PRZETARG NA RACJE
Adam Wielomski pisze o efektach pracy naszych pedagogicznych mędrców od siedmiu boleści (http://www.prawica.net/node/10460).
W tekście Eine (http://autodafe.salon24.pl/61191,index.html), możemy przeczytać o tragicznych SKUTKACH urynkowienia naszej wiedzy.
I pierwszy, i drugi artykuł, opisują karykaturalny stan naszej oświaty. Oświaty poddanej marketingowej obróbce. Uczniowskiemu wiecowaniu. Referendalnemu ustaleniu, czy ziemia jest płaska i jak to możliwe, że ludzie chodzą po Australii. Czego zrozumienie jest, przy obecnym stanie dziecięcej umysłowości, wyczynem nie lada.
I pierwszy, i drugi, mówią o szkole. Jak sama nazwa wskazuje, SZKOŁA POWINNA SZKOLIĆ. Lecz nie czyni tego, albowiem trudni się sprzedażą zgniłych pomidorów. Nie uczy, albowiem jest straganem z warzywami. Nauczyciel został zredukowany do roli szkolnego intruza, koniecznego zła, został wtłamszony w bezradność i okrzyknięty szkolną przeszkadzajką w PRAWIDŁOWYM rozwoju młodego człowieka.
Tu cytat z tekstu Eine:
"Już obserwujemy, że te szkoły przeżywają rozkwit i stają się popularne w środowisku ,w których proponuje się idee-towary nowoczesne, np. nauka jazdy konnej, religioznawstwo zamiast katechezy, programy nauczania opracowane przez uczniów, wychowanie seksualne w rodzinie z dwoma tatusiami, lub z uznaniem dla pożytku przyszłych praktyk aborcyjnych albo wielkiej wartości humanistycznej eutanazji dla zawadzającej babci".
Szkoły przyjazne, szkoły bez nudy, szkoły z klasą, to pierwsze "owoce" rynkowego języka zastosowanego w sferze kształcenia i wychowania.
W obecnych czasach nie wystarczy powtarzać na okrągło, że trzeba zburzyć Kartaginę. W obecnych czasach trzeba zburzyć ją bez dwóch zdań. A nie ględzić, nie teoretyzować, nie bić kunktatorskiej piany. Jak to przydarza się często. O wiele za często. O czym mówi się tu i tam. Mówi, lecz za mało.
W obecnych czasach należy przyznać się do wychowawczych błędów, powiedzieć wyraźnie, dobitnie i ostatecznie, że winni jesteśmy wszyscy.
Wszyscy, a więc i szkoła nie reagująca na wiadro na głowie nauczyciela, szkoła, pobłażliwie, lekceważąca obecność wszechmocnych band wyrostków terroryzujących klasę, szkoła tchórzliwie uciekająca od problemu internetowych, idiotycznych sexwybryków, zakończonych samobójstwem ze wstydu dla sfilmowanej dziewczyny, a dla filmujących ją, bezkarnych głupoli, niezłą hecą.
Wszyscy, a więc i my, rodzice, zapatrzeni w gonitwę za pracą, za finansowymi marzeniami, niemający czasu na rozmowę z własnymi dziećmi, godzący się na ich izolację od nas, my, rodzice, pozostawiający ich samopas, aprobujący ich histeryczny brak autorytetów, ich bezsprzeczny brak życiowych wzorów do naśladowania, za swoje gnuśne zezwolenie na to, by, zamiast wykształcić ich na rozsądnych, wrażliwych, odpowiedzialnych ludzi, zostali ludźmi emocjonalnie chwiejnymi, niepełnymi i wszechstronnie bezradnymi - płacimy opuszczeniem, płacimy zerwaniem rodzinnych więzi, tym, że, jeśli się w porę nie opamiętamy, możemy też mieć wiaderko na głowie.
Ps.
Za komuszej epoki, obowiązywało fikuśne hasełko: NASZ KLIENT, NASZ PAN. Teraz mamy powiedzonko: NASZ UCZEŃ, NASZ PAN. I pan uczeń decyduje.
BO UCZEŃ MA PRAWA SKAZUJĄCE GO NA BRAK OBOWIĄZKÓW.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6247 odsłon
Komentarze
Marek Jastrząb
15 Lipca, 2008 - 23:43
Tym Eine bym się zbytnio nie przejmował - dziś u mnie na blogu w Salonie 24 napisał, że Geremkowi należy się miejsce na Skałce w Krakowie za to, że jest jednym z największych Polaków XX wieku. Klasyczny przypadek.
...
15 Lipca, 2008 - 23:54
Trudno się nie zgodzić. Ja miałem szczęście chodzić do w miarę normalnej szkoły (z której można było wylecieć na twarz za łamanie cywilizowanych zasad)- obserwując osoby, które uczę w ramach wspomagania procesu kształcenia szkolnego, coraz bardziej doceniam moich Nauczycieli.
Pogromca Smoków
Pogromca Smoków
Jako pedagog - muszę sie
16 Lipca, 2008 - 09:29
Jako pedagog - muszę sie całkowicie zgodzić z autorem tekstu... w pierwszym cytowanym artykule - smuci fakt, że na taki "styl" wychowania i nauczania pozwalają wykładowcy akademiccy.
Imho Smok zahaczył o właściwy
16 Lipca, 2008 - 10:11
wihajsterek... Właśnie: przyzwolenie... Skąd pochodzi?
Wiele osób widzi to, co się dzieje i wyraża protest przeciwko takiemu stanowi rzeczy, ale jeśli nawet oni nie są w stanie postępować według słusznych zasad, to znaczy, że "ktoś" wyżej przyzwala na ten koszmar... Kto to jest "Ktoś"? Czy chęci zmiany stanu rzeczy - czyli przynajmniej na początek zniesienia przymusu "przyzwalania" - nie należałoby rozpocząć od identyfikacji "Ktosia"?
Przecież "urynkowienie wiedzy" powinno - teoretycznie rzecz biorąc - przynieśc poprawę jakości... Czyli "Ktoś" wkłada kij w szprychy mechanizmu...
Urynkowienie jest odpowiedzialne
16 Lipca, 2008 - 11:36
(częściowo przynajmniej) za ten problem. Bo na rynku spotykają się sprzedający i kupujący. A kłopot w tym, że źle zdefiniowano towar - jak na razie, według wielu, jest nim papier, nie wiedza jako taka. Myślę, że jesteśmy wciąż w fazie przejściowej, gdy sytuacja się ustabilizuje, do niektórych uczelni powrócą zdrowe zasady. Czyli do tych prestiżowych, których ukończenie daje większe szanse na rozmowach kwalifikacyjnych o pracę. Te, które oferują dyplom w zamian za czesne - pozostaną, a stosunki w nich będą coraz bardziej przypominać te z niższych szczebli edukacji.
Nie mówię już o tym, że problemem jest w Polsce także dewaluacja tytułu magistra.
Dla uzupełnienia:
16 Lipca, 2008 - 11:38
Polecam przeczytać znakomitą książkę Alana Blooma "Umysł zamknięty" - pisze co prawda o amerykańskich uniwersytetach, ale trendy opisane tam dotarły i do nas.
Moja odpowiedź
16 Lipca, 2008 - 16:42
Co do jakości kształcenia, to po mojemu:
1. Należałoby ułożyć jakiś sensowny program, bo to co teraz jest, to z niektórych przedmiotów woła o pomstę do nieba. Jak to jest, że na przykład nauczanie matmy teraz kończy się na nauczaniu pochodnej i to w klasach matematyczno-fizycznych? To taki skromny przykład. Dodam, że raczej jestem encyklopedystą niźli formalistą, jeżeli chodzi o kształcenie. Przecież my musimy wykształcić elity tego kraju, które będą potrafiły nim rządzić, a nie kolesi, którzy znają się tylko na uzwojeniu w silnikach indukcyjnych czy rozróżnianiu gatunków muchówek. Aby rozumieć współczesny świat, trzeba mieć szeroką wiedzę.
2. Zlikwidować te centralne egzaminy. Po pierwsze zmniejszy to ilość biurw w postaci CKE i OKE. Oni nie będą potrzebni. Centralne egzaminy powodują ciągłe spłaszczanie się poziomu edukacji. W efekcie robi się głównie to, co jest na testach, a nie to, co powinno zostać zrealizowane według programu. Tak więc mamy ciągłe obniżanie się poprzeczki. Byłbym zatem za wewnętrznym egzaminowaniem.
3. Uważam jeszcze, że koed prowadzi do zniżki poziomu; klasy dysedukacyjne osiągają lepsze wyniki, poza tym funkcjonuje w nich inna hierarchia. Zostało to zresztą potwierdzone w wielu pracach z zakresu pedagogiki czy psychologii. Poza tym przydałyby się środki przymusu bezpośredniego, jakby jakiś giroj dostał w dupę przy całej klasie, to już za drugim razem by się zastanowił. Oczywiście za alkohol, dragi, pety czy zajście w ciążę to won ze szkoły.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista