Społeczności internetowe to wartość wyjątkowa
Wielokrotnie, spotykałem się z zarzutem, że konserwatyści, (do których się zaliczam) są wrogami postępu i w czambuł krytykują to, co nowe, rozwojowe, inne, nowoczesne i lepsze.
Z tym „lepszym” stosunkowo najłatwiej się rozprawić, bo nie zawsze to, co nowe lepszym jest. Komunizm, faszyzm, nazizm były to nowe ideologie, które w XX w.. Miały ulepszyć i poprawić tzw. skostniały, kapitalistyczny i niesprawiedliwy świat. Jak ulepszyły i poprawiły nikomu dzisiaj nie ma potrzeby tłumaczyć.
Są jednak zjawiska, tchnienia nowoczesności, które faktycznie tworzą nową jakość i te, jako konserwatysta zawsze poprę - chociaż, nie z każdego z powodów osobistych będę sam chciał korzystać.
Mam tu na myśli portale społecznościowe, które od 2-3 lat bardzo dynamicznie zaczynają pączkować w Internecie i ulepszać życie realne. W epoce zatomizowania się społeczeństw i zerwanych więzi międzyludzkich spowodowanych przez telewizję, która dała indywidualny i powszechny dostęp do informacji i rozrywki każdemu bez ruszania dupy z domu, oraz w epoce komputerów i Internetu, który odseparował od siebie ludzi nawet w ramach tego domu (rodziny) na szczęście pojawił się ratunek dla rozmontowywanych społeczności.
Już niemal zatraciliśmy potrzebę wyjścia do znajomych, do teatru, na tańce, na piwko z przyjaciółmi, na spacer i piknik rodzinny. Ludzie zaczęli wychodzić z założenia: po co się fatygować i spotykać jeżeli żadną informacją nikogo nie zaskoczymy, bo wszyscy maja dostęp do tych samych źródeł? Po co spędzać czas na biesiadach i urządzać przyjęcia, jeżeli można pograć w Tetris, strategię lub strzelankę w domu - co jest o wiele bardziej ciekawe i rozrywkowe? Po co się męczyć i ruszać nogami, gdy tyle w necie pasjonujących blogów, artykułów, newsów i wesołych komentarzy? Już nawet nowy dowcip prędzej przeczytamy w poczcie e-mail niż usłyszymy od kumpla.
Co prawda jeszcze z uczuciem zazdrości słuchamy jak mama, babcia, wujek wspominają: kiedyś to były rauty i imprezy, kiedyś ludzie byli inni, spotykali się, pomagali sobie wzajemnie. To były czasy...
A u nas tymczasem...:
Lenistwo, zblazowanie, tania rozrywka wzięły górę. Bo można wprawdzie na wstecznym dojechać z Pruszkowa do Warszawy, ale „PO CO ?”.
Wydawało się już, że taka jest kolej rzeczy wymuszona rozwojem techniki. Że już na zawsze zamknęliśmy się w swoich norach, przestaliśmy dbać o utrzymywanie znajomości, nie wiemy, kto mieszka przez ścianę, co teraz robi nasza ciocia-staruszka, czym się pasjonuje koleżanka z pracy i jakie są losy ludzi, z którymi kiedyś "cośtam cośtam"...
Na szczęście było to tylko zagrożenie.
Człowiek jest istotą stadną i potrzeba uczestnictwa w stadzie i poznawania nowych ludzi okazała się silniejsza. Na początku były to tylko erzace kontaktów, generowane przez sieć: jakieś dyskusje pod artykułem na Onet czy WP, flirciki internetowe, szybki niezobowiązujący seks pomiędzy „Słodką Jagodą” a „Herosem X”, kupię-sprzedam na Allegro oraz wspólna wyprawa na smoka w WOW lub udział w sojuszu na OGAME. To jednak z czasem, gdy przestało być nowością uzmysławiało, że nie wypełnia potrzeby ducha, że wciąż stajemy się coraz bardziej samotni, nieznani i niespełnieni. Życie, nawet pełne sukcesów, nie cieszy, gdy nie mamy z kim się nimi podzielić i nie wypełniamy go wartością dodaną, wymierną oraz namacalną także w realnym otoczeniu.
Portale społecznościowe juz wtedy wprawdzie istniały, ale trafiały wciąż do względnie wąskiego GRONA odbiorców, ludzi najlepiej otrzaskanych z siecią. Byli to, więc głównie ludzie bardzo młodzi lub specjaliści i menagerowie mający potrzebę dyskusji oraz nieuznający klikania za stratę czasu.
Wszystko zmieniło się od boomu związanego z portalem Nasza-Klasa. Trafił on, celnie w potrzebę powrotu do źródeł, odnalezienia starych znajomości, zderzenia sentymentów sprzed lat z teraźniejszością. Rozjechaliśmy się, bowiem wszyscy. Kobiety - koleżanki z klasy pozmieniały nazwiska, miasteczka wyemigrowały do miast, miasta do metropolii a ludzie z metropolii do Wielkiej Brytanii. Zamiast klikać w googlarkę imię i nazwisko starego kumpla i liczyć, że jakimś trafem coś na jego temat gdzieś w sieci jest, dostaliśmy do ręki narzędzie, portal społecznościowy, w którym większość z nas odnalazło się na wzajem. Modne i konieczne stało się tam być. I to bez względu na wiek, mało tego, czym wiek bardziej zaawansowany tym radość ze „znaleziska” z odbudowanego kontaktu większa. Ta społeczność internetowa jako pierwsza w Polsce trafiła pod strzechy. Odnalezienie Kazia i Joli z IIIb z naszych Pypów Małych przestało być cudem typu „góra z górą”. Nawet, jeśli z klasy nie wszyscy się zarejestrowali, bo nie ma tej Joli właśnie, to Madzia lub Krysia będą i tak wiedziały, co się z nią dzieje, bo ktoś jednak kontakt z nią utrzymał.
Nasza-Klasa przetarła szlak dla portali społecznościowych, nauczyła ludzi zewsząd, że jest możliwość skontaktowania się z każdym a nawet zbudowania więzi, która inaczej by nie zaistniała. Więc nie tylko sentymenty typu kumple z wojska, ale i przełamanie sąsiedzkich lodów (pogadamy w sieci a potem umówimy się na grilla w ogródku), odnalezienie takich jak my pasjonatów polityki, fizyki, poezji, koni, chomików czy historii.
Portale społecznościowe zaczynają naprawiać to, co zepsuła telewizja, wyścig szczurów oraz komputeryzacja i Internet w swojej wczesnej fazie. Są wartością dla odbudowującej się społeczności tak wielką jak blogosfera dla wolności słowa. Jeżeli Blogosfera jest dzisiejszym Gutenbergiem dla kultury i informacji to Portale Społecznościowe są współczesną pocztą, telefonem, festynem i kolorowym jarmarkiem w jednym. Przy tym, nawet portale randkowe mniej już zaczęły zastępować ówczesny burdel a bardziej biuro matrymonialne.
Przy tym jest to dopiero wczesna faza rozwoju. Zaczynają trafiać do nieprzekonanych i zaspokajają coraz bardziej wyrafinowane i praktyczne potrzeby. Juz nie tylko sentymenty i hobby, ale także szukanie pracy, realizowanie swoich zawodowych ambicji, pomaganie sobie na wzajem, wspólne inicjatywy społeczne (a nawet polityczne) omijanie dzikich zapędów fiskusa i szkodliwych ograniczeń prawa autorskiego.
Być może już niedługo pojawi się kolejny portal, który trafi pod strzechy i warstwy społeczne, które nie kojarzą nam się jeszcze z Internetem. Czy to będzie coś dla rolników (kwestia atrakcyjnej dla nich propozycji) czy dla robotników lub rzemieślników - dając nie tylko szansę na poznanie się, konsolidację grupy, ale i dorobienia sobie? - Tego nie wiem.
Ale jako konserwatysta trzymam za TO COŚ kciuki.
Bo być może to właśnie te nowe portale społecznościowe uratują nas w przyszłości przed kryzysami gospodarczymi, mistyfikacją postpolityków, hegemonią informacyjną telewizji, spłyceniem kulturowym, tumiwisizmem obywatelskim oraz deprechą samotności.
Hej-ho i do przodu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5480 odsłon
Komentarze
Łażący Łazarzu
31 Sierpnia, 2009 - 16:45
zauważ, że to prawica jest aktywniejsza w sieci niż lewica. Wystarczy sobie porównać z jednej strony ilość portali prawicowych i lewicowych oraz ilość blogów.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
nieśmiało przypominam, a może też informuję, że przed czasem...
31 Sierpnia, 2009 - 17:40
rozpowszechnienia się blogów (czyli wcześniej, niż dziesięć lat temu) istniały w Internecie tak zwane "grupy dyskusyjne" (pl.polityka. pl.dziennikarz) a także społeczność zwana "Ciemnogród" (nazwa wszystko tłumaczy. Nie czepiam się, tylko wspominam historię. Są ludzie, którzy szaleli po Sieci już wtedy, jak Kaska Pyzol, którą wtedy właśnie poznałem. Szkoda, że obraziła się na Niepoprawnych, bo to prawdziwa Kaska V.S.O.P. (od razu wyjaśniam, że chodziło o tolerowanie blogera Nicpona, któremu nie mogła darować jawnego antysemityzmu)
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Pyzol VSOP
31 Sierpnia, 2009 - 17:48
Nicpoń na nppl nie zagląda. ostatnio nie ma także jego notek. o co zatem idzie?
Kuki! Nie jestem adwokatem Kaski :)
31 Sierpnia, 2009 - 17:58
Tak się składa, że czasem dzwoni do mnie z Kanady, więc wiem, bo ją namawiałem, żeby się nie boczyła na Niepoprawnych. Pewnie miała pretensję o to, że nikt jej tu nie poparł, kiedy domagała się zabanowania faceta, albo przynajmniej zwrócenia mu uwagi. Ja to przegapiłem, niestety. Wiem, że jest dość tolerancyjna, skoro toleruje mnie, zgodnie z normami Salonu także antysemitę (a z Kirkerem na przykład, spokojnie dyskutowała) :):):)
Nadal pisuje na Salonie 24. Może warto ją zachęcić do powrotu?
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi - adwokatem?
31 Sierpnia, 2009 - 18:08
ja tylko głośno myślę ;)
widocznie jesteśmy zbyt niepoprawni, albo Kaska nie ma dla nppl czasu - s24 to jej żywioł ;)
chodziło jej o agregowanie notek Nicponia. a jego tu prawie nigdy nie było. o ile dobrze pamiętam - WTEDY też.
ale warto, Kuki!
31 Sierpnia, 2009 - 18:20
Ja na Salon 24 nawet nie zaglądam, ale można tam Pyzola dopaść i ułagodzić. To kawał cholery i ma swoje "koniki" (co jej zawsze mówię), ale zarazem znacząca postać w Blogosferze (przynajmniej dla takich pierników, jak ja:)).
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
31 Sierpnia, 2009 - 19:08
przynajmniej nie zostałem "smalcowniczą spermą". A AMN znany z dosyć niewyparzonego języka napisał wtedy dosyć delikatny jak na niego tekst. Pyzol z nieznanych powodów eksplodowała - zarówno u nas, jak i na Shalomie.
A czy ze mną spokojnie dyskutowała? Tamta dyskusja o Żydach i źródłach antysemityzmu sprzed roku też była mocna...:)
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
mówiłem, że Pyzol ma swojego "konika" :):):)
31 Sierpnia, 2009 - 19:35
Mnie też katuje antysemityzmem :):):) Co zabawniejsze, jest całkiem bezinteresowna, ale to całkiem, bo jest Polką, wychowana w katolickim liceum i... protestantką. Taką ją lubię i doceniam, choć nie zawsze się z nią zgadzam. Ba, ona nie znosi, jak ktoś jej basuje :):):)
Nie pisałem w formie zarzutu wobec kogokolwiek. Chciałem tylko przypomnieć, że prawica w Sieci działa dłużej niż blogi i wyraziłam żal, że Niepoprawni stracili niezłą zawodniczkę:)
Nic na siłę.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"