Dzisiaj w Betlejem
Izbę jadalną przepełniali ludzie. Obsiedli wielkie, parujący michy i wykładali palcami kawałki mięsa na chleb. Beniamin przyglądał się temu z ukontentowaniem. Do Betlejem przybyli wędrowcy z całej Judei, a nawet Galilei.
Karczmarz był przekonany, iż to sam Bóg zesłał na niego łaskę w postaci zarządzonego przez Cezara spisu ludności. Betlejem było bowiem niewielkim miastem, ale wywodziło się z niego kilka znacznych żydowskich rodów. W tym i ród Dawida, który liczył teraz tysiące osób. A Cezar zażądał, by każdy dał się spisać w miejscu swego pochodzenia. Dla rodu Dawida za takie miejsce uznano Betlejem.
„Tak, tak” – Beniamin pokiwał głową – „świetny pomysł miał ten Cezar. I król Herod, że wypełnił jego polecenie.”
Z zamyślenia wyrwała karczmarza Rachela, stara akuszerka. Kiedyś była przy jego narodzinach, a potem odbierała trójkę jego dzieci. Teraz pomagała sprowadzić na świat czwarte. Prawdę mówiąc, Beniamin niezbyt przejmował się porodem żony. Na razie dała mu tylko córki i zniechęcony mężczyzna spodziewał się kolejnego rozczarowania. Ale…
- Beniaminie, to syn! – Rachela też była rozradowana. Karczmarz bez słowa wręczył jej złotą monetę i popędził do żony.
Kilka godzin później, gdy słońce już zaszło, szczęśliwy karczmarz wciąż wpatrywał się w śpiącą żonę i syna. Przepełniała go duma. Snuł już plany o tym, jak wychowa syna i jak przekaże mu majątek.
Beniamin nie wiedział, że za kilkanaście dni jego syn umrze. Że przyjdą żołnierze Heroda, szukający zupełnie innego dziecka i przebiją małe ciałko mieczem – na oczach rozpaczających rodziców.
Tego wieczoru nieświadomy zbliżającej się tragedii karczmarz powrócił do obowiązków tylko na chwilę. Najstarsza córka przyszła do niego z wieścią, że jacyś ludzie koniecznie chcą dostać miejsce w przepełnionej gospodzie.
Beniamin niechętnie zwlókł się po schodach i wyszedł w ciemną noc. W migoczącym świetle pochodni zauważył biednie wyglądającą parę Żydów. On – dojrzały mężczyzna o szerokich barach. Ona – siedząca na osiołku młodziutka dziewczyna w zaawansowanej ciąży.
- Panie – rzekł mężczyzna – Jestem Józef z Nazaretu z rodu Dawida. Musiałem przybyć tu na spis, a moja żona rodzi. Twe sługi nie chcą nas wpuścić do gospody…
- I nie wpuszczą – Beniamin wzruszył ramionami. – Mamy tam w środku cały tłum. Nie pomieszczę tu jeszcze dwóch osób, a w zasadzie trzech.
- Ale panie – Józef próbował zaoponować, lecz Beniamin tylko machnął ręką i rzekł:
- Idźcie stąd. Noc już, a nie mam czasu na czcze rozmowy. – Karczmarz odwrócił się i ruszył ku drzwiom. Józef spojrzał bezradnie na rozświetloną gospodę.
- Mario – spojrzał ze smutkiem na żonę – została nam chyba tylko ta grota, którą widzieliśmy przy drodze.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1054 odsłony
Komentarze
Wesołych Świąt!
24 Grudnia, 2008 - 15:51
I tym niepoprawnym, i tym poprawnym też :)
Dzięki!
24 Grudnia, 2008 - 16:21
Wzajemnie - Wesołych i Szczęśliwego ;)
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.