Realne iluzje Honoriusza Balzaka - Przymiarka
Z rodzinnych narad i przesadnych kalkulacji wynika, że Honoriusz jest najbardziej obiecującym kandydatem do odbioru Literackich Wawrzynów Złotego Cielca, jedzie więc do Paryża po aplauzy. Jednak wkrótce okazuje się że zamiast uznania, sławy i worka z pieniędzmi, czeka go żmudna i niewdzięcznej robota.
Na początek wciela w życie historyczne wypracowanie: mozolnie dziergany dramat wierszem pod wezwaniem „Cromwell”. Pisze uskrzydlony determinacją, ponaglany wiarą w swoje siły, ufnością potwierdzoną mizernym rezultatem.
Właściwie nie tyle go pisze, co kalikuje, wymęcza z siebie wzniosłe frazesy, beztrosko zżyna z Mistrzów Uznanych i Tytanicznych, podwędza im poszczególne zamysły i dramatyczne rozwiązania, kosmetycznie syntetyzuje i przedstawia jako swoje.
Grube fastrygi są aż nadto widoczne i nawet ci, którzy nie mają o twórczości pojęcia, oceniają poemat Balzaka jako marny. Jednoznaczna opinia o literackim produkcie jego pióra, nie załamuje go: zadufanym okiem wyobraźni dostrzega dla siebie szansę w powieści, ale, do „Jaszczura” droga daleka.
Mimo to robi dalekosiężne plany. W dalszym ciągu jest wobec siebie bezkrytyczny: jeszcze nie wie, że aktualną kiepszczyznę zastępuje … gorszą.
Pragnie zmienić się, lecz nie wie, jak. Na razie, gdyż wszystko przed nim. Chce się wznieść ponad poziomy. Świat, który ma zamiar zawojować swoim pisaniem, jednym oferuje nadzieję, innym pokazuje język; jedni są okrzyknięci za urodzonych w czepku, a inni są ich majordomusami urodzonymi we frygijskiej czapce; Fortuna nie patrzy, kogo, za co i czym obdarza...
Chyba, że ten ktoś nazywa się Honoriusz Balzak.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 790 odsłon
Komentarze
Re: Realne iluzje Honoriusza Balzaka - Przymiarka
23 Stycznia, 2014 - 15:04
Jakoś tak się stało, że nigdy nie "zaprzyjaźniłem się" z mistrzem Balzackiem. Fantastycznie zaś tworzyłem Madame Bovary wraz z panem, który przypisywał sobie autorstwo tej niezwykłej powieści, nazywał się chyba Flaubert. ;-)
Dzięki za notkę. Utwierdza mnie w mojej nadzwyczajnej tendencji ignorowania i braku fascynacji tomiszczami gadulstwa.