Zagadka kompetencyjna
Jak dotąd wszystko, poza myśleniem życzeniowym wiernych wyborców PiS i Lecha Kaczyńskiego wskazuje na to, że za 484 dni przestanie on pełnić urząd prezydenta Polski. Prawie wszystko wskazuje zaś na to, że funkcję tę obejmie wówczas Donald Tusk. 484 to liczba ważna, ale nie jedyna, jaka ma znaczenie w tym poście.
Donald Tusk na urząd premiera zaprzysiężony został 24 listopada 2007 roku, a więc od 641 dni. To druga ważna liczba, która jest o tyle umowna, że należałoby ją powiększyć o sumę tych dni, w których było już pewne, ze Tusk zostanie szefem rady ministrów. Mniejsza z tym. Kohabitacja trwa 641, trwać będzie jeszcze dni 484, a nawet mniej, gdyż Tusk zapowiedział - a wiadomo przecież, że słowo premiera to rzecz pewna jak opady gradu - rezygnację z funkcji po przejściu do drugiej tury wyborów prezydenckich, co jest niemal pewne. Tak więc choć na użytek tego postu przyjąłem wartości 641 do 484, tak naprawdę różnica ta jest znacząco większa na korzyść pierwszej z liczb.
Czemu o tym wszystkim piszę, narażając czytelników na konieczność obcowania z tak nudnym wywodem? Dziś pojawiła się informacja, że trzej przyjaciele z trybunału, Marek Safjan, Jerzy Stępień i Andrzej Zoll pracują nad ustawą, która ograniczyć ma kompetencje prezydenta, dokładniej zaś osłabić jego veto. Zaś posłowie Platformy zapowiadają poparcie tej ustawy, co wydawałoby się logiczne, gdyby nie fakt, że przecież te prace nie są już na ukończeniu, że od ogłoszenia ich do finału w postaci uchwalenia przez sejm droga jest daleka. że nie jest pewne, czy ustawa zdobędzie odpowiednią większość. Jak wygląda procedura zmiany konstytucji? Gdy odpowiednia ustawa wpłynie do sejmu, przed pierwszym czytaniem upłynąć musi 60 dni. Senat na przyjęcie uchwały ma następne 60 dni (ale oczywiście może też przyjąć prawo szybciej), następnie zaś do tych wszystkich dni, których jeszcze nie znamy (potrzebnych na napisanie ustawy) i które znamy (minimum 60 dni dla sejmu i senatu) dodać jeszcze trzeba 21 dni dla prezydenta, który zapewne spieszyć się nie będzie. Widać z tego wyraźnie, że nie ma szans na zmianę konstytucji przed upływem kadencji Lecha Kaczyńskiego. A przecież to jego działalność (trzymając się argumentacji popierających projekt posłów PO - blokowanie reform poprzez wetowanie ustaw) jest uzasadnieniem poparcia projektu przez Platformę. Tymczasem Zbigniew Chlebowski mówi dzisiejszej "Rzepie" , że zmiany mogłyby wejść w życie dopiero od początku nowej kadencji prezydenta. Co to oznacza?
Zagadkę. Skoro jest prawie pewnym - a kto, jak nie działacze Platformy ma wierzyć w wyborcze zwycięstwo swojego szefa - że następnym prezydentem zostanie Donald Tusk, czemu jego własna partia popiera pomysł ograniczenia mu kompetencji? Czemu z pomysłem takim (a uzasadnienie "antykaczystowskie" jest fałszywe z przyczyn wykazanych wcześniej) wychodzą dziś sędziowie TK, często uważani za osoby z PO sympatyzujące? Po zaproponowanych zmianach funkcja prezydenta będzie o wiele bardziej niż teraz czysto reprezentacyjna, zaś mocniejszą niż dziś władzę będzie miał premier, popierany przez sejmową większość. O co chodzi? Hipotezę o tym, że politycy PO wbrew oficjalnej propagandzie liczą się z tym, że Lech Kaczyński może pozostać prezydentem na drugą kadencję odrzucam. Pozostają dwie, spiskowa i mniej spiskowa. Zacznę od tej drugiej. Donald Tusk chce być prezydentem, jednak wiedząc o tym, że bycie premierem popularności nie służy, a i w błogim lenistwie czasem przeszkadza chciałby jako prezydent nie odpowiadać za nic i pełnić funkcję czysto tytularną, ciężar pracy i odpowiedzialności zrzucając na swojego następcę, samemu zaś rozkoszując się w pałacu prezydenckim spełnieniem się swojego największego życiowego marzenia. Czemu nie? W wersji pierwszej zaś Donald Tusk nie ma już po prostu nic do gadania. Mocodawcy PO nie mają zaufania do jego skuteczności ani jako premiera, ani jako prezydenta. Ponieważ jednak eksperyment o nazwie Stronnictwo Demokratyczne prawdopodobnie nie wypali, postanowili, że prawdziwą władzę dostanie następca Tuska, którym zostanie ktoś bardziej zaufany i skuteczny. To będzie łatwiejsze, ponieważ nie wprowadzi żadnego dysonansu w medialnym przekazie i zamieszania w głowach jego odbiorców. Kochać będzie się nadal te same osoby. Zresztą nowy premier nie będzie od kochania a od roboty i nie będzie, tak, jak Tusk, potrzebował popularności. Ten ostatni zaś zostanie politykiem pięknie malowanym, więc krzywda żadna mu się nie stanie. Nie można przecież powiedzieć o nim, że się nie starał. Po prostu mu, nie pierwszy i nie ostatni raz, nie wyszło...
Uwaga dodatkowa 1:
O tym, że zmiany w konstytucji na ogół nie służą tym, którzy je wprowadzali, wiemy od czasu, gdy prezydentem został Aleksander Kwaśniewski, który został wciśnięty w ramy Małej Konstytucji napisanej Wałęsie przez jego przeciwników.
Uwaga dodatkowa 2: PiS, kierując się realizmem, powinien co najwyżej wstrzymać się od głosu, nie zaś nowe prawo odrzucić. Większe są szansę na to, że PiS będzie współtworzyło kolejną koalicję rządową, niż, ze Lech Kaczyński zostanie ponownie prezydentem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2915 odsłon
Komentarze
Re: Zagadka kompetencyjna
25 Sierpnia, 2009 - 22:49
"Większe są szansę na to, że PiS będzie współtworzyło kolejną koalicję rządową, niż, ze Lech Kaczyński zostanie ponownie prezydentem."...dokladnie...
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński
Dwuwładza to bałagan i marnotrawstwo
25 Sierpnia, 2009 - 23:23
Być może poparcie PO dla modelu kanclerskiego wynika z tego że taki model jest w Niemczech...
Osłabienie roli prezydenta rzeczywiście zmniejszyło by ilość konfliktów bo najbardziej zażarta walka jest jak jest dwóch równych przeciwników. Ja jestem za całkowitym wyeliminowaniem dwuwładzy: jestem za likwidacją stanowiska premiera. Pisałem o tym: http://niepoprawni.pl/blog/404/prezydencki-model-rzadu
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
nic dziwnego, Budyniu!
26 Sierpnia, 2009 - 00:15
Tusk jest leniwy do bólu, ale lubi podróżować i dostawać medale. Nowa prezydentura jest skrojona na jego wymiar.
Mam jeszcze jedną, wariacką koncepcję, którą już zdradziłem dawno temu. Może Preziem, który nic nie może, ma być inny palant? Na przykład znów "bolek", albo inny cieniarz????
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: nic dziwnego, Budyniu!
26 Sierpnia, 2009 - 01:26
mogą być jakieś próby, ale myślę, że to nie przejdzie
edit - rozwinę myśl:
Wałęsa się skreślił Libertasem, pokazał, ze nie ejst w 100% przewidywalny; zresztą nie zyskałby raczej szerszego poparcia mimo dobrych wyników badań zaufania
Buzek - zajęty na innym odcinku
Bartoszewski - za stary
Geremek - nie żyje
Mazowiecki - ledwo żyje
Kwaśniewska - nie chce
Kwaśniewski - nie powinien, bo to by były putinowskie sztuczki
Olechowski - ewentualnie, ale też raczej to melodia przeszłości
re: Zagadka kompetencyjna
26 Sierpnia, 2009 - 03:21
Przychylam się do tej wersji:
Donald pragnie zostać preziem i odbębnić prezydenturę "na leniucha". Podobne odczucia miałem, gdy w trakcie utarczek "samolotowych" miała zostać wysmażona ustawa kompetencyjna, rugująca prezydenta ze spraw międzynarodowych.
Nie mogę się oprzeć i zacytuję, co wtedy pisałem w notce "Patent na nicnierobienie" (08.12.2008) :
www.niepoprawni.pl/blog/287/patent-na-nicnierobienie
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Zagadka kompetencyjna
26 Sierpnia, 2009 - 07:56
Podobno nie ma rzeczy niemożliwych, ale czy możliwa jest koalicja PIS-u z kimś innym niż PSL ? Wydaje się że nie
hobo
hobo
Budyń,POliczalność a niePOczytalność tuskowych przydupasów
26 Sierpnia, 2009 - 09:17
Myckowe kauzyperdy w ramach zamulania przyzwoitości wpadli na nowy POmysł; ograniczenie veta prezydenta.
To kolejny temat zastępczy POdrzucony przez wiernych tuskowoPOdobnych prawników!
Ku przestrodze?
Być może wybory wygra jakaś Dodo-Jola z parytetu 50 na 50!
Stąd byli myckowi z TK już zawczasu konstruują projekt prawnego wędzidła na veto!?
Do wyborów prezydenckich jeszcze dużo czasu, a życie jest dużo bogatsze od tego ca nam usiłują POdrzucić przydupasy salonu.
pzdr
antysalon
Budyniu
26 Sierpnia, 2009 - 12:59
ja się trochę obawiałem, że to SD może wymusić jakąś tektonikę polskiej sceny politycznej. Myślałem, że to może być ugrupowanie dużo bardziej niebezpieczne niż partia Tusku i Schetynescu. O ile tamci to chcą władzy dla samej władzy, żeby się napić, najeść i pokazywać facjatę w telewizji, to ci chcieliby z Polski zrobić modelowy kraj zachodnioeuropejski z legalną aborcją, eutanazją i innymi elementami zepsucia społecznego. Ale jak widać z dużej chmury mały deszcz.
A Lech Kaczyński szanse na reelekcję ma bardzo małe. Przecież Tusk, mimo swojego nieróbstwa i totalnej indolencji, wygra spokojnie. PiS niestety oddał tutaj zupełnie pole. Powinien bowiem myśleć o innym kandydacie na prezydenta. Dobry byłby Ziobro, ale ten został wysłany do Euro-Parlamentu.
A system kanclerski to jest po to, żeby Tusk chyba jako (p)rezydent nie musiał się za bardzo spracować...
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
26 Sierpnia, 2009 - 13:05
Poczekaj - być może SD jeszcze zabłyśnie. Niech odbiorą choć kilka głosów SLD to już i tak będzie mniejsze zło. Choć to i tak ten sam syf.
Re: Kirker
26 Sierpnia, 2009 - 13:24
SD miewa czasem sensownych ludzi (np Piotr Dwojacki w s24), ale jako całość nie odegra dobrej roli w życiu politycznym, jeśli zdobędzie wpływy.
Budyń
26 Sierpnia, 2009 - 13:36
Tak można również powiedzieć o PO. Znajdą się tam sensowni ludzie, ale jeśli chodzi o politykę partyjną - nie mają nic do powiedzenia. Dlatego trzeba ich wytargać na naszą stronę.
Jaku
26 Sierpnia, 2009 - 13:47
Elektorat SLD to są generalnie dwie części. Są tam stare komuchy, które widzą w Napieralskich obrońców ich interesów. Większa część tego elektoratu uciekła do PO. Część komuchów głosuje jednak na SLD, ponieważ uważa, że PO jest nieprzewidywalna; a może im się antykomunizmu zachce...
Druga część elektoratu SLD to są młodzi progresywiści, którym się marzy Polska z aborcją, eutanazją, legalnymi narkotykami, prostytucją itd. Tych może zabrać SD.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
26 Sierpnia, 2009 - 13:56
Młodzi progresywiści w SD niczego nie ugrają. Mam dlatego nadzieje, że z naiwności przerzucą tam swoje poparcie.
Jaku
26 Sierpnia, 2009 - 14:05
bo to jest prawdopodobnie kolejny byt kanapowy. Zbierze się tam trochę lewicy liberalnej i takiej na pograniczu etatystycznej i liberalnej. Miejmy nadzieję, że skończą tak jak PD, czyli w czeluściach historii.
Ewentualnie indywidua domagające się legalizacji "trawki" mogą głosować jeszcze na UPR. W końcu JKM wiele razy wypowiadał się, że w ogóle wszystkie narkotyki powinny być legalne. Tym zyskiwał głosy przynajmniej części młodzieży...
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista