Możeł wylądował na deskach
Przemaszerowali Alejami aż miło. I to wcale nie sami rekonstruktorzy, o czym skwapliwie donosiła, co zapowiadała Gazeta, licząc pewnie na niską frekwencję warszawiaków, ale prawdziwi, czynni, reprezentacyjni , zawodowi żołnierze z Armii Polskiej.
W dodatku, nie tylko piechurzy demonstrowali naszą siłę bojową, ale też liczne wozy pancerne i cały szereg rozmaitych pojazdów, których nazw nie pomnę.
Nie to zresztą mnie przejęło, bo po defiladach z czasów Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, trudno mieć satysfakcję z namiastki tamtych uroczystości.
Ucieszył mnie, przede wszystkim, liczny udział ludności. Tłumy po obu stronach Alej Ujazdowskich z ogromną satysfakcją uczestniczyły w wydarzeniu. Ostatnie pojazdy zamykające korowód obserwowano z wyraźnym niedosytem.
Cała rzesza ludzi ruszyła w stronę Parku Agrykola, gdzie rozpoczynał się piknik z okazji Święta Wojska Polskiego.
Liczne namioty – stoiska, gęsto rozsiane były wzdłuż alejek i szczodrą ręką rozdawano tam rozmaite gadżety związane z wojskowością.
Po najbardziej atrakcyjne prezenty ustawiały się długie kolejki.
Rozstawione opodal militaria przyciągały zarówno dzieci jak i dorosłych. Dla każdego coś miłego.
Można było przymierzyć się do strzału z wymyślnej nowoczesnej broni, a także zrobić sobie fotkę w hełmie wojskowym, czy za kierownicą wozu bojowego.
Niezliczone tłumy przemierzały park w szerz i wzdłuż, wszędzie napotykając na rozliczne atrakcje.
Bardzo mi się wszystko to podobało.Obserwowałam zadowolone twarze starych i młodych.Cieszyłam się radosnymi buźkami dzieciaków.
To była dobra inicjatywa.
I tylko… (Nie byłabym sobą): Jedno mi się nie podobało.
Scena.
Centralna część imprezy.
Okupowana była przez zdolną, rozśpiewaną młodzież. Byli to laureaci trzech festiwali piosenki żołnierskiej, to taki reaktywowany „Kołobrzeg” z Peerelu.
Śpiewano ówczesne piosenki z takim samym zaangażowaniem jak niegdyś, a już kiedy poleciały słowa: ”witaj Zosieńko, otwórz okienko – na wschodnią stronę”, bo „wolność za nami idzie polami”, zaczęłam się wiercić niecierpliwie na swojej wygodnej ławce.
Dobra! Myślę sobie – wytrzymam, bo już orkiestra wojskowa szykuje się do wejścia na scenę, a głównie po to przyszłam na Agrykolę.
Kiedy „chłopcy” w mundurach weszli na scenę, popędziłam ku niej, pozostawiając wygodną ławkę, a na niej swoją familię.
Uczta duchowa – pieśni Wojska Polskiego.
Kiedy jak nie dzisiaj i kto, jak nie wojskowa orkiestra?
Pierwszą pieśnią była „Funiculi, Funicula”. Pierwsze koty za płoty – myślę sobie i czekam na następną:
„My faire lady”
Ot, w mordę – niedobrze.
Kiedy zapowiedziano utwór z filmu „Va bank”, wracałam do swoich, by zgodnie z ich nadzieją dać sygnał do odejścia.
Nie byli zaskoczeni. Wiedzą, że nie lubię czekolady.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2507 odsłon
Komentarze
I tak dobrze
15 Sierpnia, 2013 - 22:11
że nie zagrali Kalinki i Oki. ;)
**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Czyli... belwederski żyrandolowy możeł znuff zrobił kópe !
15 Sierpnia, 2013 - 22:36
Nie wiem ale gdybym była w orkiestrze WP to... dyrygentowi bym wsadziła helikon na łeb za taki repertuar ! Wstyd ! Banda wazeliniarzy.
"My fair Lady... hehehe... to chyba ukłon w stronę możełowej był ?
Pozdrawiam.
contessa
PS. Jaki prezydęt - taka defilada !
_______________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być".
Lech Kaczyński
_______________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart
"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy :
http://www.youtube.com
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Contesso, dostawiłam "emkę" orłowi:) Tak będzie czytelniej:)
15 Sierpnia, 2013 - 22:57
Co do orkiestry, to pozostał niesmak.
Stracili fankę.
Na marginesie dodam, że zaproponowany repertuar odebrałabym z zachwytem przy innej okazji.Tym bardziej, że panowie grają mistrzowsko.
Ale dziś? Jeden taki dzień w roku. Jeden krótki dzień...
Pozdrawiam
Tomasz, te "Okę" to bym im darowała.
15 Sierpnia, 2013 - 23:04
Ci, co pokotem legli pod Lenino zasługują na pamięć, a "Oka" jakoś tam mi się z nimi kojarzy.
Gorzej z "Kalinką",a już na pewno z tworami socjalistycznymi - inicjatywie miłej uchu Breżniewa.
Pozdrawiam
Z "Zosieńką"
15 Sierpnia, 2013 - 23:10
ostro przeholowali. Najbardziej paskudne czasy Kołobrzegu i przesłodzona piosenka, brrr
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
Mogło być gorzej,
15 Sierpnia, 2013 - 23:27
bo mogli na przykład grać tylko Chopina, jak to się zdarzyło na Cmentarzu Powązkowskim 1 Sierpnia 2013 w okolicach godziny 17.00. Może to się okazało logistycznie zbyt trudne, bo trzeba byłoby do niesienia fortepiano zatrudnić dodatkowy pluton.
Honic, opadają ręce
16 Sierpnia, 2013 - 10:07
Całe szczęście, że zaciskają się wtedy w pięści.
Jest nadzieja...
Pozdrawiam:)
Szanowna MTC, Szanowni Komentatorzy i Czytelnicy
16 Sierpnia, 2013 - 00:15
To, co Matko Trzech Córek napisałaś w notce na temat repertuaru - jest tylko skutkiem czegoś. A ja poniżej napiszę o... przyczynie.
Otóż Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego ma w swym repertuarze ponad 600 pieśni i piosenek patriotycznych. A więc ma z czego wybierać. Ale czy Adam Hetman (prawdziwe nazwisko Adam Martin) - Dyrektor Naczelny i Artystyczny zespołu może dowolnie dokonać wyboru repertuaru? - Obecnie już nie! O tym decydują... tuskowo-żyrandolowe "waaadze".
Na potwierdzenie powyższego stwierdzenia podam, że od roku 2005, kiedy to w różnych regionach Polski zaczęto organizować patriotyczne koncerty pt. "A to Polska właśnie", - często udawało się organizatorom zaprosić RZAWP, który uświetniał owe koncerty. Aż tu bodajże w roku 2011 z anteny RM dowiedziałem się, iż ów zespół otrzymał zakaz uczestniczenia w tych koncertach "A to Polska właśnie" oraz nakaz uzgadniania repertuaru "z górą", czyli... naczalstwem podporządkowanym "waaadzy". A ci antypolacy w całej swej okazałości - wyrugowują niemal każdy utwór, który "pachnie patriotyzmem", który zawiera słowa mogące rozdrażnić "niedźwiedzia" lub "piękną" Angelę.
Pozdrawiam z 10,
________________________
"Stan skrajnej niewiedzy czasem potrafi doprowadzić
do stanu skrajnego ogłupienia". (Satyr)
Dziękuję Satyrze za obszerne wyjaśnienia
16 Sierpnia, 2013 - 00:56
Problem jednak wydaje się głębszy:
Pozdrawiam smutno
dramat
16 Sierpnia, 2013 - 06:12
Wojskowa rewia zakończona klękaniem przed ruskiem. Który to rok?
Bóg - Honor - Ojczyzna!
nie pożałował sobie MARTIN nazwiska!
16 Sierpnia, 2013 - 08:24
Pamiętam tego osobnika z czasów studenckich...
Arnold Rezler w grobie się przewraca.
Wszędzie - i ...nigdzie
http://www.kulturalna.warszawa.pl/osoby,1,6001,Adam_Martin.html?locale=pl_PL
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Tak dla
16 Sierpnia, 2013 - 09:18
Tak dla wspomnienia.
------------------------------------------------------------------------
http://www.kapela.info/mp3.php?id=578
Pamiętam tamtą Defiladę. Pisałam o niej po śmierci Prezydenta:
16 Sierpnia, 2013 - 09:59
Defilada cieni
,,Idą, a w słońcu kołysze się stal…”
Kiedy 15 sierpnia 2007 roku odbywała się pierwsza po wielu latach defilada wojskowa w Warszawie, ludzie zebrani po obu stronach trasy przemarszu, spoglądali na siebie ze zdumieniem. Nikt nie spodziewał się tak licznego uczestnictwa w paradzie, którą nieprzychylne Pałacowi Prezydenckiemu donośne głosy, okrzyknęły tandetnym igrzyskiem dla moherowych patriotów starej daty. Zapowiedzi bojkotu udziału w uroczystościach, które młodzież ostentacyjnie umieszczała na łamach Internetu, nie rokowały większego zainteresowania tej grupy wiekowej prezydencką inicjatywą. Krytykowano sam pomysł, jako tani chwyt propagandowy. Nie patrzono łaskawym okiem na przygotowania, a wręcz padały zastrzeżenia, sceptyczne uwagi i pełne jadu zarzuty.
Czy to silna wewnętrzna potrzeba, czy zwykła ciekawość sprawiła, że pojawiły się bardzo liczne grupy młodych ludzi. Nastrój, który tworzył widok mundurów, szczęk szabel, rżenie koni i nade wszystko przepiękne brzmienie „Pierwszej Brygady”, udzielił się w oka mgnieniu każdemu, kto znalazł się w pobliżu.
Młodzież uczepiona gzymsów i parapetów, drzew i parkanów, robiła wszystko, by dojrzeć maszerujących ulicą żołnierzy. Kłęby dymu i ryk silników przesuwających się wozów pancernych również nie odstraszył przybyłych. Niezwykłe doświadczenie zaczynało zasiewać ziarno sentymentu dla polskiego munduru.
Defilada stała się wydarzeniem o niezwykłej randze. W pełnym, sierpniowym słońcu, tłumy warszawiaków entuzjastycznie witały żołnierzy w galowych mundurach. Ci, defilowali dumnie i czując skupione na sobie przyjazne spojrzenia, z serdecznością rozsiewali braterską aurę wspólnoty.
Witani oklaskami żołnierze uśmiechali się do zgromadzonych tłumów, a ten odwzajemniał uśmiechy.
Kiedy pojawił się Prezydent Lech Kaczyński - wyprostowany jak struna w odkrytym aucie, konwojowanym przez przepysznie prezentujących się ułanów, z tłumu padły okrzyki na jego cześć.
Ktoś w ciżbie, widząc go zapewne po raz pierwszy ”na żywo”, stwierdził głośno, że rzeczywiście… małego jest wzrostu. Komentarze, które rozległy się natychmiast, zabrzmiały wymownie: „Duchem jest wielki!”.
Po roku odbyła się kolejna parada, a jeszcze liczniej zgromadzona publiczność, głośno i entuzjastycznie współuczestniczyła w tej wielkiej patriotycznej Gali. Tworząca się więź pomiędzy wojskiem, a ludnością cywilną, zdawała się umacniać i nabierać wzajemnych relacji porównywalnych do tych sprzed września 1939 roku.
Lech Kaczyński rozumiał jak wielkie znaczenie ma kontakt wojska z ludnością cywilną. Zawsze w czasach niepokojów, oparciem dla utrudzonego żołnierza była każda wiejska chata - każdy polski dom. Przywiązanie do swoich żołnierzy gwarantowało schronienie, wsparcie, zrozumienie i pomoc.
Nie ma nic gorszego niż odizolowanie armii od reszty społeczeństwa, bo wtedy staje się ona wyłącznie narzędziem zbrojnym służącym władzom, które w imieniu państwa posługują się nim, nie zawsze dla dobra społecznego swojego narodu. Przez społeczeństwo, postrzegana jest jako grupa wspierająca władzę i służąca jej partykularnym interesom.
Kiedy zdawało się, że defilady 15 sierpnia, w Dniu Wojska Polskiego, staną się stałym obyczajem, nagle wydano zarządzenie, że koszt – 1 miliona złotych jest zbyt dużym wydatkiem dla włodarzy Warszawy, by trwonić pieniądze na tego rodzaju patriotyczne manifestacje. Pomimo wielu głosów protestu utrzymano zarządzenie i kolejna, oczekiwana parada nie pojawiła się już.
Na płycie Placu Piłsudskiego odbyły się stosowne uroczystości, a w rozsianych po Warszawie parkach zorganizowano okolicznościowe imprezy na wolnym powietrzu. Wiedli w nich prym dzielni Rekonstruktorzy w mundurach, z dużą odpowiedzialnością przykładając się do roli, którą tego dnia pełnili.
11 kwietnia tego roku (2010), ludność Warszawy wyległa na ulice miasta, by trasę przejazdu konduktu z trumną Lecha Kaczyńskiego otoczyć gęstym szpalerem. Przywiezione ze Smoleńska ciało Prezydenta, miało po raz ostatni przemierzyć ulice stolicy, by zakończyć uroczysty przejazd w Pałacu Prezydenckim.
Nikt ze zgromadzonych licznie ludzi nie miał wątpliwości, że wydarzenie, które rozgrywa się na ich oczach, ma jakąś taką dziwną formę metafizycznej defilady.
Tłumy zebrane na drodze przejazdu oczekiwały pojawienia się karawanu z trumną Prezydenta. Chociaż nastroje były skrajnie inne niż w przypadku wspomnianych wojskowych parad, to jednak odczuwało się wyraźnie, tożsame z tamtym, uczucie wspólnoty.
Teraz jednak, to ogromne wzruszenie, przygnębienie i łzy na wielu twarzach, łączyły zgromadzonych. Poczucie straty i niewyobrażalna pustka rodząca pytanie: „Co dalej, Panie Prezydencie?” Odpowiedzi nie było. Przygnębiająca cisza, przerywana tylko nowomodnymi, pojedynczymi, nieśmiałymi oklaskami.
Przewożono nie tylko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Wieziono reprezentanta Umarłych, rzecznika Zapomnianych, Wzgardzonych i Wyklętych Polskich Patriotów.
Można było oczami wyobraźni zobaczyć maszerujące przed karawanem cienie „Katyńczyków „- powołanych ku świadczeniu o prawdzie, idących nierzadko z własnymi rodzinami zamęczonymi na wschodnich rubieżach bezkresnej sowieckiej Rosji.
Widziało się Powstańców Warszawskich, dla czci których , Lech Kaczyński, w pełnej determinacji inicjatywie stworzył Muzeum ich heroicznego czynu.
Szli Andersowcy – przypominając swoje zasługi i pełną oddania walkę na zapomnianych przez świat polach bitew. Maszerowali Bohaterowie leśnych ostępów, konspiracyjnych sieci i organizacji podziemnych Żołnierze Wyklęci, skazani na wieczną niepamięć i pohańbienie przez powojenny proradziecki system.
Wielkie to zasługi Lecha Kaczyńskiego i ogromna mu za to chwała. Nikt nigdy nie zrobił tyle dla tych Cieni, ile wywalczył dla nich Prezydent, płacąc za to ogromną cenę.
Zaciśnięte w żalu gardła warszawiaków, nie potrafiły wykrztusić żadnego słowa.
Zresztą, po co? Przecież … Milczenie bywa wymowniejsze od słów.
,,Być wolnym nie może oznaczać nic innego, jak móc pójść niewolniczo za swoją wewnętrzną naturą.”