Wino, kobiety i śpiew
Pan Sitko siedział sobie na betonowym schodku na tyłach osiedlowego marketu i przeżywał najpiękniejsze chwile swego życia. To znaczy: pił wino. Jednak nawet najpiękniejsze chwile mają to do siebie, że się kończą. W butelce trzymanej przez Sitko pokazało się dno.
- Tam do licha - sapnął poirytowany pan Sitko, wstał i zaczął grzebać w kieszeniach. Znalazł trochę bilonu, ale jak to w życiu bywa - za mało go było.
- To nie to co kiedyś - pomyślał smętnie pan Sitko. - Kiedyś o alkohol było łatwiej, chociaż było trudniej. Trudniej - w tym sensie, że były ograniczenia czasowe w sprzedaży, było go mniej i tak dalej. Ale za to był tańszy i każdego było stać. Nawet się mówiło "dostać alkohol", taki tani był. A teraz jest odwrotnie. Alkohol jest wszędzie, ale jest drogi. I mówi się "kupić alkohol". W sumie wychodzi na to samo. Jak człowiek chce się napić, to nie może.
poszedł butelką do kontenera na odpadki, cisnął butelkę do pojemnika z napisem "Szkło zielone" i wzrok jego padł na falujący na wietrze papier przyklejony do ściany marketu. Cztery słowa zwróciły jego uwagę: "wino", "śpiew", "kobiety" i "gratis".
- Nie może być - wymamrotał pan sitko i podszedł bliżej aby przeczytać je dokładnie. Było tam napisane tak: "Lubisz wino? Podobają ci się kobiety? Interesuje cię śpiew? Przyłącz się do nas! Spotkanie już w najbliższą niedzielę!! Gratis!!!"
Pan Sitko momentalnie pomyślał, że to podstęp. Ale nie było częstych w takich przypadkach zapisów, że trzeba gdzieś zadzwonić albo coś wpłacić. I adresu dokładnego też nie było. Był a to dokładny opis jak dotrzeć na miejsce.
- Dziwne. Bardzo - pan Sitko potarł brodę i poczłapał we wskazanym kierunku. Wyszedł z osiedla, minął kilka przecznic i staną przed wielkim, ponurym budynkiem. Przeszedł odpowiednią ilość kroków, skręcił dwa razy, zszedł po schodkach w dół jak nakazywała instrukcja i stanął przed drzwiami. Zapukał osiemnaście razy krótko i czterdzieści dwa razy długo. Drzwi uchyliły się i ktoś zapytał:
- Hasło?
- wino, kobiety i śpiew - powiedział pan Sitko drżącym głosem. Drzwi uchyliły się szerzej i pan Sitko zanurzył się w czeluść piwnicznego korytarza.
- To na pewno nie jest jakaś ukryta kamera...? - spytał.
- Na pewno, na pewno. Pan idzie - uspokoił go jakiś facet.
Przeszli tak spory kawałek i doszli do kolejnych drzwi. Zza nich dobiegał stłumiony gwar.
- To tu - rzekł facet i otworzył drzwi. Pan Sitko zajrzał ciekawie do środka.
Za stołem ksiądz nalewał wina do pucharu, a siedzące obok w ławkach zakonnice śpiewały jakąś pieśń.
- Oszukali mnie! - pan Sitko jęknął i złapał się za głowę.
- Ależ skąd - odparł facet. - Jest wino? Jest. Kobiety są? Są. Śpiew jest? Jest. I to wszystko gratis.
- A nie mogliście napisać, że chodzi o mszę?
- Nie, bo nikt by nie przyszedł. A tak... Proszę... - i facet pokazał, że ławki naprzeciw ołtarza śa mocno zapełnione.
- I co, przyszli i zostali?
- Ano zostali. A pan?
- Ja? - pan Sitko się zafrasował. - No chyba też zostanę...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 688 odsłon