowitego odcięcia się od zgubnej polityki komuchów i cwaniactwa umoczeńców rodem z Unii Wolności – taką gwarancję dawały tylko rządy Prawa i Sprawiedliwości.
Jednak, gdy zacząłem na sprawę patrzeć całościowo olśniło mnie i wiedziałem, co zrobię. Pewnej niedzieli pojechałem do Lokalu Wyborczego i wrzuciłem do urny następujące głosy: Wybory Parlamentarne – PiS, Wybory na Prezydenta RP – Donald Tusk. Potem, w dogrywce, także konsekwentnie głosowałem na Prezydenta Tuska.
I pomimo, że sympatia była po stronie Lecha Kaczyńskiego, a Tuska od zawsze uważałem za krętacza, lenia i karierowicza to zrobiłem to z czystym przekonaniem i zgodnie z własnym sumieniem, mało tego czas pokazał, że bardzo się źle stało, iż ówcześnie Donald Tusk wybory na Prezydenta RP przegrał.
Tak jak w 2005 roku powinien, dla dobra Polski, wygrać w II turze wyborów Donald Tusk, jak obecnie powienien zostać wybrany na Prezydenta RP Lech Kaczyński, Kornel Morawiecki lub Marek Jurek.
Nie dlatego bynajmniej, że Tusk był wtedy lepszym człowiekiem, lecz wobec wygranej PiSu do parlamentu, był z pewnością lepszym kandydatem na Prezydenta.
Pomyślmy bowiem logicznie, jeżeli dziś wiemy, że Tusk to karierowicz o przerośniętej ambicji, człowiek o niskiej moralności („panowie, policzmy głosy”), bezwzględny w działaniu (kazusy: Płażyński, Zyta, Rokita), działający w stylu „cel uświęca środki” (skok na akta WSI, drukowanie przetargu na Stocznię, dymisja Mariusza Kamińskiego etc..) i szukający poparcia nawet u najgorszych (
http://niepoprawni.pl/blog/164/po-ma-sposob-na-wladze ) – a ja wiedziałem to już wcześniej - to tak, jak podwójny kopniak w ambicję tego wpływowego człowieka przyniósł wiele szkód naszemu krajowi, tak połechtanie gościa pod bródkę i wybranie go na Prezydenta uchroniłoby nas przed całym szeregiem destrukcyjnych zdarzeń.
Po pierwsze: Prezydent Tusk oddałby władzę w PO Janie Rokicie („Premierowi z Krakowa”), który mając za sobą poparcie Wielkiego Pałacu wszedłby w koalicję z PiS i został w Wicepremierem przy Premierze Jarosławie Kaczyńskim. Bo co by nie mówić, to Rokita jest człowiekiem racjonalnym, merytorycznym, a stanowisko wiceszefa WIELKIEJ KOALICJI PARLAMENTARNEJ byłoby dla niego nie lada osiągnięciem.
Po drugie: Powstałaby bezwzględna większość parlamentarna, nikt by nie walczył z ideą IV RP, ale ten program realizował. Być może dokonano by zmian w Konstytucji, przeprowadzono reformę służby zdrowia, reformę podatków (wszak PiS pokazał, że potrafi podatki obniżać, a PO defiskalizację miało w programie), wsparto przedsiębiorczość Polaków i stworzono prawdziwy,
wolny rynek pracy; a kto wie może nawet zaostrzono zasady lustracji i dekomunizacji (przy marginalizacji lewicy).
Po trzecie: nie byłoby żadnych cudacznych koalicji, Lepper coraz bardziej byłby spychany na śmietnik przez bardziej wyrobionego Pawlaka, Giertych by się nauczył działać w opozycji, a komuniści byliby z SLD ulegaliby marginalizacji. Nie byłoby afery gruntowej, czarnego PR antypisowskiego i ośmieszania Kaczyńskich na świecie.
Po czwarte, piąte i dziesiąte: WIELKA KOALICJA POPiS rządziłaby pełne 4 lata, cwaniacy i złodzieje odpadliby (wyłuskani przez CBA – już Premier Kaczyński by im dał popalić) lub mieli szansę oduczyć się szabru na własnym państwie i przyuczyć do służby publicznej. A w kolejnych wyborach parlamentarnych w 2009 r. byłaby szansa na reelekcję Wielkiej Koalicji – przy czym nawet, jeśli by tym razem PO miała większość, a PiS trochę mniej to byłoby to bez złych emocji. Wobec braku wojny pomiędzy tymi partiami, a wypracowana praktyka współpracy Jan Rokita i Jarosław Kaczyński po prostu zamieniliby się miejscami.
Już nie wspomnę o takich drobiazgach jak kompromitacja Komorowskiego i jego powiązań z WSI po wygraniu procesu przez Romualda Szeremietiewa oraz serii procesów karnych wytyczonych szpiegom GRU z zawiadomienia Ministra Macierewicza; zwycięstwo Palikota w wyborach na Burmistrza Biłgoraju, czy wybudowanie przez Ministra Schetynę sieci nowych dworców do transportu multimodalnego (typu TIR na tory) we Włoszczowej, Przemyślu, Suwałkach i Kotlinie Kłodzkiej.
Tusk w tym czasie spełniałby się za granicą, brylował w salonach i saloonach, uczył angielskiego, uczył dyplomacji i nie robił zbyt wiele głupstw – przecież lubi być lubiany i wybierany, więc nie rzucałby kłód pod nogi koalicji, w której współrządzi jego własne zaplecze polityczne. Zwłaszcza w obliczu kolejnych wyborów.
A w 2010 r. w wyborach prezydenckich wystartowaliby: Donald Tusk ubiegający się o reelekcję i Marszałek Sejmu Lech Kaczyński. A wtedy, przy tak poukładanej polityce wewnętrznej kraju bez nerw rozważalibyśmy teraz, który z obydwu polityków ma wyższe przymioty osobiste.
Fajne?
To jak Imć Sadurski, głosując w 2005 r. na nielubianego przeze mnie Tuska działałem zgodnie z własnym sumieniem czy nie (http://wojciechsadurski.salon24.pl/166517,glosuj-szczerze-kawalerze)?? Czy woli Pan tamtą straconą szansę, czy dzisiejszy brak wyboru dla ludzi o wizji odmiennej niż państwo zawłaszczone przez spalikotyzwonane, zsobiesiakowane PełO - cuchnące arogancją, prywatą oraz rozgrywkami WSI-GRU?
Komentarze
Łazarzu"głosowałem na Tuska" chcesz,żeby matka straciła pokarm?
31 Marca, 2010 - 15:12
I Łazanka przeszła na bebiko czy inne nutricie???!!
wyrodny ojciec!
pzdr
antysalon
Wentylowała się w wózku na balkonie
31 Marca, 2010 - 16:02
A ja nie - taki wyrodny ojciec ;-)
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
ŁŁ
31 Marca, 2010 - 20:02
Sorry, ale kompletnie nie mogę się zgodzić z takim sposobem rozumowania. Gra się zawsze o całą pulę, dopiero potem to co się ugrało można sobie jakoś negocjować, z czegoś tam schodzić. Gdyby Twoje myślenie konsekwentnie doprowadzić do końca, można by zarzucić Kaczyńskiemu to, że w ogóle startował.
Słabo też u mnie z wiarą w to, że przewidziałeś cały ten rozwój wydarzeń. Te wydarzenia, które wypunktowałeś mogły by mieć miejsce, ale równie dobrze nie. Po wyborach w '05 wytworzyła się ta sama sytuacja jak po pokonaniu Hitlera przez państwa alianckie. Zadziałał identyczny mechanizm. To, że Stalin dostałby wcześniej kawałek Europy więcej zupełnie niczego by nie zmieniło, jeśli idzie o światowy pokój i porozumienie.
Ty właśnie w tym tekście piszesz coś takiego, że linię demarkacyjną w '45 można było sprawiedliwie wydzielić. W rzeczywistości nie można było, bo każdy blok miał własną 'sprawiedliwość'. To zdanie na końcu, że 'bez nerw rozważalibyśmy teraz, który z obydwu polityków ma wyższe przymioty osobiste' to moim zdaniem nic innego, jak postulowanie przez pacyfistów wszechświatowego pokoju. Ja w takie rzeczy nie wierzę.
Kuman, albo nie zrozumiałeś albo nadinterpretujesz
31 Marca, 2010 - 21:32
Nie napisałem, że to wszysto przewidzialem. Napisałem, że czas pokazał iż pewne złe wydarzenia mogły by nienastąpić.
Ja tylko kalkulowałem, że gdy Tusk dostanie prezydenta to bedzie bardziej chetny do zawarcia koalicji z PiS - bez przeginania warunków bo i tak bedzie uważał, że swoim vetem ma kontrolę.
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
ŁŁ
31 Marca, 2010 - 21:47
Właśnie do tego kalkulowania się odnosiłem. Dla mnie jest to zupełnie pozbawione sensu i naiwne. Tak jak pisałem: postulowanie polityki bez polityki i zaspakajanie apetytu Stalinu.
Re: Mój coming out: Głosowałem na Prezydenta Tuska
31 Marca, 2010 - 20:46
Dwa cytaty, które przeczą tezom zawartym w tym artykule
1. Jan Rokita do JarKacza: "Ty wiesz o co chodzi Jarek" - chodziło o to żeby ludzi PiS-u a zwłaszcza A. Macierewicza nie wpuścić do nadzoru nad służbami.
2. "Jak sobie wygrali to niech sobie sami rządzą" - nie pamiętam, który z polityków PO.
Tam była jeszcze taka niewypowiedziana myśl, że to że wygrali to nic nie znaczy bo my (PO) jesteśmy do tego namaszczeni, znaczy do rządzenia.
Ponadto w swojej analizie nie bierzesz pod rozwagę zachowania mediów i szeroko pojętego Salonu vel Układu. Zawsze potrafili znaleźć tych niezbyt zadowolonych, tych z drugiego szeregu, których mogliby podbechtać, ale i podesłać im trochę srebrników, żeby przywództwo, które się dogadało zostało usunięte - a jakże jak najbardziej demokratycznie w głosowaniu.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Andrzeju, ależ po wygranej Tuska pewnych zachowań by nie było
31 Marca, 2010 - 21:39
I oto własnie chodzi, że ad. 1 by nie nastapiło bo Tusk nachapany prezydenturą by zostawił wolną ręke rokicie i nie upierał sie tak przy resortach siłowych.
Ad. 2 gdyby Tusiu został Preziem nie musiałby wchodzic w dupę WSI i uznałby że 2 miejsce w wyborach PO + jego prezydentura ustrzegą ich przed dominacją PiS w rządzie i parlamencie.
W analizie było zachowanie mediów, to ty nie bierzesz pod uwagę, że saloon przy preziu Tusku i POPiSie by siedział grzecznie moze troszke tylko nękając Kaczyńskich ale bez przesady. Nie byłoby czarnego PR PiS i tylu powodów (Lepper, Giertych, bliźniacy u wladzy itp)
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Re: Andrzeju, ależ po wygranej Tuska pewnych zachowań by nie był
31 Marca, 2010 - 22:34
Według mnie nie masz racji.
PiS szedł do tamtych wyborów z przekonaniem, że zajmie 2 miejsce, ale właśnie PiS-owi zależało na przejęciu resortów siłowych + kontrola nad służbami i ministerstwem sprawiedliwości. I właśnie na to się PO zgodzić nie chciało, bo przecież PiS dawał PO wszystkie możliwe ministerstwa związane z gospodarką (ja mówiąc szczerze na podobne rozwiązanie liczyłem)
To nie Tusk wszedł w d... chłopcom ze spalonych wsi, ale Komorowski, a ja osobiście postawił bym tezę, że wsiowi przydusili TVN, Polsat i GW, żeby był ostrzał tamtego rządu, a dopiero potem przyszli do PO i powiedzieli - patrzcie co możemy wam załatwić, wchodzicie w to. No i PO w to weszło.
Nie było by powodów typu Lepper,Giertych, były by inne - patrz obecna sytuacja - cokolwiek ktoś z PiS-u powie natychmiast przeinaczenie i nawalanka w mediach.
Ale to i tak są tylko rozważania z kategorii "CHCIEJSTWO" (c) by Wańkowicz.
Życzę miłych, spokojnych i rodzinnych Świąt.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
@ŁŁ
31 Marca, 2010 - 20:48
Oj, doskonale Cię rozumiem. Sam tez kilkukrotnie przejechałem się w swych wyborczych kalkulacjach...
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Grzybie, ależ ja sie na kalkulacji nie przejechałem
31 Marca, 2010 - 21:41
Po prostu Tusk nie dostał kopa w góre na Prezydenta i historia potoczyła sie inaczej. Ale uważam, że słusznie głosowałem.
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Pozdrawiam
ŁŁ
Ps. Czujcie się zaproszeni do serwisu społecznościowego dla fachowców: hey-ho.pl
Re: Grzybie, ależ ja sie na kalkulacji nie przejechałem
31 Marca, 2010 - 22:18
Prezydentura Tuska nie doprowadziłaby do PoPiSu. Wtedy myślałem inaczej, ale teraz, biorąc pod uwagę to co przebija się czasem do mediów o specsłużbowych korzeniach PO... NAwet jeśli taka koalicja by powstała, to dość szybko by się rozpadła.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Pogubiłam się
31 Marca, 2010 - 23:27
przeczytałam kolejny raz - i dalej nie rozumiem. To bardzo zawiła konstrukcja myślowa.
Polityka jest prosta jak przysłowiowa konstrukcja cepa. Osobniki w rodzaju Tuska potrzebują władzy, jakiekolwiek, w - powiedzmy - nieczystych intencjach.Rokita świetnie to rozumie, a jego inteligencja pozwoliłaby na stworzenie własnego zaplecza, gdyby tylko chciał wykorzystać własne walory.
Ale nie chciał, tym samym aprobując przewidywalne poczynania Tuska.Rokita założył sobie rolę funkcjonariusza - i tyle.
Nawet w piłce kopanej wygrywa się głową, czyli "chceniem". Tusk miał motywację, Rokita nie. Tusk na każdym stanowisku byłby nieodmiennie szefem Platformy, która działa jak działa.
Nie zapominaj, że w zamian za utulenie na łonie UD po kompromitacji KL-D w pamiętnych wyborach, w ramach swoiście pojętej wdzięczności rozbił "przytulaczy", a Geremek nie został premierem.
Zrobić numer SAMEMU Drogiemu Bronisławowi w tym czasie - to był wyczyn!
Tuskowi się udało.I nic.
Gdybym była Tobą, pomyślałabym dwa razy.Na malutkiej Łazance się nie skończy, a co zrobisz, kiedy następnym razem powiedzą - "Porąbało Was? Rodzić wolno do maja! Kasa z nieba nie spada!"
Nie może być żadnej tolerancji dla Tuskolandii. Oni nie dotrzymują żadnych umów społecznych, etc.
Serdeczności dla Mamy i Łazaneczki.
mona
Pan chciałby zaklinać rzeczywistość...
31 Marca, 2010 - 23:58
Oczywiście dzisiaj można dopasować każdą teorię. Problem jest w tym, że jednak pan się pomylił, bo Tusk przegrał. Nawet gdyby pański scenariusz, mógłby się zrealizować, to jak zachowałby się Rokita czy Plażyński, których pan tu wymienia jako liderów a okazało się, że są słabeuszami w trudnych sytuacjach więc gwarantuję panu, że nie byłoby, tej zaplanowanej sielanki, POPIS był udawany pod publikę. Dobrze, że przegrał, bo przy tej okazji mimo, że straciliśmy parę lat w rozwoju, poznaliśmy jednak prawdziwe oblicze, intencje i charaktery sceny politycznej. Obecne wybory będą już bardziej świadome, bo karty są odkryte, że Tusk chce antypolskich, antynarodowych elit. Polacy muszą zdecydować jakiej Polski chcą. Najważniejsze, by pokazać społeczeństwu wszystkie strony medalu ale jak to zrobić???Pzdr.
Ł-Ł, parę faktów
1 Kwietnia, 2010 - 10:26
Czy była kiedykolwiek jakakolwiek szansa na współpracę między PO i PiS? Myślę, że tej szansy nigdy nie było. Otóż drogi tych dwuch formacji i polityków tych dwuch formacji rozeszły się praktycznie w marcu 1991 roku, kiedy to KLD opuściła szeregi, federacyjnego wówczas Porozumienia Centrum. Maj 1992 Donald Tusk ze swoją KLD demonstracyjnie opuszcza salę Sejmu, bojkotując ustawę o Lustracji. A już w czerwcu 1992 roku bierze udział w Gabinetowym Zamachu Stanu przeprowadzonym przez Tajnego Współpracownika SB, Prezydenta Lecha Wałęsę. Później nastąpił rok 1993, i totalna klapa, wynik w wyborach do Sejmu 3.99%. Pięcioprocentowy próg nie przekroczony. Odstawiony od cycka. Jakim cudem się uchował? Są pewne teorie na ten temat.
Biorąc to wszystko pod uwagę, niepotrzebnie się gryziesz drogi Łazarzu, od początku byłeś na przegranej pozycji A więc po kołysance dla Łazaneczki, oraz omówieniu bieżących spraw z żoną, spokojnie przekręć się na drugi bok i zaśnij, już bez żadnych tuskowych mar nocnych.
Pozdrowienia
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
nie bądźmy naiwni
1 Kwietnia, 2010 - 16:13
O tym, że nie doszło do PO-PiS-u nie zadecydowały humory i nie spełnione ambicje Donka, w polityce decydują interesy. Hasła PO-PiS-u i IV RP ze strony platformersów były od początku ściemą dla zdezorientowania wyborców, którzy chcieli zmian. Chodziło o odebranie głosów PiS-owi i nic więcej. A Jasiu Marysia miał za przeproszeniem g... do gadania, robił tylko za przyzwoitkę dla tej bandy (teraz rolę przejął Gowin). Czego domagali się platformersi w tzw. rozmowach koalicyjnych? Przede wszystkim Ministerstwa Sprawiedliwości i MSWiA, by układowi nie stała się krzywda. PO nie chciało ministerstw gospodarczych a to tacy podobno fachowcy od ekonomii. Chyba nie po to tow. gen. Czempiński zakładał PełO, żeby zrealizowac taki scenariusz jaki nakreśliłeś Łażący Łazarzu. Donek to tylko chłopiec na posyłki, a jak zaczyna podskakiwać to towarzysze z układu szybciutko mu o tym przypominają.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu
jak na razie
1 Kwietnia, 2010 - 22:45
to donaldino, naród kiwa
Marika
Tusk za długo trzyma się pazurami stołka w Sejmie, by go lekce -
7 Maja, 2010 - 00:20
ważyć i traktować wyłącznie jako żądnego tytułów podszytego leniem kanapowego wujka. Jego niejednokrotnie cytowane wystąpienia dotyczące kwestii patriotyzmu, tj: "Polskość - to nienormalność" powinny niepokoić, tymczasem traktowane były jako mało ważne incydenty. Nie na darmo przed laty wywleczono premierowi sprawę dziadka, który - wraz z wybuchem II wojny światowej -jako gdańszczanin - stał się raich deutschem. W rodzinach, w których na co dzień królował język niemiecki i fascynacja kulturą niemiecką ( a wiele rodzin kaszubskich po pierwszym września 1939 r. przywdziało żółte koszule z hitlerowską swastyką)stosunek do polskości był bardzo pobłażliwy, o ile nie wrogi. Zachwyt sylwetką Bismarcka, jego rządami, jego cytatami na temat polskich porządków panuje w duszach niektórych Pomorzaków po dziś dzień. Dla fanów Niemiec polskość zawsze będzie oznaczać nienormalność. Rodzina premiera zakorzeniona na Kaszubach starała się przetrwać czas wojny za wszelką cenę ( Polacy, którzy przyjęli grupę narodowościową mieli dostep do lepszej żywności: masło, biały chleb), ale została w Polsce. Myślę, że premier, dla którego pierwiastki kulturowe kraju przesiąknięte patriotyzmem są nienormalne, nie rozumie duszy Polaka. Że blizej mu do mentalności naszych zachodnich sąsiadów. Jeżeli więc z całą świadomością na niego głosowałeś, co, oczywiście, jako obywatelowi demokratycznego państwa wolno Ci było uczynić, głosowałeś nie na byle jakiego nygusa bez charakteru, lecz na człowieka bardzo konkretnych zamiarów. Zamiarów wielkiego zbliżenia Polski do Niemiec.