Laaazd gryzmaaz, część 6, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Żadnych zakupów! Tamte miały być ostatnie! - jęknął tata Łukaszka i złapał się za głowę. - Za rok kupujemy wszystko z miesięcznym wyprzedzeniem! Co ja mowię, za rok! Na Święta Wielkanocne!
- Ale trzeba kupić choinkę - upierała się rodzina Hiobowskich. Dziadek motywował to religią, babcia tradycją, mama obciachem wśród znajomych, a dzieci tym, że przecież głupio położyć prezenty pod kaloryferem.
Tata i Łukaszek pojechali zdobyć choinkę. Na jednym z placów w mieście był wielki targ. Zaczęli się przechadzać pomiędzy rzędami choinek. A tych choinek było mnóstwo. I bardzo się różniły pomiędzy sobą.
- Nie no, moment, chwila - zafrasował się tata Łukaszka. - Choinki to mogą się różnić, ale trochę. A to co to jest?
- Choinka - odezwał się niski facet w kufajce. - A pan czego szuka?
- Choinki - odciął się tata Łukaszka. - Ale jakiejś normalnej.
- Normalna to może być bez czubka - zarechotał pan w kufajce, zakrztusił się, zacharczał i splunął flegmą. Potem wyjął papierosa i zapalił. - Co się panu nie podoba w tej choince?
- Kolor - wbił się z odpowiedzią Łukaszek. - To obciach!
- Czy ja wiem? - pan w kufajce podszedł do rzędu różowych choinek i poprawił kartkę z ceną. - To tegoroczny hit. Idą jak woda. A najwięcej biorą faceci. Babki biorą zazwyczaj te różowe z białą watą na gałęziach.
- Mowy nie ma - powiedział stanowczo tata Łukaszka. - Chcę zwykła zieloną.
Pan w kufajce zaprowadził ich w inną część placu, gdzie stały rzędy identycznie wyglądających, zielonych choinek.
- Ale ja chciałem żywą, a nie sztuczną - powiedział tata Łukaszka.
- One są żywe - pan w kufajce pomachał gałązką.
- To czemu one tak samo wyglądają?
- A, bo one spełniają certyfikat Unii Europejskiej. Kąt gałązek, odchyłka pnia, ilość igieł...
Tata Łukaszka przeczytał cenę z kartki i wydał z siebie coś pomiędzy piskiem i jękiem.
- Dlaczego to tyle kosztuje??
- Panie, z certyfikatem musi być droższe...
- A czy... - tata Łukaszka przełknął ślinę. - A czy ma pan jakąś choinkę... bez certyfikatu?
- Nnnno mam - pan w kufajce skrzywił się niechętnie. - W dziale produkty regionalne.
Tata i Łukaszek uznali, że "produkt regionalny" ma przystępną cenę, wybrali jakiś ładny okaz, nabyli i zawieźli do domu.
- Co tak długo? - w drzwiach powitała ich mama oraz dźwięki piosenki.
- Laaazd gryzmaaz... Aj gejwju maj haaart...
Tata Łukaszka dzielnie zacisnął zęby, ustawił choinkę w donicy, a potem pod pretekstem, że zrobił już wystarczająco dużo wycofał się do pokoju obok.
Reszta rodziny rozpoczęła ubieranie choinki. Łukaszek siadł grzecznie na boku i zaczął rozplątywać lampki. Awantura wybuchła już przy pierwszej ozdobie, która powinna być zamocowana na czubku choinki. Zaczęło się od tego, że mama zaproponowała, aby na czubku zainstalować gwiazdę Dawida, którą akurat dodano do "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- Absolutnie nie - zapienił się dziadek. - Jesteśmy w Polsce.
- Ale Polska jest w Europie, a Europa nie może sobie pozwolić na antysemityzm!
- Jaki antysemityzm??? - głos dziadka przeszedł w falset. - Święto jest religijne i symbole też powinny być religijne.
- Religijne... - zamyśliła się siostra Łukaszka. - Powieśmy Jezusa!
- Jezus Maria!!! Świętokradztwo! - dziadek chwycił się za serce. - Jak to: powiesić Jezusa???
- No nie za szyję - wycofała się wystraszona siostra. - Może by tak rękoma obejmował gałązkę...
- Powinniśmy powiesić aniołka!
- Dziadek histeryzuje prawie jak "To co jest" - zmiażdżyła go mama Łukaszka. - Precz z tym ciemnogro... - przerwała na chwilę i zapytała: - A co babcia robi?
Wszyscy się obrócili i zobaczyli babcię Łukaszka, która weszła na taboret i wieszała coś na czubku drzewka.
- Jak... to... co... - wysapała babcia. - Wie... szam... gwiaz... dę... Uff... No. Gwiazda to taki neutralny symbol.
- A dlaczego ta gwiazda jest czerwona?! Hę?! - dziadek był czujny. - Co to za afirmacja komunizmu?
- Stary, a głupi. Może byś czerwonego koloru zakazał? - odcięła się babcia.
- Rozplątałem! - krzyknął uradowany Łukaszek i zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać wsunął wtyczkę od sznura z lampkami do gniazdka. Rozległo się ciche pyknięcie. Ucichła muzyka z wieży, zgasł telewizor.
- Poszedł korek - powiedziała słabym głosem mama Łukaszka.
- A tam, wyjmijcie wtyczkę od lampek z gniazdka, a ja włączę obwód - i dziadek podreptał w stronę szafki z bezpiecznikami. Wkrótce wrócił prąd i na nowo rozgrzała dyskusja jak ubrać choinkę.
Nikt nie zauważył taty Łukaszka, który przekradł się pod wieżę i ukradkiem wyjął z niej płytę z piosenkami świątecznymi. Potem wysunął się na balkon.
- Żegnaj, "Last Christmas" - powiedział z nienawiścią do płyty CD i z całej siły miotnął nią w powietrze. Płyta zakreśliła piękny łuk, błysnęła w słońcu po czym z dużą prędkością spadła na trawnik parkingu, tuż obok jakiegoś pana myjącego samochód.
- Kto to kurwa rzucił?! - rozdarł się przerażony pan. Tata Łukaszka pomachał do niego ręką z balkonu i ryknął szczęśliwy:
- Wesołych Świąt!!!

Brak głosów