Sprawę „Krzyża” od początku uznawałem, za sprytne wkręcenie opozycji przez PO w temat zastępczy, mający przykryć kolejne kompromitacje rządu Tuska i spolaryzować społeczeństwo, by rozgrywać temat medialnie przez miesiące na jak najbardziej prymitywnym poziomie. Dlatego właśnie Komorowski podjął decyzję o likwidacji Krzyża. Zabieg musiał się udać, bo opozycja i część społeczeństwa kultywująca znane wartości, nie mogła przejść nad ich łamaniem do porządku dziennego. Jakby przeszła – to by straciła twarz, jak nie przeszła, to TVN zrobiła z niej oszołomów i wałkowała temat przez tygodnie wypełniając ramówkę „Faktów” w należyty sposób. Taki gambit. A, że wkręt pozostaje jest wkrętem, to, mimo, że mam swoją prywatna opinię to nigdy nie wypowiadałem się na temat „Krzyża”.
Teraz też tego nie zrobię. Chciałbym za to się zająć problemem etyczno-prawnym wspomnianym przez Krzysztofa Leskiego, czy jeden z obrońców Krzyża miał prawo powiedzieć „My, polskie społeczeństwo, chcemy...”
Krzysztof Leski w notce
Jaja kobyły jest pełen oburzenia, odmawiając mu tego prawa i porównał tą wypowiedź do masówek z PRL.
[Cyt.: „Otóż nie, proszę pana. Nie jest pan "polskim społeczeństwem". Nie bardziej niż ci, którymi pan gardzi. To, owszem, metoda z PRL: po każdym proteście przeciw władzom zwoływano masówki, na których przedstawiciele "zdrowych mas robotniczych", mówiąc zawsze w pierwszej osobie liczby mnogiej, potępiali "warchołów". Takie mam skojarzenie - ja jako były obywatel PRL.”]
Abstrahując od emocji proponuję dokonanie następującej egzegezy tej wypowiedzi Leskiego.
Najpierw należy się zastanowić, czy ktoś ma w ogóle prawo wypowiadać się w imieniu społeczeństwa polskiego czy nie ma. Jeżeli uznamy, że nie, to też musimy uznać, że i społeczeństwo polskie nie ma prawa wypowiadać się w imieniu społeczeństwa polskiego – co jest wewnętrznie sprzeczną bzdurą.
Ktoś, więc jednak ma.
Jeśli ma społeczeństwo to, w jakim trybie, czyimi ustami i dlaczego akurat w tym trybie i tymi ustami? Czy reprezentantami społeczeństwa są osoby wybrane w wyborach? Czy też to są tylko reprezentanci wyborców? Bo brak woli umocowania jakiegokolwiek pełnomocnika (tu mówię o osobach, co na wybory nie poszły) nie powoduje, że ci na których się nie głosowało stają się z mocy prawa pełnomocnikami niegłosujących. Brak oddania głosu to przecież niekoniecznie zgoda na kogokolwiek, ale często sprzeciw w legitymizowaniu kogokolwiek (przypomnijcie sobie kazus niektórych powodzian albo mieszkańców gminy, którzy nie głosowali w proteście za brak drogi). Wybrani politycy reprezentują, więc swoich wyborców oraz formalnie naród, ale czy społeczeństwo? A może społeczeństwo reprezentują rządzący państwem? Być może, oni z pewnością tak chcieliby uważać. Ale jeżeli tak jest, to, kogo reprezentuje opozycja? A może rząd reprezentuje nie społeczeństwo, ale interes aparatu państwa w sporze ze społeczeństwem? Albo jedną cześć społeczeństwa przeciwko innej części społeczeństwa. Z tym, że aparat przymusu jest dostępny tylko tej jednej prorządowej. Jeśli tak, to jena część jest społeczeństwem polskim (niepełnym, ale jednak społeczeństwem) i druga takoż. A może to jednak jest problem głębszy? Może tak jak możliwości są większe po jednej stronie społeczeństwa (asymetria) tak może i któraś z tych części jest także bardziej uprawniona by uznawać się za społeczeństwo polskie, a druga mniej. Jeśli by tak było, wystarczyłoby zbadać, w której części znajduje się Krzysztof Leski, kto ją reprezentuje i już będziemy wiedzieli czy KL miał prawo do świętego oburzenia czy nie. Taką rzecz jednak musimy zbadać inaczej, najlepiej od dupy strony, badając falsyfikowalność stwierdzenia wyjściowego, czyli wychodząc od szczegółu do ogółu, a nie odwrotnie.
Ten człowiek, którego KL punktuje czuje się osoba społeczną, gdyż jest społecznikiem (bo wszak nie za pieniądze i zaszczyty tam tkwi) i uczestnikiem tego społeczeństwa, które go wspiera siłą ducha i wbrew powszechnej nagonce. To właśnie ta nagonka, opluwanie i odżegnywanie go publiczne od czci i wiary umocniło przekonanie, że wciąż istnieje ten kościec społeczny nie podatny na manipulację kultywujący tradycyjne polskie wartości. On ten kościec uważa za fundament prawdziwego polskiego społeczeństwa (tego, dzięki któremu Polska jeszcze trwa) i jego częścią się czuje, bo czuje w nim oparcie. Gdy zestawimy tą sytuację z faktem, iż człowiek ten ma podstawy przeciwników krzyża identyfikować z plującą i szczającą chuliganerią depczącą polski obyczaj i wartości, czyli ze szkodnikami Polski i pożytecznymi idiotami tworzącymi społeczność antypolską lub polską antyspołeczność - to należy uznać, że miał prawo logiczne i etyczne wypowiadać tak a nie inaczej.
Oczywiście jest to prawo subiektywne. Ale czy może ktoś uznawać jakieś prawo za obiektywne, jeżeli walcząc z krzyżem właśnie prawo naturalne podważył?
PO i zwolennicy usunięcia krzyża stali się, więc w tym momencie zakładnikami własnej polityki. Bo jeżeli nie ma wartości nadrzędnej a tylko jest ius positivum, czyli ustanowiona, to nie ma części wspólnej, do której można się odwołać w takiej dyskusji. Tym samym takie samo prawo logiczne do ustanowienia się reprezentantem społeczeństwa ma osoba, która nie akceptuje podstaw działania strony rządowej i jej zwolenników, jak i premier w reprezentowaniu wszystkich Polaków. Jednych i drugich legitymizacja jest kwestionowana przez przeciwne strony. Obrońców krzyża, bo nie stosują się do "prawa" Państwa PO, ale i przeciwników (z Premierem i Prezydentem na czele) gdyż łamią prawo naturalne (moralne) uznawane przez cześć patriotyczną za wyższą od stanowionego.
Jeśli subiektywne prawo logiczne jest tożsame po obydwu stronach, ale prawo etyczne (idąc za Hippiaszem, Arystotelesem i Św. Augustynem) jest wyższe tylko po jednej to uznaję, że wynikiem 2:1 ten człowiek spod Krzyża jest prawdziwym przedstawicielem społeczeństwa polskiego.
I to właśnie tak ujęty kontrapunkt zwraca uwagę swoim podobieństwem do sytuacji z PRL-u.
A jeśli tak, to mając na uwadze, że PO i wspierający go przeciwnicy krzyża nie szanują własnego prawa pozytywnego, na które się powołują (odejmując sobie jeden punkt) i sami powołując się na prawo naturalne, przeciwko któremu występują (dodając jeden punkt przeciwnikom)
Dowód: Uchwała Sejmowa przygotowana i przegłosowana przez posłów PO 4 lutego 2010 o treści:
To mamy wynik 3:0 na korzyść obrońców krzyża w prawie do reprezentacji społeczeństwa polskiego.
Ile środków, determinacji i siły trzeba użyć, oraz jak wiele mieć braków w skrupułach, by będąc u władzy państwa, a mając zerowe prawo do reprezentacji własnego społeczeństwa, utrzymać je w karbach? A jeśli środki manipulacji już nie wystarczą (co się może zdarzyć, gdy bieda zajrzy do kieszeni zmanipulowanych) to będzie jeszcze więcej braku skrupułów, determinacji i siły?
Ma rację, więc Krzysztof Leski, istnieje analogia z PRL-em, tyle że jak wykazałem, ma ona odwrotny wymiar niż mu się wydaje.
Wiem, że po czymś takim Pan Krzysztof może się czuć perfidnie, ale ja wcale nie chciałem go obrazić, tylko przekonać, że stanął po pustej stronie. Ale może się też zupełnie nie przejmować moim wywodem, obśmiać jako zabawę logiką i prawem, i wyprzeć. Dziś wiele ludzi tak robi z niewygodnymi informacjami. Dlatego TVN i Polsat podają tylko wygodne. Po co zrażać tą część, która wprawdzie społeczeństwem polskim niekoniecznie, ale widzami jak najbardziej.
ŁŁ
Komentarze
z początku lat 90 i dalej
17 Września, 2010 - 04:41
była tematem zastępczym aborcja ,pielgrzymki,pedofilia a teraz krzyż , o co tu biega ? ano myślę !, aby ludzi skłócać i dać im ochłapy zamiast chleba .Tymczasem ojczyzna nam zanika ,urzędy naród Polski tępią a co ciekawe ? to się dzieje pod znakiem krzyża .Paradoks ? - nie , to rzeczywistość ,dokładnie obserwuje w urzędach ściany tam gdzie wisi krzyż to patologia i degeneracja oraz głupota na maksa
, w końcu mnie to nie dziwi ! Szatan jest przebiegły obraca narzędzie zbrodni przeciw obywatelom .
Re: Kto reprezentuje społeczeństwo w konflikcie o Krzyż
17 Września, 2010 - 08:03
Jeszcze jeden element. W mediach mówi się o obrońcach Krzyża, że są marginesem społeczeństwa i należy ich usunąć z przestrzeni publicznej razem z tym Krzyżem.
I tu wpadają w pułapkę politycznej poprawności, bo jeśli ktoś mówi o możliwości usunięcia jakiejkolwiek mniejszości to można mówić o spychaniu każdej mniejszości poza margines. Tak nakazuje zwykła logika, chyba że posługujemy się logiką marksistowską.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
może Ktoś może?
17 Września, 2010 - 20:31
Górale przywieźli 96 krzyży, dużych - potrzebna pomoc na Krakowskim Przedmieściu
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków