I kto tu ma problem z alkoholem?

Tak się wszyscy starali, taki wielki robili hałas. A tu Olek, jak to Olek, przypomniał się, tyle, że w stylu towarzyszącym jego późnemu upadkowi, nie zaś wcześniejszej wielkości. Czy nie wytrzeźwiał od swoich poprzednich wyczynów, czy teraz jacyś „inni szatani” podsunęli mu coś do picia – tego się pewnie nie dowiemy, choć niemniej to ciekawe, niż kwestie ślubów i mieszkań w rodzinie Kwaśniewskich. Grunt, że pokaz siły stał się pokazem słabości. Tuska ten pan raczej nie zastąpi, chyba, że na zdjęciu, na którym drugą osobą opróżniającą kieliszek jest Janusz Palikot.

Palikot, który tak bardzo interesował się rzekomym problemem alkoholowym prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wszyscy pamiętają happening z publicznym piciem wódki z „małpek”, blogowe wpisy i prześladowanie prezydenta ciągłymi, „zatroskanymi” pytaniami i apelami i ujawnienie wyników badań. Szczucie medialnej nagonki statystykami zamówień alkoholu dla kancelarii prezydenta. Dziś o wiele większym przerobem procentów przez najwyższe urzędy, ani farbowana opozycja, ani reżimowe media nie chcą nas kłopotać. Jeśli Palikot wychyla 0,2 z Kwaśniewskim, nie pozuje przy tym zdjęć.

Co innego Olek. Lubi kamery i na trzeźwo, i kiedy indziej. Zresztą kto pamięta go w tym pierwszym stanie?
Nie tak dawno Palikot przejąć miał głosy niezadowolonych Platformą co mniej ogarniętych wyborców. Nie tak dawno jeszcze męczył go „alkoholizm” Lecha Kaczyńskiego – nie zapominajmy, że gdy nasze media próbowały, razem z urzędnikami państwowymi, upić nieżyjącego generała Błasika, Palikot miał taki sam pomysł na pośmierne opluwanie Lecha Kaczyńskiego. Nagle jednak ostał się z poparciem wysokości 2%, gdy zapędził się w swoich kolejnych szopkach w te rejony, gdzie dotychczasowi dysponenci jego smyczy niekoniecznie chcieli go zobaczyć.

Wygląda na to, że kolejny plan Palikota rozbija się o problem alkoholowy, najwyraźniej autentyczny, zupełnie innego prezydenta. Istnieje najwyraźniej jakaś sprawiedliwość na tym świecie.