Dzień z życia wolnego człowieka

Obrazek użytkownika Rybitzky
Idee

W przerwie pomiędzy walkami Numer Trzy podał mi komputer. Na szczęście w całej Arenie zamontowano już bezprzewodową Sieć. Zajrzałem więc na Acta Diurna, ale wieści żadnych ciekawych nie było. Cała witryna zawalona informacjami o szczycie pięciu cesarzy.

Zniechęcony zamknąłem komputer i zerknąłem na pokryte piaskiem pole walki. Gladiatorzy właśnie wychodzili. Nad stadionem niósł się ryk publiczności, ale przez szklane ściany mej loży dźwięk ledwo się przebijał. W sumie trochę szkoda.

Widowisko tym razem robiło wrażenie. W zeszłym tygodniu było dużo gorzej. Niestety, trochę źle obstawiałem – moich gladiatorów wyniesiono w kawałkach już na samym początku. Straty pieniężne wynagrodził mi jednak finał przedstawienia. Nasz gubernator, z okazji swych urodzin, dostał od Cesarza kilkudziesięciu jeńców z wojny afrykańskiej.

Ktoś mógłby pomyśleć, iż reżyser spektaklu rzuci na Negrów zwierzęta z ich stron. Ale to byłoby banalne, przyznajmy. Nie, by stworzyć artystyczną symetrię, czarnych niewolników poszczuto wielkim stadem wygłodzonych psów. Negrzy biegali jak oszalali, i co po chwilę któryś z nich padał przykryty ruchomym dywanikiem kolorowych futer.

Twórcom udało się osiągnąć spory efekt humorystyczny. Widownia rżała cały czas, a nawet mnie zdarzyło się kilka razy uśmiechnąć – chociaż wolę bardziej klasyczne spektakle.

Jednakże po pewnym czasie zacząłem odczuwać znużenie. Negrzy byli bardzo szybcy, a psy coraz bardziej najedzone. Z doświadczenia wiedziałem, że to jeszcze sporo potrwa. A miałem coś jeszcze do załatwienia.

***

Widok Negrów w Arenie przypomniał mi, że przecież już od dawna myślałem o zakupie czarnych niewolnic. Nie, żeby mnie jakoś specjalnie pociągały, ale najwyraźniej trwała na nie moda.

Tym razem Numer Trzy został w samochodzie. Było gorąco, więc kazałem mu uchylić szybę. Pretor ostatnio egzekwuje przepis o zakazie przetrzymywania niewolników w zamkniętych autach podczas upałów. Ach, ci zwolennicy ludzkiego traktowania niewolników rosną w coraz większą siłę. Prawa niewolników – jak to mogole brzmi. Jakby niewolnik miał prawa, to by był obywatelem!

Nie poszedłem na targ, jak plebs, tylko, oczywiście, to renomowanego sklepu. Towar najwyższej jakości. W Versacus trudno wybrzydzać, więc tarowałem sobie oglądanie zębów oraz innych istotnych miejsc. Przeszedłem galeryjką, machnąłem na dwie (prawdę mówiąc, wszystkie były takie same) i poszedłem. Sprzedawcy namawiali mnie na kupno jeszcze jednego wielkiego Negra dla żony, ale tylko ich zbyłem uśmiechem. Niech sama sobie kupi jakiegoś!

***

W oczekiwaniu na dostawę zająłem się w domu obowiązkami. Żony nie było (pojechała się moczyć w byczej krwi u egipskich kapłanek), więc cała babraniną ze służbą musiałem zająć się ja. Wysłuchałem Numeru Jeden oraz Numeru Dwa i kazałem im wybatożyć Numer Osiem. Pomocnik kucharza ciągle kradnie. Sprzedam go w końcu do Areny!

Ponieważ niewolnice ciągle tkwiły gdzieś w dostawczej ciężarówce (cóż, akurat godzina szczytu), więc zaległem na sofie przed telewizorem. Na Crux TV akurat nadawano egzekucję terrorystów. Chyba w którejś z azjatyckich prowincji. Przybijano ich do krzyży ze specjalnego tworzywa sztucznego – nowy model. Kamera omiatała powoli kolejne zakrwawione ciała.

I tak sobie leżałem, popijając wino, aż do teraz. Ech, w takiej chwili trudno się nie cieszyć, że człowiek urodził się wolnym obywatelem. A zaraz będę się cieszył jeszcze bardziej – dostawa niewolnic w końcu przybyła. Służba je umyje i przygotuje, a ja idę do łoża. Tylko, żebym nie zasnął. Dzień był przecież bardzo męczący.

Brak głosów